piątek, 10 stycznia 2014

Dangerous - Rozdział 2

Chłopak zwiększył prędkość, co z jednej strony podnosiło mój poziom adrenaliny łaknąc więcej wrażeń, a z drugiej śmiertelnie przerażało. Mimowolnie, choć z początku byłam pewna że nie będę tego potrzebowała, objęłam go mocno w pasie. Po chwili poczułam, jak jego klatka piersiowa aż do brzucha mocno drży, szybko unosi się i opada. Ledwo udało mi się dosłyszeć gardłowy śmiech.
- Wiedziałem! - krzyknął, i jeszcze przyspieszył. Dobrze wiedział, jaka będzie moja reakcja, bo jeszcze mocniej ścisnęłam go w pasie, a głowę położyłam na jego plecach. Przymknęłam oczy i zdałam się już tylko na moje inne zmysły. Czułam, jakbym leciała niesiona wiatrem między niebem a ziemią, a wszystko wydawało się takie beztroskie.. Jak w zupełnie innym wymiarze.
Otwarłam oczy i lekko poluzowałam uścisk, w którym trzymałam chłopaka. Rozejrzałam się. Byliśmy teraz na autostradzie, i każdy jechał innym pasem. Obok nas Vicky i Zayn, a po naszej drugiej stronie - Melanie i jakiś inny chłopak, blondyn.
- Boisz się? - usłyszałam krzyk mojego towarzysza, który niemal zupełnie został zagłuszony przez ryk silników.
- Nie! - odpowiedziałam. - Ej.. Jak ty w ogóle masz na imię?
Chłopak wybuchnął gromkim śmiechem, który tym razem słyszalny był bardzo wyraźnie.
- Harry, kocie!
Westchnęłam. Podczas naszej krótkiej znajomości powiedział tak do mnie co najmniej pięć razy.
Wkrótce zjechaliśmy z autostrady i już po chwili parkowaliśmy pod niewielką knajpką kawałek dalej. Z ulgą zeskoczyłam z siedzenia.
- I jak ci się podobała przejażdżka? - zapytał z uroczym uśmiechem, podczas którego na jego policzkach pojawiały się wyraźne zagłębienia.
- Przejażdżka? To była szaleńcza jazda! - prychnęłam.
- Harry, idziecie? - zawołał ten sam blondyn, z którym jechała Mel.
- Nie, my dzisiaj sami o siebie zadbamy - powiedział, a ja przełknęłam głośno ślinę.
- Wolałabym jednak zostać tutaj..
- Boisz się mnie? - uśmiechnął się, ale w jego spojrzeniu było coś niepokojącego. To z pewnością nie był grzeczny chłopiec, lubiący jazdę na deskorolce i pomagający ojcu w warsztacie samochodowym. To był już dorosły mężczyzna.
- Nie pomyślałeś, że może jestem głodna?
- Nie pomyślałaś, że może chcę cię zabrać gdzieś indziej?
- Nie pomyślałeś, że może nie chcę nigdzie z tobą jechać? -odpyskowałam.
- Nie pomyślałaś, że może ja dobrze wiem jak bardzo tego pragniesz?
Stanął na przeciwko mnie. Czułam się przy nim jak krasnal ogrodowy, był naprawdę wysoki. I nieziemsko przystojny. Rozum jednak mówił mi, że to niebezpieczny typ. Co ja tu w ogóle jeszcze robię? Już dawno powinnam siedzieć w taksówce, w drodze do domu.
No właśnie, powinnam. A mimo to nadal stoję tu, i wpatruję się w jego szmaragdowe oczy, przepełnione pożądaniem.
- Pf. - fuknęłam. - Wygrałeś.
Spojrzał na mnie z wyższością i podszedł bliżej. Chwycił mnie w talii i wplótł swoje palce w moje kasztanowe loki. Stanęłam na palcach, aby móc patrzeć w jego oczy, po czym lekko go odepchnęłam.
Zaśmiał się głośno, stając w lekkiej odległości ode mnie.
- Droczysz się ze mną, kicia.
- Droczę się z tobą, Harry.
Widziałam szczere rozbawienie na jego twarzy. Wyglądał teraz jak 13-letni chłopiec. Był tak uroczy. Dopiero po chwili dałam sobie sprawę, że bezmyślnie wlepiam w niego swoje gały. On najwyraźniej też to zauważył. Zaczerwieniłam się i spuściłam wzrok.
- Słodka jesteś, jak się rumienisz.
Zachichotałam.
- Jedziemy? - zapytał, udając się w stronę motoru. Uniosłam pytająco jedną brew i przygryzłam lekko dolną wargę.
- Dokąd? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Do mnie.
***
Jadąc z nim do jego mieszkania przypuszczałam, że będzie wyglądało jak zwyczajna kawalerka młodego mężczyzny. Że będzie ciasno, ale dość przytulnie. Jednak to, co zastałam na miejscu.. Przerosło wszelkie moje oczekiwania.
- Ło! - krzyknęłam, gdy otworzył mi drzwi. Już wcześniej wiedziałam, że wieżowiec w którym mieszkał nie należał do najtańszych. Ale nie spodziewałam się czegoś.. takiego.
Wnętrze było bardzo jasne, całe pomieszczenie składało się z bieli, beżu i innych kolorów tego typu. Salon wyróżniał się ogromnym oknem, z którego można było podziwiać niebanalny widok. Na środku znajdowała się beżowa sofa, a na przeciwko niej plazmowy telewizor. Wokoło porozstawiane były meble, a na nich różne puchary, medale, dyplomy.
Zaciekawiona podeszłam bliżej, i spostrzegłam że wszystkie te nagrody związane były z motorami. Zmarszczyłam brwi. Tak jak przypuszczałam, Harry nie był grzecznym chłopcem.
Podszedł do mnie i w tym samym momencie zaburczało mi w brzuchu. Złapałam się za niezbyt dyskretnego zdrajcę, a Harry wybuchnął śmiechem.
- Głodna wrażeń? - wyszeptał, muskając wargami moją szyję. Wzdrygnęłam się, kiedy moje ciało przeszył przyjemny dreszcz.
- Głodna. Po prostu - wydukałam i odsunęłam się, aby nieco ochłonąć. Dlaczego on wywołuje u mnie takie emocje? Tylu jest przystojnych mężczyzn na świecie, a tylko on potrafi doprowadzić mnie do takiego stanu.
- Zrobię coś do jedzenia. Rozgość się.
Zgodnie z jego słowami zdjęłam kurtkę i usiadłam na sofie, ciągle lustrując wzrokiem pomieszczenie. Ile on mógł mieć lat? Jak na to wszystko zarobił? Pewnie miał dzianych rodziców. Innej opcji nie widziałam.
Chyba że za te wszystkie miejsca w tych.. zawodach? Nie wiem jak to nazwać. Nigdy się tym nie interesowałam, więc..
Przeniosłam mój wzrok na Harry'ego. Widziałam, jak zgrabnie porusza się po swojej kuchni, przygotowując posiłek. Wydawało mi się, że nuci coś pod nosem.
- Dlaczego tak mi się przyglądasz? - zapytał, nie podnosząc wzroku. Zamrugałam zaskoczona.
- Skąd wiedziałeś?
- Właśnie się przyznałaś - zaśmiał się.
Cholera.
- Dobry jesteś - stwierdziłam, rozkładając się wygodniej na sofie.
Czekałam jeszcze chwilę, i chłopak na talerzach przyniósł posiłek.
Oblizałam wargi i ze smakiem zabrałam się do jedzenia. Makaron z sosem, kurczakiem i warzywami wyglądał obłędnie.
- Smacznego - powiedział, bacznie mnie obserwując.
- Smacznego - wybełkotałam już z pełną buzią, po raz kolejny wywołując uśmiech na jego twarzy.
Naprawdę, daję głowę że właśnie wyglądam jak dorodny burak albo coś w tym rodzaju.
- Dlaczego kicia? - zapytałam, wyrywając go z zamyślenia.
- Hmm?
- Dlaczego mówisz do mnie kicia? A nie misiu, skarbeczku, kochanie, pysiaczku..
- Pysiaczku?- powtórzył, i zaczął się krztusić ze śmiechu. - Jezu, serio?
- Nie wzywaj imienia Pana Boga nadaremno, i odpowiedz na moje pytanie - warknęłam.
- Cóż.. pysiaczku.. - śmiech - zazwyczaj dziewczyny, z którymi jestem przypominają mi takie kociaki.. są niewinne, słodkie i drapieżne jednocześnie.
Zmarszczyłam brwi.
- I ja niby jestem niewinna, słodka i jednocześnie drapieżna?
Pokręcił przecząco głową.
- Nie jesteś taka jak one wszystkie. Jesteś jedyna w swoim rodzaju.
Całkowicie zignorowałam jego komplement, aby po raz kolejny się nie zarumienić.
- Z twoich słów wynika, że było ich całkiem sporo.
- Nie wnikajmy w ten temat - zaśmiał się. - Ważne, że jednak się do mnie przekonałaś - puścił do mnie perskie oko.
Skończyłam swój posiłek i odniosłam talerz do kuchni, wkładając go do zlewu.
- Dziękuję za ym.. kolację? A teraz proszę, abyś mnie odwiózł do domu.
Wstał od stołu i podszedł do mnie. Zaczęłam się wycofywać, jednak on był coraz bliżej. W końcu dobrnęłam do końca pomieszczenia. Splótł nasze dłonie i przyparł mnie mocniej do ściany.
- Nie wybierasz się nigdzie - poczułam jego ciepły oddech na mojej szyi i westchnęłam, nieco za głośno.
- Em.. mam zamiar jak cywilizowany człowiek wrócić do domu - wydusiłam, czując jak całe moje ciało drętwieje. Nie zdawałam sobie sprawy, jak mocno trzymałam jego dłoń, dopóki nie powiedział:
- Skoro tak, to wybieramy się razem. Nasze dłonie są splecione - wyszeptał, unosząc nasze ręce do góry i pokazując mi je. Jego usta przeniosły się z mojej szyi na policzek, zostawiając mokre pocałunki. Wolną dłoń przeniosłam na jego włosy, lekko za nie pociągając. Warknął z zadowolenia, kiedy to zrobiłam.
Nie wiem co mną kierowało, ale cholernie mi się to podobało.
- Harry.. proszę odwieź mnie teraz do domu.
- Pod jednym warunkiem - podniósł głowę tak, że teraz nasze usta dzieliły milimetry, a nosy się stykały się.
- Jakim? - ponownie westchnęłam. Jego czynności sprawiały mi niesamowitą przyjemność.
- Dokończymy kiedyś to.. - wsunął rękę pod moją bluzkę, przejeżdżając palcem po moim boku.
Złapałam jego dłoń i zaśmiałam się.
- Dobra, chodźmy już - pociągnęłam go za rękę i wyszliśmy z mieszkania.
Uderzyło we mnie chłodne powietrze nocy, kiedy nagle przypomniałam sobie, że zostawiłam w środku kurtkę.
- Kurwa! - zaklęłam i wzdrygnęłam się, dostając gęsiej skórki.
Harry pokręcił głową z dezaprobatą i zdjął swoją kurtkę, podając mi.
- Nie musisz, nie jest mi zimno - syknęłam.
- Kochanie, wiem że jesteś samowystarczalna, ale w tym wypadku lepiej będzie jeśli weźmiesz ode mnie to.
Spojrzałam na niego ze złością. Chwile patrzył na mnie z pokerowym wyrazem twarzy, ale nie wytrzymał i wybuchnął śmiechem.
- Diana.. weź tą kurtkę - stanął przede mną i przyciągnął mnie do siebie, tak że stałam teraz wtulona w jego tors. Zaciągnęłam się jego zapachem, podczas gdy on podstępem ubrał mi swoje odzienie.
- Drań! - krzyknęłam i odepchnęłam go, jednocześnie śmiejąc się. Po chwili jednak zorientowałam się, że zwrócił się do mnie po imieniu.
- Skąd znasz moje imię?
Spojrzał na mnie.. zawstydzony?
- Wsiadaj na motor, kicia.
Wywróciłam oczami i zgodnie z jego poleceniem, usadowiłam się za nim na motorze. Złapałam go w pasie i przywarłam do niego mocno, kiedy wystartował znienacka, wprawiając moje serce w popłoch.
Zamknęłam oczy i czułam tylko jego cudowny zapach na sobie. Nawet nie wiem kiedy stanęliśmy pod moim domem.
- Jesteśmy - wyszeptał, odrywając moje dłonie od swojego torsu.
Zaczerpnęłam trochę świeżego powietrza i zeskoczyłam z siedzenia. Bez pożegnania udałam się w kierunku domu.
- Hej, kicia - zawołał mnie, więc się odwróciłam. Zobaczyłam go tuż przed sobą.
- Ah - tylko tyle zdążyłam powiedzieć, gdy namiętnie złączył nasze wargi w krótkim pocałunku, po czym odbiegł z powrotem na ulicę.
- Do zobaczenia niebawem - puścił do mnie perskie oko, i odjechał.