czwartek, 22 sierpnia 2013

Nieprawdopodobne lecz możliwe - rozdział 3

Tyle razy o tym marzyłam. A teraz kiedy to się spełnia - mam wielkiego guza na głowie i lekko posiniaczoną rękę. Jak to w ogóle możliwe, że Harry znalazł się w tym samym przedziale co ja? Muszę zacząć normalnie oddychać. Zresztą, to przecież normalny chłopak. Pomijając fakt, że jest wokalistą, że należy do najpopularniejszego zespołu na świecie, że ma miliony fanek i jest bardzo przystojny. Cóż, może to ostanie jest cechą charakterystyczną wielu młodych mężczyzn. Ale dla niego też.
- Ałć.. Mam nadzieję że nie masz mi tego za złe? Nie miałem pojęcia że ktokolwiek tutaj jest - uśmiechnął się szeroko i badawczo oglądnął moje czoło. - Ajaj.. nie wygląda to dobrze. Bardzo boli?
Tlenu!
- Jest okej. Martwię się tylko, co z tego pozostanie. Ale jak posiedzę chwilkę nieruchomo to wszelkie bóle powinny przejść.
- Cieszę się. Posiedzę z tobą.
To takie niedorzeczne. Siedzimy razem na zimnej posadzce wagonu, zmierzając w jednym kierunku.
- Dokąd się wybierasz? - zapytał znienacka.
Zaśmiałam się. A gdzie ja mogłam jechać? Zastanawiam się, czy on naprawdę jest ciekaw co jest celem mej podróży, czy po prostu chce nawiązać rozmowę. Dostałam przyjemnych dreszczy, kiedy pomyślałam, że naprawdę chciałby ze mną porozmawiać. Popatrzyłam na niego tak ciepłym spojrzeniem, na jakie tylko było mnie stać.
- A jak myślisz?
Zaśmiał się uroczo. Przeczesał swoje bujne loki palcami i westchnął.. - Szkoda że tak ślicznej dziewczynie przydarzyło się coś takiego.
Tlenu!
- Ale za to jesteśmy tu teraz razem i możemy na luzie pogadać. Właściwie.. ależ ze mnie dureń. Nawet nie wiem jak masz na imię.
- Nelly. A ty, jak sądzę, Harry.
Chyba po raz kolejny go rozbawiłam. Przyjrzałam mu się uważnie. Spoglądał przez okno w ciemną noc. Jego oczy świeciły się, lekko wystraszone po moim wypadku ale już wyraźnie uspokojone. Tak szczere i prawdziwe. Można było wyczytać z nich wszystko. Na jego twarzy malował się uśmiech. Uwielbiam dołeczki u chłopców. Jego loki wirują od lekkiego podmuchu wiatru, który przedziera się do przedziału przez uchylone okno. Zielone oczy w pewnym momencie zaszczyciły mnie swoją obecnością na mojej twarzy. Przyłapał mnie. A już myślałam, że sprawozdanie z jego wyglądu ujdzie mi płazem.
- Nie patrz, jeszcze sobie wzrok popsujesz.
Obydwoje wybuchnęliśmy śmiechem. Ja jednak zmartwiłam się. Czy Harry miał aby wszystko po kolei w głowie? Jak można było opowiadać takie bzdury, kiedy wychodząc na scenę sprawia się że wszystkie dziewczyny piszczą ile tylko mają pary w ustach?
Teraz to on mi się przyglądam. Zatrzymałam oddech. Uważnie przyglądał się moim oczom, pełnym ustom i na koniec zjechał nieco niżej..
- Ej! Nie pozwalaj sobie na zbyt wiele. To, że nazywasz się Styles nie uprawnia cię do bezczelnego gapienia się w mój biust!
Nie wiem nawet który już raz zaczął się śmiać. Po chwili ja też pokazałam dołeczki, których akurat w swoim wyglądzie nienawidzę.
- Widzę, że mamy ze sobą coś wspólnego - wskazał na mój policzek. Widoczne, niewielkie zagłębienia jak zwykle stawiły się na swoim miejscu. Momentalnie spochmurniałam.
- O nie, Nell. Uśmiechnij się, proszę. A tak w ogóle, to chciałem zadać Ci jedno pytanie. Nie miej do mnie o to pretensji, dobrze?
Pokiwałam głową.
- Dlaczego idziesz na koncert?
Trafił mnie prosto w serce. Dlaczego idę na koncert? Od kilku lat nie marzyłam o niczym innym. Wiele poświęconych batoników z orzeszkami, zupełnie niepotrzebnych ale bardzo modnych gadżetów. Nowe komórki, które pozostały w sklepach do dziś. Powieszone na ścianie plakaty Hazzy. Znałam każdą jego solówkę. Każdy wdech, i westchnienie. To było moje życie. Dla nich i dzięki nim jestem na tym świecie. Zamiast jednak powiedzieć to wszystko, odpowiedziałam tylko:
- Bo mama zawsze kazała mi iść za marzeniami.
Popatrzył się na mnie uważnie.
- Masz bardzo mądrą mamę. Urodę z pewnością odziedziczyłaś po nim.
- Chciałabym być choć w połowie tak ładna jak ona.
- Uwierz, jesteś.
- Nie widziałeś nigdy mojej mamy, więc nie możesz tego wiedzieć.
- Jesteś urocza, kiedy się bulwersujesz. Kawy?
- Z chęcią.
Wstał i otrzepał spodnie z warstwy kurzu, która tam się znalazła jako pamiątka posiedzenia na podłodze.
- Haz, zaczekaj.
Odwrócił się.
- Tak, piękna pani?
Spłonęłam rumieńcem.
- Dlaczego jedziecie tanim i brudnym, publicznym pociągiem?
Roześmiał się ukazując cudowny, śnieżnobiały uśmiech.
- W stronę Londynu zabrakło miejsc. Chyba domyślasz się, dlaczego.
I zniknął za drzwiami. / Believe.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz