środa, 12 marca 2014

Dangerous - Rozdział 9

W nocy nie mogłam spać. Miliony myśli przenikały przez mój umysł, uniemożliwiając mi zasłużony odpoczynek. Leżałam całą noc w bezruchu, analizując wydarzenia z minionego dnia. Byłam naprawdę sfrustrowana i kompletnie nie wiedziałam co robić.
Wyczerpana po bezsennej nocy, zwlekłam się z łóżka i spojrzałam na zegarek. Było nieco po dziesiątej.
- Cholera.
Stwierdziłam, że pojawienie się na czwartej lekcji w dodatku będąc kompletnie nieprzygotowaną nie ma sensu i postanowiłam, że tym razem zostanę w domu. Założyłam szlafrok i boso wyszłam z pokoju. Dopiero wtedy poczułam okropny ból w okolicach skroni. Skierowałam się do kuchni w nadziei, że szuflada Vicky będzie zaopatrzona w jakiś niezawodny lek.
- To ty nie poszłaś do szkoły? - usłyszałam głos i aż poskoczyłam w miejscu. Obróciłam się gwałtownie i zobaczyłam Mel, opierającą się o blat. Wybuchła gromkim śmiechem, co udzieliło się również i mi.
- Wystraszyłaś mnie wariatko! - krzyknęłam i lekko dźgnęłam ją w bok, zapominając na pewien czas o moich zmartwieniach.
- Co, balowało się wczoraj z panem Styles'em? Zabezpieczaliście się?
- Mel! - powiedziałam z poirytowaniem, na co ona uśmiechnęła się znacząco. Byłam oburzona jej bezpośredniością, zwłaszcza, że nie wiedziała w jak wielkim jest błędzie. - Nie.
- Nie zabezpieczaliście się? - na jej twarzy malował się czysty szok, a ja zorientowałam się że źle dobrałam słowa.
- To znaczy yy.. - zrobiłam się jeszcze bardziej czerwona, jeśli to w ogóle było możliwe. - Nie robiliśmy uhm.. Tego.
Zaśmiała się i poklepała mnie po plecach.
- Dobra, nie wnikam już. - wyjrzała przez okno i zapiszczała z podekscytowania. - Ja już lecę, Niall przyjechał. - mówiąc to, cmoknęła mnie w policzek, chwyciła swoją torbę i tyle ją widziałam. Patrzyłam, jak chłopak bierze ją na ręce i kręcą się chwilę w koło, śmiejąc się i całując. Poczułam bolesne ukłucie gdzieś tam głęboko w środku. Westchnęłam i wzięłam tabletkę, popijając szklanką wody.
Nagle coś sobie przypomniałam. Muszę oddzwonić do Harry'ego!
Pobiegłam do pokoju i odkopałam z pościeli telefon, od razu wyszukując numer chłopaka. Wstrzymałam oddech. Odebrał po dwóch sygnałach.
- Nareszcie.
W jego głosie dało się wyczuć ulgę i.. troskę?
- Przepraszam, ale wczoraj byłam zbyt zmęczona żeby odebrać.
- Wiesz jak się martwiłem? Posłałem Louis'ego, żeby cię szukał. A właśnie.. Słuchaj, musimy o czymś porozmawiać.
Moje serce gwałtownie przyspieszyło. Czy powiedział mu o zajściu w parku?
- Oh.. Okej. Kiedy i gdzie?
- Właściwie możemy już teraz. Skoro odebrałaś telefon, to znaczy że jesteś w domu tak? Przyjadę po ciebie za pół godziny. - i nie czekając na odpowiedź, rozłączył się.
Stałam chwilę w bezruchu, czując jak całe moje ciało i umysł zaczyna ogarniać panika. Zdecydowałam, że najlepszym wyjściem z sytuacji będzie prysznic, więc pobiegłam do łazienki i rozebrałam się. Przed wejściem do kabiny przejrzałam się w lustrze. Nie wyglądałam jak zwykle. Miałam ciemne wory pod oczami, zmęczone spojrzenie i poszarzałą twarz. Potrząsnęłam głową i weszłam do środka, pozwalając żeby wszystkie moje myśli spłynęły wraz z gorącą wodą.
**
- Hej, kocie.
Kiedy go tylko zobaczyłam, moje serce wykonało wewnętrznego fikołka i zaczęło bardzo mocno bić. Ciekawe, czy kiedykolwiek przyzwyczaję się do jego obecności. Miał na sobie białą, luźną koszulkę, skórzaną kurtkę koloru mocnej czerni i ciemne, obcisłe jeansy. Jego vansy wyróżniały się kolorem czerwonym, nadając jego strojowi charakter i wyrazistość.
Spojrzałam w jego zielone oczy i niemal zachłysnęłam się powietrzem. Boże drogi, dlaczego on tak na mnie działa?
- Cześć. - uśmiechnęłam się lekko, nie mogąc odwrócić od niego wzroku. Mimo tego, że pragnęłam aby chociażby mnie dotknął, starałam się zachować dystans między nami wciąż pamiętając o tym, co zaszło poprzedniego dnia.
- Pięknie dzisiaj wyglądasz. - podsumował mój strój, lustrując mnie od góry do dołu. Nawet nie wiedziałam jak, przyciągnął mnie do siebie i objął w talii, całują delikatnie w czoło. Nie potrafiłam go odepchnąć, więc tylko spuściłam wzrok. - Jedziemy do mnie?
Skinęłam głową i usadowiłam się za nim na motorze.
**
- Więc, o czym chciałeś porozmawiać? - zaczęłam niepewnie, kiedy usiedliśmy na przeciwko siebie w salonie.
- Cóż.. Jak już mówiłem, kiedy wczoraj uciekłaś, pojechałem cię szukać ale nie chciałem działać sam. Poprosiłem więc Louis'ego, aby mi w tym pomógł.
- Owszem, spotkałam go.
- Tak, o tym już wiem.. Jednak chciałbym się dowiedzieć, co zaszło między wami później.
Momentalnie zapomniałam, jak się oddycha. To było takie krępujące..
- Co ci powiedział? - starałam się skierować rozmowę na inny tor.
- Cóż.. On twierdzi, że próbowałaś go uwieść.
I w tym momencie nie wiedziałam, co mam zrobić - śmiać się, wstać i tupać nogami, a może płakać? No jak można być tak wyrachowanym gnojem? Najpierw usiłował mnie przelecieć, a potem zwalił całą winę na mnie. Byłam w szoku.
Zdecydowałam się jednak na coś innego.
- Wydaje mi się, że przed uderzenie w głowę twojemu przyjacielowi nieco pomieszały się fakty - odparłam spokojnie, a on zmarszczył brwi. - Harry.. Niewiele brakowało a Louis by mnie zgwałcił.
Wypuścił powietrze z ust, a ja poczułam się niezmiernie głupio. Uwierzy mi, czy swojemu kumplowi? Może mogłam o niczym nie mówić?
Ale zaraz, przecież to on zaczął. Obrócił wszystko na moją niekorzyść, zanim jeszcze wyznałam zielonookiemu o wydarzeniach z dnia wczorajszego. Byłam okropnie zażenowana, miałam ochotę się rozpłakać.
- Wiesz, że to bardzo poważne oskarżenia.
- Doskonalę zdaję sobie z tego sprawę, ale nie mogę pozwolić żeby ten sukinsyn obrócił wszystko przeciwko mnie, kiedy to on usiłował zmusić mnie do stosunku. Jest mi tak strasznie głupio, że muszę to mówić i że.. i.. że.. - łzy popłynęły po moich policzkach. - I że postawiłam cię w takiej sytuacji, jednak zrozumiem jeśli uwierzysz mu. Przecież mnie znasz zaledwie kilka tygodni, a on..
- Ciiii - podszedł do mnie i objął mnie mocno, a ja poczułam się niesamowicie bezpiecznie. Tak bardzo pragnęłam tego dotyku. - Dlatego właśnie chciałem z tobą o tym porozmawiać. I teraz już wszystko jest dla mnie jasne. Przepraszam, że dopuściłem aby on cię dotknął. Nigdy więcej się to nie powtórzy, obiecuję skarbie. Zależy mi na tobie.
Odsunęłam go od siebie lekko, aby móc spojrzeć mu prosto w oczy i już wiedziałam, że wszystko co mówił było absolutnie szczere. Harry był bezczelny, chamski, arogancki, i przede wszystkim niebezpieczny - ale ja jedyna znałam jego drugie, nieznane nikomu oblicze, które tak bardzo różniło się od tego pierwszego. Od tej pory wszystko inne przestało być ważne - jego czuły dotyk i te dwa cholerne słowa, które zapamiętam do końca życia.
- Kocham cię.
______________________
Tak jak obiecałam, dzisiaj sroda i rozdzial! Jak wam się ten podoba? Bo ja jestem z niego zadowolona :) Kolejny pojawi się w piątek.
DZIEKUJE WSZYSTKIM, KTÓRZY CZYTAJA TO OPOWIADANIE! xx

niedziela, 9 marca 2014

Dangerous - Rozdział 8

*Diana*
Szłam nieprzytomnie ulicami Londynu starając się rozpoznać mijane drogi, domy, budynki. Jednak wszystko tu było takie obce i nieprzyjemne. Nie miałam pojęcia gdzie byłam.
Świetnie Calter. Nie dość, że pomimo wcześniejszej obietnicy zostawiłaś Harry'ego w tym obskurnym miejscu, to na dodatek się zgubiłaś. Jak miło.
Błądziłam po przedmieściach już od co najmniej kilku godzin. Nie mogłam zadzwonić, bo bateria w moim telefonie rozładowała się. Jestem więc zdana na moją intuicję i jakoś nie pomaga mi to w uporaniu się ze strachem, który narastał z każdą kolejną minutą.
Robiło się coraz ciemniej, a ja dalej nie wiedziałam gdzie jestem. Doszłam do jakiegoś parku i bezradnie opadłam na ławkę, modląc się o magiczną teleportację do mojego mieszkania. Cóż, miałam przynajmniej czas na poważne przemyślenia.
A więc, pan Styles w końcu ukazał mi swoją ciemną stronę. Mel miała rację, jest niebezpieczny. I to bardzo. Ustawiane walki? Kto wie, w co jeszcze jest wplątany. Nie zdziwiłabym się, gdyby okazało się, że należy do jakiegoś groźnego gangu okradającego sklepy z biżuterią, czy coś. I co miała znaczyć ta akcja z Danielle? Dlaczego patrzyła na niego tak, jakby miała ochotę co najmniej go uderzyć? Miałam tyle pytań.
Nagle poczułam, jak ktoś kładzie mi rękę na ramieniu i odruchowo się odwróciłam, zaalarmowana tym nagłym kontaktem z nieznajomym. Dostrzegłam w ciemnościach twarz Louisa, kolegi Harry'ego.
- Jejku, ale mnie wystraszyłeś. - powiedziałam, a moje serce próbowało wrócić do normalnego rytmu.
- Wybacz. - wyszczerzył zęby w uśmiechu. - Co ty tu robisz o tej porze?
Zamrugałam kilkukrotnie, i dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że wciąż znajduję się w niewiadomym dla mnie położeniu.
- Trochę zbłądziłam - przyznałam, czując jak moje policzki zaczynają się rumienić ze wstydu. - A ty?
Zachichotał uroczo, wpatrując się w moje oczy. Był całkiem przystojny, ale.. Cóż, nie wzbudzał u mnie takich emocji jakie odczuwałam, gdy byłam z Harrym.
- Szukam cię - odpowiedział beznamiętnie, a ja posłałam mu pytające spojrzenie. - Harry się martwi.
Wywróciłam oczami, chociaż w duchu cieszyłam się jak małe dziecko. Czyli że chociaż trochę mu zależy?
- Niepotrzebnie. Sama doskonale sobie poradzę. - fuknęłam pod nosem.
- No właśnie widzę - wybuchnął śmiechem i zrobił krok do przodu, zmniejszając dystans między nami.
Patrzyłam, jak zbliża się coraz bardziej i wyciąga swoją dłoń w moją stronę. Patrzyłam na niego z szeroko otwartymi oczami.
- Chodź, zaprowadzę cię do niego. Pogadacie, czy coś.
- Skoro tak bardzo się martwi, dlaczego sam mnie nie ruszył tyłka żeby mnie poszukać?
Objął mnie ramieniem po przyjacielsku, ale i tak poczułam nieprzyjemne dreszcze. Nie podobało mi się to, w jaki sposób mnie dotykał.
- Kolejna walka. - odparł.
Szliśmy, cały czas się obejmując. Jeśli mam być szczera, to czułam się z tym niezręcznie. Co prawda nie byłam z Harrym w związku, ale myśl że jestem tak blisko z jego przyjacielem, dręczyła mnie od czasu gdy tylko się do mnie zbliżył.
Nagle chłopak odwrócił się i gwałtownie mnie do siebie przycisnął, sprawiając, że nasze usta złączyły się w pocałunku. Przez pierwsze kilka sekund nie ruszałam się, byłam w zbyt wielkim szoku żeby zrobić cokolwiek. W końcu spróbowałam wyszarpać się z jego uścisku, ale bezskutecznie. Louis był dużo silniejszy ode mnie. Pchnął mnie na ławkę a ja uderzyłam boleśnie głową o jej oparcie. Załkałam cicho, a on przycisnął mnie mocniej do niej.
- P-puść mm-nie! - wyjąkałam, broniąc się na wszelkie możliwe sposoby.
- Zamknij się.
Byłam przerażona. Co to w ogóle miało być? Jeszcze przed chwilą był taki miły i przyjazny..
Kiedy odsunął się trochę, wykorzystałam okazję i z całej siły uderzyłam go w brzuch. Chłopak opadł na ziemię, zwijając się z bólu a ja po raz pierwszy tego wieczora dziękowałam Bogu, że Harry uczestniczy w tych walkach. Przynajmniej zobaczyłam, jak można się bronić.
Upewniłam się, że nic wielkiego mu się nie stało i pobiegłam gdzieś, nie patrząc na ulice.
**
Kiedy rozejrzałam się po okolicy dostrzegłam w ciemnościach mały sklep, który znajdował się na moim osiedlu. Tak! Byłam prawie w domu!
Wparowałam do mieszkania nie trudząc się o zamknięcie drzwi. Pobiegłam do swojego pokoju zamykając go na klucz i rzuciłam się na łóżko. Podpięłam telefon do ładowania i niemal natychmiast wyświetliły mi się cztery wiadomości i pięć nieodebranych połączeń.

Od: Harry
Gdzie jesteś?

Od: Harry
Odpisz, martwię się.

Od: Harry
No ja pierdolę, nie wytrzymam dłużej. Wysyłam Louis'ego, może on cię znajdzie.

Przy trzeciej wiadomości nieświadomie zaczęły płynąć mi łzy. Tak, znalazł mnie, Harry. Twój najlepszy kumpel mnie znalazł i próbował wykorzystać seksualnie. Cóż, chyba powinieneś poszukać nowych znajomych.

Od: Harry
Diana.. Nie odchodź, proszę.

Nie odchodź? Czyli.. Zależy mu? Moje serce zabiło szybciej. A co, jeśli moje odejście było największym błędem, jaki popełniłam do tej pory?
_____________________________
Wiem, przepraszam!
Nie było mnie długo, no ale już się tłumaczę.
Mam cholernie dużo nauki + zajęcia dodatkowe + obowiązki w domu i już nie wyrabiam.
Ale od czego jest weekend.
Napisałam kilka rozdziałów i będę dodawać co dwa, ewentualnie trzy dni, cieszy się ktoś? :)
Następny pojawi się w środę.
ZOSTAWCIE PO SOBIE ŚLAD! :)
xx

wtorek, 25 lutego 2014

Dangerous - Rozdział 7

*Harry*
Po prostu wspaniale. Mówiłem temu kretynowi Zayn'owi, że dzisiaj zabieram Dianę na łąki, a ten akurat teraz musiał umówić mnie na walkę. Coś mi się wydaje że czas umówić go z jakimś lekarzem - albo biedak niedosłyszy, albo ma poważne problemy z pamięcią. W każdym razie, rozwalił mi całe popołudnie.
- Zapewniam, że miejsce do którego miałem cię zabrać było znaczniej przyjemniejsze niż to. - uśmiechnąłem się lekko, choć w głębi duszy czułem niepokój. Co jeśli ona za chwilę ucieknie z piskiem? W tym momencie żałowałem, że jednak nie odwiozłem jej do domu. Ale pewnie czułaby się urażona czy coś i obraziłaby się jeszcze. A tego nie chciałem.
Z drugiej strony, może to i lepiej że zobaczy kim naprawdę jestem?
- Harry.. - zbliżyła się do mnie. - Co my tu właściwie robimy?
Przyciągnąłem ją do siebie i rozejrzałem się po wnętrzu, poszukując jakiegoś koła ratunkowego. Nagle w oddali dostrzegłem burzę brązowych loków, opadających na jasną twarz Danielle. Kiedy złapałem z nią kontakt wzrokowy, gestem ręki poprosiłem ją, aby tu podeszła. Wahała się chwilę, ale gdy zobaczyła że jest ze mną Diana, ostatecznie spełniła moją prośbę.
- Diana, to jest Danielle, moja przyjaciółka. - na słowa "moja przyjaciółka" dziewczyna skrzywiła się, a na jej twarzy pojawił się grymas niezadowolenia. - Danielle, to Diana.
- Miło mi cię poznać - uśmiechnęła się sympatycznie do mojej towarzyszki, po czym przeniosła wzrok na mnie a jej uśmiech natychmiast zgasł. Skinąłem jej porozumiewawczo głową, a ona przewróciła oczami.
Diana przyglądała się tej bezsłownej rozmowie z zaciekawionym spojrzeniem. Na pewno wyczuwała nieprzyjemne napięcie między nami, ale była zbyt nieśmiała żeby cokolwiek wtrącić.
- Zostawię was same, moje panie. - wyszczerzyłem zęby w uśmiechu, wiedziałem bowiem że zdenerwuję tym Danielle. Ostatni raz spojrzałem na zdezorientowaną Dianę i zniknąłem w tłumie.
***
- Czego? - warknąłem, gdy ktoś zapukał do drzwi mojego "pokoju". Zza nich wychyliła się głowa Zayn'a.
Westchnąłem.
- Co chcesz?
- Walka za trzy minuty.
Uśmiechnąłem się złowieszczo. Wcale nie miałem ochoty dzisiaj walczyć, jednak gdy Malik poinformował mnie o konfrontacji, moje ciało się spięło w oczekiwaniu na walkę, a oczy błyszczały z podekscytowania.
Walczyłem już 71 raz, mimo to dalej cieszyłem się jak dziecko z prezentu urodzinowego.
- Pospiesz się - ponaglił mnie. Wywróciłem oczami i wyszedłem z pokoju z butelką wody, a za mną dreptał Pan Niecierpliwy. Spojrzenia wszystkich wokoło skupione były tylko i wyłącznie na mnie.
Aw, przestańcie bo się zarumienię.
Pewnym ruchem wskoczyłem na ring i zmierzyłem wzrokiem mojego konkurenta. Na oko jakieś metr osiemdziesiąt, tłuszczu więcej niż mięśni i niezbyt duży poziom intelektualny, zważywszy na jego zachowanie. No, bo kto normalny przed walką podskakuje jak małpa na drzewie, niemalże się ślini i uderza pięścią w drugą dłoń. Psychol jakiś.
Dosłownie kilka sekund przed gwizdkiem oznaczającym start pojedynku, zauważyłem na drugim końcu pomieszczenia przerażoną Dianę, która najwyraźniej była mocno wzburzona. Ostro gestykulowała dłońmi w kierunku Danielle, która próbowała ją uspokoić. Przez krzyki tłumu nie byłem w stanie usłyszeć, o czym rozmawiały, ale byłem niemal pewny, że dziewczyna jest zbulwersowana moim zachowaniem i tym, co za chwilkę mam zamiar zrobić.
Walka się rozpoczęła. Wolnym krokiem zbliżyłem się do przeciwnika, a ten natychmiast doskoczył do mnie, nieudolnie próbując uderzyć mnie w brzuch. Parsknąłem śmiechem, co tylko bardziej go rozjuszyło. Ryknął głośno i rzucił się na mnie z dzikim wrzaskiem, jednak ja w porę uniknąłem jego pięści i sam kopnąłem go w podbrzusze. Syknął z bólu i popatrzył się na mnie, a w jego żółtych oczach było pełno jadu i wściekłości. Tym razem to ja rzuciłem się na niego oplatając ramionami, nie dając możliwości jakiegokolwiek ruchu. Jednym ciosem powaliłem go na ziemię uśmiechając się pewnie, a z jego nosa popłynęła krew. Uniósł się na łokciach, jednak mój kopniak sprawił, że ponownie opadł na dół. Odwróciłem się plecami i już miałem zamiar odejść, gdy nagle mężczyzna chwycił mnie za kostkę, a ja straciłem równowagę i walnąłem tuż obok niego. Cholera, nie jest tak bezmyślny jak przewidywałem. Usiadł na mnie i przywalił mi z pięści w twarz. Odwróciłem się w bok, mając ochotę pomasować piekące miejsce. Wykorzystując fakt, że gościu częściowo usadowił się na moich nogach, mocno uniosłem w górę jedną z nich, a on zawył z bólu. Trafiłem w jego czuły punkt. Uśmiechnąłem się z satysfakcją i skoczyłem na niego, uderzając go w twarz tym samym rozcinając łuk brwiowy. Facet opadł bezsilny na plecy i ciężko oddychał. Położyłem jedną nogę na jego brzuchu i uniosłem ręce w geście zwycięstwa, a tłum wiwatował. Oh, jak ja to uwielbiałem.
- Harry Styles, zwycięzca dzisiejszego pojedynku!! - z głośników zabrzmiał głos sędziego, a ja uśmiechnąłem się szczerze. Jednak gdy po krótkiej chwili ujrzałem Dianę, nie było mi już tak do śmiechu. Patrzyła się na mnie z obrzydzeniem, po chwili szepnęła coś Dan na ucho i szybko wyszła z budynku.
Zaalarmowany jej ucieczką odruchowo zeskoczyłem z ringu i pobiegłem za nią, mając gdzieś zdziwione spojrzenia innych. Dopadłem ją na rogu i złapałem za ramię.
- Czekaj! - wysapałem, wciąż zdyszany po walce.
- Na co mam czekać? Bo na pewno nie na ciebie! - odpyskowała i usiłowała wyrwać swoją rękę, jednak ja trzymałem ją w żelaznym uścisku. Przyciągnąłem ją do siebie, patrząc prosto w jej oczy. Wydawało się, jakby zaraz miała wybuchnąć histerycznym płaczem. Przytuliłem ją do siebie, jednak ona nie odwzajemniła mojego gestu.
- Diana, proszę cię.
- Harry! Masz na sobie krew tego człowieka! - załkała. - To.. odrażające.
Wywróciłem oczami. Tego się spodziewałem.
- Kocie, to naprawdę nic takiego. Wiem, że wygląda to nieciekawie, ale..
- Zostaw mnie. Muszę to przemyśleć. Wracaj do swojego świata, na pewno znajdziesz tam laskę która odwzajemni twoje chore zainteresowania - przerwała mi i ostatecznie pobiegła w kierunku, którego nie znałem. Stałem tam jeszcze przez chwilę, obserwując jak odchodzi a w moim sercu zakiełkowało nowe, nieznane mi dotąd uczucie..
__________________________
Jak wam się podoba ten rozdział?
Bo ja mam co do niego mieszane uczucia..
Ale opinię pozostawiam wam :) xx


sobota, 22 lutego 2014

Dangerous - Rozdział 6

W nocy niemal nie mogłam spać z podekscytowania. Boże drogi, w co ja się wpakowałam?
Muszę w końcu przestać o nim myśleć. Tylko jeszcze nie opracowałam kompletnego planu, jak to zrobić. Czym ja się tak cieszę? To tylko spotkanie.
"Wykorzysta cię i wymieni na inną" - szepcze mi brutalna podświadomość. Patrzę na swoje odbicie w lustrze  w łazience z idiotyczną miną, i dociera do mnie że mówię sama do siebie. Potrząsam głową i zabieram się za szczotkowanie zębów. Po skończonej czynności z trudem wciskam się w mega obcisłe, jasne jeansy i zakładam czarną koszulkę z Jack'iem Daniels'em. Włosy upinam w wysokiego, nieco niedbałego kucyka. Lekko muskam rzęsy tuszem, i jestem gotowa do wyjścia.
Ostatni raz przeglądam się w lustrze.
Stwierdzając, że wyglądam całkiem nieźle, wychodzę z pomieszczenia udając się do mojego pokoju.
- Vicky! - krzyczę, nie mogąc znaleźć plecaka. Ugh, trzeba tu będzie kiedyś posprzątać.
- Nie brałaś aby mojego plecaka? - biegnę boso do jej pokoju, nerwowo spoglądając na zegarek.
- Ah tak, pożyczyłam się - uśmiechnęła się przepraszająco i rzuciła nim w moją stronę. - Trzymaj.
- Dzięki - bąknęłam poirytowana, że po raz kolejny rusza moje rzeczy bez pozwolenia. Rutyna.
W pośpiechu pakuję książki. Potykając się o próg, wybiegam z pokoju. Zakładam czarne vansy, a na ramiona zarzucam ciemno-granatową bluzę.
- Styles oszaleje, jak cię zobaczy - Vicky puściła mi perskie oko, a ja zażenowana bez pożegnania wyszłam z domu, szybkim krokiem zmierzając w kierunku przystanku. Ledwo co zdążyłam na autobus, ale kierowca był na tyle miły, że zaczekał te kilkanaście sekund. Jak to dobrze, że tacy ludzie jeszcze chodzą po tym świecie.
**
Cholera! Nie mogłam skupić się na żadnej, ale to na absolutnie żadnej lekcji. Jak to możliwe, że ktoś tak bardzo zawrócił mi w głowie? Nigdy tak się nie zachowywałam.. Co się ze mną dzieje?
Nagle czuję wibracje w prawej kieszeni i moje serce na moment staje. Po kryjomu wyciągam telefon, czytając wiadomość.
Od: Harry
Hej, kocie. Mam nadzieję, że wiesz o moich planach co do twojego dzisiejszego popołudniu, bo wciąż mi nie odpisałaś. Liczę na to, że nie będę musiał samotnie wracać do domu ze złamanym sercem.
Harry xx
Ze złamanym sercem? Oh, czyli jednak coś dla niego znaczę.
"On się tobą bawi, głupia" - moja podświadomość niczym złośliwa mucha ciągle wpadała niespodziewanie do mojego umysłu, zaprzątając go głupimi docinkami. Jezu, czasami czuję się jakby w moim ciele żyły dwie zupełnie różniące się od siebie osoby. Czy to możliwe?
Zadzwonił tak oczekiwany przeze mnie dzwonek. Zerwałam się na równe nogi i jako pierwsza wybiegłam z sali, czując za sobą ciekawskie spojrzenia koleżanek i kolegów. Już chyba nawet oni zauważyli, że coś ze mną jest nie tak - znając ich, pewnie podejrzewają mnie o branie jakiś narkotyków czy coś.
"Styles jest twoim narkotykiem" - zamruczała ta część mózgu odpowiedzialna za wyobraźnię. Z niewiadomego powodu oblałam się rumieńcem i wyszłam na świeże powietrze.
I niemal od razu stanęłam jak wryta.
Przede mną jak gdyby nigdy nic stał on - doskonały, idealny pod każdym możliwym tego słowa znaczeniem, młody bóg piękna i zmysłowości. Opierał się leniwie o motor, lekceważąc wszelkie spojrzenia pragnących go dziewczyn i stukając palcami w ekran swojego telefonu. Po chwili podniósł wzrok, a nasze spojrzenia się spotkały. Momentalnie poczułam pieczenie na policzkach, usta mi zadrżały, a oddech? Zatrzymał się.
Widziałam, jak kąciki jego ust drgnęły, a po chwili pokazał mi swój szelmowski uśmieszek.
- Hej, kocie - mruknął swoim zwyczajem i pocałował mnie w czoło.
- Hej - odpowiedziałam nieśmiało i podniosłam na niego wzrok. Zielone tęczówki intensywnie się we mnie wpatrywały.
- Dlaczego nie odpisujesz na wiadomości? - zapytał, gładząc mój policzek. Mój Boże, wszyscy się na nas patrzyli.
- Cóż, jakby to.. - bąknęłam. Nie wiem co było gorsze - fakt, że nie miałam kasy na koncie czy fakt, że tak bardzo nie chciało mi się iść do sklepu aby je doładować.
- Okej, nie masz hajsu - zaśmiał się uroczo i delikatnie cmoknął mnie w usta.
Co się stało z niezależną i znającą swoje reguły Dianą?
Jeszcze kilka dni temu nigdy nie pozwoliłabym, żeby ktoś jego pokroju w ogóle mnie dotykał, a tu proszę. Pocałunki w miejscu publicznym. Oh. Gdyby mój tata to widział.
- Zabieram cię dzisiaj w moje drugie ulubione miejsce na ziemi - uśmiechnął się i wsiadł na motor. Zamrugałam kilkakrotnie i po chwili usadowiłam się zaraz za nim, tym razem nie dotykając jego dobrze zbudowanego ciała.
- Nie złapiesz mnie w pasie? - zapytał zaskoczony, odwracając wzrok. Pokręciłam głową, a on przygryzł dolną wargę.
- Trochę wiary w możliwości kobiet, panie Styles. - powiedziałam pewnym tonem, a on zaśmiał się.
- A czy ja kiedykolwiek powiedziałem, że nie wierzę w możliwości kobiet?
Wywróciłam oczami.
- Jedziemy? - spytałam.
- Oczywiście - puścił mi perskie oko i ruszył z piskiem opon. W przypływie strachu i adrenaliny, gwałtownie chwyciłam jego tors i przyległam do niego całym ciałem. Czułam, jak jego klatka piersiowa unosi się i opada pod wpływem śmiechu.
- Dupek- prychnęłam pod nosem, wiedząc że mnie nie słyszy. Zrobił to celowo!
Pędziliśmy jak szaleni przez autostradę. O tej porze były dość spore korki, więc mimo prędkości którą obrał Harry w końcu stanęliśmy na światłach. W tym samym momencie prawa kieszeń jego kurtki zaczęła mocno wibrować, nawet ja to zauważyłam. Chłopak szybko wyjął ją i natychmiast odebrał.
- Czego? - warknął, a ja aż podskoczyłam na siedzeniu.
- Teraz? - mruknął niezadowolony. - Teraz to ja kurwa stoję na światłach Zayn. Będę za piętnaście minut.
I prawdopodobnie nie czekając na odpowiedź, rozłączył się. Czułam pod moimi dłońmi jego spięte ciało. Zaczęłam delikatnie go dotykać, jeżdżąc palcami po jego brzuchu, klatce piersiowej, docierając do ramion i pleców. Nieco się rozluźnił, ale i tak można było wyczuć jego zdenerwowanie.
- Co się stało?
- Ah, mała. Nasze plany ulegają zmianie. - warknął, wyraźnie wzburzony po krótkiej rozmowie. Westchnęłam cicho.
- Dokąd więc jedziemy?
- Na przedmieścia.
***
Dotarliśmy do jakiejś obskurnej dzielnicy, do ostatniego na tym osiedlu. Wszystko było takie szare, zniszczone i .. no, co tu dużo mówić. Bałam się jak jasny gwint.
Harry zaparkował motor i zeskoczył z niego, jak zwykle pomagając mi zejść. Złapał mnie za rękę i pociągnął, nieco za mocno, za sobą.
Szliśmy w kompletnej ciszy. Wiedziałam, że nie powinnam się tutaj znaleźć i prawdę powiedziawszy nie miałam pojęcia dlaczego mnie tutaj przywiózł. Przecież równie dobrze mógłby powiedzieć, że ma coś do załatwienia i zajechać pod mój dom, wysadzić mnie i jechać w to okropne miejsce. Dlaczego on do jasnej cholery mnie tu przywiózł?
- Bo ci ufam. - odpowiedział na moje niezadane pytanie, a ja rozdziawiłam usta w totalnym szoku. Skąd wiedział?
- Diana, na twojej twarzy maluje się zdezorientowanie i prawdopodobnie nie masz pojęcia, co tutaj robisz. Otóż wyjaśniam powód tej sytuacji. Ufam ci. I nie chcę mieć już przed tobą sekretów.
Czysta dezorientacja i szok. To jedyne co teraz odczuwałam. Nie chce mieć przede mną sekretów? Ale co to oznacza? Traktuje naszą relacje poważnie, czy po prostu..
- Proszę cię, nie analizuj tak tego wszystkiego. I mam do ciebie jeszcze jedną prośbę.. - powiedział, zatrzymując się przed wejściem do jednego z budynków. Uniosłam pytająco jedną brew. - Cokolwiek się tutaj stanie.. Nie uciekaj.
O Boże. Przełknęłam formującą się w moim gardle gulę i niepewnie weszłam do środka.
- To jest twoje ulubione miejsce na ziemi? - bąknęłam poirytowana, rozglądając się po pomieszczeniu.

_______________________
Przepraszam, że tak długo nie dodawałam, ale czasowo się nie wyrabiam ;/
Jeśli dotrwałeś już do końca tego rozdziału, proszę zostaw po sobie ślad!
Naprawdę jest mi miło, że mam już tyle odwiedzin na blogu i kilka komentarzy, co jest jeszcze bardziej motywujące do dalszej pracy :)
Dziękuję za wszystkie wejścia,  naprawdę jest to dla mnie ważne, że nie piszę dla samej siebie.
Wielkie dzięki jeszcze raz xx




sobota, 15 lutego 2014

Nominacja do Liebster Awards

Zostałam nominowana przez http://blog1djednokierunkowy.blogspot.com, bardzo dziękuję za nominacje!

PYTANIA:

1. Jak masz na imię , ile masz lat ?
2. Twój ulubieniec ?
3. Od kiedy jesteś Directioner ?
4. Twoje motto życiowe ?
5. Kim byś chciała zostac w przyszłości ?
6. Twoje hobby ?
7. Dlaczego jesteś Directioner ?
8. Ulubiona piosenka ?
9. Inny wykonawca / wykonawcy , których lubisz ?
10. Którą z dziewczyn chłopaków lubisz najbardziej ?
11. Co byś mogła powiedziec o sobie , tak w skrócie ? 

ODPOWIEDZI:

1.Mam na imię Natalia, mam 14 lat.
2.Moim ulubieńcem z niewiadomego dla mnie samej powodu jest Harry.
3.Directioner jestem od 31 stycznia 2011 roku ;)
4.Motto, a raczej hasło którym się kieruję na co dzień jest "Raz się żyje".
5.Cóż, mam dopiero 14 lat więc jeszcze nie planuję przyszłości. Ale rozważam nad lekarzem, dziennikarką lub prawniczką.
6.Muzyka, fotografia.
7.Nie da się jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Po prostu kocham ich muzykę, która dociera do mojego serca, oni podnoszą mnie na duchu i sprawiają, że poprawia mi się samopoczucie. :)
8.Jeśli chodzi o 1D to Moments, a innych wykonawców "A Year Without Rain" i "Who Says" Seleny Gomez, "Kiss me" Eda Sheerana oraz "Warrior" Demi Lovato.
9.Selena Gomez, Demi Lovato, Ed Sheeran - to moi ulubieni artyści z gatunku podchodzącego pod pop, natomiast lubię tez mocniejsze brzmienia jak Nirvana czy The Beatles. Bardzo lubię również Kamila Bednarka i Mesajah, ogólnie reggae i rock to moje klimaty.
10.Jeśli mam być szczera to nie jestem wielką fanką żadnej z nich, jeśli już musiałabym wybrać to postawię na Sophie (mimo, że kochałam Danielle i byłam wierną Lanielle Shipper).
11.Jestem nieco potrzepaną, normalną 14 latką uwielbiającą muzykę, która często buja w obłokach i mogłaby nie wychodzić z domu nawet kilka dni, zatapiając się w świecie książek, filmów i fantazji.

MOJE PYTANIA
1.Jak masz na imię?
2.Wolisz czytać, czy oglądać filmy?
3.Shippujesz jakąś parę z One Direction?
4.Masz ulubioną piosenkę 1D?
5.Dlaczego blog, który stworzyłaś jest akurat o nich?
6.Skąd czerpiesz inspiracje do bloga?
7.Jaki gatunek muzyki jest twoim ulubionym?
8.Jakie jest twoje hobby?
9.Ile czasu zajmuje ci napisanie jednego rozdziału?
10.Co myślisz o "hejterach"?
11.Dokończ zdanie: Gdyby miało nie być jutra..

NOMINOWANE BLOGI:
http://lifein-differentstyle.blogspot.com/
http://fanfiction-i-loved-you-yesterday.blogspot.com/
http://the-stranger-fanfiction1.blogspot.com/
http://teczowemarzenia.blogspot.com/
http://rorrarovelove.blogspot.com/
http://but-memories-are-stay-strong.blogspot.com/
http://zakazanydotyk.blogspot.com/
http://justfriendsharrystyles.blogspot.com/
http://little-things-1d-blog.blogspot.com/
http://moje-nowe-zycie-jest-prawdziwe.blogspot.com/
http://mine-direction-in-life.blogspot.com/

WIECZOREM POWIADOMIĘ NOMINOWANE BLOGI O TEJ NOMINACJI :)
POZDRAWIAM xx

piątek, 14 lutego 2014

Dangerous - Rozdział 5

Muszę przyznać z dumą, że jak na kogoś kto ledwo co zajrzał do książki - napisałam całkiem nieźle sprawdzian. Nie był bardzo trudny, ale matematyczka swoim zwyczajem ułożyła dość skomplikowane zadania, których nie przerabialiśmy na lekcjach.
Ale i tak jestem z siebie zadowolona. Kiedy pan Styles siedzi w głowie, nie łatwo się skupić. A mi się to udało.
Kolejne lekcje mijały beznamiętnie. Co jakiś czas odpływałam w swoich myślach, powracając nimi do poprzedniego wieczoru. Harry.. On pokazał mi swoją stronę, której najwyraźniej nikt nie zna. Kto by pomyślał, że tak bezczelny typek potrafi być uroczy i czuły. No tego to ja się nie spodziewałam.
- Panno Calter, rozumiem że może ten temat jest niezbyt interesujący dla osób bujających w obłokach, ale prosiłbym abyś obdarzyła mnie chwilą swojej jakże cennej uwagi, chociażby dla własnego dobra.
Wszystkie spojrzenia uczniów w klasie skierowane były na moją skromną osobę. Natychmiast oblałam się rumieńcem i schowałam twarz między niesforne loki.
- Oczywiście, panie Spook. Przepraszam - wydukałam, nie odważając się spojrzeć na nauczyciela chemii. Usłyszałam jego ciche westchnięcie i wyobraziłam sobie, jak wywraca oczami. Takie sytuacje miały miejsce bardzo często. Mimowolnie zachichotałam, a moja koleżanka z ławki spojrzała na mnie jak na chorą psychicznie.
***
Vicky i Mel wychodziły o tej samej porze co ja, więc postanowiłam na nie zaczekać. Nie chciałam sama wracać do domu, bo i tak nie miałam przy sobie słuchawek. A co innego mogłabym robić w autobusie?
- Diana! - Melanie wpadła mi w ramiona, całując mnie na powitanie w policzek. Nie widziałyśmy się od kilku dni, a ona nie chodziła do szkoły. Dzisiaj też przyszła dopiero na czwartą lekcję, więc nie miałyśmy czasu się zobaczyć.
- Ty wagarowiczko - zaśmiałam się, przytulając ją. - Gdzieś ty się podziewała tyle czasu?
Na jej twarz wkradł się mały uśmiech, a oczy niemal płonęły. Chyba przywołała jakieś miłe wspomnienie.
- Byłam z Niall'em - szepnęła rozmarzona.
Szłyśmy we trzy trzymając się za ręce. Vicky opowiadała Melanie co się działo podczas jej nieobecności, a ja chyba tysięczny raz tego dnia wracam myślami do malinowych ust lokatego chłopaka. Jego dotyk, pocałunek.. Wywołują w moim ciele stado motyli i miliardy jakże przyjemnych dreszczy. Nigdy jeszcze nie reagowałam tak na nikogo. Zadziwiałam samą siebie. Ciekawa jestem, czy..
- Halo, ziemia do Diany!
Zamrugałam kilkakrotnie i z powrotem znalazłam się w rzeczywistości.
- No?
- Pytałam, jak ci minął dzień głuptasie - zaśmiała się Mel. Miała taki śliczny, dziewczęcy śmiech. Nie to co ja.
- Ah, całkiem nieźle. Poza kilkoma drobnymi wpadkami - mruknęłam pod nosem, jednak wystarczająco głośno aby dwie pary oczu zaczęły intensywnie się ze mnie wpatrywać, oczekując więcej informacji na ten temat. - Oj, zamyśliłam się na kilku lekcjach i dostałam ochrzan.
Victoria spojrzała znacząco na rudą przyjaciółkę, a ja zmarszczyłam brwi.
- Oh, no tak. Słyszałam już o panie Stylesie i o waszej przejażdżce. No, opowiadaj. Co wyście robili tamtej nocy?
Jak to zwykle bywa w takich sytuacjach, moje policzki mocno się zaróżowiły. Co im znowu chodzi po głowie? Tak jakby każda 18-latka chodziła do łóżka z przypadkowo poznanym chłopakiem.
No dobra. Zdaje się, że jestem jedynym takim przypadkiem.
- Nic, co powinno was zainteresować - uśmiechnęłam się, ale złym doborem słów jeszcze bardziej spotęgowałam dociekliwość dziewczyn.
- No wiesz! Nam nie powiesz? - oburzyła się Vicky.
- Przecież się przyjaźnimy - burknęła Melanie.
- Chryste, dziewczyny! Przygotował kolacje. Zjedliśmy, porozmawialiśmy i odwiózł mnie do domu - wywróciłam oczami czując, że taka dawka informacji z pewnością ich nie zaspokoi. - Byliśmy u niego. - dodałam po chwili.
Kolejne spojrzenie i uśmiech pełen.. pewności siebie? Nie umiałam tego określić.
- Diana, ja wiem że to fajny facet i w sumie nie dziwię się, że ci się podoba - zaczęła Melanie. - Ale.. On jest.. Hm, jakby to ująć.. Niebezpieczny.
Posłałam jej skonsternowane spojrzenie. Co mam rozumieć pod słowem niebezpieczny?
- Przekonasz się już niedługo - odpowiedziała na moje nieme pytanie, i zmieniła temat. - Zrobimy sobie seans filmowy dziś wieczorem?
***
Siedziałyśmy we trzy na kanapie w salonie okryte kocem z miską popcornu na stole. "Ostatnia piosenka" idealnie sprawdziła się na dzisiaj. Można było się pośmiać, ale było to również wzruszające.
- Oh, może on nie umrze. Na pewno nie, jest jedną z głównych postaci do cholery! - Mel zawzięcie komentowała poszczególne wydarzenia z filmu. - No nie! Boże.. Ma ktoś chusteczki?
Zaśmiałam się i podałam jej pudełko chusteczek z szuflady obok. W tym samym momencie mój telefon zawibrował, a mój żołądek przewrócił się do góry nogami na myśl o nadawcy.
Niepewnie sięgnęłam po iPhone'a, czując na sobie ciekawskie spojrzenie przyjaciółek. Co, film już nie jest tak interesujący nie?
Od: Harry
Hej kocie. Trochę późno, więc nie będę dzwonić - w końcu nie mam pewności czy już nie śpisz, a jutro masz lekcje. Piszę po to, żeby cię powiadomić że odbiorę cię jutro ze szkoły. Nie pytaj, dokąd cię tym razem zabieram bo i tak ci nie powiem. Niespodzianki mają swoje reguły. W każdym razie, do zobaczenia.
Harry xx

O Boże.
Harry Styles.
Harry Styles przyjedzie po mnie.
Harry Styles przyjedzie po mnie do szkoły.
Harry Styles przyjedzie po mnie do szkoły na swoim motorze.
I jak ja mam teraz oglądać film?
__________________
Czytasz? Skomentuj!
Jak już wspominałam w innych notkach, które znajdują się pod rozdziałem, każdy komentarz bardzo mnie motywuje.
Z góry dziękuję za wszystkie wyświetlenia i komentarze.
Enjoy!

niedziela, 9 lutego 2014

Dangerous - Rozdział 4

Uważnie obserwowałam drogę, po której jechaliśmy, jednak kiedy zaczął skręcać w nieoświetlone uliczki kompletnie straciłam orientację w terenie. Nie wiedzieć czemu, ufałam mu. To naprawdę dziwne uczucie ufać komuś, kogo się dopiero co poznało. Przytuliłam go mocniej, wdychając cudowny zapach jego perfum. Byłam ciekawa, jakich używa. Nigdy nie czułam tak intensywnego, a zarazem delikatnego zapachu. Coś wspaniałego.
- Jesteśmy, kicia. - powiedział i zeskoczył z motoru, następnie pomagając mi z niego zejść. Rozejrzałam się po okolicy. Było bardzo ciemno, jednak po chwili dotarło do mnie, gdzie mnie zabrał.
- Oh. - wyrwało mi się.

~~Wspomnienie
- Diana! - zawołał tata, kiedy podeszłam zbyt blisko zbocza góry. - Uważaj, nie wychylaj się za bardzo.
Zaśmiałam się lekko. Ah, ten Robby i jego nadopiekuńczość. Od kiedy pamiętam troszczył się o mnie aż za bardzo. Ale za to go kochałam. Mieliśmy tylko siebie, więc doskonale go rozumiałam.
- Wiem, wiem. - krzyknęłam i spojrzałam w górę. Była ciepła, lipcowa noc. Gwiazdy było świetnie widać z tego miejsca, dlatego bardzo często tutaj przyjeżdżaliśmy.
- Bu! - krzyknął tata, a ja pisnęłam z przerażenia.
- Tato! - zaśmiałam się, a moje serce biło bardzo szybko.
- Zobacz - wskazał palcem na konstelacje na niebie - To mała niedźwiedzica.
- Gdzie? - spytałam, wyostrzając wzrok. Po chwili dostrzegłam to, o czym mówił Robby.
Wpatrywałam się w gwiazdy, zafascynowana. Nagle coś sobie uzmysłowiłam.
- Tato..
Spojrzał na mnie pytająco.
- Mama jest wśród tych gwiazd, prawda? - szepnęłam z bólem.
Uśmiechnął się lekko.
- Prawda. Mama jest najjaśniejszą z wszystkich gwiazd na niebie. To ona rozświetla naszą drogę, to ona jest naszym drogowskazem. Prowadzi nas przez życie, kochanie.
Mała łza spłynęła po moim policzku, gdy po raz ostatni spojrzałam na gwiaździste niebo.
- Tak bardzo za nią tęsknię.
- Ja też, skarbie. Ale wciąż jest w naszych sercach, a jej gwiazda nigdy nie zgaśnie.
Uśmiechnęłam się słabo i wtuliłam w mojego tatę.
~~
Poczułam, jak zaczynają mnie piec oczy od napływających łez. To miejsce.. Przywoływało tak wiele pięknych wspomnień.
- Co się stało? - Harry patrzył na mnie zaniepokojony, wycierając łzę z mojego policzka.
- Mój zmarły tata często mnie tu przyprowadzał w dzieciństwie. - posłałam mu jeden z najcieplejszych uśmiechów, na jaki było mnie w tym momencie stać.
Patrzył się na mnie przez chwile w ciszy. Nie wiedział, co powiedzieć.
- Przepraszam za moją reakcję, ale tak dawno mnie tu nie było, a to miejsce naprawdę dobrze mi się kojarzy.
Wydawało mi się, że odetchnął z ulgą.
- Przykro mi, nie wiedziałem że twój tata.. Że to wzgórze..
- Harry, wszystko w porządku. - powiedziałam, zbliżając się do niego. - Po prostu.. Nie spodziewałam się.
Złapał mnie za rękę i pociągnął w kierunku tak dobrze znajomego mi zbocza góry.
Usiedliśmy na ziemi, a nasze nogi zawisły nad niewiadomą powierzchnią. Splótł nasze palce, i nic nie mówiąc po prostu patrzył w niebo.
- Ja tu przychodziłem z mamą - szepnął po kilku (a może kilkudziesięciu?) minutach ciszy. - Uczyła mnie układów i nazw konstelacji, a ja niczym pilny uczeń pochłaniałem wiedzę, którą mi przekazywała. Później okazało się, że ma raka i te wycieczki na wzgórze nie były już tak częste, jak to miało miejsce kiedyś.
Spojrzałam na niego zaszokowana i mocniej ścisnęłam jego dłoń.
- W ostatnim stadium choroby, kiedy już wiedziała że nie ma dla niej ratunku, bardzo pragnęła chciała tu przychodzić. I tak zamieniliśmy się rolami - to ja ją tu przyprowadzałem.
Wzruszyłam się, słuchając tego co mówił.
- Pewnego dnia, takiego zwyczajnego, jak tysiąc innych, również tu z nią przyszedłem. Siedzieliśmy do późna, gdy nagle poczułem, jak jej serce zwalnia, a oddech zatrzymuje się. Byłem na to gotowy, od miesięcy uświadamiała mnie, że kiedyś taki moment nadejdzie, ale mimo to nie umiałem powstrzymać płaczu..
Nie mogąc już dłużej wytrzymać, po prostu przytuliłam go z całej siły. Odwzajemnił uścisk, wtulając głowę w zagłębienie między moją szyją, a ramieniem.
- Nigdy nikomu o tym nie mówiłem, proszę, zachowaj to dla siebie. - szepnął, gładząc mnie po policzku.
- Nie zamierzam tego rozgłaszać - uśmiechnęłam się lekko, na co cmoknął mnie w usta.
- Cóż, nieco inaczej wyobrażałem sobie ten wieczór. - zaśmiał się, patrząc na mnie. Był taki uroczy, kiedy się uśmiechał. Zupełnie inny, niż wtedy, kiedy po raz pierwszy się spotkaliśmy. On się przede mną otworzył, zaufał mi. Naprawdę mi zaufał. Opowiedział mi historię ze swojego życia, która była bardzo bolesna i na pewno całkowicie go zmieniła. Może dlatego stał się taki.. Bezwzględny? Brutalny? Bezczelny?
Ale tak naprawdę on wciąż był słodkim, uczuciowym Harrym. Pokazał mi to dzisiaj, i nawet jeśli ktoś będzie twierdził inaczej - ja w swoim sercu będę miała dowód, że się myli.
- Piękne jest dzisiaj niebo - stwierdziłam, od razu znajdując konstelację, którą tamtego dnia pokazał mi tata. Mała niedźwiedzica. - I gwiazdy.
- Możliwe, ale póki co dla mnie świeci tylko jedna gwiazda. Ba, na dodatek siedzi obok mnie.
Spuściłam wzrok, czując jak się rumienię.
- Wiesz, nie chcę nic mówić, ale ostatnim razem obiecałaś, że dokończymy to, co zaczęliśmy w moim mieszkaniu.
- Umm - wyjąkałam i niepewnie podniosłam na niego spojrzenie. Uśmiechał się szeroko, a w jego policzkach zarysowały się delikatne zagłębienia.
- Żartuję - zaśmiał się tak uroczo i cudownie, jak tylko on jeden potrafi. - Nie tutaj, nie chcę żebyś się przeziębiła czy coś.
Oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
- O Boże! - krzyknęłam i natychmiast podniosłam się z miejsca, a zdezorientowany chłopak od razu zrobił to samo co ja.
- Co się stało? - zapytał, marszcząc brwi.
- Jutro sprawdzian z matematyki - przygryzłam dolną wargę, patrząc na niego. Nie musiałam długo czekać na odpowiedź.
- Co się tak bawi? - mruknęłam, podczas gdy on zataczał się ze śmiechu. - Harry!
- Przepraszam, ale rozbroiłaś mnie tym - wyjąkał, dusząc się - Podczas, gdy ja zastanawiam się, jakby cię tu uwieść tak, abyś straciła dla mnie głowę, ty myślisz o matematyce.
- A więc to tak, panie Styles? Chce mnie pan uwieść? A co później?
- Rozkochać do szaleństwa - uśmiechnął się.
- Dobrze, a czy możemy już jechać? Z chęcią spędziłabym tu jeszcze trochę czasu, ale naprawdę muszę jak najszybciej znaleźć się w domu.
- Oczywiście. Wedle życzeń, kicia - powiedział, ubierając mi na głowę kask.
I tak ponownie ruszyliśmy w drogę powrotną, a wiatr rozwiewał nasze głowy pełne nieczystych myśli.

_________________________________
Jeśli czytasz, proszę skomentuj :)
Chcę wiedzieć, co myślicie o blogu i moich opowiadaniach, nawet jeśli ta opinia nie miałaby być pozytywna.
Konstruktywna krytyka nie jest zła, a jeśli wam się podoba rozdział - komentarz motywuje mnie do dalszej pracy! :)
Z góry dziękuję wszystkim odwiedzającym i komentującym <3