czwartek, 26 września 2013

Nieprawdopodobne lecz możliwe - Rozdział 23

- Tyle zdążyłam zauważyć - zaśmiałam się. Spojrzałam w jego szczere, pełne życzliwości i zatroskania oczy. Zrobiło mi się bardzo przykro, nie chciałam aby przejmował się moją sytuacją. Tak naprawdę sama byłam sobie winna. Najwyraźniej wydarzenia sprzed kilku dni były niewystarczające, abym mogła snuć plany o związku z Harry'm.
- Nie bądź smutna - powiedział Niall i pogładził mnie po policzku. Ton jego głosu sprawił, że popadłam w jeszcze większy obłęd. Nie kontrolowałam łez, które wydobywały się z moich oczów. Przymknęłam powieki i pozwoliłam, aby dalej dotykał moją twarz. Czułam się oszukana, zdradzona, chociaż wiedziałam że to nie ma sensu.
- Nie jestem. Po prostu za dużo sobie wyobrażałam i tyle. - postanowiłam zamknąć ten temat. Było, minęło. Co się stało to się nie odstanie, to już jest przeszłość. Żyję tym, co jest teraz. - Czy to nie jest dom Louis'a?
Dopiero teraz uświadomiłam sobie, gdzie tak naprawdę jesteśmy. Otarłam ostatnią łzę z zaczerwienionego policzka i uśmiechnęłam się.
- Tak, dzwonił do mnie jeszcze przed tą sytuacją u Harry'ego. Chcą nam o czymś z Kathie powiedzieć, nie mam pojęcia o co chodzi. Wiem tylko tyle, że był bardzo zdenerwowany.
Natychmiast zapomniałam o tym, co jeszcze chwile wcześniej zaprzątało moje myśli i skupiłam się na tym co powiedział Niall. Co się mogło stać? Jeśli Lou był zdenerwowany, to może oznaczać tylko kłopoty.
Podjechaliśmy pod jego dom. Wzięłam głęboki wdech i wysiadłam z auta, zatrzaskując mocno drzwi. Widziałam krzywą minę Liam'a w lustrze i wyszeptałam ciche "Przepraszam''. Uśmiechnął się tylko i we trójkę zapukaliśmy do drzwi. Wybiegła do nas zapłakana Kathie, bełkocząca coś pod nosem. Weszliśmy do środka i próbowaliśmy ją uspokoić. Na korytarz wyszedł Louis. Nie był w najlepszej formie.
Kathie popatrzyła się na mnie z płaczem, kurczowo ściskając brzuch. Podczas gdy chłopcy dopytywali się Lou o powód jej zdenerwowania, ja zrozumiałam. Wyczytałam to z jej oczu. Przeraziłam się.
- Jesteś w ciąży.

Z perspektywy Kathie

Znów wybuchłam żałosnym płaczem i padłam mojej przyjaciółce w ramiona. Była jedyną osobą, która mnie rozumiała. Sama nie wiem jak to się stało, zabezpieczaliśmy się. Cóż, czasu już nie da się cofnąć.
Najbardziej zabolała mnie reakcja Louis'a, który stwierdził, że powinniśmy usunąć dziecko. Krzyczałam wtedy jak nigdy, byłam w jakimś obłędzie. Kłóciliśmy się dobrą godzinę. Doszło nawet do szarpaniny. Miałam nadzieję, że będzie mnie wspierał. On tymczasem chciał rozwiązać "problem" w karygodny i na dodatek nielegalny sposób.
- Co teraz zamierzacie zrobić? - usłyszałam głos Niall'a za moimi plecami. Odsunęłam się od przyjaciółki i z obrzydzeniem spojrzałam na mojego chłopaka.
- Mamy na ten temat odmienne zdanie - wyszeptałam. Wzrok wszystkich obecnych skierował się na Louisa. Spuścił głowę i włożył ręce do kieszeni, po czym wydał z siebie ciche westchnięcie.
- Myślałem.. no że.. Mam przecież pieniądze, moglibyśmy..
Każda osoba na korytarzu wybałuszyła szeroko oczy, nie dowierzając własnym uszom.
- Ty chyba żartujesz! Chcesz zabić własne dziecko ?! A co jeśli to ty miałbyś paść ofiarą aborcji? -  Nelly na zmianę wrzeszczała i pytała. Bardzo przejęła się tą sytuacją.
- Louis, jak możesz w ogóle mówić takie rzeczy? - Liam podszedł do niego i mocno nim szarpnął. - To jest człowiek. To jak jakbyś chciał zabić mnie czy Niall'a.
- Ale to jest płód! To jeszcze nie dziecko, dlatego trzeba działać póki to coś jeszcze nie urosło.
Oczy zaświeciły mi się, gwałtownie podskoczyło mi ciśnienie.
- Gościu, ogarnij się. - wyszeptał blondyn i głośno westchnął.
- Jesteś zwykłym idiotą! - skierowałam te słowa do Lou, a on tylko wzruszył ramionami. Jego zachowanie doprowadziło mnie do skrajności. W życiu bym się po nim tego nie spodziewała. Spoliczkowałam go najmocniej jak tylko umiałam, aż mnie ręką zabolała. Wybiegłam z pięknej willi, w którym dotychczas mieszkałam. Przeżyłam tu najpiękniejsze chwile mojego życia. Z człowiekiem którego kocham. Usiadłam na miękkiej trawie za domem. Czułam bijący od niej chłód, ale był on niczym w porównaniu z tym co działo się w moim sercu. Uczucie nienawiści i miłości mieszało się z żalem, który miałam do Louis'a. Nie rozumiałam jak on mógł pomyśleć o aborcji. To było nasze dziecko. Tak, ja mam tylko 16 lat a on jest ode mnie sporo starszy, ale myślałam, że to może się udać. A przynajmniej do dzisiaj..
Poczułam jego ciepłą dłoń na moim ramieniu. Nie chciałam oddać się przyjemności, jaką wywierał na mnie jego dotyk, więc szybko ją strąciłam.
- Kochanie..
Milczałam.
- Kath, dlaczego tak się upierasz? To najlepsze rozwiązanie z możliwych. Nikt na tym nie ucierpi.
Odwróciłam się gwałtownie, na przemian łkając i śmiejąc się złośliwie.
- Nikt na tym nie ucierpi? Czy ty naprawdę jesteś aż takim kretynem? Tym sposobem zabijemy żywą istotę! Tak ciężko ci to zrozumieć?
- Nie przesadzaj. Wielu ludzi tak robi.
- Wiesz co? Jesteś obrzydliwym mordercą. Nie chcę cię więcej widzieć na oczy.
Prychnął. Zaskoczył mnie tym, byłam pewna, że będzie mnie przekonywał, abym wybaczyła mu jego słowa i że na spokojnie sobie wszystko wyjaśnimy, jeszcze raz.
- Dobrze. Rób jak chcesz. Żebyś tylko nie miała do mnie jakiś pretensji,. Ja nie mam zamiaru wychowywać jakiegoś bachora, ja mam tylko 22 lata! - krzyknął, po czym pobiegł do garażu. Z wybałuszonymi oczami obserwowałam, jak z piskiem opon wyjeżdża na ulicę i znika, mieszając się z innymi autami. Patrzyłam jeszcze w tamtą stronę przez chwilę, czekając. Sama nie wiem na co wtedy czekałam, wciąż miałam nadzieję, że wróci. Niestety.
Po raz ostatni weszłam do domu, aby spakować moje rzeczy. Najtrudniej było mi patrzeć na naszą sypialnię. Tutaj po raz pierwszy się kochaliśmy, tu spłodziliśmy nasze dziecko. Ileż to namiętnych chwil tutaj spędziliśmy, młodzi, dzicy, zakochani. To było zaledwie kilka dni temu.
I znowu, po raz kolejny muszę się przeprowadzać. Nie mam wyjścia, muszę wrócić do rodziców. To takie upokarzające. Chciałam zacząć dorosłe życie, ja - głupia, nierozważna, i dziecinnie wierząca w wieczną miłość aż do śmierci i szczęśliwe zakończenie. Żyłam w bajce, w jakimś fantastycznym śnie, z którego najwyższa pora się obudzić. Zamknęłam dom, a klucze jak zwykle zostawiłam na parapecie, w doniczce na kwiaty. Nelly i chłopcy zawieźli mnie jak niegrzeczną córkę do domu, która po kilkutygodniowym buncie postanowiła z powrotem wejść na dobrą drogę. Zaśmiałam się jak głupia. Patrzyli na mnie z niepokojem. Nie zwracałam na nich uwagi, starałam się skupić na tym, aby mój oddech był w miarę równy.
- Wejdziecie tam ze mną? Trochę się boję reakcji starszych - wyznałam, a oni przytaknęli. Nela objęła mnie ramieniem i wyszeptała:
- Będzie dobrze, kocham cię siostro. Możesz na mnie liczyć.
Niall i Liam również przyłączyli się do uścisku, całując mnie przyjaźnie w policzek.
Pokiwałam im głową ze wdzięcznością i niepewna każdego ruchu zapukałam do drzwi. Otworzyła mi matka, która na mój widok wybuchła niespotykaną radością. Cieszyła się i płakała ze szczęścia, jeszcze nigdy jej takiej nie widziałam. Zbladła trochę, kiedy powiedziałam o powodach mojego powrotu, ale i tak nic nie zmąciło jej entuzjazmu. Kiedy przywitałam się z ojcem i zobaczyłam spokój w jego oczach, pozwoliłam moim przyjaciołom iść. Uśmiechnęli się pocieszająco i odjechali, w nieznane.
Dziwnie się tu czułam. Tak obco. Szesnaście lat mojego życia w tym miejscu, a i tak najlepiej mieszkało mi się u Louis'a. Ciekawe co teraz robi. Pewnie pije piwo i wyżala się jakiejś prostytutce, w jakie gówno wpadł. Nie miałam ochoty zaprzątać sobie nim myśli, więc ucałowałam mamę w policzek i zaproponowałam, żebyśmy porozmawiały jutro. Zgodziła się, a ja udałam się do mojego pokoju. Rozejrzałam się po nim. Zobaczyłam porozklejane na ścianach plakaty One Direction, i specjalną półkę poświęconą Louisowi. Rozpłakałam się bezradnie. Czy dalej jestem Directioner? Utraciłam wszystko to, co było dla mnie ważne. Szczerze mówiąc, to wolałabym ich nigdy nie poznać. To co się dzieje teraz, jest o wiele gorsze od świadomości, że nie mają pojęcia o moim istnieniu.
_____________
Dwa tygodnie później.
_____________
Dużo rozmawiałam z mamą. Po raz pierwszy poczułam, że mam w niej oparcie. Tata zapisał się na terapię, jest dobrze. Próbujemy od nowa naprawić nasze relacje, zaczynamy od samego początku. Od dwóch tygodni chodzę do szkoły, nadrabiam zaległości. Nie chcę dodatkowo denerwować rodziców, więc od razu po zajęciach wracam do domu. Tego dnia, po dzwonku, miało być tak samo. Miało.
Wyszłam z zatłoczonej szatni wprost na świeże powietrze, dysząc i głęboko oddychając. Największym minusem tej szkoły jest zbyt duża ilość uczniów. Przecisnęłam się przez tłum i ujrzałam jego. Stał, z tym swoim niewinnym uśmieszkiem na twarzy i zmierzwionymi włosami. Błękitne tęczówki odbijały się z blaskiem w moich, wprawiając mnie w kilkusekundowy zachwyt. Gdybym go nie znała, pewnie oszalałabym na jego punkcie. Widziałam zazdrość w oczach wielu dziewczyn, które zauważyły, że patrzył się właśnie na mnie. Wiele z nich wiedziało też, kim jest wysoki brunet stojący na parkingu prestiżowej szkoły. Nie mogły jednak podejść do niego czy chociażby poprosić o autograf, naruszyłyby wtedy regulamin. Wszędzie były też kamery, więc ze spuszczonymi głowami udały się do swoich domów, aby wspominać spotkanie Louis'a Tomlinsona.
- Hej - przywitał się ze mną i próbował pocałować mnie w policzek. Odsunęłam się w ostatniej chwili, a dziewczęta parzyły się na mnie w osłupieniu.
- To raczej nie był dobry pomysł, żebyś tu przyjeżdżał. Ej, nie zbliżaj się!
- Musiałem cię zobaczyć. Kocham cię, nie mogę bez ciebie żyć. - pomimo wyraźnego zakazu przyciągnął mnie do siebie i namiętnie pocałował w usta. Nasze języki tańczyły między naszymi wargami, w końcu udało mi się oderwać od niego.
- Ja też cię kocham Lou, ale i tak nie usunę ciąży. Nie masz na co liczyć.
Westchnął cicho.
- Myślałem że zmądrzejesz.
Spoliczkowałam go. Plotkary z mojej szkoły przyglądały się tej scenie a to z rozbawieniem, a to z irytacją. Co to za para - raz się całuje a raz bije?
- Misiek.. Skoro tak bardzo chcesz, to możemy je zatrzymać. Zgodzę się na wszystko, bylebyś tylko wróciła do mnie. - i tutaj znowu mnie pocałował. Tym razem wpiłam się w jego usta. Miał takie ciepłe, miękkie wargi. Całował cudownie. Tęskniłam za tym, potrzebowałam go.
- Ale ty sobie nie myśl, że ja ci wszystko wybaczyłam. - prychnęłam i zostawiłam go samego na parkingu pozwalając, aby tłum fanek otoczył go z każdej strony. Jego zdezorientowana mina była bezcenna. Usatysfakcjonowana pobiegłam na przystanek. / Believe.

niedziela, 22 września 2013

Nieprawdopodobne lecz mozliwe - Rozdzial 22

Skierowalam sie prosto na dworzec. Nie chcialo mi sie czekac na autobus, ktory i tak bylby zatloczony - w koncu dzisiaj sobota. Trzy kilometry to nie bylo jakos tragicznie duzo. Przynajmniej moje nogi odbeda obiecany juz kilka tygodni temu trening.
W takich sytuacjach jak ta brakowalo mi mojej przyjaciolki. Bardzo dojrzala w ostatnim czasie, zmienila sie.To juz nie jest ta sama, rozesmiana Kathie, ktora kompletnie nie umie przeklinac. Jej rodzice zlozyli pozew do sadu, poniewaz ciagle mieszka u Louis'a. Podczas ostatniej rozmowy telefoniczej mowia, ze boi sie tej rozprawy. Matka blagala ja, zeby nic nie mowila o tym co zrobil jej ojciec, ze sie zmienil. Kathie wiedziala, ze jesli nie opowie o swojej tragedii, z powrotem trafi do nich i jej pieklo zacznie sie od nowa. Z kolei jesli zlozy zeznania, jej rodzicom odbiora prawa rodzicielskie a ona sama trafi albo do domu dziecka, albo do rodziny zastepczej.
- Ja naprawde nie mam pojecia co robic, to jest beznadziejna sytuacja. Bez jakiegokolwiek wyjscia. Juz nie wiem czy gorszy jest dom dziecka, czy ojciec.
Dlugo zastanawialam sie, co powinnam jej odpowiedziec, ale w koncu zrezygnowalam. Nigdy nie bylam w takiej sytuacji i nie mialam prawa jej doradzac. Sama nie mam latwo w domu, ale moi rodzice w zyciu by mnie nie pobili tak dotkliwie.
Tak rozmyslajac, dotarlam na stacje. Wykupilam mape calej Anglii i czekalam na pociag. Moj Boze, gdyby mama dowiedziala sie o mojej samotnej wycieczce prawie 70 kilometrow od miejsca mojego zamieszkania, dostalabym szlaban. Do odwolania.
Mialam tylko nadzieje, ze nie przegapie miejsca wysiadki.
Nagle ktos popchnal mnie na schody, a ja w ostatniej chwili chwycilam sie barierki, chroniac sie przed groznym upadkiem.
- Ty idioto! - wrzasnelam. - Patrz jak.. Liam?
Spojrzalam na chlopaka w czapce z daszkiem, kapturem i ciemnych oklarach ktore wlasnie sciagnal. Nie dowierzalam wlasnym oczom.
- Ciii... Nie chce zeby sie ktos dowiedzial.
Odciagnal mnie w bardziej ustronne miejsce i usiadl na murku.
- Co ty tu robisz? Wiesz jaka histerie wywolasz, jak ludzie odkryja ze to ty?
Usiadlam obok niego. Zauwazylam, ze ma zaczerwienione od placzu, pelne smutku oczy.
- Przepraszam, nie chcialem cie popchnac, ale jestem tak zdenerwowany..Ja.. ja tak dluzej nie moge, to mnie przerasta, to ponad moje sily..
Przygryzlam dolna warge. Czyli ze po raz kolejny bede musiala sie bawic w pocieszyciela i psychologa. Nie zeby mi to sprawialo jakis klopot, z checia bym pomogla wszystkim potrzebujacym na calym swiecie, ale po prostu nie jestem w tym dobra.
- Co sie stalo? Chodzi o Sophie?
Pokrecil przeczaco glowa.
- Codziennie musze zakladac maske, udawac kogos innego.. Udawac ze jestem szczesliwy, a wcale tak nie jest. Dan ma w poblizu wystep, chcialem.. Boze sam nie wiem czego chcialem, tak bardzo mi jej brakuje..
Milczalam. Pozwolilam, by wtulil sie we mnie niczym dziecko, i wybuch placzem. Czulam, ze jest z nim cos nie tak, od dawna sie nie usmiechal. Byl zatroskany, chodzil zamyslony. Martwilam sie o niego, ale nie chcialam sie wtracac. Wiedzialam, ze jesli bedzie chcial powiedziec co go dreczy to powie.
- Tak bardzo kocham Danielle, a musze byc z Sophie.. To mi lamie serce, ale nie mam wyjscia.
- Spotkaj sie z nia. Opowiedz jej o wszystkim, tak bedzie najlepiej.
- No wlasnie o to chodzi, ze nie moge. Musialem ja oklamac, ze cos sie miedzy nami wypalilo, ze juz mi nie zalezy. Rozrywalo mnie od srodka gdy wypowiadalem te slowa.
- To dlaczego jestes z Sophie? - nie mialam pomyslu na inne pytanie, a czulam, ze on musi to komus powiedziec.
- Modest podpisal umowe z jej matka, duzo im zaplacila. Mam sie z nia pokazywac i udawac zadowolonego, dopoki ona nie zdobedzie dosc duzego rozglosu. Mowiac krotko - mam ja po prostu wypromowac.
Zrobilo mi sie tak strasznie przykro, jakbym to ja sama przeszla przez cos takiego. To musialo byc strasznie - z dnia na dzien rozdzielili go z ukochana osoba.
- Boze.. nawet nie wiesz jak bardzo ci wspolczuje.
Znow padl mi w ramiona. Chcialam zrobic cos, co mogloby go pocieszyc ale kompletnie nie wiedzialam co, w tej sytuacji nic nie wydawalo sie odpowiednie. Nagle wpadl mi do glowy pewien pomysl.
- Jade do Harry'ego. Chcesz jechac ze mna?
Usmiechnal sie cieplo, i we dwojke poszlismy na peron drugi, skad mial odjechac nasz pociag.
***
Po polgodzinnej jezdzie dotarlismy na miejsce. Byl chlodny, ale pogodny dzien. Szlismy spacerem wzdluz chodnika, lapiac promyki slonca. Liam'owi chyb sie poprawil humor, bo zaczal sie usmiechac i mozna bylo z nim normalnie porozmawiac.
- Szczerze ci powiem, ze chcialbym juz wyjechac w ta trase. Z chlopakami zawsze jest razniej, i nie ma czasu na zmarwienia. To jest szalone tempo. I to kocham.
- A ja bym nie chciala, zebyscie pojechali. Bede bardzo tesknic. - powiedzialam. Zasmial sie wesolo. Odetchnelam z ulga.
- Jestesmy - oznajmil. Zrobilo mi sie cieplo na sercu, jak zobaczylam dom Hazzy. Nie moglam sie doczekac, zeby go zobaczyc. Wszystkie mile wspomnienia powrocily. W podskokach ruszylismy w kierunku jego mieszkana. Bez pukania weszlismy do srodka i zastalismy go... Calujacego sie z Rita.
Moj usmiech zgasl, entuzjazm oslabl, a serce krwawilo.
Gdy mnie zobaczyl, od razu oderwal sie od niej. Byl bardzo speszony. Z trudem powstrzymywalam lzy, a Liam patrzyl sie groznie na Loczka. Z kolei dziewczyna niczym sie nie przejmowala i bezczelnie smiala sie, majac najwyrazniej ubaw z zaistnialej sytuacji.
- Nie wiedzialem ze przyjdziecie, wchodzcie..
- Widze ze juz sie dobrze czujesz, najwyrazniej milosc ci sluzy. - zasmialam sie ironcznie. - Nelly..
- Zamknij sie Hazz - warknal Liam.
- Boze, przeciez sie moglam tego spodziewac! Co ja sobie wyobrazalam.. Wiecie co? Ja juz pojde. Bawcie sie dobrze. - wybieglam na dwor, zalosnie szlochajac. Ile to juz lez wylalam w tym tygodniu?
W bramce zderzylam sie z Niall'em.
- O hej, wlasnie szedlem... Ale zaraz, co jest?
Spojrzalam na niego. Moj wzrok mowil wszystko. Rita.
Pokrecil glowa z dezaprobata i pobiegl do domu. Uslyszalam krzyki i smiech, ten powtorny smiech dziewczyny. Z czego ona sie tak cieszyla? Nie potrafilam tego zrozumiec.
- Chodz Nell, idziemy. - chlopcy wyszli z domu, zatrzaskujac za soba drzwi. Doszlismy do auta Liam'a. Niall siadl ze mna w tyle i poswiecil swoja koszulke, abym mogla zatopic tam swoje lzy.
- Nie moge miec do niego o nic pretensji, przeciez nie bylismy razem.
- Ale tu chodzi o honor Nela, o honor, rozumiesz? Zachowal sie jak kompletny idiota i tyle - powiedzial Liam, gwaltownie wchodzac w zakret. Byl wzburzony.
- On ma racje. A ty sie nie przejmuj, bo na niego nie zaslugujesz. Rita go tak skrzywdzila, jeszcze nigdy nie byl tak zalamany, a tymczasem ona pstryknela palcami a on juz leci do niej jak cma do swiatla.
Zasmialam sie. Niall wiedzial, jak poprawic mi humor. Nawet Liam sie zasmial, mimo swojego zdenerwowania.Wlaczyl muzyke. Jak na zlosc w radiu szla ich piosenka: "Little Things". Ponownie wybuchnelismy smiechem, to jakis absurd,
- Ironia losu, nie? - usmiechnal sie i przelaczyl kanal.
Jechalismy przez pewien czas w milczeniu. Po chwili rozejrzalam sie po okolicy. Wydawala mi sie dziwnie znajoma.
- Gdzie jestesmy? - zapytalam, usilujac sobie przypomniec to miejsce.
- W aucie - odpowiedzial Niall. / Believe.

sobota, 21 września 2013

Imagin - Zayn "The Hero"

Byla chlodna, listopadowa noc. Ubrana w cieply kozuch mojej matki wracalam od przyjaciolki, u ktorej nieco sie zasiedzialam. Ojciec jak zwykle byl pijany i nie mogl po mnie przyjsc, a autobusy o tej porze juz nie jezdzily. Nerwowo rozgladalam sie dookola, bacznie obserwujac, czy nikt mnie nie sledzi. Wlozylam rece do kieszeni i scisnelam w lewej dloni klucz od domu. Mialam jeszcze spory kawal drogi. Wokolo nie bylo sluchac nic procz gluchej i nieprzyjemnej ciszy. A przeciez noca w tej czesci miasta dopiero zaczynalo sie zycie.
Nagle cos sobie przypomnialam. Cisnienie automatycznie mi podskoczylo, a krew buzowala w moich zylach niczym rozszalala burza w srodku lata. Niedawno jak wczoraj mowili w wiadomosciach o seryjnym mordercy, ktory uciekl wczoraj z sadu podczas rozprawy, kiedy to sedzia nie zgodzila sie na wczesniejsze zwolnienie z aresztu. Prawdopodobnie siedzi gdzies tutaj i czai sie na niewinne dziewczeta wracajace od kolezanki. Zupelnie nieswiadome czychajacego na nie zagrozenia.
Przelknelam sline, ale szlam dalej. Zostal mi jeszcze jakis kilometr. Robilo sie coraz zimniej, mroz przebijal sie nawet przez moj plaszcz. Spojrzalam w bezgwiezdne niebo z nadzieja, ze nie spotkam tego mezczyzny. Niestety, rzeczywistosc okazala sie brutalna.
- Hej sliczna, dokad zmierzasz?
Wyskoczyl zza roku, jak dzikie zwierze ktore wlasnie upatrzylo sobie nowa ofiare. W tym wypadku ta ofiara bylam ja. Czulam sie jakbym byla uwieziona w ciasnej klatce, z ktorej nie ma wyjscia, ktora jest zamknieta na klodke.
- Spaceruje - odpowiedzialam. Ton mojego glosu bardzo mnie zaskoczyl. Pomimo drgawek na calym ciele - z zimna i strachu - byl stanowczy i zdecydowany. Na nim to jednak nie zrobilo zadnego wrazenia, wrecz przeciwnie. Nasmiewal sie ze mnie.
- Widze ze odwazna jestews co? To moze pokazesz na co cie stac bez tego kozucha.. - mowiac to, zaczal zdzierac ze mnie plaszcz. Wrzasnelam przerazliwie i probowalam uciekac, jednak on szarpnal mnie za wlosy i pociagnal do tylu. Widzialam, jak w blokach mieszkaniowych zapalaja sie swiatla, niektorzy wychodzili na balkon zeby sprawdzic co sie dzieje.
- Pomocy! Pomocy! Blagam, niech mi ktos pomoze!
Momentalnie wszyscy schowali sie do swoich pokoi, gaszac w nich swiatla. Poczulam narastajaca bezsilnosc. Ludzie sie go bali, rozumialam ich, ale jeden telefon na policje wszystko by zalatwil, dlaczego nie chca pomoc?!
- Oni sie mnie boja, wiedza do czego jestem zdolny. - zasmal sie zlowieszczo. Rzucil mna na jakies stare deski i zaczal zrywac poszczegolne czesci ubran. Zostalam juz w samej bieliznie.
- Blagam, pomocy - lkalam, ale nikt mi nie chcial jej udzielic. Kiedy juz myslalam, ze on naprawde zrobi mi krzywde, poczulam, ze jestem wolna. Otworzylam oczy pelne lez i  zobaczylam, jak wysoki brunet ciemnej karnacji atakuje mojego oprawce, wymierzajac mu okrutne ciosy. Niczym gangser, ktory pokazuje slabszemu, kto tu rzadzi. Pewny siebie wymierzal coraz mocniejsze ciosy, na jego twarzy malowala sie wscieklosc i pogarda dla gwalciciela.  Chlopak wydawal mi sie dziwnie znajomy.
- Jak smiesz robic krzywde tej dziewczynie?! No pytam!
-Prze..Przepraszam - wybelkotal i upadl na ziemie. Wtedy chlopak podszedl do mnie i zapytal:
- Wszystko w porzadku? - sciagnal swoja kurtke i otulil mnie nia, pokazujac rownoczesnie swoje miesnie. Jego skora blyszczala od potu. Otarl reka czolo. Cala zziajana od zimna i obrony po prostu padlam mu w ramiona, szepczac:
- Dziekuje.
Odwzajemnij uscisk. Byl taki cieply, bila od niego meskosc i zarazem czulosc. Byl gotow stanac w obronie kazdej dziewczyny, czulam to. Po chwili, nawet nie wiedzialam kiedy, siedzialam juz w jego luksusowym aucie.
- Jak sie nazywasz?- zapytal.
- [T.I] [T.N]
- Cale szczescie, ze bylem w poblizu. Nawet nie chce myslec, co ten bydlak by ci zrobil, gdybym akurat tedy nie przejezdzal.
- Pewnie lezalabym zakopana gdzies niedaleko stad - zasmialam sie nerwowo. - Eh, ciekawe gdzie ja teraz pojde, rodzice pewnie pijani spia w domu, a jakby mnie zobaczyli bez ubran to by pomysleli ze jestem panna lekkich obyczajow.. Boze, moje zycie nie ma sensu. Nie wiem po co mnie ratowales, moze lepiej by bylo gdybym..
- Cii! Nie mow tak, jestes zdenerwowana. Pojedziemy do mnie, tam bedziesz bezpieczna.
Spojrzal na mnie, jakby pytal sie mnie o zgode. Skinelam glowa i uwaznie mu sie przygladnelam. Dopiero po chwili uzmyslowilam sobie, z kim ja jade w jednym aucie. Przypomnialy mi sie jego brazowe, pelne wsciekloci i zarazem troski oczy, kiedy ratowac mnie  z rak oprawcy. Tak dobrze znalam te oczy. Ten wyraz twarzy. Ta fryzure, na ktorej wierzcholku widnialo blond pasemko.
- Z-zayn? - wyszeptalam niepewnie. Skierowal wzrok w moja strone i rozesmial sie wesolo.
- Skad wiedzialas? Przeciez tak tu ciemno, tam tez bylo ciemno, jak mnie rozpoznalas?
Zastanowilam sie chwile.
- Ma sie ten talent .
W tej zupelnie tragicznej i absurdalej sytuacji wybuchelismy smiechem, jak szczesliwe, beztroskie dzieci podczas budowania zamkow z piasku.
Przypatrywal mi sie, i gdy tylko go na tym przylapalam, odracal wzrok, smiejac sie.
- No co?
Widzialam niesmialosc i slodycz w jego oczach - kompletne przeciwienstwo tego, co na tamtym osiedlu.
- Ej, to nie moja wina ze mi sie podobasz  i nie moge od ciebie oderwac wzroku, okej?
Zarumienilam sie. Czulam, ze to poczatek czegos naprawde pieknego. / Believe.

piątek, 20 września 2013

Nieprawdopodobne lecz mozliwe - Rozdzial 21

- Byla juz u ciebie policja? - zapytal. Spojrzalam na niego, szczerze zdziwiona. Dopiero po chwili uswiadomilam sobie, ze zanim trafilismy do szpitala, wykonalam telefon na komisariat.
- Ah, teraz sobie przypomnialam. Nie byli u mnie.
Zmarwil sie.
- Chyba bedziesz musiala juz isc, bo w innym wypadku beda cie szukac. A wiedza ze bedziesz w sali do ktorej cie przewieziono. Przyjdz pozniej kocie, wtedy pogadamy.
Westchnelam, pocalowalam go w policzek i zabralam sie do wyjscia. Ledwo co wyszlam z sali, uslyszalam krzyk Hazzy, a urzadzenie dalo glosny sygnal, ze jego serce przestalo pracowac. Wrzasnelam, i wyrywajac sobie kroplowke z przedramienia pobieglam na korytarz.
- Pomocy!! Lekarza! Czy jest tu jakis lekarz, do cholery?!
Zza rogu wyleciala pielegniarka z chirurgiem, i od razu przystapili do akcji ratunkowej. Z przerazeniem obserwowalam, jak probuja przywrocic go do zycia, uciskajac klatke piersiowa. Lekarz pokrecil glowa ze smutkiem, ale nie poddawal sie. Do sali wszedl sztab specjalistow, ktorzy wyrzucili mnie z niej i zatrzasneli drzwi prosto pod nosem. Krzczalam i walilam w niezniszczalna szybe z niespotykana sila. Lzy wylewaly sie ze mnie niczym ze wzburzonego potoku podczas burzy. Nie czulam wlasnego ciala, cala sytuacja byla dla mnie absurdem. Plakalam z bezsilnosci. Coraz slabiej uderzalam w szybe, wiedzialam ze to i tak nie przyniesie oczekiwanego rezultatu. Przygladalam sie Harry'emu, ktory lezal nieruchomo na szpitalnym lozku. Zszokowala zauwazylam, ze lekarze stoja nad nim i wypuszczaja powietrze z ust, nerwowo przygryzajac warge.
- Przykro mi. Robilismy wszystko, co w naszej mocy. Serce przestalo...
- Co pan opowiada?! On musi zyc, on na pewno zyje, niech pan sie zamknie i wraca go tam ratowac! - wolalam do pana Weihl'a. Nie zareagowal, pewnie takie sytuacje sa dla niego norma. Zrezygnowana weszlam na sale.
- Harry, prosze. Obudz sie. Musisz zyc, dla mnie.
Mowiac to, zlapalam go za reke i zamykajac oczy wyszeptalam cicha modlitwe do Boga. Nigdy nie czulam takiego bolu. Cos w srodku rozrywalo mnie na strzepy, uczucie zupelnie mi obce. Bywalo zle, ale nigdy az do tego stopnia. Bylam w stanie oddac mu moje serce, jesli tylko moglabym jeszcze raz zobaczyc jego intensywnie zielone oczy i anielski usmiech. Jeden raz.
Jego reka drgnela. Otworzylam oczy.
Siedzial wyprostowany na lozku, glosno dyszac.
- Moj Boze, dzieki ci Panie! Harry, zyjesz!
Popatrzyl sie na mnie jak zahipnotyzowany.
- Nelly, jestes.. - wyszeptal. Wpadlam mu w ramiona. Po chwili do pokoju wpadli lekarza, odrywajac mnie od niego i przygladajac mu sie badawczo.
- Nastapila smierc kliniczna. - powiedzial jeden z nich, a ja otworzylam usta ze zdziwienia.
***Dwa dni pozniej***
Na dworze zaczelo sie robic chlodno, w koncu byla juz polowa pazdziernika. Ubrana w cieply golf i dres siedzialam teraz w salonie, ogrzewajac sie przy kominku z kubkiem kakao. Holmes Chapel jest tak daleko, a ja tak bardzo tesknie. Jednak swiadomosc, ze on zyje i ze nie doznal zadnych uszkodzen mozgu w zwiazku z kilkuminutowa przerwa w dostawie tlenu do ciala, poprawiala mi humor. Zastanawialam sie, co teraz robi. Pewnie odpoczywa w swoim pokoju. Moze chlopcy do niego przyszli? Zadzwonil telefon.
- Halo?
- Jak sie masz?
To Harry. Poczulam, jak do mojego wnetrza naplywa przyjemne cieplo.
- Dobrze, juz jest okej. Tez chcialam do ciebie zadzwonic, ale jest juz pozno i nie wiedzialam, czy juz spisz.
- Mysle o tobie. Dziekuje, ze bylas ze mna przez te dni.
- A ja dziekuje, ze jestes. Dalej przeciez nie wiadomo, jakim cudem przezyles, skoro lekarze stwierdzili zgon.  - na te slowa zaschlo mi w gardle. Nie lubilam tego mowic, powracaly zle wspomnienia.
- Chlopaki twierdza, ze to ty mnie sciagnelas z powrotem na ten swiat - zasmial sie.
- Bardzo mozliwe. - wybuchnelismy smiechem.
- Dzwonie po to, zeby zapytac.. Co by bylo, gdybym musial zostac w szpitalu dluzej? Gdyby okazalo sie, ze mam jakies obrazenia wewnetrzne?
Zastanowilam sie chwile.
- Cos mi sie wydaje, ze musieliby sila mnie odciagnac od twojego lozka.
Ponownie uslyszalam jego beztroski smiech.
- Przeprowadz sie na Holmes Chapel, potrzebuje cie. - wyszeptal. Wzruszylam sie.
- Chcialabym, ale poki co to mnie nie stac. Ale chyba nie narzekasz na brak towarzystwa, co?
Przypomniala mi sie sytuacja ze szpitala, kiedy po wyjsciu na parking zaatakowal nas tlum fanek Hazzy. Staranowaly nas niczym stado dzikich owiec, krzyczac do nas i nawolujac, a scislej mowiac - jego. Jedna z nich, usilujac dostac sie do Harry'ego, bolesnie uderzyla mnie lokciem w oko, a ona jak gdyby nigdy nic rzucila sie mu na szyje i pocalowala w usta. Directioners szalaly, porwaly dziewczyne w tlum, a zaskoczony chlopak tylko sie smial.
- Hahaha, jak na razie nikt sie pod moim domem nie czai.
- Cieszy mnie ten fakt. Wybacz, ale ja juz koncze, zaraz wroca rodzice i nie chce zeby zastali mnie o tej porze z telefonem.
- Okej. Spij dobrze mala.
Odlozylam telefon i usiadlam przy kominku. Dopilam kakao, po raz ostatni spogladajac tego wieczora w plomienie. Przymknelam powieki i wyobrazalam sobie, ze to Harry a nie ogien ogrzewa moje cialo, ze otula je niczym ciepy koc w chlodna noc. Zabralam wszystkie moje rzeczy i udalam sie do gory. Usnelam z usmiechem na twarzy, majac w  pamieci obraz usmiechnietego Harry'ego.
Nastepnego dnia obudzily mnie promienie jasnego poranka. Przeciagnelam sie i spojrzalam na zegarek - byla dziewiata.
Zerwalam sie na rowne nogi i pobieglam sie odswiezyc. Wciaz jeszcze bolala mnie glowa, ktora nie byla w stanie ogarnac balaganu towarzyszacego mi od kilku dni. Obudzona przez moja krzatanine mama niechetnie zajrzala do lazienki. Zastala mnie zadyszana, probujaca rozczesac zaplatane wlosy.
- Co ty robisz? Przeciez dzisiaj jest sobota.
Zrezygnowana opuscilam bezwladnie rece i w pamieci usilowalam przypomniec sobie, ktory dzisiaj mamy.
- O nie, przepraszam. Pomylily mi sie dni - zasmialam sie i dalej przeczesywalam wlosy, bowiem w glowie mialam juz plan na dzisiejszy dzien.
- Nie idziesz jeszcze spac? - zapytala zaskoczona matka.
- Skoro juz wstalam, to pojade z Kathie do miasta, moze gdzies dalej.. - popatrzyla na mnie z ukosa, i poszla z powrotem do sypialni. Szybko ubralam sie, spakowalam torbe, i pelna wyrzutow sumienia w zwiazku z oszustem wobec matki udalam sie na dworzec. Kierunek ? Holmes Chapel. / Believe

wtorek, 17 września 2013

Nieprawdopodobne lecz możliwe - Rozdział 20

- Co jest? - szepnęłam przerażona, chwytając za ramię chłopaka.
- Cii.. - szepnął i nastawił ucho. Słychać było, jak ktoś otwierał drzwi i wchodził do środka. Przygryzł dolną wargę, jakby się nad czymś zastanawiał. Wstał i wyłączył muzykę, zgasił też światło.
- Harry.. - wyrwało mi się. Spojrzał w moje pełne lęku i obawy oczy.
- Nie martw się, włos ci z głowy nie spadnie. - obiecał. - Poczekaj tutaj, zaraz wrócę. - pocałował mnie w czoło i na palcach wyszedł z pokoju. Siedziałam z podkulonymi nogami i nerwowo obgryzałam paznokcie. A co jeśli już nie wróci? Kto w ogóle jest tam na dole?
Przecież nie mogę tak tutaj siedzieć i bezczynnie czekać na rozwój wydarzeń. Rozważałam wszystkie za i przeciw. Niepewnie wstałam, i wyszłam na korytarz. Usłyszałam odgłosy awantury i szarpaniny. Szybko ukryłam się za ścianą i nasłuchiwałam, niemal nie oddychając. Co rusz ktoś kogoś uderzył, wykrzykiwał jakieś obelgi pod czyimś adresem. Usłyszałam szorstki głos Hazzy, wyzywał jednego z włamywaczy. Wyglądnęłam, aby zobaczyć co się dzieje, i to był błąd. Złowrogi uśmieszek oraz spojrzenie nieznajomego skierowało się na mnie. Zaczął się powoli do mnie zbliżać. Loczek to zauważył, i od razu pobiegł za nim. On był jednak szybszy. Włamywacz dobierał się do mnie, z tym swoim złośliwym śmiechem. Zauważyłam smoka - tatuaż na jego lewym przedramieniu. Odpychałam go, próbowałam się bronić, ale nic z tego. Był ode mnie dużo wyższy, silniejszy. Jednym ruchem ręki zerwał ze mnie bluzkę i rozpiął spodnie. Tupałam nogami, nic więcej nie byłam w stanie zrobić. Na niego nie działały uderzenia w twarz czy ciało, miał cel i dążył do niego. Nagle poczułam, że jestem wolna. Harry zaatakował go od tyłu i teraz tarzali się po podłodze. Był zakrwawiony. Czym prędzej zadzwoniłam po policję, a następnie po karetkę. Po chwili usłyszałam jęk Hazzy. Z przerażeniem zauważyłam, że nieznajomy ugodził go nożem, po czym rzucił się do ucieczki.
- Johny, spadamy. Nic tu po nas, małolata zadzwoniła po psy. - powiedział do swojego kolegi i zabierając najcenniejsze rzeczy wybiegli z domu. Gdzieś w oddali słychać było syrenę policyjną. A może to karetka?
Podniosłam moją już i tak zniszczoną bluzkę, i zatamowałam nią ranę chłopaka. Uśmiechnął się do mnie przez łzy, i zapytał:
- Nic ci nie jest?
Nie mogłam w to uwierzyć. Właśnie otarł się o śmierć, ale pytał o moje samopoczucie.
- Chyba to ja powinnam zadać to pytanie.
- Całkiem spoko, gdyby nie ten nóż wystający z mojego brzucha.
- Pytam się poważnie. Matko, tak mi przykro. To moja wina. - rozpłakałam się, uciskając jego ranę tak aby jak najmniej krwi się z niej wydostało.
- Nie płacz. Przeżyję. - powiedział, i stracił przytomność. Wybuchnęłam spazmatycznym płaczem, nie wiedziałam co robić. Prawdopodobnie zemdlał z bólu. Spanikowałam, trzęsącymi się dłońmi sprawdziłam czy oddycha. Uspokoiłam się nieco, gdy wyczułam tętno. Resztę pamiętam jak przez mgłę. Przyjechało pogotowie, zabrali go. Zabrali też mnie, na obserwację.
Obudziłam się dwa dni później w szpitalu.
- Nelly, nareszcie - usłyszałam głos mojej przyjaciółki. Trzymała mnie za rękę.
- Co z Harrym? - zapytałam.
Spuściła wzrok i westchnęła.
- Cóż..
Gwałtownie podniosłam się z łóżka i spojrzałam na nią przez zaszklone łzami oczy.
- Błagam, powiedz że żyje. Powiedz, że on żyje.
- Tak, oczywiście że żyje - potwierdziła. - Jego stan jest stabilny, no ale..
- Dobra, nie ważne. W której sali jest?
- 13- odpowiedziała, i pomogła mi wstać.
Pechowa trzynastka. Tego mi jeszcze było trzeba.
- Kathie? Tak właściwie.. Czemu tutaj jestem?
- Strasznie się rzucałaś, krzyczałaś coś, nie mogli się uspokoić, dali ci trochę za silne leki i dlatego tak długo spałaś..
Pokiwałam głową ze zrozumieniem i wyszłam z sali. Nerwowo przechadzałam się po korytarzu, szukając sali. Bardzo irytował mnie fakt, że przez kroplówkę musiałam przemieszczać się w żółwim tempie. W końcu znalazłam. Numer 13. Wzięłam głęboki wdech, i weszłam. Jednak to co tam zobaczyłam, było nie na moje nerwy. Te wszystkie rurki podłączone do niego, maszyny, przyrządy.
Zasłoniłam ręką usta. Usiadłam przy jego łóżku, i chwyciłam go za rękę. Obudził się.
- Harry! - powiedziałam. Uśmiechnął się do mnie. Wciąż był zmęczony.
- Wyjdziesz z tego, jestem tego pewna.
- Tak, bo ty jesteś przy mnie - zamruczał. Po raz pierwszy od długiego czasu szczerze się uśmiechnęłam. / Believe


niedziela, 15 września 2013

Nieprawdopodobne lecz możliwe - Rozdział 19

Zobaczyłam, jak Nelly gwałtownie podskakuje na ławce. Poznała go.
- To ja was zostawię samych. - Uśmiechnęłam się nieznacznie, wstałam i usiadłam na ławce obok.

Z perspektywy Nelly

Mocny skurcz żołądka dał się we znaki całemu ciału. Zmroziło mnie od stóp do głów, nie byłam w stanie się ruszyć. Jedynie mój ciepły, przyspieszony oddech był dowodem na to, że wciąż żyję.
- Witaj piękna - powiedział, muskając moją szyję płatkiem róży. Przeszedł przeze mnie przyjemny dreszcz, przymknęłam powieki i dałam się ponieść emocjom. Po chwili przestał i usiadł obok mnie.
- To dla ciebie.
Wzięłam różę do ręki i powąchałam ją. Z pewnością miała teraz taki sam kolor, jak moje policzki.
- Rita nie będzie zazdrosna? - uśmiechnęłam się sarkastycznie. Wróciłam na ziemię.
- Cóż, pewnie będzie. - Harry również pokazał swoje śnieżnobiałe zęby w uśmiechu, jednocześnie uwydatniając wyraźne dołeczki. Szybko odwróciłam wzrok, aby znów nie odpłynąć w niemalowane. - Ale jakoś mnie to nie interesuje. Nie jesteśmy parą.
Zupełnie niekontrolowanie rozdziawiłam usta ze zdziwienia. Kiedy to zauważył, zaśmiał się. Odwróciłam się w stronę Kathie, i bezdźwięcznie poruszając ustami przekazałam jej słowo "pomocy". Harry wziął w palce moje włosy, i zaczął się nimi bawić.
Boże, dlaczego? W momencie kiedy powoli o nim zapominałam, kiedy Niall był tak blisko mnie, to musiał się zjawić i zniszczyć to, na co pracowałam prawie miesiąc. Ale przecież nie przeciwstawiałam się. Pozwoliłam, aby po raz kolejny wbił się w moje serce, sprawiając,że zaczyna szybciej bić.
- Pójdziemy coś zjeść? - zaproponował. Już miałam powiedzieć nie, już miałam się nie zgodzić. Serce jednak mądrzejsze (a może niekoniecznie?) od rozumu.
- Okej. - powiedziałam radośnie. Wiem, że źle robię. Ale żyje się tylko raz. - Tylko weźmy jeszcze.. - zaczęłam mówić, i w tym samym momencie przerwałam, bowiem zobaczyłam całujących się Kathie i Louis'a na sąsiedniej ławce.
- Chyba nie chcesz im przeszkodzić? - zapytał retorycznie, wziął mnie za rękę, i zupełnie nie przejmując się błyskami fleszów zaintrygowanych fotoreporterów, szedł ze mną przez park. Doszliśmy do mojej ulubionej knajpki.
- Odpowiada ci to miejsce? To jedno z moich ulubionych.
Westchnęłam.
- Moje też - przytaknęłam, i z uśmiechem na ustach weszliśmy do środka. Tam zdjął ze mnie płaszczyk i powiesił go na haczyku. Zajęliśmy stolik i złożyliśmy zamówienie.
Tak bardzo mi go brakowało przez te tygodnie. Nie umiałam się przyznać przed samą sobą, że wciąż coś dla mnie znaczył. Najchętniej w tym momencie rzuciłabym się mu na szyję i pocałowała każdą część jego ciała. No.. może nie każdą.
Rozmawialiśmy. Długo. Pytał o wszystko, co było w jakikolwiek sposób ze mną związane. Paplałam bez sensu jakiś czas, mieszając sałatę na talerzu. Słuchał mnie uważnie i z takim skupieniem, jakby to było coś ważnego. Czyżby naprawdę interesowało go moje życie?
- Dobrze, koniec tego dobrego. Mów, o co chodziło z tą Ritą?
Spuścił wzrok, i wziął do buzi kolejny kęs mięsa.
- Wiesz.. Dzwoniła do mnie, chciała się spotkać. Poszedłem do niej, z czystej ciekawości, zobaczyć jak teraz żyje, co u niej słychać.. W pewnym momencie ona próbowała mnie zaciągnąć do jej pokoju. Zobaczyłem w jej oczach, że wciąż jest taka sama. Nic się nie zmieniła, więc odsunąłem się od niej i wyszedłem z jej mieszkania. Ona pobiegła za mną, i wtedy zobaczyliśmy fotoreporterów. Nie chciałem kolejnej afery, więc z niechęcią wziąłem ją pod ramię i poszliśmy na miasto. Stąd ta cała sprawa.
Widziałam, ile bólu sprawia mu mówienie o byłej dziewczynie. Naprawdę coś dla niego znaczyła. Postanowiłam, że więcej nie poruszę tego tematu.
Opowiedziałam mu o różnych zabawnych sytuacjach z moim udziałem. Nie mógł przestać się śmiać po tym, jak dowiedział się, że nauczycielka przyłapała mnie na pisaniu smsów na lekcji z Niall'em, którego mam zapisanego dla zmyłki jako James. A że u nas w klasie jest jeden James, podejrzenia padły na niego. Pomijając sam fakt, że stylizuje się na kujona i cały czas się ślini, jest bardzo nieśmiały i nigdy nawet nie zamieniłam z nim słowa. Myślałam, że spalę się ze wstydu, a James zaczął przeraźliwie płakać. Nie dało się go uspokoić, dlatego poproszono mnie o opuszczenie szkoły.
- Hahahaha, nie mogę! Ty to masz przygody, Rit.
Poczułam bolesne ukłucie w sercu. Patrzyłam się na niego z szeroko otwartymi oczami.
- O rany.. Nie chciałem Nelly, przepraszam.
Przełknęłam głośno ślinę i przetarłam oczy. Nie myliłam się. Ona wciąż jest dla niego ważna.
- Dalej ją kochasz, prawda? - powiedziałam przez zaciśnięte zęby. Zadałam mu cios poniżej pasa, i dobrze o tym wiedziałam. Czułam się fatalnie, jednak musiałam wiedzieć.
- Niestety - wyznał i zasłonił dłońmi oczy. Słona woda powoli spływała z jego twarzy. Zbliżyłam się do niego, i przytuliłam go delikatnie, a on objął mnie całą szerokością swoich ramion. Paparazzi oszaleli, w kawiarni zapanował ruch. Pocałował mnie w policzek, czym wywołał jeszcze większe zamieszanie.
- Chodźmy stąd, zaszyjemy się u mnie. - uśmiechnęłam się serdecznie do niego, chociaż w środku rozpadałam się na bardzo małe kawałki. Kochał ją. Miłość jego życia pragnęła tylko jego pieniędzy. Przytaknął skinieniem głowy i ruszyliśmy do mnie do domu. Jakoś zgubiliśmy natrętnych fotoreporterów.
- Rodziców nie ma w domu? - zapytał.
-Wyjechali na weekend. - powiedziałam. W głębi ducha dziękowałam im za to, chociaż wcześniej nie byłam zbyt zadowolona z ich wyjazdu. Udaliśmy się do mojego pokoju. Zapaliłam lampkę, i cichuteńko nastawiłam muzykę. Położyliśmy się w moim łóżku, cały czas przytulając się. Czule głaskał mnie po ramieniu, od czasu do czasu bawiąc się moimi włosami. Wkrótce zamieniliśmy się rolami. To ja przeczesywałam ręką jego miękkie loki. Trwaliśmy tak, nie czując nawet upływu czasu. Zerwaliśmy się, gdy usłyszeliśmy dźwięk wyłamywanego zamka w drzwiach... / Believe.

sobota, 14 września 2013

Nieprawdopodobne lecz możliwe - Rozdział 18

Obudziłam się w ramionach Louis'a. Z jednej strony byłam szczęśliwa, móc zobaczyć go tuż obok, z drugiej było mi przykro. Byłam gotowa w całości mu się oddać, chciałam być z nim już na zawsze, jako jedność.
- Dzień dobry skarbie - odezwał się, widząc moje otwarte oczy zmieszane radością i smutkiem.
- Hej. - odpowiedziałam, i pocałowałam go w usta. Nagle przeraziłam się, bowiem dostrzegłam godzinę na zegarku położonym na półce.
- Boże, już jest jedenasta!
Spojrzał w tą samą stronę, i czym prędzej zeskoczył z łóżka.
- Przepraszam, nie chciałem cię budzić. Zapomniałem że masz iść do szkoły.
- Do diabła ze szkołą, rodzice mieli przyjechać wcześnie rano do Nelly żeby mnie zabrać na badania!
Wzięłam telefon do ręki. Byłam zrozpaczona. Dwadzieścia nieodebranych połączeń od przyjaciółki i piętnaście od mamy.
- Wybacz mi. Ubierz się i odwiozę cię pod dom.
I właśnie wtedy popełniłam największy błąd. Ściągnęłam koszulę nocną, kiedy jeszcze był w pokoju.
- O Matko co ci się stało? Jesteś cała posiniaczona! - krzyknął i dobiegł do mnie. Łzy napłynęły mi do oczu.
- To nie jest teraz istotne, musimy się pospieszyć.
Pokręcił głową z dezaprobatą, ale nie miał innego wyjścia.
- Okej, pogadamy o tym później.
Przebrałam się w swoje rzeczy(a ściślej mówiąc, w rzeczy Nelly) i zbiegłam za nim po schodach. Zabrałam torbę i już byliśmy gotowi do wyjścia. Bez słowa włożył kluczyki do stacyjki i odjechaliśmy z piskiem opon. Tak bardzo chciałam, żeby rodzice poznali Louis'a. Wiedziałam jednak, że to niemożliwe. Ojciec nigdy nie pozwoliłby mi na chłopaka w tym wieku. Znałam go na tyle dobrze, aby móc przewidzieć jego reakcje na wieść o naszym związku. Dojechaliśmy pod mój dom. Z przerażeniem stwierdziłam, że wszystkie samochody stoją pod domem.
- Zobaczymy się później? - zapytał, kiedy wysiadałam.
- Spróbuję - zatrzasnęłam drzwi i popędziłam do domu.
- Katherine, to ty? - usłyszałam przejęty głos matki i stukot obcasów.
- Tak, mamo.
Kiedy mnie zobaczyła, dojrzałam w jej oczach ulgę i narastającą złość.
- Gdzieś ty się podziewała?! Martwiliśmy się o ciebie! - przytuliła mnie, ale jakby z niechęcią. - Nelly nam już powiedziała, że nie chciałaś sprawiać nam kłopotu i sama poszłaś na badania. Co ty robiłaś tam tyle czasu?
Zza rogu wyszedł ojciec.
- A, i znalazła się zguba - powiedział, trzymając pasek od spodni w ręku. Przełknęłam ślinę i dotknęłam miejsca, w którym był siniak po ostatniej awanturze.
- Gerard, proszę, odłóż ten pas! - wrzasnęła matka i rzuciła się na niego, za co wymierzył jej mocnego policzka. Upadła na ziemię.
- Pewnie się z jakimś menelem puszczała w nocy, a teraz świętą udaje! - poczułam zimne uderzenie pasa na biodrze. - Jak ty się zachowujesz?! Wstydu nam przynosisz, i tyle!
Próbowałam uciec do mojego pokoju, jednak on szarpnął mnie za włosy i upadłam jak wcześniej moja mama. Brutalnie bił mnie pasem, za każdym razem w tym samym miejscu. Skuliłam się z bólu i cicho pojękiwałam,co wprawiało go w jeszcze większą złość. Porwał mnie w górę i trzymając za bluzkę szarpał mną jakbym była pluszowym misiem. Rzucił mną o ścianę, uderzyłam głową o wiszący na niej obraz. Ból fizyczny był niczym w porównaniu z tym, co działo się w środku. Zabijał mnie fakt, że krzywdę wyrządzał mi mój własny ojciec. Udałam, że straciłam przytomność. Dyszał i sapał głośno, wyraźnie usatysfakcjonowany. Myślał, że dał mi nauczkę.
- Kochanie.. -usłyszałam cichy szept mamy. To był błąd. Rozwścieczony ojciec złapał ją w pasie i brutalnie rzucił z powrotem na podłogę. Ja leżałam dalej w bezruchu, lekko otwierając powieki i oddychając niespokojnie. Nagle zabrał kurtkę i wyszedł z domu. Wtedy wstałam, ledwo trzymając się o własnych siłach, i podeszłam do mamy.
- Mamo? Wezwać karetkę?
- Nie córeczko. Dam radę. - mówiąc to, podniosła się i usiadła w salonie.
- To musi się skończyć, tak dalej być nie może - powiedziałam stanowczo. - Proszę, ucieknijmy. Błagam. Ja już tak dłużej nie mogę żyć.
Popatrzyła się na mnie z troską.
- Jesteśmy rodziną, ślubowałam twojemu ojcow..
- Gówno mnie obchodzi jakieś ślubowanie, on nas krzywdzi! Za każde najmniejsze przewinienie dostajemy pasem, a kiedy zdarzy się coś większego jak na przykład dzisiaj, bez skrupułów rzuca nami jak zabawkami! Mam tego dość, wyprowadzam się!
- Nie zostawiaj mnie, nie możesz! Masz dopiero 16 lat..
Nie słuchałam już jej. Tyle razy ją prosiłam. Lecz ona była na to głucha. Do tej pory godziłam się na wszystkie poniżenia, ale skoro ona jest w stanie to znosić, to proszę bardzo. Spakowałam wszystkie moje najpotrzebniejsze rzeczy i z walizką zeszłam ze schodów.
- Proszę cię, Kathie.. - wyszeptała.
Wyszłam z domu, przeklinając to miejsce najgorzej jak tylko umiałam. Pod mój dom podjechał Louis, po którego wcześniej zadzwoniłam. Zobaczył świeże rany na moim ciele.
- Zabiję go, jak tylko go znajdę.
Wsiadłam do auta, i odjechaliśmy znów do jego domu.
***
Trzy tygodnie później
***
Przez ten cały czas nie miałam kontaktu z Nelly, nie chodzę również do szkoły. Mieszkam w domu Lou, a on na razie jest w trasie koncertowej. Czuję się bardzo osamotniona, mimo że on dzwoni do mnie kilkanaście razy na dzień, a wieczorem rozmawiamy na skypie. Tego dnia jednak nie wytrzymałam, i wyszłam z domu na spacer. Nie potrafiłam pójść do przyjaciółki z myślą, że zaledwie dwa domy dalej mieszka mój oprawca. Zadzwoniłam więc do niej.
- No nareszcie - usłyszałam jej głos. Przeszły mnie przyjemne dreszcze. Tak miło znów rozmawiać z ukochaną osobą. Rozpłakałam się do telefonu, usiadłam na ławce.
- Jestem w parku, na naszej ławce. Proszę, przyjdź.
Nie minęły nawet 2 minuty, jak zobaczyłam ją biegnącą z ponaddźwiękową prędkością w moją stronę.
- Co się stało, dlaczego nie odbierałaś?! Masz pojęcie, co ja przeżywałam?
Trwałyśmy w uścisku przez jakiś czas. Tak bardzo mi jej brakowało. Opowiedziałam jej całą historię, a ona nie mogła powstrzymać złości.
- Co za dupek! Wiedziałam, że cię bije, ale żeby do takiego stopnia..
- Proszę, nie rozmawiajmy już o tym. Powiedz, co u ciebie? Harry się odzywał?
Spuściła wzrok.
- Niestety nie.. Tęsknię za nim. Codziennie słyszę w gazetach i w wiadomościach, że wrócił do Rity. Nie mogę mu tego zabronić. Ale za to spotykam się z Niall'em. Bardzo poprawia mi humor, i wspierał mnie kiedy ciebie nie było. - tutaj znowu ją przytuliłam. - Nie wiem co bym bez niego zrobiła. Widzę, jak bardzo mu na mnie zależy i ja też chyba coś do niego czuję, ale Hazz.. Wiesz, to była miłość od pierwszego wejrzenia. Kiedy pierwszy raz go zobaczyłam na żywo, to..
- To co? - usłyszałam znajomy głos za plecami. / Believe.

czwartek, 12 września 2013

Londyn!

Dzisiaj się dowiedziałam, że w mojej szkole organizowana jest wycieczka do Londynu! Od razu pobiegłam do nauczycielki i zapisałam się. Naprawdę jadę do Londynu! To jest tak nieprawdopodobne, że dalej w to nie wierzę. Wiem, że prawdopodobieństwo spotkania tam chłopaków graniczy z cudem, ale sam fakt że oni też tam byli, że chodzili po tych miejscach, że mieszkają niedaleko..  OMG. / Believe.




































Dwadzieścia lat minęło..

Niall.
Kto to właściwie jest?
Zakochany w sobie gwiazdor?
Wokalista, który myśli jednie o sobie?
Lekceważący fanów macho?
Otóż nie.
To jest Niall.
Wesoły i sympatyczny,
Zarażający pozytywną energią.
Chodzący wszędzie ze swoją gitarą.
Utalentowany muzyk.
Ideał większości dziewczyn.
Ale.
Przede wszystkim jest to chłopak.
Zwyczajny nadzwyczajny nastolatek.
Właśnie.
Już tylko dzisiaj.
Ostatni dzień, w którym jest nastolatkiem.
Czy naprawdę to jest prawda?
Czy to w ogóle jest możliwe?
Zachowuje się jak kilkuletnie dziecko.
Lubi żarty i dowcipy.
Śmieje ze wszystkiego.
Rozbawia fanów.
I pomimo tego, że już za dwie godziny skończy dwadzieścia lat, dla mnie zawsze będzie tym samym beztroskim Niall'em, z powykrzywianymi jedynkami, który zgłosił się na przesłuchanie do X-Factor. Tym, który uważał się za najgorszego z 1D. Tym, który nigdy nie wierzył w siebie. Tym, który poprawia mi humor, kiedy mam zły dzień. Tym, który powala mnie swoim głosem. Kiedy go słucham, odpływam. Łzy same napływają do oczu i spadają w dół, niczym mała kropla szczęścia która zagubiła się pośród smutku. Niall, wiem że nigdy tego nie przeczytasz, ale chciałabym abyś wiedział, ile dla mnie znaczysz. Gdyby nie było ciebie, nie byłoby One Direction. Nie byłoby sensu mojego życia, nie byłoby też mnie. Tak wielu rzeczy się od ciebie nauczyłam. I choć zupełnie cię nie znam, jesteś tak bliski memu sercu. Słucham twoich piosenek, i czuję, jakbyś stał obok mnie. Dziękuję Ci za to. To najpiękniejsze, co mogłeś mi dać. Siebie. Believe.

Nieprawdopodobne lecz możliwe - Rozdział 17

- Dokąd idziemy? - zapytałam rozbawiona, gdy weszliśmy na jakieś pola. Po chwili zakrył mi oczy bandamką i dalej prowadził. Cały czas się śmialiśmy, gdyż co chwila wpadałam w dołek lub potykałam się o trawę.
- Zaraz zobaczysz - powiedział i szliśmy dalej. Nie miałam pojęcia, gdzie mnie zaprowadzi. Ciekawość zżerała mnie od środka. Po kilku minutach zatrzymał się.
- Jesteśmy - oznajmił i zerwał opaskę z moich oczów. Ukazał mi się przepiękny zagajnik, pełen malinowych krzewów, owocowych drzew i kolorowych ptaków schowanych między liśćmi. Na samym środku stał wielki pień po wyciętym drzewie - prawdopodobnie był to dąb.
- O Jezu.. - wyszeptałam. Było tutaj jak w raju.
- Podoba Ci się? - zapytał nieśmiało i spojrzał mi w oczy. - To moje ulubione miejsce w Londynie. Nikt tutaj nie przychodzi.
- Skąd wiesz?
- To proste. Jest za daleko od centrum. Przeszliśmy ponad trzy kilometry na południe i półtora na wschód. Czasami jakiś rolnik pracuje na polu niedaleko stąd, ale nie licząc niego jestem tu tylko ja. I ty.
Zarumieniłam się. On naprawdę mnie lubił.
- W tym miejscu najlepiej tworzy się piosenki, mam wtedy wenę jak nigdy wcześniej. To tutaj powstała większość utworów, które napisałem.
- To dlatego są takie świetne - przyznałam. Rzeczywiście, warunki jakie zapewniał ten zagajnik były wprost idealne dla tworzenia czegoś. Wiedziałam już, że będę tu przychodzić częściej.
- Masz ze sobą gitarę? - zapytałam.
- Ze sobą nie, ale jednak mam. - uśmiechnął się chytrze i wyskoczył na jabłoń. Zszedł z niej z instrumentem w ręku.
- Sprytny jesteś - zaśmiałam się. Usiedliśmy na pniu. Wyciągnął swoją akustyczną gitarę i delikatnie szarpał struny. Zamknęłam oczy i zaczęłam coś nucić. Po chwili słowa same płynęły z moich ust. Ja śpiewałam, Niall grał i nucił do rytmu. To było cudowne. Nikt mnie tak nie uzupełniał jak on. Nasze głosy były idealnie zgrane ze sobą. Nagle Niall przestał grać, więc i ja zamilkłam. Otworzyłam oczy, a on patrzył na mnie swoimi, błękitnymi patrzałkami.
- Co jest?
- Jak ty to zrobiłaś? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Ale co? - nie rozumiałam.
- Wymyśliłaś tekst do piosenki nawet przez chwilę się nad nią nie zastanawiając, po prostu śpiewałaś. Pytam się, jak to zrobiłaś?
Westchnęłam.
- Tak już mam. To jest tak jakby rozmowa z sobą samą. Mówię, a w tym przypadku śpiewam to co w danej chwili czuję i o czym myślę. - wyjaśniłam. Tak naprawdę sama tego do końca nie rozumiałam, jednego dnia siedziałam cały dzień nad kartką z ołówkiem w ręku i nic nie byłam w stanie wymyślić. Kiedy jednak coś czułam, energia mnie rozpierała od środka i chciało mi się po prostu śpiewać, robiłam to. I nie zastanawiałam się, czy to będzie poprawne czy nie.
- Jestem pod ogromnym wrażeniem. Ja tak nie potrafię. Muszę się pomyśleć, czy dany tekst jest dobry, czy zgrany z rytmem, czy..
Dotknęłam ręką jego rozpalonego policzka. Spojrzał na mnie, a ja zatraciłam się w jego oczach.
- Nie myśl, Niall. Czuj.
Zamknął oczy, a ja zrobiłam to samo. Grał jakiś rytm, a ja słuchałam. I relaksowałam się. To było po prostu cudowne. Minęło kilka minut. W końcu chłopak zaczął śpiewać. Spojrzałam na niego, i zobaczyłam zupełnie normalnego nastolatka, z gitarą w ręku, z którego wydobywał się potok słów. Były one nieco niezrozumiałe i chaotyczne, ale piękne. Rozumiałam je, znałam ich znaczenie. Śpiewał o mnie.
- Dziękuję - powiedziałam, kiedy skończył. Uśmiechnął się tylko nieśmiało i zagrał jeszcze raz. I potem kolejny, kolejny, kolejny.. Wkrótce i ja dołączyłam się do niego. I śpiewaliśmy razem, ukryci przed złem całego świata w naszym cichym, zielonym zagajniku.

***

Do domu przyleciałam jak na skrzydłach. Jedno popołudnie z Niall'em i od razu nabrałam optymizmu i chęci życia. Czułam, że unoszę się nad ziemią. Byłam naprawdę szczęśliwa. Po raz pierwszy w życiu uwierzyłam, że szczera i prawdziwa przyjaźń między chłopakiem a dziewczyną może być prawdziwa. Miałam u swojego boku same osoby, które chciały mi pomóc i które były przy mnie.
"Lepiej być nie może, jak będzie się okaże. A że to właśnie jest, Everest moich marzeń" *
Nagle przypomniałam sobie, że w kieszeni mam wyciszony telefon. Nerwowo na niego spojrzałam, i zobaczyłam siedem nieodebranych połączeń od Kathie. Szybko wybrałam jej numer.
- Halo? - odezwała się trzęsącym się głosem.
- Co się stało, gdzie jesteś? - zapytałam przerażona.
- U ciebie w domu, chodź, proszę. - wyszeptała i rozłączyła się. Czym prędzej otworzyłam drzwi i pognałam po schodach na górę. W moim pokoju zastałam posiniaczoną przyjaciółkę.
- Mój Boże, kto ci to zrobił? - krzyknęłam, choć wiedziałam, że nie było takiej potrzeby. Znałam odpowiedź.
- Pomóż mi, nie mogę ruszać lewą ręką. Zepchnął mnie ze schodów i upadłam. Bardzo boli. - oglądnęłam zranione miejsce. Chyba ją skręciła. Zadzwonił jej telefon.
- To Lou.. - szepnęła. - Nie jestem w stanie z nim rozmawiać. - podała mi komórkę.
- Halo?
- O, Hej Nell. Dasz mi Kathie?
- Jest w toalecie.
- Aha, okej. Co tam u was?
- W porządku. Widziałam się dzisiaj z Niall'em. A ty co robiłeś?
- Wiesz, tak naprawdę dobrze że o ty odebrałaś. Przygotowałem dla niej kolacje u mnie w domu, i chciałem żeby to była niespodzianka. Przyjechałabyś tu z nią?
Spojrzałam na nią. Była w masakrycznym stanie. Przekazałam jej szybko, co usłyszałam od Tomlinsona. Mimo całej tej przykrej sytuacji, uśmiech pojawił się na jej twarzy.
- Okej, przyjedziemy.
- Dzięki! Tylko nic jej nie mów. To ma być niespodzianka!
Rozłączyłam się. Wiedziałam, ile Louis dla niej znaczył. Postanowiłam zrobić z niej bogini, którą niewątpliwie by była gdyby nie zasinienia i zadrapania na jej ciele. Wybrałam dla niej takie ciuchy z mojej szafy, w których jej rany nie są widoczne. Zrobiłam jej makijaż, nałożyłam sporo pudru. Rozpuściłam i zakręciłam jej  włosy lokówką. Kiedy skończyłam, wyglądała, jakby w ogóle nic się nie stało.
- Jesteś najlepszą przyjaciółką na świecie - powiedziała i przytuliła mnie. Wymknęłyśmy się z domu i ruszyłyśmy na przystanek.
***
Po kilkunastu minutach dotarłyśmy na miejsce. Pod domem chłopaka zakryłam jej oczy i a ona udawała, że nie wie o co chodzi. W końcu Louis stanął w progu, a ona padła mu w ramiona. Świetnie sprawdziła się w roli aktorki. Mogłaby zrobić karierę. Ale nie myślałam o tym teraz, pożegnałam się i ruszyłam z powrotem na przystanek.

Z perspektywy Kathie

Bolało mnie całe ciało. Każdy najmniejszy zakamarek przeszywał okropny ból, którego nie potrafiłam wyjaśnić. Był to zarówno ból fizyczny jak i psychiczny. Szczególnie bolało mnie to, że krzywdę wyrządziła mi naprawdę bliska osoba. Ale kiedy Nelly powiedziała mi o telefonie Louis'a, wszelkie bóle ustały. Moja przyjaciółka jest wspaniała. Ze wstrętnego potwora wyczarowała królewnę. Byłam jej z za to naprawdę wdzięczna.
Weszliśmy z Lou do jego domu. Zjedliśmy przepyszną kolację przy świecach i udaliśmy się do jego pokoju. Leżeliśmy na łóżku. On cały czas bawił się moimi włosami, wykręcając je na wszystkie strony. Rozmawialiśmy. Nagle usłyszałam najpiękniejsze słowa, jakimi dotąd nikt mnie nie obdarzył.
- Kocham cię, Kathie.
Uśmiechnęłam się najszerzej jak tylko potrafiłam i namiętnie pocałowałam go w usta. Odwzajemnił pocałunek, i przewrócił mnie. Poczułam intensywne pulsowanie w lewej ręce, ale zignorowałam to. Całowaliśmy się z coraz większym pożądaniem. Pragnęłam go. Zaczęłam rozpinać jego koszulę, jednak on zrobił coś, czego najmniej się spodziewałam - chwycił moją rękę w żelaznym uścisku i wyszeptał:
- Jeszcze nie czas.
Zrezygnowana opadłam bezwładnie na łóżko. / Believe.

środa, 11 września 2013

Wszystkiego Najlepszego, Lux!

Baby Lux, czyli córka stylistki One Direction, kończy dzisiaj dwa latka. Wiadomo, że chłopcy uwielbiają maleństwo i poświęcają mu dużo czasu. Widać, że chętnie się nią zajmują. Mają z nią bardzo dużo zdjęć. Ale ja zazdroszczę tej małej! Ma wspaniałych opiekunów! A co lepsze, jakie będzie miała wspomnienia za kilka lat.. W momencie kiedy ktoś jej się zapyta o przyjaciół z dzieciństwa, będzie mogła wymienić wszystkich członków 1D. Sto lat Lux!

Midnight Memories

Nowy album chłopaków będzie się nazywać Midnight Memories - to już oficjalnie potwierdzone! To Harry zdradził jego nazwę na twitterze. Nie mogę się już doczekać, aż płyta wyjdzie do sprzedaży. Będzie można ją kupić od 26 listopada, 25 listopada będzie dostępna w wersji cyfrowej. 1D przez wiele miesięcy bardzo ciężko pracowali nad płytą i wiadomo, że będzie ona nieco inna od pozostałych. Jestem z nich dumna i taka szczęśliwa! Ciekawe, jakie kawałki znajdą się na niej.. / Believe.





Imagin - Niall "Nandos"

Siedzisz w swojej ulubionej knajpce - Nandos. Zamawiasz to, co zwykle - czyli kurczaka w marynacie Peri Peri. Nie zwracasz uwagę na otoczenie, chociaż wokoło siedzą prawie same sławne osoby. Czytałaś, że to miejsce jest uwielbiane przez piosenkarzy czy aktorów. Ciebie jednak to nie interesowało. Ty lubiłaś czytać. Zanurzałaś się w swój własny, prywatny świat książek. Lubiłaś siedzieć w tej restauracji i lustrować wybraną lekturę, czekając na posiłek. Pasjonowały cię nieodkryte lądy, najnowsze badania naukowe i wydarzenia z przeszłości. Tego dnia po raz pierwszy odkąd tutaj przychodzisz, rozejrzałaś się po sali i dostrzegłaś samotnie siedzącego chłopaka czytającego magazyn naukowy. Zaintrygował cię, więc przyjrzałaś się dokładniej. Chłopak ten był mniej więcej w twoim wieku. Miał duże, błękitne oczy i blond włosy. Siedział wygodnie oparty o krzesło, i z wielkim skupieniem studiował gazetę. Spojrzałaś na swój stolik. Miałaś dokładnie ten sam magazyn co on. Z zaciekawieniem patrzyłaś się na niego przez dłuższą chwilę, aż w końcu podniósł wzrok i wasze spojrzenia spotkały się. Wtedy od razu go skojarzyłaś. To ten Niall Horan z One Direction. Zarumieniłaś się i odwróciłaś wzrok, on jednak nadal patrzył. W końcu wrócił do czytania.
Minuty mijały, ludzie wchodzili i wychodzili z knajpy, a ty dalej siedziałaś. On też. Przewracałaś kartki na następne strony, chociaż i tak ich nie czytałaś. Literki rozmywały się i nie mogły wejść ci w pamięć. W końcu opamiętałaś się, i skupiłaś się na tym co miałaś robić. To tylko jakiś gwiazdor, codziennie tutaj spotykam sławy więc nie ma się czym ekscytować - powtarzałaś w myślach. Gdy ponownie spojrzałaś na jego miejsce, chłopaka już nie było. Zrezygnowana westchnęłaś głęboko i nagle usłyszałaś nad sobą stłumiony śmiech. Gwałtownie odwróciłaś się i zobaczyłaś go za swoimi plecami.
- A jednak nie miałem zwidów, spodobałem ci się - zachichotał, a ty poczułaś bardzo silne rumieńce na twoich policzkach.
- Chyba ze wzajemnością - burknęłam urażona. - Przed chwilą widziałam,jak jakiś natrętny chłopak spoglądał na mnie z tamtego stolika, a teraz sto nade mną i głosi jakieś niepojęte hipotezy. Wiesz może, co to za jeden?
Przysiadł się do mojego stolika.
- A, taki tam trochę nie rozgarnięty Niall. A ta wariatka, patrząca na mnie spod magazynu?
-[T.I].
Kelner przyniósł posiłek, i od razu wybuchnęliśmy śmiechem. Biedaczyna myślał, że chodzi o niego i zmartwiony odszedł do kuchni poprawiając swój fartuch.
- Nie uważasz, że jesteśmy trochę do siebie podobni? - zapytałam, patrząc na identyczne talerze z kurczakami. Oboje zamówiliśmy to samo.
- Ba, wydaje mi się że nawet bardzo. - powiedział, i szepnął mi na ucho: - No, to kiedy ślub, kochana?
Zaśmiałam się i pocałowałam go w policzek. Popatrzył mi w oczy a ja już wiedziałam, że to początek czegoś pięknego. / Believe.

Nieprawdopodobne lecz mozliwe - Rozdzial 16

- Kathie! A kto.. O Boze - wyjakal Alex, kiedy zobaczyl, kto stoi nieco dalej. Oslupialam, i zrobilo mi sie glupio. Alex jest bardzo milym i sympatycznym chlopakiem, ale kiedy jest blisko mnie czuje pewien niedosyt. Kiedy stykami sie dlonmi czy cialami, wyobrazam sobie, ze to Hazza. Jednak to nie to samo, a moje serce bolesnie daje mi o tym znac.
- Czesc Nell ! Jak milo cie znow widziec. - Niall podszedl do mnie i przytulil mnie czule. Poczulam sie jeszcze gorzej. Kiedy mnie puscil, cala sytuacje powtorzyl Tomlinson. Zaskoczony i zdezorientowany Alex wciaz stal w progu drzwi, podczas gdy chlopcy juz wpakowali sie do salonu.
- A tak w ogole, mozemy? - oprzytomnial po chwili Lou i powstrzymal Horan'a przed rozlozeniem sie na kanapie.
- Tak, tak oczywiscie - nerwowo przytaknal. - Jestem Alex.
- Louis.
- A ja Niall ! - powiedzial to, jakby byl zwyklym nastolatkiem i jego imie nie bylo rozpoznawalne przez miliony dziewczyn na calym swiecie.
- Jak wy sie tu znalezliscie? - zapytal moj kolega z klasy, chociaz podejrzewam ze doskonale znal odpowiedz. Widzialam, ze czul sie nieswojo w ich towarzystwie. W jego oczach byli konkurentami, na pierwszy rzut oka da sie zauwazyc, ze mam z nimi dobry kontakt. A to moglo szkodzic naszej ''przyjazni''.
- Kathie powiedziala, ze jest tutaj Nelly, a my chcielismy sie z nia przywitac. Ale jesli nasza obecnosc ci przeszkadza, mozemy sie z nia spotkac jutro. - dodal.
Patrzyl raz na chlopakow, raz na mnie. Ja spuscilam wzrok i udawalam, ze nie ma mnie wsrod nich. Cisza trwajaca miedzy nami byla nie do zniesienia. Podnioslam glowe i zerknelam na Niall'a, ktory akurat mi sie przygladal. Wybuchnal smiechem, a w slad za nim ja.
- Dobra, widze ze w czyms przeszkodzilismy, wiec juz sobie pojdziemy. Chodz Lou, nic tu po nas. - mruknal rozbawiony i skierowal sie w strone drzwi. Cmokneli mnie w policzek i wyszli. Kathie groznie zmierzyla mnie wzrokiem i pobiegla za nimi. Byli wyraznie zazenowani i rozbawieni ta sytuacja.
- Ok, teraz mozemy wrocic do filmu - na twarzy Alex'a ponownie zagoscil usmiech. Moj entuzjazm nieco zgasl. Nalge w kieszeni moich spodni zawibrowal telefon. Natychmiast spojrzalam na wyswietlacz i moim oczom ukazal sie numer przyjaciolki. Odebralam.
- Halo?
- Jakby co mow, ze rozmawiasz z mama.
Zdziwilam sie, ale uleglam.
- Tak mamo?
Zachichotala.
- Okej. A wiec masz natychmiast wracac do domu, bo i tak juz na zbyt wiele ci pozwalamy z ojcem. Nie przystoi tak siedziec do pozna u kogos w srodku tygodnia.
Z trudem stlumilam wybuch smiechu i przybralam smutny wyraz twarzy.
-Oj, ale dlaczego? - zapytalam. To pytanie mialo podwojne znaczenie - mialam udawac, ze rozmawiam z matka, jednoczesnie chcialam sie dowiedziec o co chodzi tej szalonej i niezrownowazonej Kathie.
- Idziemy z chlopcami do mnie, bo moich starych nie ma w domu. A ty malolato masz natychmiast wracac do domu! - wrzasnela, az mi zadzwonilo w uszach.
- Dobrze. Zaraz przyjde - przytaknelam i rozlaczylam sie.
Spojrzalam na chlopaka, ktory juz otworzyl drzwi. Domyslil sie, ze raczej nie dokonczymi naszego seansu filmowego.
- Wybacz, nie wiedzialam ze bede musiala tak wczesnie wyjsc - udalam zmartwiona, mimo ze tak naprawde bylam podekscytowana. Pozegnalam sie z nim, usmiechnelam sie serdecznie i wyszlam.
Byla dwudziesta pierwsza dwadziescia trzy. Mialam wiec jeszcze dwie i pol godziny czasu. Dwie minuty minely i juz bylam w domu dziewczyny.
- JESTEM! - krzyknelam szczesliwa,  oni rowniez zaczeli wznosic wiwaty. Byli juz troche wstawieni, widac ze pili. Do chlopakow nie mialam o to pretensji, ale Kathie? Miala niecale 16 lat, musiala poki co trzymac swoje zachcianki w ukryciu.
- To jak, co robimy? - zapytala.
- Film?
- Lou, zawsze jak paczka znajomych sie spotyka to ogladaja jakis film. Zrobmy cos innego - powiedzialam.
- Ale co innego? To jest najlepsze - zasmial sie Niall. - To mnie kreci.
Kreci.. wlasnie!
- W butelke - zaproponowalam. Zgodzili sie na moj pomysl i juz po chwili butelka po Pepsi toczyla sie po podlodze. Wypadlo na mnie i na Louis'a.
- Wiec ja tobie - usmiechnelam sie chytrze i dalam mu poznac, ze teraz ja mam nad nim wladze. - Najsmieszniejsza sytuacja z dziecinstwa z twoim udzialem?
- Ah, jak na Hallowen koledzy z sasiedztwa kazali mi sie przebrac w stroj ksiezniczki iudawac slodka niewiaste. Odwiedzilismy miedzy innymi dom mojego dziadka, ktory mnie nie poznal i stwierdzil, ze jestem ''mizerne dziewcze zupelnie jak jego wnuczek i ze koniecznie musze cos zjesc''.
Ryknelismy smiechem. Ciezko nam bylo sobie wyobrazic Lou w sukience, jako dziewczynke. Gralismy dalej. Co rusz byl ktos inny, Lou i Niall, raz Kathie i Louis, raz ja i Kathie, i tak dalej. Po ktorejs puszce piwa Louis wypadlo na Niall'a i na mnie. Zapytal szczerze:
- Kim dla ciebie jestesmy? Jako zespol i jako normalni ludzie.
Zastanowilam sie. Kim oni dla mnie byli? Wszystko sie zmienilo. Ale tez wszystko zostalo takie same. Nie wiedzialam, jak mam to okreslic.
- Jestescie moimi idolami. Zawsze byliscie i bedziecie, cokolwiek bedzie nas laczylo. - wymownie spojrzalam na dwojke siedzaca na przeciw nas. Odwrocili wzrok. - Nauczyliscie mnie wielu waznych rzeczy, i tak naprawde dzieki wam zyje. Dzieki wam przestalam sie krzywdzic. - delikatnie odslonikam rekaw koszuli. I oto wszyscy zgromadzeni zobaczyli moje dotad tak szczelnie zakryte, zaslaniane przed swiatlem dziennym blizny po zyletce.
- O Boże.. - Kathie wypadlo piwo z reki, jednak sie nie rozlalo. Wszyscy z niepokojem obserwowali, jak z mojego policzka wolno splywaja lzy, aby w koncu zmoczyc dywan.
- Dzieki wam przetrwalam te trudne chwile. Dlatego jestescie dla mnie tak bardzo wazni. I chocbym nawet ozenila sie z ktoryms z was, i tak dla mnie bedziecie idolami. Ktorzy odmienili moje zycie.
Wzruszyli sie i mocno mnie przytulili. W koncu czulam, ze mam kolo siebie kogos bliskiego. Komus komu moge zaufac.
***
Wrocilam do domu nieco po czasie, ale rodzice nie czepiali sie. Bylo im raczej przykro. Widzieli ze bylam pod wplywem alkoholu, tak mi sie przynajmniej wydawalo. Rano z trudem wstalam z lozka. Mialam okropnego kaca, jednak za duzo wypilam. Obiecalam sobie, ze to sie wiecej nie powtorzy. Nie mozna tak przeciez. Jedno piwo okej, ale nie cala zgrzewka.
Ubralam sie i uczesalam, jak codzien. Zapakowalam ksiazki i wyszlam z domu, bez sniadania. Nie bylam glodna, bolal mnie brzuch i troche mnie mdlilo. Po drodze spotkalam Kathie.
Normalny dzien w zyciu nastolatki.
- Hej - powiedziala, i pocalowala mnie w policzek. To jest nasze stale przywitanie i pozegnanie.
- No hej - odpowiedzialam i zmusilam sie na usmiech. Nie bylam w stanie z nia rozmawiac, nie po tym co wczoraj sie stalo. Bardzo zalowalam, ze pokazalam jej moje blizny. To byla tylko i wylacznie moja tajemnica,  a teraz wiedza o tym juz trzy osoby.
***
Lekcje bardzo mi sie dluzyly, na dodatek dostalam kilka minusow za nieprzygotowanie do lekcji. Nie mialam kiedy, za duzo spraw na glowie - bardzo chcialam udzielic takiej odpowiedzi, jednak wiedzialam, ze wtedy naraze sie nauczycielce i bede miala bardzo duzo, nieprzyjemnych spraw na glowie. Po dzwonku na ostatnia lekcje, nie czekajac na przyjaciolke, ruszylam przed siebie. Nagle ktos szarpnal mnie od tylu i pociagnal za soba. Bylam przerazona, zaczelam krzyczec, jednak napastnik zatkal mi czyms usta. Zrobil to jednak bardzo delikatnie. Odwrocilam sie, i zobaczylam sredniowysokiego blondyna w czapce z daszkiem i okularach.
- Niall? - wyszeptałam.
- Taa - przyznal i wybuchnal smiechem.
- Myslalam ze jestes jakims przestepca! - krzyknelam, i rowniez zaczelam sie smiac.
- Chodz, pokaze ci cos - szepnal, wzial mnie za reke i poprowadzil za soba. / Believe.

poniedziałek, 9 września 2013

Nieprawdopodobne lecz możliwe - Rozdział 15

W szkole. Kathie na każdej przerwie zamyka się w łazience z telefonem w kieszeni i rozmawia aż do początku następnej lekcji. Nie mam jej tego za złe, bowiem jestem pochłonięta rozmową z Alexem.
- Tak, byłam na tym tak z miesiąc temu - przytaknęłam, kiedy zapytał o film który jakiś czas temu wszedł do kin.
- Widziałem, że jest już na DVD, może wpadniesz do mnie dzisiaj?
Już miałam się zgodzić, jednak w tym właśnie momencie przypomniała mi się noc spędzona w domu Harry'ego. Wspomnienia zawsze wracają w nieodpowiednim momencie. Poczułam jego delikatne dłonie rozprowadzające ciepło po moich ramionach i brzuchu. Zapach jego włosów, miękkich i puszystych loków niesfornie plątających się po głowie. Jego nienaturalnie duże, intensywnie zielone oczy które bystro na mnie spoglądały. Świeży oddech na moim policzku. Mimowolnie moja ręka powędrowała do tego właśnie miejsca. Byłam bliska płaczu.
- Hej, nie płacz. Przepraszam, nie chciałem cię urazić. Nie chodziło mi o randkę, raczej o takie przyjacielskie spotkanie ale jeśli..
Szybko zorientowałam się, że całą winę za mój stan ducha wziął na siebie, i błyskawicznie zareagowałam.
- Ależ nie, o czym ty mówisz. Po prostu coś mi się przypomniało, wiesz jak to jest.. - uśmiechnęłam się ciepło i szczerze. Biedak był naprawdę zmartwiony. - Z przyjemnością obejrzę z tobą ten film jeszcze raz. O której?
Wyraźnie się ucieszył, a kąciki jego ust uniosły się w górę.
- O, to super. W takim razie przyjdź o ósmej, okej? - zaproponował, a ja się zgodziłam. Zdarzenie sprzed dwóch dni powinnam potraktować jak wybryk, przygodę. A najlepiej jako piękny, lecz bardzo krótki sen. Bardzo krótki.
Nagle zza drzwi łazienki wypadła Kathie, odciągając mnie na drugi koniec korytarza i uśmiechając się do chłopaka przepraszająco.
- Louis i Niall! - zapiszczała.
- Co, gdzie?! - obróciłam się wokół własnej osi, podekscytowana. Z jednej strony wiedziałam, że to absurd, ale na dźwięk ich imion nadal wpadałam w amok.
- Nelly, głuptasie! Nie o to mi chodziło - zachichotała. - Rozmawiałam z Lou i powiedział, że przyjadą na kilka dni do Londynu, bo odwołali im trasę w Nowym Jorku i w ogóle w USA, nie mam pojęcia o co chodzi. Chyba coś się wydarzyło i jest żałoba narodowa. Zagrali tylko dwa koncerty i wracają.
Westchnęłam.
- A co z resztą?
Popatrzyła się na mnie niemalże z litością. Wiedziała, że miałam nadzieje iż Harry przyjedzie z nimi.
- Liam postanowił odwiedzić Danielle, zasłabła podczas jednego z występów w Stanach Zjednoczonych i jest w szpitalu. Nie są już razem, ale on bardzo to przeżywa.
- Sophie pewnie jest wściekła - zauważyłam.
- I to jeszcze jak. Z kolei Zayn chce trochę pozwiedzać, a Hazz.. - zrobiła długą pauzę. - Powiedział, że zostaje na dwa tygodnie u Rity.
Poczułam, jak silny skurcz ściska mój żołądek. Miałam słuszność, że nie powstrzymałam go od tego pomysłu. Wciąż mu na niej zależy.
- A ja dzisiaj idę do Alex'a. Będziemy oglądać film. - zmieniłam temat. Popatrzyła się na mnie z niedowierzaniem.
- Wolisz tego dziwaka od Loczka? - zapytała osłupiona.
- Kathie, każdy żyje swoim życiem. Było - minęło.
Pokręciła głową z dezaprobatą.
- A tak w ogóle, kiedy oni przyjeżdżają?
- Jak Lou do mnie dzwonił, byli w samolocie. Wylądują gdzieś za godzinę.
- Super. Tak więc, życzę ci miłego popołudnia - powiedziałam i zostawiłam ją samą, zaskoczoną i oburzoną moimi słowami. Zadzwonił dzwonek na ostatnią lekcję, więc weszłam do klasy. Nie chcąc jej jeszcze bardziej zdenerwować, usiadłam z nowym kolegą.
Angielski. Jedyny przedmiot, który naprawdę lubię. W zasadzie nie muszę nic robić, bo ćwiczenia wykonałam kilka rozdziałów na przód. Te czterdzieści pięć minut minęły błyskawicznie, a to dlatego że niemal cały czas rozmawiałam z chłopakiem. Zapisałam zadanie domowe zadane przez panią Jones, mimo iż zrobiłam je już tydzień temu, i na dźwięk dzwonka wybiegłam z sali do szatni. Chciałam uniknąć tłoku, bowiem o tej godzinie większość klas kończyło swoje lekcje. Z prędkością światła ubrałam kurtkę, zostawiłam część książek w szafce i wybiegłam na zewnątrz. Odczekałam kilka minut, nim na horyzoncie pojawił się Alex.
- Uf, w końcu się przecisnąłem. - zaśmiał się. - Byłem pewny, że też tam utknęłaś.
- A widzisz, byłam sprytniejsza i wyszłam wcześniej. - zawtórowałam mu. Kathie przeszła obok nas obojętnie, celowo szturchając mnie w ramię. Dała w ten sposób znak, że jest na mnie obrażona. Nie przejęłam się tym i razem z moim towarzyszem ruszyłam na przystanek, wiąż pochłonięta rozmową. Tym razem autobus umknął nam przed samym nosem, i kolejne pół godziny czekaliśmy aż nadjedzie nowy. Mimo, iż Alex cały czas mnie zabawiał i dobrze się z nim rozmawiało, czułam się nieswojo kiedy moja najlepsza przyjaciółka stała odwrócona do mnie plecami ze słuchawkami w uszach. Nie zastanawiając się długo, podeszłam do niej i mocno ją przytuliłam. Nawet nie popatrzyła się, kto za nią stoi, tylko odwzajemniła uścisk.
- Kocham cię siostro - wyszeptała.
- Ja ciebie też - wzruszyłam się. Uwielbiałam takie momenty.
***
Po odrobieniu zadań ze szkoły, zmyciu naczyń po obiedzie i sprzątnięciu kuchni, udałam się do mojego pokoju. Wcześniej poinformowałam rodziców, że syn nowych sąsiadów jest nowy w naszej szkole i chcę mu się pomóc oswoić z tą sytuacją. Ku mojemu zaskoczeniu, zareagowali bardzo entuzjastycznie. Zaglądnęłam więc do mojej szafy w poszukiwaniu stroju na wieczór. Zdecydowałam się na moje ulubione, ciemne jeansy, podkoszulek w biało - miętowe paski i również miętowe buty. Na zewnątrz było chłodno, więc wzięłam jeszcze sweterek. Z popcornem w ręku wyszłam z domu i zadzwoniłam do dzwonka u sąsiadów.
- Hej - przywitałam się, uśmiechnięta, kiedy Alex otworzył mi drzwi.
- Witam w moich skromnych progach - zaśmiał się i wprowadził mnie do środka. Pokazał mi ogromny salon, kuchnię, łazienkę oraz swój pokój. Wyglądał bardzo młodzieżowo i na luzie - zarówno chłopak, jak i jego sypialnia.
- Wow - nie mogłam się powstrzymać. Pokój miał zielono - szare ściany, jasne panele i przede wszystkim miał w sobie dużo światła, bowiem duże okna, za którymi mieścił się równie duży taras, były najważniejszą częścią pomieszczenia. Na środku stało łóżko, a wokół jasnobrązowe meble. Na ścianie wisiały cztery gitary, półka z pucharami oraz szafka na deskorolki.
- To moje ulubione miejsce w domu - westchnął. Wyszliśmy z pokoju i udaliśmy się do salonu. Włączyliśmy wcześniej uzgodniony film i zaczęliśmy oglądać. Niektóre sceny doprowadziły mnie do łez ze śmiechu. Świetnie bawiłam się w towarzystwie Alex'a. W pewnym momencie usłyszałam pukanie do okna. Wystraszyłam się nie na żarty. Ściszyliśmy głośność w telewizorze i wolnym krokiem zbliżyliśmy się do miejsca, z którego dobiegał hałas.
- Jest tam kto? - czyiś głos dotarł do naszych uszów. Alex wziął kij do bejsbola z koszyka obok, i ostrożnie otworzył drzwi. Osłupiałam. W progu, z puszką piwa i paczką czipsów stali... Kathie, Louis i Niall. / Believe.

niedziela, 8 września 2013

Nieprawdopodobne lecz mozliwe - Rozdzial 14

- Hej Nelly! - przywital sie ze mna. Usmiechnelam sie, widzac jego beztroska i szczesliwa twarz. Musial przed chwila rozmawiac z Kathie, pewnie dlatego jest taki wesoly.
- Hej - odpowiedzialam i usiadlam obok przyjaciolki na fotelu.
- Jak tam? Rodzice byli bardzo zdenerwowani? - zapytal. Przypomnialo mi sie zagniewane spojrzenie ojca i wyrzuty matki. Postanowilam, ze nie powiem mu wszystkiego. Nie chcialam, zeby chlopaki czuli sie winni tej sytuacji, bo to ja zadecydowalam o noclegu w domu Hazzy.
- Nie najgorzej. Mieli pretensje, ze nie poszlam dzisiaj do szkoly, ale poza tym wszystko okej. A u Was?
Westchnal z zadowolenia. Najwyrazniej podobalo mu sie w Nowym Jorku.
- Piekne widoki, cudowny klimat, fajni ludzie i .. - rozlegl sie dziwny dzwiek, jakby rozrywanych spodni lub krzesla przesuwanego po marmurowej podlodze. - I pierdy Niall'a. Fuj! Horan!!  Czemu music mi to robic?!
Wybuchnelysmy smiechem, a on do nas dolaczyl.
- Przepraszam! - krzyknal z drugiego pokoju - Ale to sa efekty jedzenia tacos na sniadanie. Harry mnie przekonal !
Po chwili oboje przybiegli do Louis'a.
- Czesc Nelly! - zawolali rownoczesnie, na co odpowiedzialam im szczerym usmiechem.
- Witajcie. Widze ze zycie w wielkim miescie wam sluzy.
- Niekoniecznie - mruknal Lou, zatykajac nos.
Znow sie zasmialismy. Rozmawialismy dobrze ponad dwie godziny, dopoki nie przerwal nam dzwiek dzwonka telefonu.
- Halo? - odebral Harry. Mial zaskoczona mine. - A tak, czesc Rita. - na jego twarzy zagoscil tak dobrze znany mi usmiech. Zeskoczyl ze stolika i wyszedl z pokoju. Ja i Kathie popatrzylysmy sie na siebie.
- Kto to jest Rita? - zapytala.
Tomlinson spuscil wzrok, a niebieskooki blondyn odpowiedzial:
- To jego eks dziewczyna.
Zawirowalo mi przed oczami. Nelly, przeciez to normalne ze chlopak w jego wieku mial juz wiele partnerek, nie masz sie czym denerwowac. Ale dlaczego tak sie ucieszyl kiedy uslyszal jej glos? To wciaz pozostawalo tajemnica.
- Byli razem 5 lat, rozstali sie w tamtym roku. - zaczal Niall. - Hazza mowil, ze to byla jego wielka milosc, zakochali sie w sobie tak naprawde jako dzieciaki z podstawowki. Polaczyla ich pasja do spiewania. Kiedy on stal sie slawny, jej kompletnie odbilo. Zaczela wyrzucac mu, ze skoro jest jej chlopakiem i ma duzo kasy to powinien codziennie kupowac jej ciuchy i buty w najdrozszych butikach Londynu, a nie odkladac na przyszlosc. Slowem - zalezalo jej tylko na pieniadzach. Byla tez zazdrosna, ze on odniosl sukces, ze mu sie udalo a jej nie. W koncu to ona namowila go do wziecia udzialu w X- Factor. W koncu z nia zerwal, choc duzo go to kosztowalo. Mimo wszystko kochal ja, ale nie mogl zniesc mysli ze chce od niego tylko kase na wlasne zachcianki.
Bylam w szoku. Biedny Harry. Co on musial przejsc? Pewnie byl zalamany. Osoba, ktora kochal nad zycie i z ktora chcial byc juz na zawsze okazala sie zupelnie obca i wyrachowana. Poczulam uklucie w sercu, zupelnie jakby ta historia spotkala mnie, a nie jego.
- Moj Boze.. - wyszeptalam. - Ale w koncu ucieszyl sie, gdy zadzwonila.
- Czyli ze nadal cos do niej czuje - dokonczyla moja przyjaciolka.
Zrobilo mi sie strasznie, niewyobrazalne przykro. Nie umialam tego do konca wyjasnic, nagle jakis ciezar przygniotl moje serce i sprawil, ze ledwo moglam zlapac oddech. Po kilku minutach wrocil do pokoju z szerokim usmiechem na twarzy. Czulam, jak zapadam sie dziesiec metrow pod ziemie, mimo to zmusilam sie do pytania:
- Co ty taki zadowolony? - powiedzialam to usmiechnieta od ucha do ucha, z satysfakcja w glosie. Bylam z siebie dumna.
- A, nic takiego. Stara znajoma zaprosila mnie na impreze. Przypadkiem tez znalazla sie w NY i dowiedziala sie ze tu koncertujemy. Wybiera sie ze znajomymi do pubu i zaproponowala, zebym tez przyszedl. Nie wiem czy to dobry pomysl.
Przelknelam sline.
- Czemu nie? Przeciez to normalne. Idz, zabaw sie.
Spojrzal na mnie zaskoczony, ale po chwili zmienil wyraz twarzy na zadowolony.
- Powspominam stare, piekne czasy. Masz racje. Pojde sie umyc ubrac, przeciez musze jakos wygladac. Na razie, dziewczyny - powiedzial i zacisnal usta, po czym gwaltownie zamknal laptopa.
 - Co ci odbilo? - krzyknela na mnie Kathie. - On wyraznie dal ci do zrozumienia, ze nie chce isc, a ty go do tego goraco namowilas!!
Lza splynela po moim policzku.
- On wciaz kocha te Rite, Kathie. Nie chce stawac mu na drodze do szczescia. - szybko ja otarlam i zmienilam temat. - Jak rodzice zareagowali na siniaka i zadrapania na twarzy?
- Coz.. - zasmiala sie gorzko. - Moglo byc gorzej.. Tata uderzyl mnie piescia w twarz i troche poszarpal, a od mamy dostalam w policzek. Na szczescie w ten drugi. - smiala sie i plakala na przemian. Przemoc i rozwiazywanie problemow sila bylo w jej domu na porzadku dziennym. - Stwierdzili, ze na pewno wdalam sie w jakas bojke i prynioslam wstyd naszej rodzinie pokazujac sie z posiniaczona twarza na ulicy. Na nic wyjasnienia, ze ktos na nas napadl.
Przytulilam ja mocno i pocalowalam w obolale miejsce, w ktorym teraz bylo pelno lez.
- Nie martw sie, masz mnie - powiedzialam i scisnelam ja jeszcze bardziej.

 ***
Kilka godzin pozniej. Leze samotnie w moim pokoju i wpatruje sie w sciane oklejona plakatami mojego ulubionego zespolu. Zasnelam z placzem, szepczac po cichu modlitwe do Boga o niemozliwe.
Rankiem obudzilo mnie skrzypienie podlogi na korytarzu. To pewnie mama idzie po schodach, aby poinformowac mnie, ze czas do szkoly. Nie dalam jej tej satysfakcji i zwinnym ruchem zeskoczylam z lozka. W pospiechu wciagnelam spodnie i przelozylam koszulke przez glowe. Szybko rozczesalam wlosy, wlozylam na glowe czapke i skoczylam do drzwi, wprawiajac matke w oslupienie.
- Nie spisz juz? - zapytala zaskoczona. To bylo pytanie retoryczne, dobrze wiedziala ze juz wstalam, w koncu stalam tuz przed nia.
- Tak. Dzisiaj troche wczesniej, bo musze jeszcze kupic cos w sklepie. - pocalowalam ja w policzek i wybieglam z domu, zostawiajac ja zdezorientowana w progu drzwi mojego pokoju. Tak jak sie spodziewalam, Kathie nie bylo przed moim domem, wiec z predkoscia swiatla pognalam w jej kierunku. Dobieglam na miejsce nim zdazyla ubrac buty.
- Nell, co za mila niespodzianka! - pobiegla do mnie i przytulila mnie. Ruszylysmy na autobus. Po drodze spotkalysmy.. Alex'a.
- O, czesc dziewczyny - przywital sie z nami.
- Czesc - odpowiedzialam i podalam mu reke, a on ja pocalowal.
- Gentelmen - wyszeptalam niemal bezdzwiecznie do Kathie.
- Hej - powiedziala dziewczyna, a on tak jak mnie wczesniej ucalowal ja w reke. Nagle do Kathie zadzwonil telefon. Spojrzala na wyswietlacz, i oczy prawie wyskoczyly jej z orbit.
- Lou! - odebrala i odeszla troche od nas, aby porozmawiac z nim na osobnosci.
- Lou? Czy nie chodzi o tego Louis'a z One Direction?
Spanikowalam. Nikt nie mogl sie o tym dowiedziec.
- Nie, no cos ty - rozesmialam sie sztucznie, klepiac go w ramie. - Jakim cudem ona mialaby zdobyc jego numer? Oszalales. To jej.. yy.. brat. Dzwoni z Ameryki, mieszka i pracuje tam na stale. Jest starszy o dziesiec lat. Ma na imie, yyhm.. hhmmm Lucas!
- Ale ona powiedziala "Lui" a nie "Luki".
- Oj tam, przeslyszales sie - powiedzialam stanowczno i pociagnelam go za soba na przystanek. / Believe.




piątek, 6 września 2013

Koniec wakacji, czas obowiązków.

Kochani,
z tego co widzę licznie odwiedzacie mojego bloga za co jestem Wam niezmiernie wdzięczna.
Nie spodziewam się aż tak licznego grona odwiedzających z innych krajów, gdyż ja sama pochodzę z Polski. Jestem bardzo mile zaskoczona i chciałabym abyście dalej czytali moje posty, jednakże nie jestem w stanie jednocześnie uczyć się i go prowadzić, dlatego nie będę już tak często dodawała opowiadań. Wiadomo - skończyły się wakacje, kiedy siedziałam przed komputerem do późnych godzin nocnych i tworzyłam nowe bajki. Muszę wziąć się za naukę, aby kontynuować dobrą passę która towarzyszy mi od podstawówki. Wybaczcie mi więc, jeśli czasem nie dodam nowego rozdziału bądź imagina. Postaram się jedno większe opowiadanie i dwa małe imaginy na dzień. To wszystko co chciałam powiedzieć, pozdrawiam cieplutko i życzę wszystkim powodzenia w nowym roku szkolnym.
Nelly / Believe.



























Nieprawdopodobe lecz możliwe - rozdział 13

Kiedy wysiedliśmy, pożegnałam się z Kathie i razem z nowym przyjacielem ruszyłam w kierunku mojego domu. Tak jak wcześniej powiedział, wziął moją torbę i uparcie przekonywał, że wcale nie jest mu ciężko, mimo iż grymas wysiłku przedzierał się przez jego twarz. W końcu dotarliśmy pod mój dom.
- Kiedy się wprowadziłeś? - zapytałam, kiedy mieliśmy się rozstać. Z tego co mi mówił, mieszkał obok. Cieszyłam się - w końcu jakiś sympatyczny sąsiad.
- Dwa tygodnie temu. Do szkoły chodzę od tygodnia - uśmiechnął się.
- Do której klasy?
- Do tej samej, co ty.
Zrobiło mi się wstyd. Tak bardzo byłam przejęta koncertem, że nawet nie zauważyłam nowego ucznia w mojej klasie. Zaślepiona pragnieniem poznania moich idoli, którzy mieli tak wielki wpływ na moje życie.
- Wybacz.. Ale był ten koncert i sam rozumiesz..
- Ależ nie ma sprawy. Dziwiło mnie jednak to, że nieraz siedziałaś ze mną w ławce i kompletnie mnie ignorowałaś. Kiedyś nazwałaś mnie "Leo", a następnym razem "Phoebe". Albo zawzięcie opowiadałaś mi o jakimś Harry'm, nie wiedząc nawet że uważnie cię słucham.
Zaśmialiśmy się.
- Taaak, ja i moja bardzo skoncentrowana na lekcji uwaga. Wiesz, tak już mam. Lubię bujać w obłokach. Marzyć i myśleć o rzeczach nierealnych, oraz zupełnie rzeczywistych.
- Nie mam ci tego za złe. Kiedy tak o nim opowiadałaś, poczułem jakbyś mówiła o kimś zupełnie bliskim i to mnie zastanowiło. Jak to możliwe, że obcy człowiek, ktoś kto nawet nie wie o twoim istnieniu, tak wiele dla ciebie znaczy. Jesteś naprawdę niezwykła, Nelly.
Nie miałam odwagi przyznać, że ten właśnie człowiek całkiem niedawno dowiedział się o moim istnieniu. I całkiem entuzjastycznie przyjął to do wiadomości. W sumie, nie zdawałam sobie sprawy, że to tak wyglądało. Dopiero Alex mi to uświadomił. Kochałam Hazzę dużo wcześniej, niż go poznałam. A teraz jeszcze reszta zespołu, Niall.. jak to wszystko się zmieniło.
- Dzięki. To do zobaczenia, w szkole - uśmiechnęłam się i ruszyłam w stronę mojego domu.
- Do jutra - odpowiedział i zniknął za zielonymi gałęziami drzew. Cóż za dziwne spotkanie. Kiedy weszłam do środka, od razu spotkałam karcący wzrok ojca.
- Gdzieś ty się tyle czasu włóczyła?
- Nie było nocnych kursów do Brighton - skłamałam, modląc się w duchu aby ta zmyślona informacja okazała się prawdą.
- Kłamiesz! - walnął pięścią w stół i gwałtowanie podniósł się z krzesła. Przeczuwałam kłopoty. A jednak.
- Patrzyliśmy na rozkład jazdy. Były cztery pociągi w naszą stronę. - powiedziała cicho matka. Zawsze była pod stałą kontrolą ojca i nigdy nawet nie spróbowała obronić mnie przed ciosami padającymi z jego strony.
- A mimo to ty nie zdecydowałaś się wrócić do domu jak przyzwoita młoda kobieta. Wstyd mi za Ciebie, że mam taką córkę.
- Tato, nie chciałyśmy wałęsać się po nocy. Bóg jeden wie, kogo byśmy tam jeszcze spotkały. Znalazłyśmy tani nocleg, trochę się zdrzemnęłyśmy, a z samego rana udałyśmy się na dworzec.
Moje słowa nieco uspokoiły rozzłoszczonego Henry'ego. Nie wiedziałam dokładnie, o co mu chodziło i o co miał do mnie pretensje. Nigdy tego nie rozumiałam. Bez słowa udałam się do mojego pokoju. Rozpakowałam się i włączyłam laptopa. Zalogowałam się na Facebooku i zobaczyłam czternaście(!) nowych wiadomości od Kathie.
" O MÓJ BOŻE TO SIĘ NAPRAWDĘ WYDARZYŁO"
" Louis.. już za nim tęsknię."
" A ty i Harry?"
" Kiedy ty się w końcu zalogujesz na facebooka?"
" Kto to był ten gościu w autobusie?"
" Zakochałaś się z nim. Zakochałaś się z nim i teraz nie chcesz być z Harry'm. Jak to jest w ogóle możliwe?!"
" Musimy bardzo poważnie porozmawiać"
I kilka podobnych. Była dostępna, więc od razu jej odpisałam:
Nelson: Tak tak, zakochałam się z nim, ledwo go znam, rozmawiałam z nim kilkanaście minut i już jesteśmy parą, jesteś szczęśliwa z tego powodu?
Kathie: A jednak! Miałam rację.
Z wielkim zwątpieniem walnęłam głową w biurko.
Kathie: Spotkamy się?
Nelson: Pewnie. Za pół godziny u Ciebie?
Kathie: Ok, do zobaczenia.
Zamknęłam komputer i oparłam się o fotel. Alex jest całkiem miły, wydaje się że będziemy dobrymi przyjaciółmi, ale nie ma szans żebym się w nim zakochała. Dlaczego? Otóż od kilku lat jestem zakochana w kimś innym.
Przebrałam się i uczesałam włosy. Spięłam je w niedbałego koka. Wcisnęłam telefon do kieszeni spodni i po cichu wyszłam z domu. Wiedziałam, że to się może dla mnie bardzo źle skończyć, jednak potrzebowałam rozmowy. I Kathie wydawała mi się jakaś podejrzana.. Myślę, że chce mi coś przekazać. Wyciągnęłam skuter z garażu i wyprowadziłam go na ulicę, tak aby rodzice nie usłyszeli warkotu silnika, po czym wyruszyłam na drugi koniec bardzo długiej dzielnicy. Nie minęło nawet 10 minut jak byłam na miejscu. Byłam trochę przed czasem. Szybko zdjęłam kask i zaparkowałam skuter pod domem przyjaciółki. Wybiegła mi naprzeciw.
- Hej! Mam dla ciebie niespodziankę.
Pociągnęła mnie za rękę, o mały włos mi jej nie wyrywając, i rzuciła się biegiem w górę. Powiedziałam szybko przelotne " Dzień dobry" do zaskoczonej matki dziewczyny i już nas nie było.
- Co takiego? - zapytałam. Nie miałam zielonego pojęcia, jaką niespodziankę przyszykowała dla mnie Kathie. Kiedy weszłam do jej pokoju, wszystko zrozumiałam. Na komputerze zauważyłam otwartego Skype'a. Rozmowa była włączona. W kamerce dostrzegłam uśmiechającego się Louis'a. / Believe.

czwartek, 5 września 2013

Nieprawdopodobne lecz możliwe - Rozdział 12

Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi, jednak osoba która była dzwoniła nie czekała na odpowiedź i bez słowa weszła do mieszkania. Blond kręcone włosy opadały na jej ramiona, wyglądała jak bogini. Karcącym wzrokiem zlustrowała Zayn'a, który wciąż stał w moich ramionach.
- A więc to jest ta twoja nowa dziewczyna? No ładnie. Już pozujecie na okładkach, nie raczyłeś mnie zawiadomić o rozpadzie naszego związku?
- O czym ty do jasnej cholery mówisz?
- O tym. - wskazała na mnie i swojego chłopaka. Dopiero teraz otrząsnął się i puścił mnie.
- To jest dziewczyna Louis'a, my się tylko przyjaźnimy. Powiedz mi lepiej, kto to jest?! - krzyknął i rzucił jej magazyn People, na którego okładce widniało bardzo wyraźne zdjęcie Perrie i jakiegoś mężczyzny.
- Zostawimy was samych, wyjaśnicie sobie to na spokojnie.. - powiedziała Nelly.
- Jak na spokojnie?! Od rana dostaję telefony od dziennikarzy, jak się czuje zraniony i zdradzony wokalista One Direction!! Jak na spokojnie?! Natychmiast mi to wyjaśnij.
Lekkim skinieniem głowy Nela wskazała na schody prowadzące na pierwsze piętro. Złapałam Lou za rękę i pociągnęłam za sobą do góry. Zamknęliśmy się w pokoju Hazzy, jednak ich kłótnię i tak było słychać. Nagle przypomniałam sobie, co takiego Zayn o mnie powiedział.. Dziewczyna Louis'a. Jestem dziewczyną Louis'a? Naprawdę? Mimo tej całej absurdalnej sytuacji uśmiechnęłam się na samą myśl połączenia jego nazwiska z moim imieniem.
- Eh, ty to jednak szybki jesteś. Ledwo co zerwałeś z jedną, a już chodzisz z drugą.
Zaśmialiśmy się. Co tak naprawdę nas łączyło? Ile w tym było prawdy,a ile fantazji? Wiem tylko, że Louis przyciągnął mnie do siebie i na oczach wszystkich, pocałował.

Z perspektywy Nelly

A jednak. Są parą? Nieprawdopodobne, lecz możliwe. Wyglądają razem naprawdę cudownie. Nie mogłam się doczekać, aż zostanę z nią sam na sam i wszystko z nią dokładnie obgadam. Byłam pewna, że zapyta o mnie i o Harry'ego. Ale tak naprawdę nic między nami nie zaszło. Głównie przez Niall'a, ale jakoś nie miałam mu tego za złe. Wręcz przeciwnie - nie przeszkadzało mi to, że był z nami. Czułam się bardzo dobrze w jego towarzystwie. Zresztą, wszyscy chłopcy byli cudowni. Martwiłam się tylko o Liam'a. Podczas całego pobytu nas w domu Loczka prawie się nie odzywał i był smutny. Domyślałam się, że chodzi o Dan. Nie chciałam być wścibska i nie dopytywałam.
- Słyszycie? Chyba się całują - roześmiał się Niall. Cichutko otworzyliśmy drzwi i usłyszeliśmy dźwięki ust łączących się w pocałunki. Zbiegliśmy po schodach i zaczęliśmy bić brawo.
- Wszystko już okej? - zapytałam, choć to było zbędne.
- Tak. Chłopak z okładki to Hermeni, mój kuzyn który przyjechał na wakacje do Londynu. A ta akcja ze zdradą Zayn'a..
- W pewnym momencie kiedy byliśmy na mieście objąłem cię ramieniem - popatrzył na Kathie. - Jakiś marny fotograf złapał to ujęcie i przesłał mailem do Perrie. Głupota, to wszystko.
Uśmiechnęłam się. Wszystko musi się dobrze ułożyć, prędzej czy później.

***
Kilka godzin później wracamy już pociągiem. Mamy jeszcze pięć minut do wysiadki w naszej miejscowości. Nigdy nie zapomnę tych dwóch, najpiękniejszych dni mojego życia. To, co się wydarzyło w Londynie było niedorzeczne i nie miało prawa się wydarzyć. A jednak. Los chciał inaczej. Poznałam piątkę wspaniałych osób. Ich osobowości i poglądy na różne sprawy były całkiem inne, każdy był na swój sposób wyjątkowy i specyficzny. To ci ludzie z zespołu, których pokochałam. Co to tego nie miałam żadnych wątpliwości. Chłopcy za godzinę mają lot do Nowego Jorku, rozpoczynają kolejną trasę koncertową. Nie prędko się zobaczymy, i ta smutna myśl zaprzątała moją głowę.
- Hej, nie bądź smutna. Te pół roku minie bardzo szybko, zobaczysz. A poza tym mamy ich numery telefonów, skype.. Mają też przylecieć na chwilę do Wielkiej Brytanii.
- Wiem, Kathie, wiem. - powiedziałam tylko i bez słowa wyszłam ze stojącego już pociągu. Po raz kolejny miałyśmy niewiarygodne szczęście, bo autobus podjechał w tym samym momencie w którym my podeszłyśmy na przystanek. Niestety, nie było wolnych miejsc więc musiałam stać z moją ciężką torbą. Nagle usłyszałam męski głos:
- Pomogę Ci, przecież nie będziesz tego taszczyła.
Odwróciłam się i zobaczyłam wysokiego bruneta o inteligentnym, niebieskim spojrzeniu i pełnych ustach. Był bardzo przystojny, ale odpowiedziałam:
- Dzięki, wysiadam za trzy przystanki. Jakoś przeżyję.
- Naprawdę? Ja też za trzy przystanki. Niedawno przeprowadziłem się na osiedle na Road Street, i tam wysiadam.
Zaskoczył mnie.
- Ah, ja też. Z tym że ja tam mieszkam od prawie szesnastu lat.
- Jestem Alexander Jyne.
- Nelson Braover. Dla przyjaciół i znajomych, Nelly.
Uśmiechnął się do mnie serdecznie a ja pomyślałam, że to początek nowej znajomości. / Believe.