Nie spodziewaliśmy się jednak, że nagle zza rogu wyskoczy rozwścieczona Eleanor. Wyglądała naprawdę przerażająco. Dzikie spojrzenie, potargane włosy i mina zabójcy, który właśnie szykuje się do morderstwa. I nawet wiem kogo upatrzyła na ofiarę.
- Ty szmato! - rzuciła się na Kathie, wbijając paznokcie w jej policzki. Przycisnęła ją do ściany budynku i uderzyła pięścią w twarz, przeraźliwie krzycząc. Moja przyjaciółka płakała i krzyczała razem z nią. Jednak to był krzyk rozpaczy, a nie wściekłości. To trwało zaledwie sekundę. Wszyscy podbiegliśmy za nimi. Louis odciągnął Eleanor na bok, trzymając ją w silnym uścisku, tymczasem my pomagaliśmy Kathie wstać i nieco ją uspokoić. El wykrzykiwała pod jego adresem same przekleństwa i obraźliwe wyzwiska, machając rękami i nogami w powietrzu.
- Co ty wyprawiasz? Co ty najlepszego zrobiłaś? Zwariowałaś?
- Zdradziłeś mnie! Wiedziałam! I to z taką pustą lalą! Jak mogłeś?!
Lou głośno westchnął i przewrócił oczami, tymczasem my pomagaliśmy Kathie wstać i nieco ją uspokoić. Była cała poraniona. Z jej twarzy sączyła się krew, a pukle jej pięknych włosów leżały porzucone na chodniku.
- Nigdy cię nie zdradziłem! Eleanor, to moja przyjaciółka! Wyszliśmy na miasto aby coś zjeść, a ty od razu chcesz ją pobić? Jesteś niezrównoważona, idź się leczyć.
Do studentki najwyraźniej dotarło to, co właśnie zrobiła. Chłopak puścił ją wolno, ona tymczasem głośno dyszała i łapała się za głowę.
- Przepraszam, Louis. Nie chciałam.
Zaczął się histerycznie śmiać.
- Nie chciałaś?! Jakbyś nie chciała, to nie było by tej sytuacji, a Kathie nie leżałaby teraz cała we krwi, na tamtych schodach. Skoro nie potrafisz mi zaufać, a swoim zachowaniem siejesz spustoszenie i atakujesz niewinne dziewczyny na ulicy, to ja nie potrafię z tobą być! Więcej, nie chcę być z kimś takim jak ty. Mam dość. Twoja chora zazdrość mnie przeraża. Z nami koniec, przykro mi.
Otworzyła szerzej oczy w osłupieniu.
- Boże, nie chciałam. Wybacz mi to kochanie. Obiecuję Ci, że..
- Ty lepiej obiecaj samej sobie że nigdy więcej nie zachowasz się jak dzika bestia. Bo to może doprowadzić do poważnych konsekwencji. A teraz odejdź, nie chce mieć z tobą nic wspólnego.
Pomimo tego, co zrobiła Kathie, trochę jej współczułam. Szła,załamana, widać było że jej zależało na Louis'ie. Ale taki incydent na pewno przekreślił możliwość ich dalszego związku. Niebieskooki wypuścił powietrze z ust, po czym podszedł do pobitej dziewczyny.
- Co ona ci zrobiła.. Tak mi przykro, masz prawo mnie teraz znienawidzić.
Uśmiechnęła się przez zaciśnięte zęby. Dotknął jej obolałego policzka, i delikatnie pogładził go.
- To nie twoja wina. Przecież nie mogłeś tego przewidzieć. Daj spokój, nic mi nie jest. Trochę poboli i przejdzie. Chodźmy. - wstała i nieco chwiejnym krokiem ruszyła przed siebie.
- Ej, no co wy. Lepiej żeby nie szła w takim stanie na miasto. - powiedział Liam. Miał rację. Nie była w dobrej formie, i to rzucało się w oczy z daleka.
- To może wbijemy do chaty Harry'ego? Jest ktoś u Ciebie w domu? - zaproponował Zayn.
Hazz pokręcił przecząco głową.
- Pojechali na weselę do cioci Jackie. Wrócą dopiero za dwa dni.
- Eee, no to cool! Nie ma co laska, idziemy do Harry'ego. Jeszcze się przewrócisz, a ludzie pomyślą że pijana jesteś. A wiesz, na alkohol to jeszcze masz czas..
Zaśmialiśmy się. Zayn zawsze wiedział co powiedzieć.
- On ma rację. Idziemy. - Lou chwycił Kathie za ramię i ruszyliśmy w stronę domu Hazzy. Spojrzałam na niego. Złapałam go na tym, że wpatrywał się we mnie. Jednak kiedy nasze spojrzenia się spotkały, nie odwrócił wzroku. Coś w jego oczach mnie magnetyzowało, przyciągało. Były tak intensywnie zielone, niekiedy wydawało się że nosi szkła albo..
- Nelly? To o której?
Spadłam na ziemię. Dosłownie, bo w tym samym momencie potknęłam się o krawężnik. Wylądowałam głową w kałuży. Byłam pewna, że w promieniu najbliższych dwudziestu mil słychać było ich głośne śmiechy. Nawet Kathie, którą wciąż bolał policzek, nie mogła się powstrzymać i nabijała się ze mnie. Harry pomógł mi wstać i podał mi chusteczki. Gdy się odwrócił, zobaczyłam, że też się śmieje. No cóż, nie pozostało mi nic innego, jak się do nich dołączyć.
- No cóż, zdarza się. - powiedziałam. Miałam dużo dystansu do siebie i nie przejmowałam się upadkiem, wręcz przeciwnie - bawiło mnie to.
- Przed twoim upadkiem - Śmiech - to znaczy zanim zaryłaś głową o chodnik - Śmiech - a raczej o krawężnich - Śmiech. - To pytałem, o której musicie jutro wrócić. Macie jakiś pociąg? - zapytał Niall.
- Postanowiłyśmy, że pójdziemy na stację na chybił trafił - wyznałam.
- Zapowiada się niezły melanż - ucieszył się Harry. Na widok jego radosnej twarzy o mały włos znowu nie wpadłam. W końcu doszliśmy do jego domu, już bez żadnych nieprzewidzianych incydentów. Zapaliliśmy światło i razem rozłożyliśmy narożnik, tak aby było więcej miejsca.
- Który film oglądamy? - zapytał Loczek.
Rozpoczęła się zawzięta kłótnia o film. Liam obstawał przy Toy Story, na co wszyscy odpowiedzieliśmy wyraźnym "NIE". W końcu, w zgodzie i porozumieniu wybraliśmy "Trzy metry nad niebiem". Zapaliliśmy małą lampkę, wzięliśmy z kuchni chipsy i napoje i zaczęliśmy oglądać. Panowała wesoła, ale i poruszająca atmosfera, jakiej wymagał ten film. W pewnym momencie zauważyłam, jak Lou i Kathie wymykają się z salonu do jakiegoś pokoju, trzymając się za ręce. Słyszałam, jak rozmawiają i cicho chichoczą. Uśmiechnęłam się. Moja przyjaciółka i wokalista One Direction. Coś wspaniałego. Po chwili poczułam lekkie szturchnięcie w prawy bok. Odwróciłam się zaskoczona. Harry uśmiechał się, i wskazywał ruchem głowy najpierw na chłopaków, którzy zdążyli zasnąć, a później na schody prowadzące na piętro. Poczułam motylki w brzuchu. / Believe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz