To właśnie oni. Widzę ich uśmiechnięte twarze, zmierzwione włosy i oczy iskrzące się szczęściem, wciąż jakby oszalałe pod wpływem emocji, które jeszcze nie opadły. Patrzymy tak chwilę na siebie w milczeniu, ale już po chwili nie wytrzymujemy i wybuchamy wesołym śmiechem. Ochroniarze spoglądają na siebie znacząco, gotowi w każdej chwili zainterweniować.
- No hej chłopaki - powiedziałam, krztusząc się. Oni też nie mogą sobie poradzić z nagłym rozbawieniem. Lekko popychają się. Sprawę pogarsza fakt, że Zayn nie wie o co nam wszystkim chodzi. Bynajmniej kiedy odwiedziłam ich w przedziale, smacznie spał i nie słyszał hałasów które niewątpliwie rozpowszechnialiśmy.
- Ale.. zaraz. Wy się znacie?
To było tak komiczne i absurdalne, że nie mogliśmy przestać się śmiać. Cała radość wieczoru, podniecenie spotkaniem chłopaków, koncert. Zebrało się to wszystko teraz, w jednym miejscu. I nie mogło się uspokoić.
- Jestem Nelly. - przestawiłam się, głośno sapiąc i nie mogąc złapać oddechu. Gdyby moja mama zobaczyła mnie w tym momencie, od razu zaczęły by się jej gadania. O tym, jakie to niekulturalne jest takie zachowanie. Jednak teraz jej słowa automatycznie wyleciały mi z pamięci. Liczyła się chwila.
- Ja Zayn, ale o co chodzi?
Nieco się uspokoiliśmy. Chyba wszyscy doszliśmy do wniosku, że to nieco niegrzeczne zachowanie wobec tego niczemu nie winnemu Malik'owi.
- Okay, wystarczy. Kiedy ty spałeś podczas podróży, miał miejsce pewien niefortunny wypadek, otóż ta młoda dama doznała lekkiego wstrząsu na skutek uderzenia drzwiami od naszego przedziału. Wypadek ten spowodował otóż ten młody pan Styles. Tak się poznaliśmy. Rozumiesz?
Harry zarumienił się. Ułamek sekundy wystarczył, aby zauważył jak mu się przyglądam. Spuściłam wzrok.
- Dzięki, Niall. Nie jestem aż taki głupi, jak Lou na przykład.
Louis roześmiał się, ale po chwili spochmurniał.
- Hehe.. Ej, ale że co?
Znowu brecht. To takie niesamowite, że czułam się z nimi jakbym znała ich od zawsze. Jakby się ze mną wychowywali i bawili, na jednym podwórku. Tak swobodnie z nimi rozmawiałam. Żadnego spięcia, bariery typu ja zwykły człowiek, ty wielka gwiazda. Nieprawdopodobne, lecz możliwe.
- Jestem Kathie - odezwała się moja przyjaciółka. Zaskoczył mnie ton jej głosu - był spokojny, a nawet wyluzowany. Dopiero teraz przypomniałam sobie o jej obecności, kompletnie wyleciało mi z głowy że stoi tuż obok. Jestem egoistką.
A, tam.
Wszyscy przywitali się ze sobą, niektórzy z nich nawet pocałowali dziewczynę w rękę. Ja cały czas czułam na sobie spojrzenie Harry'ego. Udawałam, że tego nie zauważam.
- To jak nasze piękne dziewczęta, zdjęcia? Autografy?
- Zdjęcia i autografy, poprosimy. W końcu nie często zdarza nam się spotykać, nieprawdaż? - zażartowałam.
- Mamy okazję aby to zmienić. - Zayn puścił do mnie oczko. Kąciki moich ust uniosły się w górę.
Aparaty poszły w ruch, to była prawdziwa sesja. Wygłupialiśmy się i byliśmy tacy prawdziwi, naturalni. Miło wiedzieć, że osoby które tyle osiągnęły i tyle przeżyły, w środku były nadal zwykłymi dzieciakami.
- Kathie, chciałem zauważyć, że masz bardzo fajną koszulkę - powiedział Lou do Kathie. Zdezorientowana, tak jakby kompletnie zapomniała w co się dzisiaj ubrała, spoglądnęła na swoją bluzkę z podobizną pana Tomlinsona, i wybuchła śmiechem.
- Wie co dobre - Liam po raz pierwszy podczas naszej dyskusji odezwał się, wprawiając w zakłopotanie moją przyjaciółkę i Louis'a, a my usiłowaliśmy powstrzymać się od ataku głupawki.
- Ma racje - śmiało przyznała dziewczyna, na co Lou odpowiedział:
- Ojej, to takie miłe. Chodź tu do mnie ty moja faneczko - po czym wziął ją w ramiona. Nie dowierzałam własnym oczom, które jeszcze nigdy mnie nie zawiodły. Oni naprawdę się ściskali. Widziałam, jak Kathie patrzy się na mnie, spojrzenie którym wyraża dziękuję. Coś pięknego.
- No dobra papużki, koniec tego. Idziemy na miasto. Jestem naprawdę wściekle głodny. - zarządził Irlandczyk. Przewróciłam oczami.
- A więc to prawda, z tym jedzeniem. - westchnęłam, czym po raz kolejny rozbawiłam towarzystwo.
- A jak żeby inaczej! - wykrzyknął.
- No cóż, skoro wy idziecie, to my zbieramy się na pociąg.
Popatrzyli się na mnie z niedowierzaniem.
- Nell, idziecie z nami. Bezwarunkowo. Trzeba jakoś uczcić nową znajomość, nie sądzisz? - zapytał Harry, zwracając się do mojej skromnej osoby. Podszedł do mnie, i znajdował się teraz blisko. Niebezpiecznie blisko.
- Pewnie! Chodźcie, pogadamy. - zachęcił nas Zayn.
- Powspominamy stare czasy.. - Liam nie mógł się powstrzymać od ironicznego, ale wesołego komentarza.
- Zjemy pizze.. - rozmarzył się Niall.
- No i poznamy się bliżej. - zakończył Lou, za co Kathie nagrodziła go uroczym spojrzeniem. To było niesamowite - oboje, niczym nie skrępowani, szli trzymając się za rękę tuż obok siebie. Hazza obrócił się w moją stronę. Tym razem nie mogłam uciec od jego spojrzenia. Czułam jego oddech, jego skórę, jego. Wiedziałam, że w tym momencie słyszy głośne bicie mojego maleńkiego, Directioners'kiego serca.
- Idziemy? - zaproponował, i nie czekając na odpowiedź, objął mnie ramieniem. Reszta zareagowała natychmiastowo - z prawej objął mnie Niall, równocześnie trzymając za ramię Liama. Obok Hazzy stał Zayn. I taką właśnie, wesołą paczką, ruszyliśmy na miasto pełni wrażeń.
Z ochroniarzami metr dalej.
Żartowaliśmy przez całą drogę. Londyn zaczynał nocne życie. Nikt nie zwracał na nas uwagi. W końcu takie sytuacje były normalne. Idzie grupa przyjaciół, którzy lubią przygody. Nie spodziewaliśmy się jednak, że...
/ Believe.
sobota, 31 sierpnia 2013
czwartek, 29 sierpnia 2013
Imagin - Liam "The best present"
* Z okazji urodzin Liama dodaję imagina o nieco innej formule niż poprzednie*
Stoisz przed sklepem z płytami DVD i zastanawiasz się, co masz kupić ukochanemu na urodziny. Zapewniał cię, że nie potrzebuje prezentu, że wystarczysz mu tylko ty. Łączyło was wyjątkowe uczucie, to było coś niesamowitego. Miłość od pierwszego wejrzenia. Poszłaś dalej. Zobaczyłaś sklep z artykułami z One Direction. Rozbawiona, postanowiłaś zaglądnąć i przy okazji kupić coś młodszej siostrze.
- Dzień dobry - przywitałaś się. Ekspedientka przejrzała cię od stóp do głów. Wiedziała, kim jesteś.
- Witam. Czym mogę służyć? - zapytała bardziej ciekawa niż uprzejma.
- Szukam prezentu urodzinowego dla ukochanego, i dla siostry.
- Interesujące - mruknęła. - Ile siostra ma lat?
- Dziesięć - odpowiedziałaś uśmiechając się. Wredne babsko, pomyślałaś. Zaraz pewnie zadzwoni po tabloidy i wszystko się wyda.
Wyszła na zaplecze i wróciła z kilkoma gadżetami.
- Torba z imionami wszystkich członków zespołu, poduszka z ulubieńcem i całym zespołem, oraz..
- Przepraszam, zauważyłam, że robi pani poduszki na zamówienie.. wystarczy tylko dać zdjęcie i poduszka będzie z obrazkiem takim jak na fotografii, prawda?
- Owszem. - wyciągnęłaś z torebki zdjęcie twoje i Liam'a i podałaś je sprzedawczyni. Spojrzała na nie niemal z matczyną troską.
- A dla siostry, poproszę tą koszulkę z One Direction - odpowiedziałaś znudzona, jakby nie obchodził cię cały ten szum wokół nich.
Czekałaś cierpliwie kilkadziesiąt minut, aż skończy naszywać wydruk na poduszkę.
Zapłaciłaś za koszulkę i poduszkę i z torbami wyszłaś ze sklepu.
Zadowolona, ruszyłaś w stronę domu. Wchodząc do mieszkania, położyłaś torby na szafce. Miałaś prezenty dla całej rodziny, bo wiedziałaś że rodzeństwo zrobi awanturę gdy zobaczy upominek dla Liam'a. Wolałaś więc nie ryzykować i zrobiłaś z tego pięknego dnia niemal rodzinne święto.
- Opakuję prezenty w papier - zaproponowała twoja mama. Wyjaśniłaś jej, co jest dla kogo. Kupiłaś jeszcze maleńkie bokserki z misiami dla młodszego brata i płytę z piosenkami Withney Houdson dla mamy. Ukryłaś ją w swoim pokoju, tak aby jej nie znalazła. Wiedziałaś, że to głupie - w końcu to były urodziny Liam'a, a nie Boże Narodzenie. Podczas gdy mama pakowała prezenty, ty gotowałaś obiad.
- Skończyłam. Są podpisane, żebyś się nie pomyliła.
- Dziękuję mamo - powiedziałaś i pocałowałaś ją w policzek.
Po skończonym obiedzie wyjaśniłaś mamie, że prezenty wręczysz młodszemu rodzeństwu wieczorem, a teraz idziesz świętować z ukochanym. Uśmiechnęła się i kazała przekazać mu życzenia. Wzięłaś prezent i wyszłaś z domu. Maszerowałaś wesoło przez miasto. Byłaś pewna, że spodoba mu się to, co dla niego kupiłaś. W końcu to było wasze zdjęcie. Wspomnienie. Z nim.
Zapukałaś do drzwi jego mieszkania. Kiedy otworzył, rzuciłaś mu się na ramiona i czule pocałowałaś w usta.
- Wszystkiego Najlepszego skarbie! To dla ciebie..
- Oh, [T.I].. Mówiłem ci, że nie potrzebuję prezentu. Ty sama w sobie jesteś prezentem. Ale skoro już kupiłaś..
- Mam nadzieję, że będziesz zadowolony.
Byłaś bardzo podekscytowana. Wstrzymałaś oddech, kiedy otwierał pudełko. Ze zdziwieniem zauważyłaś, że jest stanowczo za małe. Zamarłaś. Liam wyciągnął z pakunku.. kolorowe bokserki w misie. Wybuchnął śmiechem. Poczułaś, jak do oczu napływają ci łzy. Pomyliłaś prezenty! Od dzisiaj wiedziałaś, że nigdy więcej nie kupisz rodzeństwu prezentu bez okazji. Chłopak oglądał majty z rozbawieniem, a ty zabierałaś się do wyjścia. Było ci bardzo przykro.
- Hej, [T.I], dokąd idziesz? Nie chcesz spędzić tego dnia ze mną?
Przyciągnął cię do siebie. Widział twoje ogromne oczy zalane łzami.
- Jest mi tak głupio.. Wybacz.
Popatrzył na ciebie ze zdezorientowaniem.
- Aniołku, prezent jest wspaniały. Wydaje mi się tylko, że powinniśmy wymienić je na nieco większy rozmiar.. nawet jedną nogą nie wejdziesz.
Zaśmialiście się oboje. Boże, jaki on jest cudowny, pomyślałaś. Rzuciliście się na łóżko i zaczęliście się namiętnie całować. Kto wie... może ten prezent wcale nie był bardzo zły? / Believe.
Stoisz przed sklepem z płytami DVD i zastanawiasz się, co masz kupić ukochanemu na urodziny. Zapewniał cię, że nie potrzebuje prezentu, że wystarczysz mu tylko ty. Łączyło was wyjątkowe uczucie, to było coś niesamowitego. Miłość od pierwszego wejrzenia. Poszłaś dalej. Zobaczyłaś sklep z artykułami z One Direction. Rozbawiona, postanowiłaś zaglądnąć i przy okazji kupić coś młodszej siostrze.
- Dzień dobry - przywitałaś się. Ekspedientka przejrzała cię od stóp do głów. Wiedziała, kim jesteś.
- Witam. Czym mogę służyć? - zapytała bardziej ciekawa niż uprzejma.
- Szukam prezentu urodzinowego dla ukochanego, i dla siostry.
- Interesujące - mruknęła. - Ile siostra ma lat?
- Dziesięć - odpowiedziałaś uśmiechając się. Wredne babsko, pomyślałaś. Zaraz pewnie zadzwoni po tabloidy i wszystko się wyda.
Wyszła na zaplecze i wróciła z kilkoma gadżetami.
- Torba z imionami wszystkich członków zespołu, poduszka z ulubieńcem i całym zespołem, oraz..
- Przepraszam, zauważyłam, że robi pani poduszki na zamówienie.. wystarczy tylko dać zdjęcie i poduszka będzie z obrazkiem takim jak na fotografii, prawda?
- Owszem. - wyciągnęłaś z torebki zdjęcie twoje i Liam'a i podałaś je sprzedawczyni. Spojrzała na nie niemal z matczyną troską.
- A dla siostry, poproszę tą koszulkę z One Direction - odpowiedziałaś znudzona, jakby nie obchodził cię cały ten szum wokół nich.
Czekałaś cierpliwie kilkadziesiąt minut, aż skończy naszywać wydruk na poduszkę.
Zapłaciłaś za koszulkę i poduszkę i z torbami wyszłaś ze sklepu.
Zadowolona, ruszyłaś w stronę domu. Wchodząc do mieszkania, położyłaś torby na szafce. Miałaś prezenty dla całej rodziny, bo wiedziałaś że rodzeństwo zrobi awanturę gdy zobaczy upominek dla Liam'a. Wolałaś więc nie ryzykować i zrobiłaś z tego pięknego dnia niemal rodzinne święto.
- Opakuję prezenty w papier - zaproponowała twoja mama. Wyjaśniłaś jej, co jest dla kogo. Kupiłaś jeszcze maleńkie bokserki z misiami dla młodszego brata i płytę z piosenkami Withney Houdson dla mamy. Ukryłaś ją w swoim pokoju, tak aby jej nie znalazła. Wiedziałaś, że to głupie - w końcu to były urodziny Liam'a, a nie Boże Narodzenie. Podczas gdy mama pakowała prezenty, ty gotowałaś obiad.
- Skończyłam. Są podpisane, żebyś się nie pomyliła.
- Dziękuję mamo - powiedziałaś i pocałowałaś ją w policzek.
Po skończonym obiedzie wyjaśniłaś mamie, że prezenty wręczysz młodszemu rodzeństwu wieczorem, a teraz idziesz świętować z ukochanym. Uśmiechnęła się i kazała przekazać mu życzenia. Wzięłaś prezent i wyszłaś z domu. Maszerowałaś wesoło przez miasto. Byłaś pewna, że spodoba mu się to, co dla niego kupiłaś. W końcu to było wasze zdjęcie. Wspomnienie. Z nim.
Zapukałaś do drzwi jego mieszkania. Kiedy otworzył, rzuciłaś mu się na ramiona i czule pocałowałaś w usta.
- Wszystkiego Najlepszego skarbie! To dla ciebie..
- Oh, [T.I].. Mówiłem ci, że nie potrzebuję prezentu. Ty sama w sobie jesteś prezentem. Ale skoro już kupiłaś..
- Mam nadzieję, że będziesz zadowolony.
Byłaś bardzo podekscytowana. Wstrzymałaś oddech, kiedy otwierał pudełko. Ze zdziwieniem zauważyłaś, że jest stanowczo za małe. Zamarłaś. Liam wyciągnął z pakunku.. kolorowe bokserki w misie. Wybuchnął śmiechem. Poczułaś, jak do oczu napływają ci łzy. Pomyliłaś prezenty! Od dzisiaj wiedziałaś, że nigdy więcej nie kupisz rodzeństwu prezentu bez okazji. Chłopak oglądał majty z rozbawieniem, a ty zabierałaś się do wyjścia. Było ci bardzo przykro.
- Hej, [T.I], dokąd idziesz? Nie chcesz spędzić tego dnia ze mną?
Przyciągnął cię do siebie. Widział twoje ogromne oczy zalane łzami.
- Jest mi tak głupio.. Wybacz.
Popatrzył na ciebie ze zdezorientowaniem.
- Aniołku, prezent jest wspaniały. Wydaje mi się tylko, że powinniśmy wymienić je na nieco większy rozmiar.. nawet jedną nogą nie wejdziesz.
Zaśmialiście się oboje. Boże, jaki on jest cudowny, pomyślałaś. Rzuciliście się na łóżko i zaczęliście się namiętnie całować. Kto wie... może ten prezent wcale nie był bardzo zły? / Believe.
TIU już jutro!
Jutro premiera This Is Us w Polsce! Mój Boże, jak to szybko zleciało. Przecież dopiero co dowiedziałam się o tym, a to już.. Jak ten czas szybko leci. Gdzie idziecie do kina? Ja wraz z przyjaciółkami idziemy do Multikina w Krakowie. Siostry, nie wiem jak wytrwam do jutra. Chyba nie zasnę tej nocy. Za dużo wrażeń. A jak okaże się, że na miejscu czekają na nas chłopcy? Cóż, mało prawdopodobne, ale marzyć można.. Bo marzenia to najpiękniejsze, co w życiu możemy mieć. To właśnie one sprawiły, że Liam jest sławny i ma wiele fanów. Których bardzo kocha i szanuje, i oczekuje tego od nich.. Dobra, dość. Cała jestem już zalana łzami. Do zobaczenia jutro. Widzimy się w kinie, chłopcy <3 / Believe.
Urodziny Liama. Directioner - do dzieła!
Ciężko uwierzyć.
Ale to nie kwestia wiary.
To fakty.
Szczęśliwe, ale smutne.
Zastanawiające.
Łzy same kapią na klawiaturę.
Liam kończy dziś dwadzieścia lat.
Tak, nasz Daddy, pogromca łyżek, batman.
Bohater.
Ten, który nauczył mnie walczyć o marzenia.
Sprawiał, że czerpałam radość z każdego dnia.
Potrafił rozbawić, nawet nie wiedząc kiedy.
Ten najbardziej ogarnięty z 1D.
Dla mnie zawsze będzie tym samym Liam'em.
Wesołym, lecz roztropnym.
Zabawnym i poważnym.
Ryzykownym i odpowiedzialnym.
Romantycznym i męskim.
Dziecinnym i dorosłym.
Moim.
KTO MA TWITTER'A SPAMUJE : #HappyBirthdayLiamFromPolishDirectioners.
DO DZIEŁA!
Ale to nie kwestia wiary.
To fakty.
Szczęśliwe, ale smutne.
Zastanawiające.
Łzy same kapią na klawiaturę.
Liam kończy dziś dwadzieścia lat.
Tak, nasz Daddy, pogromca łyżek, batman.
Bohater.
Ten, który nauczył mnie walczyć o marzenia.
Sprawiał, że czerpałam radość z każdego dnia.
Potrafił rozbawić, nawet nie wiedząc kiedy.
Ten najbardziej ogarnięty z 1D.
Dla mnie zawsze będzie tym samym Liam'em.
Wesołym, lecz roztropnym.
Zabawnym i poważnym.
Ryzykownym i odpowiedzialnym.
Romantycznym i męskim.
Dziecinnym i dorosłym.
Moim.
KTO MA TWITTER'A SPAMUJE : #HappyBirthdayLiamFromPolishDirectioners.
DO DZIEŁA!
Zayn - 2#3 "Old Friends, new love"
- Przepraszam - wyjąkał po chwili. - Nie wiem co mi się stało. Bardzo kocham Perrie i nie chce jej stracić, ale nie jestem jeszcze gotowy na ślub.. Głupio mi teraz. Proszę, nie mów o tym nikomu dobrze?
- Nie martw się. Zachowam to dla siebie. A teraz musisz mi chyba wyprać t-shirt. Jest cały mokry!
Zaśmiał się a ja razem z nim.
- Wybacz [T.I]. To nie było zamierzone. Ściągnij, dam na szybkie pranie.
- Aha, i twoim zdaniem to normalne ze będę paradować w twoim domu w samym staniku tak?
Pokręcił głową z dezaprobatą.
- Dam ci jakąś moją koszulkę. Będzie trochę za duża, ale chyba lepsze to niż.. nic.
Lekko przygryzłam górną wargę i westchnęłam. Nie miałam za bardzo innego wyjścia, bowiem moja bluzka nie nadawała się do niczego. Wyciągnął z szafy czysty, błękitny podkoszulek i mi go podał. Ja rzuciłam mu moją biała.
- Tylko nie patrz! - ostrzegłam go i odwróciłam sie. Przyłożył sobie palec do skroni, tak jakby przysięgał że dotrzyma obietnicy. Niestety. Kątem oka zauważyłam, jak przygląda sie mojemu dobrze wyrzeźbionemu ciału, długim nogom i umięśnionemu brzuchowi.
- Klamczuch jesteś, wiesz? - mruknęłam oburzona, a ten cwaniaczek niemal krztusił sie ze śmiechu. Znowu na mnie zerknął. Tym razem ostrożnie. Miał pewnie nadzieje, że tego nie zauważę. Dałam sobie już spokój i bez słowa ubrałam niebieski t-shirt. Muszę przyznać, że całkiem nieźle w nim wyglądałam. Zayn zwinnym ruchem wyskoczył na pierwsze piętro. Słyszałam, jak pralka zaczyna wirować. Po chwili już był na dole.
- I tak widziałam, ze patrzyłeś. Nieładnie tak.
Podszedł do mnie i chwycił mnie za brode, wpatrując sie w moje wesołe oczy, równie błękitne jak jego koszulka, którą właśnie miałam na sobie.
- Ładnie ci w niej. Pasuje do twoich oczu - powiedział, jakby czytał w moich myślach. Nie zastanawiając się zbyt dlugo, odpowiedziałam w ramach żartu:
- Ładnemu we wszystkim ładnie. - zarzucilam wlosy do tyłu, jak wielka gwiazda rodem z Hollywood, i usiadłam na kanapie. Rozbawiony, rozłożył się wygodnie obok mnie.
- W to nie wątpię. - wyznał. - Co robisz dzisiaj wieczorem?
Mialam tysiące odpowiedzi, ktore mogłabym mu podać. Zajmowanie się starszą babcią, opieka nad kilkuletnim bratem, wyjście z koleżanka do kina, randka. Spotkanie w sprawie nowej pracy czy zebranie z redakcji. Zdecydowałam sie tylko na to:
- W sumie nic.
Uśmiechnął się.
- To ja ci zaplanuję wieczór. Chodź ze mna na miasto z przyjaciółmi. Przedstawię cię Harry'emu i Liam'owi, oraz May' i Patricii. Może przyjdzie jeszcze Lou z El. Niall nie da rady, bo juz zaplanował weekend z rodziną. Pójdziemy do kina, a potem coś zjeść. Co ty na to?
Wiedziałam, ze źle robię. Nazajutrz prasa będzie się rozpisywać o moim rzekomym romansie z Zayn'em. Kiedy Perrie to zobaczy, zapewne mnie odnajdzie i przyjdzie do mojego domu. Z siekierą.
- Okej. - A co mi tam. Skoro moje życie i tak jest do bani, Perrie z siekierą i tak nie popsuje mi humoru. Co najwyżej zdrowie. - To o której? Bo teraz musze lecieć. Chciałabym napisać jeszcze kilka tekstów, żeby mieć mniej pracy na jutro.
- O dziewiętnastej ci pasuje? Wpadnę po ciebie.
Pokazałam moje białe zęby w uśmiechu. - Pasuje. To do zobaczenia - wstałam z aksamitnej sofy, ucałowałam chłopaka w policzek i zmierzałam w kierunku wyjścia. Zatrzymałam sie przy drzwiach.
- Aha, przynieś mi moją bluzkę. Ja oddam ci koszulkę - zachichotałam, kiedy wyobraziłam sobie miny zdziwionych znajomych Zayn'a.
- W porządku. Do zobaczenia.
- Do zobaczenia - wyszeptałam i w o wiele za dużej koszulce wyszłam na ulicę. Pewnym krokiem ruszyłam na autobus jadący w stronę mojego domu. Co mi znowu strzeliło do głowy?! Niedorzeczny pomysł. Ale głupio mi będzie teraz odmówić. W ogóle, co za dziwny dzień. I to spotkanie.. Nieprawdopodobne. Miałam szczęście, akurat podjechał autobus. Dziesięć minut drogi i byłam na miejscu, wysiadłam. Weszłam do mojego bloku, tego starego bloku, w ktorym zawsze bawiłam się z Zayn'em. Wspomnienia.
- Mamo, już jestem! - zawołałam, wchodząc do mieszkania. Ściągnęłam buty i weszłam do salonu, aby jak co dzień przywitać się z matką. Ucałowałam ją w czoło. - Ale zaraz wychodzę.
Wybuchnęła śmiechem.
- Nigdy nie możesz usiedzieć na jednym miejscu spokojnie, co [T.I]?
Zarumieniłam się. Wstyd mi było przyznać, że idę na coś w rodzaju randki. Dla mnie to nie było spotkanie z ukochanym, ale Janette mogła to odbierać w różny sposób.
- Wiesz.. Pamiętasz tego Zayn'a, naszego sąsiada? Ogólnie, pamiętasz rodzinę Malik'ów?
Zastanowiła się chwilę, a potem podniosła palec do góry, jakby nagle doznała olśnienia.
- Ah tak! Przyjaźniłam się z jego matką, a ty z nim.. A czemu pytasz? Czy on nie jest przypadkiem w tej znanej grupie Dejrekszjoners?
Uśmiechnęłam się i postanowiłam nie zwracać jej uwagi na błędnie wypowiedzianą nazwę fandomu. Pomijając fakt, że pomyliła go z nazwą zespołu.
- Tak, mniej więcej. Otóż spotkałam go dzisiaj w autobusie i spotykamy się wieczorem. - Spojrzała na mnie z ukosa, więc szybko dodałam - Całą grupą jego przyjaciół. Będą jego koledzy z zespołu i inne koleżanki.
Westchnęła. Nie lubiła, gdy gdzieś wychodziłam.
- Dobrze, idź się szykuj.
Zadowolona ruszyłam do pokoju.
Wyciągnęłam wszystkie ciuchy z moich szafek. Nic nie pasowało. Nic nie było odpowiednie. Po chwili siadłam na łóżku i pomyślałam. Przecież spotykam się z Zayn'em. Moim przyjacielem. Kiedy byliśmy razem, nie przejmowałam się tym, co mam na sobie. Ubrałam moje ulubione przetarte ciemne jeansy, białą koszulkę, bluzę i zielone vansy, na które tak długo odkładałam.
- Nie martw się. Zachowam to dla siebie. A teraz musisz mi chyba wyprać t-shirt. Jest cały mokry!
Zaśmiał się a ja razem z nim.
- Wybacz [T.I]. To nie było zamierzone. Ściągnij, dam na szybkie pranie.
- Aha, i twoim zdaniem to normalne ze będę paradować w twoim domu w samym staniku tak?
Pokręcił głową z dezaprobatą.
- Dam ci jakąś moją koszulkę. Będzie trochę za duża, ale chyba lepsze to niż.. nic.
Lekko przygryzłam górną wargę i westchnęłam. Nie miałam za bardzo innego wyjścia, bowiem moja bluzka nie nadawała się do niczego. Wyciągnął z szafy czysty, błękitny podkoszulek i mi go podał. Ja rzuciłam mu moją biała.
- Tylko nie patrz! - ostrzegłam go i odwróciłam sie. Przyłożył sobie palec do skroni, tak jakby przysięgał że dotrzyma obietnicy. Niestety. Kątem oka zauważyłam, jak przygląda sie mojemu dobrze wyrzeźbionemu ciału, długim nogom i umięśnionemu brzuchowi.
- Klamczuch jesteś, wiesz? - mruknęłam oburzona, a ten cwaniaczek niemal krztusił sie ze śmiechu. Znowu na mnie zerknął. Tym razem ostrożnie. Miał pewnie nadzieje, że tego nie zauważę. Dałam sobie już spokój i bez słowa ubrałam niebieski t-shirt. Muszę przyznać, że całkiem nieźle w nim wyglądałam. Zayn zwinnym ruchem wyskoczył na pierwsze piętro. Słyszałam, jak pralka zaczyna wirować. Po chwili już był na dole.
- I tak widziałam, ze patrzyłeś. Nieładnie tak.
Podszedł do mnie i chwycił mnie za brode, wpatrując sie w moje wesołe oczy, równie błękitne jak jego koszulka, którą właśnie miałam na sobie.
- Ładnie ci w niej. Pasuje do twoich oczu - powiedział, jakby czytał w moich myślach. Nie zastanawiając się zbyt dlugo, odpowiedziałam w ramach żartu:
- Ładnemu we wszystkim ładnie. - zarzucilam wlosy do tyłu, jak wielka gwiazda rodem z Hollywood, i usiadłam na kanapie. Rozbawiony, rozłożył się wygodnie obok mnie.
- W to nie wątpię. - wyznał. - Co robisz dzisiaj wieczorem?
Mialam tysiące odpowiedzi, ktore mogłabym mu podać. Zajmowanie się starszą babcią, opieka nad kilkuletnim bratem, wyjście z koleżanka do kina, randka. Spotkanie w sprawie nowej pracy czy zebranie z redakcji. Zdecydowałam sie tylko na to:
- W sumie nic.
Uśmiechnął się.
- To ja ci zaplanuję wieczór. Chodź ze mna na miasto z przyjaciółmi. Przedstawię cię Harry'emu i Liam'owi, oraz May' i Patricii. Może przyjdzie jeszcze Lou z El. Niall nie da rady, bo juz zaplanował weekend z rodziną. Pójdziemy do kina, a potem coś zjeść. Co ty na to?
Wiedziałam, ze źle robię. Nazajutrz prasa będzie się rozpisywać o moim rzekomym romansie z Zayn'em. Kiedy Perrie to zobaczy, zapewne mnie odnajdzie i przyjdzie do mojego domu. Z siekierą.
- Okej. - A co mi tam. Skoro moje życie i tak jest do bani, Perrie z siekierą i tak nie popsuje mi humoru. Co najwyżej zdrowie. - To o której? Bo teraz musze lecieć. Chciałabym napisać jeszcze kilka tekstów, żeby mieć mniej pracy na jutro.
- O dziewiętnastej ci pasuje? Wpadnę po ciebie.
Pokazałam moje białe zęby w uśmiechu. - Pasuje. To do zobaczenia - wstałam z aksamitnej sofy, ucałowałam chłopaka w policzek i zmierzałam w kierunku wyjścia. Zatrzymałam sie przy drzwiach.
- Aha, przynieś mi moją bluzkę. Ja oddam ci koszulkę - zachichotałam, kiedy wyobraziłam sobie miny zdziwionych znajomych Zayn'a.
- W porządku. Do zobaczenia.
- Do zobaczenia - wyszeptałam i w o wiele za dużej koszulce wyszłam na ulicę. Pewnym krokiem ruszyłam na autobus jadący w stronę mojego domu. Co mi znowu strzeliło do głowy?! Niedorzeczny pomysł. Ale głupio mi będzie teraz odmówić. W ogóle, co za dziwny dzień. I to spotkanie.. Nieprawdopodobne. Miałam szczęście, akurat podjechał autobus. Dziesięć minut drogi i byłam na miejscu, wysiadłam. Weszłam do mojego bloku, tego starego bloku, w ktorym zawsze bawiłam się z Zayn'em. Wspomnienia.
- Mamo, już jestem! - zawołałam, wchodząc do mieszkania. Ściągnęłam buty i weszłam do salonu, aby jak co dzień przywitać się z matką. Ucałowałam ją w czoło. - Ale zaraz wychodzę.
Wybuchnęła śmiechem.
- Nigdy nie możesz usiedzieć na jednym miejscu spokojnie, co [T.I]?
Zarumieniłam się. Wstyd mi było przyznać, że idę na coś w rodzaju randki. Dla mnie to nie było spotkanie z ukochanym, ale Janette mogła to odbierać w różny sposób.
- Wiesz.. Pamiętasz tego Zayn'a, naszego sąsiada? Ogólnie, pamiętasz rodzinę Malik'ów?
Zastanowiła się chwilę, a potem podniosła palec do góry, jakby nagle doznała olśnienia.
- Ah tak! Przyjaźniłam się z jego matką, a ty z nim.. A czemu pytasz? Czy on nie jest przypadkiem w tej znanej grupie Dejrekszjoners?
Uśmiechnęłam się i postanowiłam nie zwracać jej uwagi na błędnie wypowiedzianą nazwę fandomu. Pomijając fakt, że pomyliła go z nazwą zespołu.
- Tak, mniej więcej. Otóż spotkałam go dzisiaj w autobusie i spotykamy się wieczorem. - Spojrzała na mnie z ukosa, więc szybko dodałam - Całą grupą jego przyjaciół. Będą jego koledzy z zespołu i inne koleżanki.
Westchnęła. Nie lubiła, gdy gdzieś wychodziłam.
- Dobrze, idź się szykuj.
Zadowolona ruszyłam do pokoju.
Wyciągnęłam wszystkie ciuchy z moich szafek. Nic nie pasowało. Nic nie było odpowiednie. Po chwili siadłam na łóżku i pomyślałam. Przecież spotykam się z Zayn'em. Moim przyjacielem. Kiedy byliśmy razem, nie przejmowałam się tym, co mam na sobie. Ubrałam moje ulubione przetarte ciemne jeansy, białą koszulkę, bluzę i zielone vansy, na które tak długo odkładałam.
Włosy rozpuściłam i dałam im trochę luzu. Umyłam zęby i pokazałam się mamie.
- Ulala, piękna jesteś.
W tym momencie usłyszałam dźwięk dzwonka. Pobiegłam do drzwi i otworzyłam. W progu czekał na mnie uśmiechnięty Zayn. / Believe.
środa, 28 sierpnia 2013
Nieprawdopodobne lecz możliwe - rozdział 7
Świat zawirował mi przed oczami. Już nie wiem który raz dzisiaj do oczu napłynęły mi łzy.Zastanawiałam się, jak to możliwe, że nie zauważyłam tego wcześniej. Dzięki Bogu, że nie zgubiłam tej kartki.
A jednak. Harry'emu chodziło o mnie. Chciał się spotkać, to było pewne. Ale zaraz.. ponownie wymacałam świstek papieru i kieszeni i zdumiałam się. Karteczka nie była jedna, a dwie. Wyjęłam i przyjrzałam się im. Jedna z napisem Dla Nelly, a druga - dla Kathie. Moja przyjaciółka płakała.
- Nie wierzę, że to tak szybko się skończyło! Przecież dopiero się zaczęło.. Louis.. - nie mówiąc nic, wręczyłam jej numer chłopaka. Spojrzała na mnie swoimi dużymi, szmaragdowymi oczami. Była naprawdę piękna. Blond kręcone włosy przyklejone do czoła i twarzy opadły bezwładnie na ramiona, kiedy emocje nie były już tak wielkie. Jej drobna sylwetka teraz jakby jeszcze bardziej się skurczyła. Jestem pewna, że dzisiaj nic nie jadła. Ja zresztą też nie byłam w stanie nic przełknąć. Właściwie, byłam na nogach od ponad doby i czułam się znakomicie - mimo że rano wypiłam tylko kawę.
- O mój Boże, Nela, czy to naprawdę jego numer?
Po raz kolejny zignorowałam upokarzający dla mnie zwrot, którego tak nienawidziłam.
- Z tego co mówił Haz wynika, że tak. Chodźmy. Zaraz mamy z nimi spotkanie i zdjęcie - w końcu to było w cenie biletu.
Pokiwała głową i otarła łzy. Zaśmiała się. Dopiero teraz zauważyłam, że ten chłopak naprawdę coś dla niej znaczył. To nie było tak, że okleiła jego plakatami cały swój pokój i wszem i wobec ogłaszała, że jest jego największą fanką. Ona raczej wolała zachować to w tajemnicy. Zawsze deklarowała, że kocha cały zespół, a co do ulubieńca, przyznawała się tylko najbliższym znajomym. Zachowywała się tak, jakby bała się jego odrzucenia. Przerażało mnie to, ale jednocześnie byłam pewna podziwu. Ja też byłam zauroczona Harry'm, ale byłam pewna, że to tylko zachwyt idolem i nic poza tym. Do czasu.
- A co jeśli im faktycznie chodziło o nas? Czy wiesz, że teraz nasze życie może się zmienić o sto osiemdziesiąt stopni?
Ona miała rację. Na mojej twarzy zakwitnęły rumieńce w kolorze dojrzałego jabłka.
- Tak, wiem - odpowiedziałam krótko. Spojrzałam na mój nieco już rozmyty napis z imieniem Styles'a. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Życie potrafi czasami zaskoczyć.
Doszłyśmy na sam koniec bardzo długiej kolejki do spotkania z zespołem.
- Cholera! - zaklęłam. - Że też nie mogłyśmy wcześniej iść!
Zauważyłam Louis'a rozdającego autografy fankom. Ze wszystkimi robił zdjęcie i szeroko się uśmiechał. Mimo tak dużej odległości byłam w stanie zauważyć jego zmartwione, niebieskie oczy. Byłam dumna, miałam wręcz sokoli wzrok. Wiedziałam, o co mu chodzi. Miał nadzieję, że Kathie będzie gdzieś na początku, że zobaczy ją od razu i będzie mógł zamienić z nią kilka słów. Osoba przed nami posunęła się na przód, więc my poczyniłyśmy to samo.
- Jesteśmy coraz bliżej! - pisnęła podekscytowana Kathie.
- Taaak, rzeczywiście - ostudziłam nieco jej zapał. - Jeszcze tylko jakieś sto pięćdziesiąt osób przed nami i przyjdzie nasza kolej, hip hip hurra!
- Coś ty. Myślisz że aż tyle?
- No pewnie. W kolejce ludzie stoją w parach, na przykład tak jak my. I dlatego na oko jest gdzieś czterdzieści osób.
- Oh nie.
Kolejne dziewczęta ruszyły na przód.
- Mam do ciebie pytanie.. - odezwała się po chwili moja przyjaciółka.
- Tak? - uśmiechnęłam się, choć wiedziałam, że czeka nas co najmniej czterdzieści minut czekania.
- Jak to w ogóle możliwe, że Lou chciał się ze mną skontaktować?
Przypomniałam sobie tamten moment, kiedy weszłam do przedziału chłopaków. Usiadłam, ale po chwili uzmysłowiłam sobie, że czeka na mnie Kathie. Zanim jednak to do mnie dotarło, zamieniłam z nimi parę słów. Poznałam bliżej wszystkich członków, z wyjątkiem Zayn'a, który spał jak zabity. Rozmawiałam z nimi o dzisiejszym wieczorze i o mojej przyjaciółce. Powiedziałam o kilku śmiesznych sytuacjach. Najbardziej zaciekawiło to Louis'a. Dowiedziałam się, że lubił takie dziewczyny do jakich należała Kathie. Zaintrygowała go i pewnie to skłoniło go do tego, że podrzucili mi razem z Hazzą ich numery telefonów.
- Więc? Haloo, ziemia do Nelly! Czy ty mnie w ogóle słuchasz?
Instynktownie zamrugałam.
- Coś mu tam o Tobie wspomniałam - zaśmiałam się. Z pewnością nie chciałaby wiedzieć, o jakich śmiesznych scenkach z naszego życia im powiedziałam.
- Jak cię znam to mnie skompromitowałaś - spochmurniała. - Założę się, że wyszłam na kretynkę.
