- Hej Lou - zawołała [T.I] na przywitanie wchodząc do domu Tomlinsona. Przyjaźnili się od 2 lat a dziewczyna nadal nie mogła się przyzwyczaić do widoku porozrzucanych po mieszkaniu podkoszulków w paski. - Weź tu sprzątnij, nie ma nawet gdzie usiąść! Przyniosłam kawę i czekoladowego croissanta.
- No nie, ledwo weszła i już musi mi rozkazywać - roześmiał się schodząc ze schodów i pocałował ją przelotnie w policzek. Poczuła przyjemne dreszcze. Uwielbiała, kiedy całował ją na przywitanie, choć nigdy się do tego nie przyznała. Objął ją ramieniem.
- Coś jeszcze mi przyniosłaś? - zapytał i uśmiechnął się. - Wiesz, coś mi się wydaje że jeden croissant na dwie osoby nie wystarczy, super bohater Louis skoczy do sklepu po bułki - mówiąc to, dla uwierzytelnienia swoich słów pokazał swe muskuły. - O, zobacz jaki ze mnie mięśniak!
- Ależ ja nie wątpię w twoje nadludzkie siły. Jednak dzisiaj się nie przydadzą. Mam dwa croissanty.
Popatrzył się na nią swoimi dużymi oczami robiąc minę słodkiego psiaka i westchnął.
Podkoszulki położone na sofie bez skupułów zrzuciła na ziemię, i usiadła na ich miejscu.
- Ej ! Dopiero je wyprasowałem.
Wybuchła śmiechem. Louis i te jego paski. Zrobiłby dla nich wszystko. A przynajmniej tak jej się wydawało.
- Ojej, przepraszam. Zresztą, nie przesadzaj. Nawet na nich nie usiadłam.
- I dobrze że nie usiadłaś! Wtedy by cię spotkała ciężka kara..
- Tak? A jakaż to kara?
Zastanowił się, po czym rzucił się na nią i zaczął ją łaskotać. Oboje zanosili się ze śmiechu, ciesząc się swoją obecnością i tą bliskością. Czuli do siebie coś więcej. To nie była tylko przyjaźń. [T.I] traktowała go już jak członka swojej rodziny. Nie wiedziała tylko, czy traktować go jako brata, czy może jako ..
- Jesteś przepiękna. - chłopak przestał się z nią drażnić i zajrzał jej głęboko w oczy. Wyrażały radość i miłość, prawdziwą i czystą. Nie chodziło tu o jakiś rozgłos, czy zarobek na byciu sławną. Ona go kochała. A on odwzajemniał tą miłość. Bali się jednak do tego przyznać. Wiedzieli ile dla siebie znaczą, że są sobie bardzo bliscy. I gdyby coś poszło nie tak, te wszystkie lata przyjaźni.. Powoli zaczęli zbliżać się do siebie, aż w końcu stuknęli się nosami. Zamknęli oczy i dali się ponieść chwili. Namiętnym pocałunkom nie było końca. Lou pragnął jej. Od dawna marzył by poczuć smak jej ust. Zatopić się w nich. Nie posiadał się z radości kiedy jego tak proste marzenie spełniło się. Ona jednak nagle przerwała całusy i lekko go odepchnęła. Zaskoczony wokalista nie rozumiał dlaczego to zrobiła. Przecież było im dobrze, tak podpowiadało mu serce. Ze łzami w oczach ubrała buty i zarzuciła na siebie płaszcz, wymamrotała tylko krótkie - Wybacz - i zostawiła go samego, zdruzgotanego i zszokowanego. Teraz już tylko on, i niedokończony, czekoladowy croissant.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz