sobota, 31 sierpnia 2013

Nieprawdopodobne lecz możliwe - Rozdział 8

To właśnie oni. Widzę ich uśmiechnięte twarze, zmierzwione włosy i oczy iskrzące się szczęściem, wciąż jakby oszalałe pod wpływem emocji, które jeszcze nie opadły. Patrzymy tak chwilę na siebie w milczeniu, ale już po chwili nie wytrzymujemy i wybuchamy wesołym śmiechem. Ochroniarze spoglądają na siebie znacząco, gotowi w każdej chwili zainterweniować.
- No hej chłopaki - powiedziałam, krztusząc się. Oni też nie mogą sobie poradzić z nagłym rozbawieniem. Lekko popychają się. Sprawę pogarsza fakt, że Zayn nie wie o co nam wszystkim chodzi. Bynajmniej kiedy odwiedziłam ich w przedziale, smacznie spał i nie słyszał hałasów które niewątpliwie rozpowszechnialiśmy.
- Ale.. zaraz. Wy się znacie?
To było tak komiczne i absurdalne, że nie mogliśmy przestać się śmiać. Cała radość wieczoru, podniecenie spotkaniem chłopaków, koncert. Zebrało się to wszystko teraz, w jednym miejscu. I nie mogło się uspokoić.
- Jestem Nelly. - przestawiłam się, głośno sapiąc i nie mogąc złapać oddechu. Gdyby moja mama zobaczyła mnie w tym momencie, od razu zaczęły by się jej gadania. O tym, jakie to niekulturalne jest takie zachowanie. Jednak teraz jej słowa automatycznie wyleciały mi z pamięci. Liczyła się chwila.
- Ja Zayn, ale o co chodzi?
Nieco się uspokoiliśmy. Chyba wszyscy doszliśmy do wniosku, że to nieco niegrzeczne zachowanie wobec tego niczemu nie winnemu Malik'owi.
- Okay, wystarczy. Kiedy ty spałeś podczas podróży, miał miejsce pewien niefortunny wypadek, otóż ta młoda dama doznała lekkiego wstrząsu na skutek uderzenia drzwiami od naszego przedziału. Wypadek ten spowodował otóż ten młody pan Styles. Tak się poznaliśmy. Rozumiesz?
Harry zarumienił się. Ułamek sekundy wystarczył, aby zauważył jak mu się przyglądam. Spuściłam wzrok.
- Dzięki, Niall. Nie jestem aż taki głupi, jak Lou na przykład.
Louis roześmiał się, ale po chwili spochmurniał.
- Hehe.. Ej, ale że co?
Znowu brecht. To takie niesamowite, że czułam się z nimi jakbym znała ich od zawsze. Jakby się ze mną wychowywali i bawili, na jednym podwórku. Tak swobodnie z nimi rozmawiałam. Żadnego spięcia, bariery typu ja zwykły człowiek, ty wielka gwiazda. Nieprawdopodobne, lecz możliwe.
- Jestem Kathie - odezwała się moja przyjaciółka. Zaskoczył mnie ton jej głosu - był spokojny, a nawet wyluzowany. Dopiero teraz przypomniałam sobie o jej obecności, kompletnie wyleciało mi z głowy że stoi tuż obok. Jestem egoistką.
A, tam.
Wszyscy przywitali się ze sobą, niektórzy z nich nawet pocałowali dziewczynę w rękę. Ja cały czas czułam na sobie spojrzenie Harry'ego. Udawałam, że tego nie zauważam.
- To jak nasze piękne dziewczęta, zdjęcia? Autografy?
- Zdjęcia i autografy, poprosimy. W końcu nie często zdarza nam się spotykać, nieprawdaż? - zażartowałam.
- Mamy okazję aby to zmienić. - Zayn puścił do mnie oczko. Kąciki moich ust uniosły się w górę.
Aparaty poszły w ruch, to była prawdziwa sesja. Wygłupialiśmy się i byliśmy tacy prawdziwi, naturalni. Miło wiedzieć, że osoby które tyle osiągnęły i tyle przeżyły, w środku były nadal zwykłymi dzieciakami.
- Kathie, chciałem zauważyć, że masz bardzo fajną koszulkę - powiedział Lou do Kathie. Zdezorientowana, tak jakby kompletnie zapomniała w co się dzisiaj ubrała, spoglądnęła na swoją bluzkę z podobizną pana Tomlinsona, i wybuchła śmiechem.
- Wie co dobre - Liam po raz pierwszy podczas naszej dyskusji odezwał się, wprawiając w zakłopotanie moją przyjaciółkę i Louis'a, a my usiłowaliśmy powstrzymać się od ataku głupawki.
- Ma racje - śmiało przyznała dziewczyna, na co Lou odpowiedział:
- Ojej, to takie miłe. Chodź tu do mnie ty moja faneczko - po czym wziął ją w ramiona. Nie dowierzałam własnym oczom, które jeszcze nigdy mnie nie zawiodły. Oni naprawdę się ściskali. Widziałam, jak Kathie patrzy się na mnie, spojrzenie którym wyraża dziękuję. Coś pięknego.
- No dobra papużki, koniec tego. Idziemy na miasto. Jestem naprawdę wściekle głodny. - zarządził Irlandczyk. Przewróciłam oczami.
- A więc to prawda,  z tym jedzeniem. - westchnęłam, czym po raz kolejny rozbawiłam towarzystwo.
- A jak żeby inaczej! - wykrzyknął.
- No cóż, skoro wy idziecie, to my zbieramy się na pociąg.
Popatrzyli się na mnie z niedowierzaniem.
- Nell, idziecie z nami. Bezwarunkowo. Trzeba jakoś uczcić nową znajomość, nie sądzisz? - zapytał Harry, zwracając się do mojej skromnej osoby. Podszedł do mnie, i znajdował się teraz blisko. Niebezpiecznie blisko.
- Pewnie! Chodźcie, pogadamy. - zachęcił nas Zayn.
- Powspominamy stare czasy.. - Liam nie mógł się powstrzymać od ironicznego, ale wesołego komentarza.
- Zjemy pizze.. - rozmarzył się Niall.
- No i poznamy się bliżej. - zakończył Lou, za co Kathie nagrodziła go uroczym spojrzeniem. To było niesamowite - oboje, niczym nie skrępowani, szli trzymając się za rękę tuż obok siebie. Hazza obrócił się w moją stronę. Tym razem nie mogłam uciec od jego spojrzenia. Czułam jego oddech, jego skórę, jego. Wiedziałam, że w tym momencie słyszy głośne bicie mojego maleńkiego, Directioners'kiego serca.
- Idziemy? - zaproponował, i nie czekając na odpowiedź, objął mnie ramieniem. Reszta zareagowała natychmiastowo - z prawej objął mnie Niall, równocześnie trzymając za ramię Liama. Obok Hazzy stał Zayn. I taką właśnie, wesołą paczką, ruszyliśmy na miasto pełni wrażeń.
 Z ochroniarzami metr dalej.
Żartowaliśmy przez całą drogę. Londyn zaczynał nocne życie. Nikt nie zwracał na nas uwagi. W końcu takie sytuacje były normalne. Idzie grupa przyjaciół, którzy lubią przygody. Nie spodziewaliśmy się jednak, że...
 / Believe.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz