niedziela, 13 października 2013

Where We Are - Tour

Hej, Directioners. Chciałam podzielić się z wami przemyśleniami na pewien temat. Otóż chodzi o trzecią już trasę koncertową One Direction, na której nie ma Polski.
Po pierwsze:
JAK KTOKOLWIEK MOŻE PISAĆ, ŻE NIENAWIDZI ONE DIRECTION ZA TO ŻE TUTAJ NIE PRZYJADĄ?
Zacznijmy od tego, że to nie oni ustalają, gdzie i kiedy odbywają się koncerty. Od tego mają menadżerów i pracowników, którzy wyznaczają trasy koncertowe w poszczególnych częściach świata. Uważam, że gdyby to zależało od chłopców to już dawno by do nas przyjechali.
Po drugie:
PAMIĘTACIE WYWIAD, KTÓREGO UDZIELILI LOUIS I ZAYN?
Powiedzieli w nim po polsku "Kochamy was" i stwierdzili, że zdecydowanie mają zamiar przyjechać do Polski.
Jeśli ktoś ma twittera i wchodzi na niego codziennie, może zauważyć, że Polacy niemal codziennie są w światowych z jakimiś hasłami. Najczęściej dotyczy to jakiegoś fandomu, zazwyczaj Directioners. Nie próbujcie mi teraz wmówić, że chłopcy na pewno tego nigdy nie widzieli. Tego było aż tyle, że nie sposób nie zauważyć.
Oni kochają swoich fanów, bez nich nie osiągnęli by takiego sukcesu. Przed ogłoszeniem krajów na WWAT powiedzieli, że na tej trasie znajdą się państwa, które czekały na nich trzy lata. POLSKA? POLSKA!

Po trzecie:
NIGDY NIE WOLNO TRACIĆ WIARY W SWOJE MARZENIA.
Nawet jeśli nie przyjadą w tej trasie, z pewnością zrobią to w jakiejś innej. Oni nas kochają, zrozumcie to. Jesteśmy dla nich jednymi z najważniejszych osób na świecie, to z jakim poświęceniem i uczuciem śpiewają na scenie dla nas jest niesamowite. Ja, oglądając filmiki z ich koncertów czuję się jakbym była pośród tych szczęśliwych ludzi, którym dane było zobaczyć swoich idoli. Dlaczego? Kocham ich tak bardzo i tak niewyobrażalnie szczerze, że dziękuję Bogu za to że ich stworzył. Nawet jeśli nie widzę ich na żywo - czuję ich w swoim sercu. POLACY! My też ich zobaczymy. Prędzej czy później spełnimy swoje marzenia, jednak musimy wierzyć w to, że staną się one rzeczywistością. Jeśli teraz się poddamy, poddamy się i później, w dorosłym już życiu. Wiara w marzenia to jest to, co daje nam siłę aby przetrwać kolejny dzień. Nie daj sobie wmówić, że twoje marzenia są głupie i bezsensowne. NIE! Każde marzenia, sny, pragnienia, są piękne i czymś uzasadnione, dostosowane do upodobań każdego z nas. Jeśli w coś silnie wierzymy i dążymy wytrwale do celu, bardzo prawdopodobne jest że coś co wydawało się niemożliwe stanie się rzeczywistością. Więc śnij dalej, twórz nieprawdopodobne historie, czuj, póki masz jeszcze na to czas. Bo z wiekiem to przemija. Czas ucieka niewyobrażalnie szybko, więc nie przejmuj się innymi, idź do przodu i spełniaj swoje marzenia.
/ Believe.

Mama Louisa spodziewa się bliźniąt!

Jak już zapewne wiecie (a może i nie) Jay Tomlinson ponownie zaszła w ciążę. Jak się okazało, jest to ciąża.. bliźniacza! Można się domyślić, że Lou szaleje ze szczęścia.
Ja również jestem szczęśliwa, móc się cieszyć jego radością. To naprawdę niezwykła informacja.
+ .. jeśli Tommo będzie miał jakieś zdjęcia z maluchami to... moje serce rozpłynie się z rozkoszy.

Nieprawdopodobne lecz możliwe - Rozdział 25

- Wszystko się zniszczyło, Lou. - wyszeptałam, nie mogąc powstrzymać łez.
- Nie mów tak. To się da jeszcze naprawić.
Spojrzałam na niego i prychnęłam. Zaskoczyłam go tym. Lekko odsunął mnie od siebie, pozostawiając niewidzialną barierę pomiędzy naszymi ciałami.
- Ale co się da naprawić? Już koniec. Nie ma czego naprawiać.
Westchnął cicho. Dostrzegłam, jak maleńka łza tworzy się w kąciku jego oczu.
- Kocham cię.
Stałam przez chwilę w milczeniu, wpatrując się w błękitne tęczówki. Niejednokrotnie wyznawaliśmy sobie miłość, czasem półżartem, czasem w zupełnej powadze. Jednak jeszcze nigdy nie usłyszałam, żeby wymawiał te słowa takim tonem jak teraz. Dwa wyrazy przeszyły na wpół moje serce, które mimowolnie rozpłynęło się.
- Louis..
Podniosłam rękę, aby dotknąć jego ciepłej skóry, szybko jednak cofnęłam ją. Sprawiłam mu tym ból, który odbijał się w jego oczach. Nie miałam odwagi, żeby to zrobić. Te wszystkie przepełnione namiętnością i pożądaniem noce odeszły w zapomnienie. Patrzyłam, jak zaciska szczękę, usiłując wygrać z napływającymi do oczu łzami. Spuściłam wzrok, aby nie dostrzegł mojego wyrazu twarzy. Jeszcze nigdy nie widziałam go w takim stanie. Zawsze uśmiechnięty i wesoły, milczał teraz z posępną miną.
Staliśmy tak przez chwilę kompletnie nie wiedząc co powiedzieć.
Nagle chwycił moją brodę i przyciągnął mnie do siebie. Delikatnie musnął swoimi wargami moje. Przymrużyłam oczy, łaknąc tego utęsknionego dotyku. Trwało to zaledwie ułamek sekundy. Kiedy otworzyłam oczy, jego już nie było. Gdzieś w oddali dostrzegłam jego sylwetkę, rozmywającą się pod wpływem szybkiego biegu.

Z perspektywy Nelly

 Byłam bardzo niespokojna. Telefon od Harry'ego nie dawał mi spokoju. Usiłowałam domyśleć się, w jakim celu chciał się ponownie ze mną zobaczyć. Jeśli miałoby się to zakończyć tak jak ostatnim razem, to wolę nie. Jakoś nie mam ochoty ponownie patrzyć jak umiera w szpitalu, a następnie zobaczyć go całującego się z inną dziewczyną. Jak na psychikę (prawie) szesnastolatki to było o wiele za wiele.
Nerwowo przeglądałam Facebooka, gdy jedno zdjęcie przykuło moją uwagę. Wytrzeszczyłam szeroko oczy ze zdziwienia. Harry obejmował jakąś dziewczynę i najwyraźniej nie zdawał sobie sprawy z tego, że został umieszczony na dość jednoznacznym zdjęciu. Zaśmiałam się poirytowana i wyłączyłam komputer.
Ktoś zapukał do drzwi.
- Otworzę! - wrzasnęłam najgłośniej jak tylko potrafiłam i w pośpiechu zleciałam po schodach. Dopadłam drzwi wejściowych i otworzyłam je. Stał przede mną nie kto inny jak Harry.
- Cześć - uśmiechnął się zawadiacko, pokazując rząd białych zębów i słodkie dołeczki na policzkach. Mimo mojego lekkiego zdenerwowania nie mogłam powstrzymać uśmiechu.
- Hej. Chciałeś się spotkać? - zapytałam retorycznie, mając nadzieję że uzyskam odpowiedź na dręczące mnie od jakiegoś czasu pytanie. Skinął tylko głową i palcem wskazał na korytarz domu.
- Będziemy tak rozmawiali w drzwiach?
Zachichotałam i gestem zaprosiłam go do środka. Zdjął swój długi, czarny płaszcz i zawiesił na krześle. Jego wzburzone loki były bardziej pokręcone niż kiedykolwiek wcześniej. Wyglądał naprawdę uroczo. Usiadłam na przeciwko Harry'ego i spojrzałam w jego szmaragdowe oczy.
- Więc?
Odchrząknął lekko, a na jego ustach po raz kolejny pojawił się uśmiech.
- Nie jesteś już na mnie zła?
Westchnęłam. Tak naprawdę nigdy nie gniewałam się na niego. Nie umiałabym. To raczej do siebie miałam pretensję, że tak łatwo dałam się nabrać na jego życzliwe uśmiechy i słowa.
- Nie. - wyszeptałam tylko i odgarnęłam włosy z czoła, które niesfornie opadały na moja twarz.
- Doskonale - zaśmiał się. - Bo szkoda by było oddać bilety na koncert Rihanny..
Otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia, kiedy zrozumiałam sens jego słów. Rozbawiło go moje zaszokowanie i wykorzystał je, aby się do mnie zbliżyć.
- Zacznijmy wszystko jeszcze raz, proszę. - zamruczał. Oddech uwiązł mi w gardle, czułam, że zaraz zemdleję. Jego oszałamiający zapach obezwładnił moje ciało i umysł.
- D..obrze. - bąknęłam i delikatnie, acz stanowczo, odsunęłam się od bruneta. - Mam tylko nadzieję, że nie skończy się tak jak ostatnio. Nie mam zamiaru jeździć z tobą po szpitalach tylko po to żeby następnie zastać cię całującego się z jakąś panną.
Zaśmiał się na moje słowa, wyraźnie rozbawiony moją irytacją.
- Obiecuję Ci, że tym razem wszystko potoczy się zupełnie inaczej.
Ufałam mu. Wierzyłam, że tym razem może cię udać. W końcu do trzech razy sztuka.
- Do trzech razy sztuka - powiedział, jakby czytał w moich myślach.
- To kiedy ten koncert?
- Uhm.. Za jakieś czterdzieści minut musimy się zbierać.
- O matko! Nie zdążę się ubrać!
W podskokach wybiegłam na górę, pozostawiając go samego w kuchni. Nie musiałam jednak długo czekać, bo już po chwili stał w moich drzwiach z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Mogę ci pomóc?
Rzuciłam w niego dopiero co wyciągniętym z szafy podkoszulkiem na znak protestu.
-  Mhm. Ta jest niezła - ocenił, widząc z jakiego materiału została wykonana. Koronka najwyraźniej bardzo przypadła mu do gustu.
- Dziękuję za twoje nieocenione porady, ale pozwól że sama wybiorę w czym powinnam iść. Także prosiłabym cię o opuszczenie mojego pokoju na kilka minut.
Zamknął drzwi, ale wiedziałam że nadal stoi w korytarzu. Szybko zdjęłam ciuchy, które wcześniej miałam na sobie i stanęłam przed szafą, pełna frustracji i niezdecydowania.
- Załóż mini.
- Spadaj - mruknęłam.
Na przekór tego co mówił wyciągnęłam czarne, skórzane legginsy i biały top z ćwiekami. Włosy upięłam w niedbałego koczka, pozwalając aby pojedyncze pasma włosów luźno opadały na moją twarz. Założyłam niedawno kupione, czarne buty za kostkę. Usiadłam przed lusterkiem i na moich jasnych wargach spoczęła ciemnofioletowa szminka. Dla uzupełnienia stroju wyciągnęłam z szafy kurtkę tego samego koloru i zadowolona z mojego wyglądu wyszłam na korytarz.
- Wow. Nawet bez mini wyglądasz zniewalająco.
Moje policzki oblał kolor znacznie ciemniejszy nawet od mojej szminki.
***
Nasze palce były mocno splecione ze sobą, kiedy spacerem szliśmy po ulicy. Uśmiechnęłam się na widok znajomego miejsca. Od tego wszystko się zaczęło.
- Pamiętasz? - zamruczał.
Jakbym mogła zapomnieć dzień,  w którym poznałam moich idoli? Zaśmiałam się tylko i lekko odsunęłam się od niego. Zastanawiałam się, jak możemy teraz wyglądać - jak para przyjaciół, czy para zakochanych w sobie ludzi? Emocje i uczucia jakie wywoływała we mnie obecność Harry'ego zaledwie kilka centymetrów od mojego ciała były nie do opisania. Ku mojemu niezadowoleniu wyplótł swoją dłoń z mojego uścisku, jednak tylko po to aby objąć mnie w talii. Byłam bardzo zdziwiona, że ludzie na ulicy kompletnie nas ignorowali. Czyżby byli przyzwyczajeni do takiego widoku? Ja to jeszcze nic, jestem zwyczajną dziewczyną mieszkającą w prowincjonalnej miejscowości, ale on? Ten młody Bóg seksu, bożyszcze nastolatek?
- Harry?
Odwrócił głowę w moją stronę, obdarowując mnie uroczym spojrzeniem. Momentalnie to, co chciałam powiedzieć, wyparowało mi z ust. Szczerzyłam się jak głupia do niego, a on wciąż mi się przypatrywał. Wykorzystał tą okazję mojej chwilowej niedyspozycji i musnął moje usta, a ja zamarłam, kiedy wpił się w nie coraz mocniej. Pożądanie i pewność siebie uderzyła mi do głowy. Na szczęście w porę ją zamaskowałam.
- Mhmm, przestań - zaśmiałam się. - Rozmażesz mi szminkę.
Pokręcił głową ze śmiechem i ponownie objął mnie w talii. Byliśmy już na miejscu. Harry grzecznie przywitał się z ochroniarzem, którego najwyraźniej znał. Po krótkiej pogawędce udaliśmy się pod samą scenę.
- Wszystkie moje najpiękniejsze wspomnienia pochodzą z tego miejsca - wyszeptałam, nie patrząc mu w oczy. Wiedziałam bowiem, że kiedy dopadnie mnie jego zielone spojrzenie słowa zaczną mi się plątać i nie będę w stanie wypowiedzieć jakiegokolwiek zdania które miałoby sens.
- Wiesz, że moje też?
Z zaciekawieniem spojrzałam na jego twarz. Od razu tego pożałowałam. Jego intensywne spojrzenie zawładnęło moim ciałem. Był nieziemsko przystojny.
- Nawet nie masz pojęcia jak bardzo cieszę się, że tutaj jesteś, ze mną. Kiedy się ze mną nie kontaktowałaś, było mi tak dziwnie pusto. Brakowało mi chwil, które spędzaliśmy razem, kiedy wisieliśmy godzinami na telefonie i żartowaliśmy ze wszystkiego.
Zarumieniłam się, ale on nie zważywszy na to mówił dalej.
- Zrozumiałem, jak niesamowicie ważna dla mnie jesteś. Potrzebuję cię, wiesz? Byłem głupi, że tego wcześniej nie widziałem.
Uszczypnęłam swoje ramię aby przekonać się, że nie śnię. Wszystkie wydarzenia, słowa wypowiedziane przed chwilą były realne. Szczere.
Rzuciłam mu się na szyję i wtopiłam w jego usta, nie dbając o resztki szminki którą właśnie ze mnie zlizywał. Zmierzwiłam jego niesforne loki a on zamruczał cicho. Oderwaliśmy się od siebie dopiero wtedy, gdy plac zapełnił się ciekawskimi spojrzeniami przypadkowych ludzi. / Believe

poniedziałek, 7 października 2013

Imagin - Louis "You are mine"

- Nie uciekaj stąd, kocie - wyszeptał uwodzicielsko do mojego ucha, zostawiając mnie samą w jego olbrzymim salonie. Wzdrygnęłam się, czując przyjemne dreszcze rozchodzące się po całym ciele. Spojrzałam w stronę odchodzącego Louis'a, a kąciki moich ust mimowolnie uniosły się w górę kiedy zobaczyłam jak seksownie porusza pośladkami.
Usłyszał mój stłumiony chichot i odwrócił się patrząc mi w oczy i przeczesując palcami włosy. Po chwili domyślił się, czym przyciągnął moją uwagę. Wybuchnął niekontrolowanym śmiechem i przeskakując po dwa schody dotarł pod drzwi sypialni. Nie miałam pojęcia co może tam robić, toteż z uśmiechem na ustach czekałam na jego powrót. Moją uwagę przykuło zdjęcie postawione na komodzie, którego wcześniej nie widziałam. Podeszłam bliżej i już po chwili poczułam, jak łzy wolno spływają po moim rozpalonym policzku, tylko po to żeby upaść na miękki dywan, zostawiając mokry ślad.
Fotografia przedstawiała nas oboje w wesołym miasteczku, w sytuacji kiedy to on wziął mnie na ręce i składał delikatny pocałunek na moich wargach. Na samo wspomnienie zrobiło mi się lekko na sercu. Zaśmiałam się, gdy przypomniałam sobie okoliczności powstania tego zdjęcia.
*WSPOMNIENIE*
- Lou! Przestań, jakieś dzieci robią zdjęcia! - zachichotałam wesoło, podczas gdy on namiętnie wtapiał się w moje usta. Jego ciepłe dłonie obejmowały mnie z każdej strony. Kilkuletnie dzieciaki z okolicy były bardzo rozbawione, kiedy on uniósł mnie w górę i kilkakrotnie zakręcił mną dookoła. 
- Kocham cię! Kocham cię, słyszysz mnie? - krzyczał, próbując przebić się przez rozmowy innych ludzi. Po chwili postawił mnie na ziemi, a ja przykucnęłam, próbując odzyskać równowagę.
- Wariat jesteś.
Pewna dziewczynka podeszła bliżej i zapytała mnie:
- Co to znaczy kochać?
Uśmiechnęłam się do niej serdecznie i szepnęłam jej na ucho:
- To znaczy, że druga osoba jest dla ciebie najważniejsza na świecie.
Pokiwała głową ze zrozumieniem, przypatrywała mi się z uwagą. Widziałam w jej szczerych i pięknych oczach iskierki. Była czymś podekscytowana. Po chwili dodała:
- On cię kocha. 
Ukazała rząd swoich bielutkich ząbków w uśmiechu i pobiegła do swoich przyjaciół, wciąż na mnie patrząc. Podeszłam do Louisa i wtuliłam się w jego tors.
- A teraz zrobimy wam zdjęcie! Uśmiech proszę!
Mimo wyraźnej komendy chłopak ponownie uniósł mnie w górę i cmoknął w usta. Rozległo się głośne "FUUU". Wybuchnęliśmy gromkim śmiechem i poszliśmy wywołać zdjęcie.
A teraz to zdjęcie, efekt zabawy kilkuletnich dzieci, stało na komodzie w pięknie zdobionej ramce. Byłam bardzo wzruszona. Słowa dziewczynki odbijały się echem w moich uszach, gdy usłyszałam anielski głos Louisa.
- Przyjdź do mnie.
Nie czekając ani minuty dłużej pognałam na piętro. Zatrzymał mnie przed wejściem do sypialni.
- Kocham cię.
Odgarnął włosy z moich policzków i delikatnie pogładził jednego z nich. Serce gwałtownie mi przyśpieszyło, kiedy zaczął cmokać moją szyję. Opuszkami palców wciąż dotykał mojego policzka. Dokładnie wiedział gdzie są moje czułe punkty. Uwielbiałam pocałunki w szyję.
Tak jak tamtego dnia, wziął mnie za ręce i wniósł mnie do sypialni. Patrzyłam oniemiała na płatki róż porozkładane po całej pościeli. Uroku temu miejscu dodawały świeczki ułożone wokół pokoju. Nie mogłam sobie wyobrazić nic bardziej romantycznego.
Wskoczyłam mu na ramiona pozwalając, aby chwycił mnie za biodra i pieścił je, nie przerywając zainicjowanego przeze mnie pocałunku. Trwaliśmy tak przez chwilę. Moja ręka zaczęła błądzić po jego klatce piersiowej, rozpinając guziki koszuli. Dobrnęłam do końca i moim oczom ukazał się dobrze wyrzeźbiony tors Louisa, który teraz delikatnie dotykałam po całej jego długości. Mój chłopak mruczał z zadowoleniem, a ja oddawałam się tej czynności poświęcając jej całą moją uwagę.
- Jesteś gotowa?
Przytaknęłam skinieniem głowy. Postawił mnie na ziemi. Uniósł lekko moją koszulkę i jednym ruchem rozpiął znajdujący się pod nią stanik. Patrzyłam w bezruchu, jak koronkowa bielizna bezwładnie opada na ziemię. Zaśmialiśmy się cicho.
- Pragnę cię - wyszeptałam pewna swoich słów jak nigdy wcześniej.
To go wyraźnie zmotywowało.Wskoczyłam na miękką pościel, otulona płatkami róż. Podniósł jedną z nich. Ściągnął moją koszulkę i zaczął dotykać mojej skóry płatkiem, wywołując u mnie pomruki zadowolenia. Położył kawałek róży na moim policzku. Zsunął moje spodnie. W efekcie zostałam w samych majtkach.
- [T.I] .. Jesteś przepiękna.
Zachichotałam i przysiadłam na łóżku, przyciągając do siebie Louisa. Całował mnie namiętnie, lekko ssał moją dolną wargę. Był cudowny. Jeszcze nikt nie wprawiał mnie w taki stan jak on. Czułam się przy nim bezpiecznie i szczęśliwie jak nigdy.
Po chwili moje majtki tak jak pozostałe części ubrań leżały na ziemi. Lou wpatrywał się we mnie, mamrocząc coś pod nosem. Byłam całkiem naga i najwyraźniej bardzo mu się to podobało. Lekko odepchnęłam go na bok, i tym samym teraz to ja leżałam na nim. Siłowałam się przez chwilę z paskiem w jego spodniach. Patrzył na mnie zdezorientowany, ale zrozumiał co chciałam zrobić. Nic nie jest tak podniecające jak rozbieranie partnera. Pasek upadł na ziemię z brzękiem, na co brunet zareagował śmiechem. Ściągnęłam jego spodnie i poczułam jego męskość, która gwałtownie podskoczyła do góry.
- Nie tak szybko - wyszeptałam, również się śmiejąc. Dotknęłam twardego wybrzuszenia, które z każdą chwilą się powiększało. Masowałam je coraz szybciej, dotykając po różnych punktach, sprawiając, że z jego ust wydobywały się pomruki i westchnienia.
Kiedy był już blisko, odsunęłam się od niego i spojrzałam na jego twarz. Był w siódmym niebie. Zdjął bokserki i wyjął z szafki srebrne opakowanie. Wyjąwszy z niego to czego szukał, założył je na swoją męskość. Zbliżył się z uśmiechem do mnie, a ja położyłam się na plecach. Delikatnie, acz stanowczno wszedł we mnie, wykonując wolne ruchy w dół i w górę.
Nie mogłam powstrzymać jęku, kiedy przyśpieszył. Zmierzwiłam jego mokre od potu włosy, na co on również westchnął. Przerwał na sekundę, aby dosięgnąć moich warg. Całował czule i delikatnie, co kompletnie nie zgadzało się z tym, co robił ze swoim ciałem. Napierał na mnie swoimi biodrami coraz mocniej, co nieco mnie bolało. Nie powiedziałam mu jednak tego, wiedząc jak wielką przyjemność mu sprawiam. Patrzył na mnie swoimi niebieskimi jak niebo tęczówkami, a mi świat zamigotał przed oczami. Był tak oszałamiająco przystojny.
- Jesteś moja. - wyszeptał.
Usłyszałam jego głos, i odpowiedziałam na to:
- Jestem twoja.
Czułam, że dochodzę. Wydawało mi się, że on również osiąga to do czego dążyliśmy od początku, bo wszedł we mnie jeszcze bardziej, zwiększając szybkość. W jednej chwili zdałam sobie sprawę, że głośno jęczy. Ja tylko wzdychałam i starałam się łapać oddech, co wcale nie było takim łatwym zadaniem. Kiedy w końcu stało się to co nieuniknione, fala przyjemności rozpłynęła się po moim ciele. Louis właśnie szczytował, podczas gdy ja oddawałam się chwili magicznej rozkoszy. Opadł na łóżko przyciągając mnie do siebie. Ułożyłam się wygodnie na jego nagim, błyszczącym się od potu torsie, lekko go dotykając.
- Jesteś niesamowita. Dziękuję. To było wspaniałe.
Wyszczerzył równy rząd białych zębów w uśmiechu.
- I kto to mówi - zamruczałam z satysfakcją w głosie, a on z zadowoleniem przytulił mnie jeszcze bardziej. / Believe

sobota, 5 października 2013

Imagin - Niall "Bad Boy"

Wracałam w ciepły, majowy wieczór z dodatkowych zajęć muzycznych. Do domu miałam niedaleko, więc o nic się nie obawiałam. Mieszkałam w dość spokojnej okolicy, gdzie niezwykle rzadko dochodziło do jakichkolwiek bójek czy przestępstw. Uśmiechnięta nie zwracałam uwagi na to, co się dzieje wokół mnie i przypomniałam sobie piękne oczy chłopca, który uczęszcza ze mną na lekcje gry na gitarze. 
Był taki uroczy, kiedy niezdarnie próbował chwycić odpowiedni akord. Ma przepiękne spojrzenie, niebieskie niczym ocean. Idealnie komponowało się z jego blond czupryną. Szkoda, że tym razem musiał wyjść wcześniej. Mówił, że ma jakieś sprawy rodzinne. Cóż. Pozostało mi tylko czekać do wtorku, kiedy ponownie się spotkamy.
Szczerze mówiąc to miałam nadzieję na jakieś wspólne wyjście. Myślałam, że zaprosi mnie do kina lub do jakieś kawiarni. Od kilku miesięcy chodzimy razem na zajęcia, jednak bardziej jesteśmy skupieni na sobie niż na słowach nauczyciela. Mamy ze sobą świetny kontakt, dobrze nam się rozmawia. Doskonale czuję się w jego towarzystwie - wiem, że mogę mu dużo powiedzieć, a on mnie zrozumie i zawsze coś doradzi. Sama nawet zastanawiałam się nad tym, aby zrobić pierwszy krok. Po długim namyśle zdecydowałam, że nie dam rady. Niestety, jestem bardzo nieśmiała. Mam zbyt wybujałą wyobraźnię a zbyt mało pewności siebie i wiary we własne umiejętności.
Usłyszałam ciche śmiechy i donośny głos jakiegoś mężczyzny. Czym prędzej schowałam się za murkiem, uważając, aby nie doszły do nich odgłosy moich ruchów. Serce biło mi jak oszalałe. Z trudem powstrzymywałam się od głośnego sapania i wołania o pomoc.
" Spokojnie, [T.I]. Przecież nic się nie stało. Nie zrobili ci krzywdy. Spokojnie" - powtarzałam w myślach. Nagle całe towarzystwo wybuchnęło śmiechem Złośliwym i nikczemnym śmiechem, jakiego jeszcze nigdy nie słyszałam. Adrenalina gwałtownie napłynęła mi do żył, mieszając się ze strachem i niepoprawną ciekawością. Ostrożnie wychyliłam się zza mojej kryjówki i doznałam niemałego szoku.
- Dobra, idziemy. Do tego sklepu mamy kawałek, a musimy tam być zaraz po wyjściu ekspedientki. - powiedział wysoki blondyn w ciemnej, skórzanej kamizelce, podartych jeansach i szarych trampkach Nike, trzymając w ręku jakieś narzędzie. Przyjrzałam mu się uważnie. Kiedy dotarło do mnie, kim jest ten cwaniaczek, szybko schowałam się i zakryłam usta dłonią, powstrzymując westchnienie. To był Niall. Ten sam Niall z zajęć muzycznych, ten czuły i zabawny 16-latek. Nie wierzyłam własnym uszom. Prawdopodobnie planował jakiś napad. Ta myśl opanowywała mój umysł i serce z każdą mijającą sekundą. Coś od środka się we mnie złamało, jakaś niewyobrażalna siła kazała mi wyjść im naprzeciw i wykrzyczeć mu w twarz wszytko to, co w tym momencie o nim myślę. Dumnie wystąpiłam do przodu i okazałam się w całej krasie. Spojrzeli na mnie z niedowierzaniem i widziałam, że nieco się speszyli.
- Cześć. - powiedziałam, nie spuszczając wzroku z Niall'a. Pozostali cicho odchrząknęli i wciąż mi się przyglądali. Zrozumiałam, że pojawienie się w tym miejscu i o tej porze nie było dobrym pomysłem.
- Czy my się znamy? - zapytał, wbijając we mnie tysiące maluteńkich szpilek.
- Dziwne pytania zadajesz. Jeśli bym cię nie znała, nawet do głowy by mi nie przyszło, aby się z Tobą witać. Co zamierzasz zrobić? Po co ci ten śrubokręt? Czyżbyś planował popełnić jakieś przestępstwo? Wiesz, że posiadam wysokiej generacji telefon komórkowy i w każdej chwili mogę wykonać telefon na policję.
- Ej mała, poluzuj trochę i chodź z nami - odezwał się jakiś mężczyzna. - Będzie faza. Nie daj się prosić.
Prychnęłam z wyższością i taktownie odrzuciłam włosami w tył.
- Spadaj stąd, [T.I]. To znaczy.... Eeeee..
- Horan, to ty ją jednak znasz? Oj, niezła sztuka ci się trafiła. Nawet wygadana jest i na głupią też nie wygląda. Bierzemy ją, co nie?
- Nie waż się jej tknąć! - krzyknął i podskoczył do niego, popychając go na ścianę. Trzymał go za i tak zniszczony już podkoszulek i patrzył na niego srogim spojrzeniem. Moja pewność siebie nieco opadła i zaczęło mnie opanowywać przerażenie.
- To ja już może pójdę.. - odezwałam się i zrobiłam krok w tył. Zauważył to siedzący do tej pory cicho wysoki brunet o przerażającym spojrzeniu. Wstał i zaśmiał się.
- Zabawa dopiero się zaczęła.
Niall puścił poprzedniego chłopaka i uderzył pięścią bruneta, który najwyraźniej się do mnie przystawiał. Czym prędzej chwyciłam go za ramię próbując odciągnąć od jego kolejnej ofiary.
- Przestań! Jesteś nieobliczalnym, dzikim zwierzęciem! Nie taki byłeś, Niall.
Cały zdyszany pchnął go i rzucił się za mną w pogoń, gdyż ja uciekałam ile miałam sił w nogach w kierunku mojego domu. Nie miałam nawet ochoty płakać po kimś takim jak on, w tym momencie chciałam tylko znaleźć się w moim pokoju.
W końcu dogonił mnie i chwycił za ramię, przyciągając do ściany tutejszego bloku.
- To nie jest tak, proszę, daj mi coś wyjaśnić.
Pokręciłam nerwowo głową, bezskutecznie próbując mu się wyrwać.
- Czego chcesz?! Jesteś miejscowym rozbójnikiem, nie wartym moich uczuć!
- Posłuchaj mnie, proszę. Trzydzieści sekund i będziesz wolna.
Wypuściłam powietrze z ust, unosząc głowę do góry.
- Dobrze. Ale potem nie chcę cię nigdy więcej widzieć.
- Więc.. chodzi o to, że..
- Dwadzieścia dziewięć - wypominałam mu, patrząc w jego oczy. Mimo wszystko wciąż byłam oczarowana ich blaskiem, było nich coś tak hipnotyzującego i magicznego, że nie sposób było je zapomnieć.
- Jestem ubogi, i to bardzo. Moja rodzina nie ma czego do garnka włożyć, a jest nas aż pięcioro. Ojciec alkoholik zapił się dwa lata temu i od tamtej pory żyjemy gorzej niż psy.
- Dwadzieścia dwa.. - wyszeptałam z mniejszym przekonaniem.
- Kiedyś przyłapałem tych chłopaków, jak robili napad na sklep monopolowy. Pozwolili mi żyć, pod warunkiem, że będę siedział cicho i pomogę im w czarnej robocie.
- Osiemnaście..
Wziął głęboki oddech.
- Nie chciałem tego, ale nie miałem wyjścia. Z drugiej strony, poprawił nam się byt. Mama i siostry codziennie jedzą obiady i śniadania, to jest dla mnie najważniejsze. Teraz, kiedy nasza sytuacja już się unormowała i mama znalazła pracę, kończę z tym. Dzisiaj miał być ostatni raz. Proszę, [T.I], wybacz mi. Cholernie mi na tobie zależy i nie chciałbym, aby nasza relacja się zniszczyła.
Mówiąc to, zbliżył się do mnie. Stykaliśmy się nosami. Czułam jego ciepły oddech na policzku i słyszałam przyśpieszone bicie jego serca, prawdopodobnie spowodowane szybkim biegiem.
- Nie wiem, nie podoba mi się to co robiłeś.
- Popełniłem w życiu wiele błędów, ale uwierz, że nigdy nie zależało mi na żadnej dziewczynie tak jak na tobie. No.. - popatrzyłam na niego z wyrzutem. - Może za wyjątkiem matki i sióstr..
Zaśmialiśmy się.
- Mi też na tobie zależy. Obiecujesz, że nie wrócisz do tego?
- Nigdy, przyrzekam. Martwię się o coś innego..
- O co takiego?
- Wiem, że jesteś z dobrej rodziny, a ja nie mam niczego.. A teraz już nawet nie będzie mnie stać na zajęcia muzyczne..
Uśmiechnęłam się do niego, czując wyraźną ulgę.
- Niall.. nie przeszkadza mi to. Najważniejsze jest to, jakim jesteś człowiekiem, i że nie będziesz organizował już tych bezsensownych i głupich napadów..
Na znak, że więcej nie popełni wcześniejszych błędów, złożył na moich ustach długi i namiętny pocałunek. Byłam taka szczęśliwa.. Nie spodziewałam się, że tyle rzeczy może się przydarzyć jednego dnia. Wiem, że był złodziejem, ale nie robił tego wyłącznie dla siebie. Troszczył się o życie swoich bliskich. I mimo wszystko, choć wiem, że to co robił było złe. - zaimponował mi tym. Postawił szczęście rodziny na pierwszym miejscu, poświęcając tym samym swoje. Cokolwiek by nie zrobił, i tak najbardziej pokochałam go za to właśnie poświęcenie. / Believe.

piątek, 4 października 2013

Nieprawdopodobne lecz możliwe - Rozdział 24

Październik powoli się kończy, ostatnie liście spadają z drzew, a zwierzęta gromadzą zapasy na zimę. Czuję się jak niedźwiedź - najchętniej przespałabym całą zimę w moim pokoju i nie wychodziła z pod ciepłej pościeli. Niestety rzeczywistość nie pozostawiała złudzeń. Nie jestem niedźwiedziem.
W sumie, ciekawe jak to jest być zwierzęciem. Zastanawiam się, czy one rozumieją wszystko co usłyszą od ludzi, czy nie. Może po prostu nie umieją odpowiedzieć? I dlatego wszyscy myślą, że to po prostu głupie istoty?
Zakończyłam te dziwne rozmyślenia wychodząc z domu. Było jeszcze wcześnie, ale miałam ochotę pójść spacerem i w spokoju poukładać wszystkie bieżące sprawy.
Co mam zrobić z dzieckiem?
Oczywistą kwestią jest to, że nie ukryjemy mojej ciąży przed otoczeniem. A przecież moja rodzina nigdy nie pozwoliłaby sobie, żeby wieść o oddaniu niemowlaka do adopcji rozeszła się po całym osiedlu. Straciliby wtedy szacunek w oczach ludzi. Szczególnie mój ojciec, który jest dość często tematem numer jeden na imieninach lub imprezach okolicznościowych starszych pań z okolicy. Trzeba więc wychować dziecko jak należy.
Co mam zrobić z Lou?
Jest całym moim światem i tak bardzo mi go brakuje, ale na samą myśl że znów miałabym z nim być, wracają przykre wspomnienia związane z niechcianą ciążą. Te okropne rzeczy, które do mnie wymówił.. Wiem, że żałuje. Przeprosił i chce to wszystko naprawić, ale dla mnie to nie jest tak łatwe i oczywiste jak dla niego. Ja to wciąż pamiętam. Jego słowa wbijają się w moje serce za każdym razem gdy go widzę. Jednak jeśli chcę zatrzymać dziecko, powinnam do niego wrócić. Maluch musi mieć oboje rodziców.
Co mam zrobić z rodzicami?
Mama wspiera mnie teraz jak nigdy wcześniej. Czuję, że mogę na nią liczyć w każdym momencie mojego życia, doradza mi za każdym razem gdy nie jestem czegoś pewna. Mimo to przykre wspomnienia nie wyparowały, tak jak w przypadku z Louisem. Ojciec nie przeprosił mnie, to go zbyt wiele kosztuje, ale po jego oczach widzę, że jest mu wstyd. Dlatego dzisiaj po szkole idę na komisariat, aby odwołać zeznania przeciwko niemu.
- Hej Kath! - przywitała mnie przyjaciółka, kiedy nieświadomie dotarłam pod jej dom. Ocknęłam się po chwili i zauważyłam jej uśmiechniętą i radosną twarz.
- Cześć, co się stało? Co jesteś taka podniecona?
Dyszała ciężko i sapała, nie mogła wydobyć z siebie ani jednego słowa. Śmiała się, kiedy próbowała cokolwiek powiedzieć. W końcu nie wytrzymałam z ciekawości i zaczęłam zgadywać.
- To ma jakiś związek z Alexem?
Pokiwała przecząco głową.
- Z chłopcami?
- Tak. - wyszeptała.
Zastanowiłam się chwilę i patrząc w jej oczy dostrzegłam w nich charakterystyczne dla zakochanych osób iskierki świadczące o nagłym kontakcie z ukochaną osobą.
- Pisał? - nawet nie musiałam mówić jego imienia. Wiedziałyśmy obie.
- Nawet lepiej, dzwonił! Prosił o spotkanie. Kathie, nie wiem co mam robić. A co jeśli to skończy się tak jak poprzednim razem? Może on chce się po prostu przyjaźnić, bez żadnych zobowiązań?
- Właśnie dlatego powinnaś się z nim spotkać. Powie ci wyraźnie, czego od ciebie oczekuje i wtedy będziesz wiedziała na czym stoisz.
- Może masz rację..
- Ale nie powinnaś się tak cieszyć. Przykro mi to mówić, ale to że zadzwonił to nie znaczy że zaprasza cię na randkę.
- Wiem, rozumiem.. Dobra, chodźmy już. W przeciwnym razie spóźnimy się na autobus, a następny jedzie dopiero za dwie godziny! - przypomniała. Nie rozmawiając już o żadnym z chłopców ruszyłyśmy jak zawsze w to samo miejsce, nieuchronnie wrzucone w wir zobowiązań uczniowskich.
Bardzo nudny w moim przekonaniu dzień rozpoczęła równie nudna chemia. Patrzyłam się na nauczyciela jak zahipnotyzowana, nie rozumiejąc jednocześnie jego słów. Na matematyce rozwiązałam proste równanie z niejaką trudnością. Nie mogłam się skoncentrować.
- Umiesz na sprawdzian z biologii? - zapytała Nell, kiedy wyszliśmy z sali.
- Co?! Jakim sprawdzianie?! - krzyknęłam przerażona, wyciągając zeszyt do tegoż właśnie przedmiotu. Nie umiałam kompletnie nic, zapomniałam o dzisiejszym sprawdzianie. Nerwowo przekładałam kartki zeszytu, próbując zapamiętać chociażby kilka prostych zdań. W tej samej chwili poczułam wibracje w kieszeni. Po kryjomu wyciągnęłam telefon i z niedowierzaniem przeczytałam wiadomość od Louis'a.
" Hej kicia. Odpowiedzi do sprawdzianu z biologi to: 1B, 2C, 3B, 4D, 5A, 6A, 7B, 8C. Powodzenia"
Uśmiechnęłam się sama do siebie i nie byłam już tak zdenerwowana jak wcześniej.
***
Równo o 15 skończyłam lekcje. Udałam się samotnie na przystanek, ponieważ Nelly wyszła godzinę wcześniej. Założyłam słuchawki na uszy. Kiedy usłyszałam Little Things, automatycznie się rozpłakałam. Chciałabym wrócić do tych czasów, gdy wszyscy byli dla mnie tak ważni, to dzięki One Direction przetrwałam najgorsze chwile mojego życia. A teraz, kiedy te najgorsze chwile są z nimi związane? A ściślej mówiąc z jednym z nich? Oni już nie mogą mi pomóc. Bynajmniej nie tak jak kiedyś.
Cicho szlochałam zasłaniając twarz włosami. Opierałam się o murek i nie zwracałam uwagi na to, czy ktoś jest w pobliżu. Poczułam dłonie oplatające mnie w talii. Nawet nie spojrzałam na twarz nowo przybyłej osoby, po prostu wtuliłam się w niego czując zapach jego męskich perfum i ciepło bijące od serca Lou. / Believe.

Zabieram się do pracy.

Witajcie.
Niestety moje plany co do pisania jednego rozdziału i jednego imagna dziennie się nie sprawdziły, ponieważ jest tyle nauki, że nie mam w co rąk włożyć. Naprawdę jest mi ciężko, a do tego teraz jeszcze szkoła i w ogóle.. Nie mam czasu na nic. Blog będzie więc funkcjonował w taki sposób:

OD PONIEDZIAŁKU DO CZWARTKU POSTARAM SIĘ ZAMIESZCZAĆ JAKIEŚ INFORMACJE O CHŁOPCACH, TAKIE KRÓTKIE POSTY.

W WEEKEND, A NAJCZĘŚCIEJ W PIĄTEK, BĘDĘ DODAWAŁA KILKA KRÓTKICH OPOWIADAŃ I JEDEN ROZDZIAŁ "NLM".

A więc, zaczynam pisać.
+ Tymczasem w zakładce "Cała moja twórczość" możecie przeglądać inne moje posty, zapraszam ;)
/ Believe.