- Absolutnie! Mówiłam, jak zawzięcie broniłaś mnie przed nauczycielką która chciała wstawić mi dwóję za nieprzygotowanie, a ty twierdziłaś że razem tobą brałam udział w akcji na rzecz naiwnych emerytów którzy dają się oszukać naciągaczom. Albo jak wdałaś się w kłótnie z Tomasą, bo obrażała twoich idoli. Jak codziennie starannie czeszesz swoje loki, bo myślisz że są okropne. No i jak kiedyś u ciebie nocowałam, i razem wywoływałyśmy duchy. Zza drzwi wyskoczyła jakaś biała postać. Zaczęłyśmy przeraźliwie piszczeć, a okazało się, że to twój brat Angelo chciał nas nastraszyć. I o tym, jak dostał od ciebie za to straszną burę i do końca miesiąca musiał sprzątać twój pokój. Słowem, opowiedziałam im jaka jesteś stanowcza i uparta, i zawzięcie dążysz do celu. A przy tym jesteś zabawna i potrafisz wyjść cało z każdej sytuacji A już przede wszystkim to, że jesteś idealną przyjaciółką.
Zarumieniła się. Spodobało jej się to, co powiedziałam. Dlatego zawsze staram się skupiać na zaletach, a nie na wadach. W sumie.. jej jedyną wadą było to, że nie miała wad. I to mnie najbardziej w niej denerwowało. Poza tym.. Uwielbiałam ją a ona mnie. Idealnie się uzupełniałyśmy. To właśnie się nazywa prawdziwą przyjaźnią.
- Patrz! Już tylko kilkadziesiąt osób! Ale szybko dzisiaj rozdają te autografy, nie sądzisz? - popatrzyłam w ich kierunku. Rzeczywiście, w ekspresowym tempie podpisywali kartki i płyty, czasami gitary. Zawsze uśmiechnięci. Przeszedł po mnie przyjemny dreszcz. Znów popadłam w obłoki marzeń. Tak, jak to zawsze było przy słuchaniu muzyki. Kochałam każdego członka tego wspaniałego zespołu. Byli dla mnie przykładem na to, że sny się spełniają i byli tego żywym dowodem.
- Nela.. - wyszeptała Kathie. Podniosłam głowę do góry i moim oczom ukazali się uśmiechnięci chłopcy.
/ Believe
A jednak. Harry'emu chodziło o mnie. Chciał się spotkać, to było pewne. Ale zaraz.. ponownie wymacałam świstek papieru i kieszeni i zdumiałam się. Karteczka nie była jedna, a dwie. Wyjęłam i przyjrzałam się im. Jedna z napisem Dla Nelly, a druga - dla Kathie. Moja przyjaciółka płakała.
- Nie wierzę, że to tak szybko się skończyło! Przecież dopiero się zaczęło.. Louis.. - nie mówiąc nic, wręczyłam jej numer chłopaka. Spojrzała na mnie swoimi dużymi, szmaragdowymi oczami. Była naprawdę piękna. Blond kręcone włosy przyklejone do czoła i twarzy opadły bezwładnie na ramiona, kiedy emocje nie były już tak wielkie. Jej drobna sylwetka teraz jakby jeszcze bardziej się skurczyła. Jestem pewna, że dzisiaj nic nie jadła. Ja zresztą też nie byłam w stanie nic przełknąć. Właściwie, byłam na nogach od ponad doby i czułam się znakomicie - mimo że rano wypiłam tylko kawę.
- O mój Boże, Nela, czy to naprawdę jego numer?
Po raz kolejny zignorowałam upokarzający dla mnie zwrot, którego tak nienawidziłam.
- Z tego co mówił Haz wynika, że tak. Chodźmy. Zaraz mamy z nimi spotkanie i zdjęcie - w końcu to było w cenie biletu.
Pokiwała głową i otarła łzy. Zaśmiała się. Dopiero teraz zauważyłam, że ten chłopak naprawdę coś dla niej znaczył. To nie było tak, że okleiła jego plakatami cały swój pokój i wszem i wobec ogłaszała, że jest jego największą fanką. Ona raczej wolała zachować to w tajemnicy. Zawsze deklarowała, że kocha cały zespół, a co do ulubieńca, przyznawała się tylko najbliższym znajomym. Zachowywała się tak, jakby bała się jego odrzucenia. Przerażało mnie to, ale jednocześnie byłam pewna podziwu. Ja też byłam zauroczona Harry'm, ale byłam pewna, że to tylko zachwyt idolem i nic poza tym. Do czasu.
- A co jeśli im faktycznie chodziło o nas? Czy wiesz, że teraz nasze życie może się zmienić o sto osiemdziesiąt stopni?
Ona miała rację. Na mojej twarzy zakwitnęły rumieńce w kolorze dojrzałego jabłka.
- Tak, wiem - odpowiedziałam krótko. Spojrzałam na mój nieco już rozmyty napis z imieniem Styles'a. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Życie potrafi czasami zaskoczyć.
Doszłyśmy na sam koniec bardzo długiej kolejki do spotkania z zespołem.
- Cholera! - zaklęłam. - Że też nie mogłyśmy wcześniej iść!
Zauważyłam Louis'a rozdającego autografy fankom. Ze wszystkimi robił zdjęcie i szeroko się uśmiechał. Mimo tak dużej odległości byłam w stanie zauważyć jego zmartwione, niebieskie oczy. Byłam dumna, miałam wręcz sokoli wzrok. Wiedziałam, o co mu chodzi. Miał nadzieję, że Kathie będzie gdzieś na początku, że zobaczy ją od razu i będzie mógł zamienić z nią kilka słów. Osoba przed nami posunęła się na przód, więc my poczyniłyśmy to samo.
- Jesteśmy coraz bliżej! - pisnęła podekscytowana Kathie.
- Taaak, rzeczywiście - ostudziłam nieco jej zapał. - Jeszcze tylko jakieś sto pięćdziesiąt osób przed nami i przyjdzie nasza kolej, hip hip hurra!
- Coś ty. Myślisz że aż tyle?
- No pewnie. W kolejce ludzie stoją w parach, na przykład tak jak my. I dlatego na oko jest gdzieś czterdzieści osób.
- Oh nie.
Kolejne dziewczęta ruszyły na przód.
- Mam do ciebie pytanie.. - odezwała się po chwili moja przyjaciółka.
- Tak? - uśmiechnęłam się, choć wiedziałam, że czeka nas co najmniej czterdzieści minut czekania.
- Jak to w ogóle możliwe, że Lou chciał się ze mną skontaktować?
Przypomniałam sobie tamten moment, kiedy weszłam do przedziału chłopaków. Usiadłam, ale po chwili uzmysłowiłam sobie, że czeka na mnie Kathie. Zanim jednak to do mnie dotarło, zamieniłam z nimi parę słów. Poznałam bliżej wszystkich członków, z wyjątkiem Zayn'a, który spał jak zabity. Rozmawiałam z nimi o dzisiejszym wieczorze i o mojej przyjaciółce. Powiedziałam o kilku śmiesznych sytuacjach. Najbardziej zaciekawiło to Louis'a. Dowiedziałam się, że lubił takie dziewczyny do jakich należała Kathie. Zaintrygowała go i pewnie to skłoniło go do tego, że podrzucili mi razem z Hazzą ich numery telefonów.
- Więc? Haloo, ziemia do Nelly! Czy ty mnie w ogóle słuchasz?
Instynktownie zamrugałam.
- Coś mu tam o Tobie wspomniałam - zaśmiałam się. Z pewnością nie chciałaby wiedzieć, o jakich śmiesznych scenkach z naszego życia im powiedziałam.
- Jak cię znam to mnie skompromitowałaś - spochmurniała. - Założę się, że wyszłam na kretynkę.
- Absolutnie! Mówiłam, jak zawzięcie broniłaś mnie przed nauczycielką która chciała wstawić mi dwóję za nieprzygotowanie, a ty twierdziłaś że razem tobą brałam udział w akcji na rzecz naiwnych emerytów którzy dają się oszukać naciągaczom. Albo jak wdałaś się w kłótnie z Tomasą, bo obrażała twoich idoli. Jak codziennie starannie czeszesz swoje loki, bo myślisz że są okropne. No i jak kiedyś u ciebie nocowałam, i razem wywoływałyśmy duchy. Zza drzwi wyskoczyła jakaś biała postać. Zaczęłyśmy przeraźliwie piszczeć, a okazało się, że to twój brat Angelo chciał nas nastraszyć. I o tym, jak dostał od ciebie za to straszną burę i do końca miesiąca musiał sprzątać twój pokój. Słowem, opowiedziałam im jaka jesteś stanowcza i uparta, i zawzięcie dążysz do celu. A przy tym jesteś zabawna i potrafisz wyjść cało z każdej sytuacji A już przede wszystkim to, że jesteś idealną przyjaciółką.
Zarumieniła się. Spodobało jej się to, co powiedziałam. Dlatego zawsze staram się skupiać na zaletach, a nie na wadach. W sumie.. jej jedyną wadą było to, że nie miała wad. I to mnie najbardziej w niej denerwowało. Poza tym.. Uwielbiałam ją a ona mnie. Idealnie się uzupełniałyśmy. To właśnie się nazywa prawdziwą przyjaźnią.
- Patrz! Już tylko kilkadziesiąt osób! Ale szybko dzisiaj rozdają te autografy, nie sądzisz? - popatrzyłam w ich kierunku. Rzeczywiście, w ekspresowym tempie podpisywali kartki i płyty, czasami gitary. Zawsze uśmiechnięci. Przeszedł po mnie przyjemny dreszcz. Znów popadłam w obłoki marzeń. Tak, jak to zawsze było przy słuchaniu muzyki. Kochałam każdego członka tego wspaniałego zespołu. Byli dla mnie przykładem na to, że sny się spełniają i byli tego żywym dowodem.
- Nela.. - wyszeptała Kathie. Podniosłam głowę do góry i moim oczom ukazali się uśmiechnięci chłopcy.
/ Believe
poniedziałek, 26 sierpnia 2013
Lophie
Chcę się wypowiedzieć na temat pewnego nieprzyjemnego incydentu na twitterze.. Otóż Liam napisał coś niemiłego do fanek, które zaczęły obrażać jego dziewczynę, Sophie Smith. Nie podoba mi się to, ale nie wiem co bym zrobiła na jego miejscu. Skoro jest z nią szczęśliwy, to dlaczego nie mogą być razem? Rozumiem, że niektóre Directioner tak jak ja są nieco zawiedzione, bo wolałyby aby Payne był z Danielle, jednak wyzywanie Sophie nic nie da. Przecież Liam nie zerwie z nią tylko dlatego, że my jej nie lubimy. Co przez to pokazujemy? Że nie liczy się dla nas jego szczęście. Najwidoczniej zakończył już rozdział swojego życia związany z Dan i należy to uszanować. Ja osobiście jestem zasmucona, ponieważ do końca wierzyłam że jeszcze będą razem, ale do Smith nic nie mam i cieszę się z ich związku, przynajmniej nasz Liaś nie jest samotny.. Proszę, jeśli ktokolwiek to czyta, odpuście Lophie. Nie bez powodu są razem. Uwielbiam Dan, ponieważ zawsze okazywała jak bardzo jej na nim zależy i lubiła jego fanki, jednak to już przeszłość. Dajmy Sophie szansę. Może okaże się, że nie jest taka zła za jaką ją uważamy? / Believe.
Streszczenie VMA - co słychać u gwiazd?
Na Video Music Awards, gdzie zostały nagrodzone najlepsze teledyski w różnych kategoriach, nie zabrakło wielu znanych gwiazdek.
Najbardziej zszokował i zasmucił mnie występ Miley Cyrus. Kiedyś ta dziewczyna była niesamowita - miała osobowość, charyzmę, świetnie się prezentowała, a przede wszystkim fantastycznie śpiewała. Była moją idolką. Ostatnimi czasy przeszła zadziwiającą przemianę - chciała bowiem uwolnić się od wizerunku grzecznej gwiazdki Disney'a. Głos dalej ma powalający, ale to co się z nią dzieje..
Największy pojedynek o nagrody stoczył się między Macklemore'm oraz Justin'em Timberlake'm. Zostali oni nominowani aż w sześciu kategoriach. "Mirrors" zdobyło nagrodę Teledysk Roku i Teledysk z najlepszym montażem, natomiast ''dzieci'' Macklemora, czyli " Can't hold us", "Same Love" oraz "Suit & Tie" zostały nagrodzone we wszystkich kategoriach w których były nominowane.To naprawdę duże osiągnięcie jak na teledyski od jednej osoby. Widać, że dali z siebie wszystko. Nie jest łatwo nakręcić dobre wideo, które zostanie docenione przez fanów, będzie miało przekaz i przebije się przez inne znakomite piosenki. Wielki Szacunek.
Zrobiło się gorąco. Jak to czasem bywa, na VMA spotkała się pewna para Brytyjczyków, która kiedyś była ze sobą bardzo blisko. Dziś jednak Taylor Swift i Harry Styles nie darzą się zbyt wielką sympatią. Po nieprzyjemnym rozstaniu i ostrej wymianie zdań na twitterze nie ma się co dziwić. 25 sierpnia ponownie spotkali się na gali. Doszło do lekkiego spięcia, podczas których Tay ironicznie dziękowała za nagrodę, dedykując piosenkę pewnej osobie, która zainspirowała ją do napisania tegoż hitu i która z pewnością jest obecna wśród publiczności. Hazz wyglądał na rozbawionego i niezbyt przejął się słowami byłej dziewczyny.
Najbardziej zszokował i zasmucił mnie występ Miley Cyrus. Kiedyś ta dziewczyna była niesamowita - miała osobowość, charyzmę, świetnie się prezentowała, a przede wszystkim fantastycznie śpiewała. Była moją idolką. Ostatnimi czasy przeszła zadziwiającą przemianę - chciała bowiem uwolnić się od wizerunku grzecznej gwiazdki Disney'a. Głos dalej ma powalający, ale to co się z nią dzieje..
Selena Gomez nominowana była w kategorii Najlepszy Teledysk POP. Wyglądała olśniewająco w długiej, granatowej sukni. Kiedy chłopcy z 1D gratulowali jej nagrody, Taylor Swift, z którą Gomez się przyjaźni, nie wyglądała na zachwyconą.
Lady Gaga również pojawiła się na imprezie. Była to jej pierwsza gala po tak długiej przerwie.Otworzyła galę, śpiewając swoją nową piosenkę - Applause. Wystąpiła w blond peruce z długimi lokami. Wstawiła się za One Direction, gdy podczas odbioru nagrody ktoś zaczął buczeń i okazywać oznaki niezadowolenia. Powiedziała w kierunku kilka ostrych słów, czym zjednała sobie szacunek Directioners.
Oczywiście nasi chłopcy, jak już wcześniej pisałam, zdobyli nagrodę za Najlepszy wakacyjny teledysk do piosenki ''Best Song Ever''. Wyglądali na wypoczętych i zrelaksowanych, aż miło patrzeć. Rozmawiali m.in z Lady Gagą (mają wspólną fotografię) i Rihanną, z którą Haz zrobił sobie zdjęcie. Nowa piosenka, nowy teledysk, kolejna nagroda - 1D nie mają sobie równych. / Believe
Nieprawdopodobne lecz możliwe - Rozdział 6
Wesoło skakałam w rytm "One Way Or Another", ciesząc się chwilą i smakiem życia. To takie niesamowite, że jeszcze wczoraj słuchałam dokładnie tej samej piosenki, w moim zwykłym pokoju, ze słuchawkami na uszach, które zawsze dawały mi wolność i przenosiły mnie w mój absolutnie prywatny świat muzyki. Teraz, kiedy to się dzieje naprawdę, nie zajmuję się uwiecznianiem ich wizerunku za pomocą telefonu czy kamery. To jest w tej chwili. Tutaj. I te najpiękniejsze klisze i zdjęcia z mojego życia zostaną zapisane w jednym z najbardziej tajemniczych i najbardziej zagadkowych miejsc na świecie - w mojej pamięci.
Chłopcy podchodzą do miejsca, w którym stoimy my. Przyglądam im się uważnie, i dostrzegam niewielki ruch Niall'a - delikatnie i subtelnie dotyka palcem miejsca na głowie, na którym nabiłam sobie guza. Wybuchnęłam śmiechem, który zmieszał się z innymi odgłosami, i ja też wskazałam na sińca. Puścił do mnie perskie oko. Czy aby na pewno do mnie? A może spośród tych tysięcy fanów zauważył jakąś inną dziewczynę - tą, której chce oddać swoje serce? Wszystko jest możliwe. Tak czasem bywa - możesz przebywać z jedną osobą przez wiele lat i nie poczuć do niej nic głębszego, ale możesz też obdarzyć miłością dopiero co poznaną osobę.
OWOA dobiega końca. Czas na chwilę przerwy. Chłopcy siadają na stopniu i piją wodę. Nawet tak przyjemna czynność jak śpiewanie może zmęczyć, jeśli dajesz z siebie wszystko. A już w szczególności, gdy masz tyle fanów. Popatrzyłam na Kathie. Dalej nie mogła otrząsnąć się po tym, jak trzymała dłoń Louis'a. To brzmi tak banalnie i niedorzecznie, że gdyby opowiadała o jakimś chłopaku z naszej szkoły, wyśmiałabym ją. Ale w takiej sytuacji? Nawet największy hejter tego zespołu pozazdrościłby jej możliwości dotyku kogoś takiego.
- Nela! On mnie dotknął.. nie wyrwał się, rozumiesz to?! - piszczała wniebowzięta dziewczyna. Nie lubiłam, gdy zwracała się do mnie w ten sposób, ale teraz było mi to zupełnie neutralne. Liczyło się dla mnie szczęście bliskiej mi osoby. - Widziałam jak Hazza na ciebie patrzył. Czy to w ogóle jest możliwe?
Ledwo ją słyszałam przez ten gwar, ale zrozumiałam co chce przez to powiedzieć. Może nie to było coś tak wyjątkowego. Prawdopodobnie inne Directioners przeżywały właśnie to samo co my. Mój entuzjazm nieco osłabł.
- Masz rację, ale to nic. Wolę myśleć, że to było tylko dla mnie! - wrzasnęłam. Coś czułam, że moje gardło nie wytrzyma tak wielkiego obciążenia i jutro kompletnie stracę głos. Ale to przyszłość. Pomyślę o tym później.
- A więc, chciałem coś powiedzieć - głos Zayn'a na nowo rozbudził krzyki i piski. - To jest dla mnie coś niesamowitego, że tutaj, w centrum Londynu, zgromadziło się tyle ludzi. Jestem bardzo pozytywnie zaskoczony i chciałbym mocno wyściskać każdą osobę, która wydała bilet na koncert - w tym miejscu przesłał publiczności buziaka. Wszyscy oszaleli. - Dziękuję wszystkim za przybycie. Pamiętajcie, że bez względu na miejsce, w którym stoicie - ja i tak was widzę. Widzę was i czuję duszą oraz sercem. Kocham was bardzo mocno. I specjalnie dla was, "More Than This".
Nagle wszyscy ucichli. Była to piosenka tak piękna, że nie potrzebowała dodatkowych chórków z poza sceny. Ręce poszły w górę. Publiczność kołysała się z uniesionymi dłońmi. Ich cudowne głosy rozrywały serca na kawałki. Czułam ukłucie w sercu. Łza popłynęła mi do oczu, kiedy wszyscy razem śpiewali, że nikt nie może kochać bardziej niż oni. Widziałam, jak po twarzy Kathie spływa makijaż. Cała była zalana łzami.
Śpiewali jeszcze masę innych piosenek. Gotta be you, Rock me, Live while we're young i wiele innych.
Każdy wers, każda nuta były mi bardzo dobrze znane i szeptem śpiewałam z nimi. Po trzech godzinach stało się to, czego najbardziej się obawiałam - czas pożegnań. Zaczął Liam.
- To było niesamowite. Dzisiaj już wiem, że mamy ogromne wsparcie od fanów na Wyspach Brytyjskich.
- Na pewno zaśpiewamy tu jeszcze nie raz, a ja na pewno coś jeszcze zagram - powiedział Niall.
Zayn otarł łzę. - Mam wiele ciepłych wspomnień związanych z tym miejscem, a ten koncert od dzisiaj zaliczam do nich.
- Zostaliśmy bardzo miło przyjęci. Osoby z tego miasta są bardzo miłe, nie uważasz Harry? -zapytał Lou.
I wreszcie Haz : - Mieszkają tutaj niesamowici ludzie. Tak, to właśnie wy. A Ci, którzy mieszkacie w pobliżu, nie martwcie się. - I dodał : - Podróże pociągiem są bardzo przejmne. I można tam poznać ciekawych ludzi, którym później zostawia się numer telefonu w kieszeni.. - zaśmiał się, a widownia wraz z nim, choć nie rozumiała sensu jego słów.
Momentalnie zbladłam. Drżącą ręką sięgnęłam do kieszeni moich spodni. Zamarłam. Poczułam kawałek zmiętej kartki papieru. / Believe
Chłopcy podchodzą do miejsca, w którym stoimy my. Przyglądam im się uważnie, i dostrzegam niewielki ruch Niall'a - delikatnie i subtelnie dotyka palcem miejsca na głowie, na którym nabiłam sobie guza. Wybuchnęłam śmiechem, który zmieszał się z innymi odgłosami, i ja też wskazałam na sińca. Puścił do mnie perskie oko. Czy aby na pewno do mnie? A może spośród tych tysięcy fanów zauważył jakąś inną dziewczynę - tą, której chce oddać swoje serce? Wszystko jest możliwe. Tak czasem bywa - możesz przebywać z jedną osobą przez wiele lat i nie poczuć do niej nic głębszego, ale możesz też obdarzyć miłością dopiero co poznaną osobę.
OWOA dobiega końca. Czas na chwilę przerwy. Chłopcy siadają na stopniu i piją wodę. Nawet tak przyjemna czynność jak śpiewanie może zmęczyć, jeśli dajesz z siebie wszystko. A już w szczególności, gdy masz tyle fanów. Popatrzyłam na Kathie. Dalej nie mogła otrząsnąć się po tym, jak trzymała dłoń Louis'a. To brzmi tak banalnie i niedorzecznie, że gdyby opowiadała o jakimś chłopaku z naszej szkoły, wyśmiałabym ją. Ale w takiej sytuacji? Nawet największy hejter tego zespołu pozazdrościłby jej możliwości dotyku kogoś takiego.
- Nela! On mnie dotknął.. nie wyrwał się, rozumiesz to?! - piszczała wniebowzięta dziewczyna. Nie lubiłam, gdy zwracała się do mnie w ten sposób, ale teraz było mi to zupełnie neutralne. Liczyło się dla mnie szczęście bliskiej mi osoby. - Widziałam jak Hazza na ciebie patrzył. Czy to w ogóle jest możliwe?
Ledwo ją słyszałam przez ten gwar, ale zrozumiałam co chce przez to powiedzieć. Może nie to było coś tak wyjątkowego. Prawdopodobnie inne Directioners przeżywały właśnie to samo co my. Mój entuzjazm nieco osłabł.
- Masz rację, ale to nic. Wolę myśleć, że to było tylko dla mnie! - wrzasnęłam. Coś czułam, że moje gardło nie wytrzyma tak wielkiego obciążenia i jutro kompletnie stracę głos. Ale to przyszłość. Pomyślę o tym później.
- A więc, chciałem coś powiedzieć - głos Zayn'a na nowo rozbudził krzyki i piski. - To jest dla mnie coś niesamowitego, że tutaj, w centrum Londynu, zgromadziło się tyle ludzi. Jestem bardzo pozytywnie zaskoczony i chciałbym mocno wyściskać każdą osobę, która wydała bilet na koncert - w tym miejscu przesłał publiczności buziaka. Wszyscy oszaleli. - Dziękuję wszystkim za przybycie. Pamiętajcie, że bez względu na miejsce, w którym stoicie - ja i tak was widzę. Widzę was i czuję duszą oraz sercem. Kocham was bardzo mocno. I specjalnie dla was, "More Than This".
Nagle wszyscy ucichli. Była to piosenka tak piękna, że nie potrzebowała dodatkowych chórków z poza sceny. Ręce poszły w górę. Publiczność kołysała się z uniesionymi dłońmi. Ich cudowne głosy rozrywały serca na kawałki. Czułam ukłucie w sercu. Łza popłynęła mi do oczu, kiedy wszyscy razem śpiewali, że nikt nie może kochać bardziej niż oni. Widziałam, jak po twarzy Kathie spływa makijaż. Cała była zalana łzami.
Śpiewali jeszcze masę innych piosenek. Gotta be you, Rock me, Live while we're young i wiele innych.
Każdy wers, każda nuta były mi bardzo dobrze znane i szeptem śpiewałam z nimi. Po trzech godzinach stało się to, czego najbardziej się obawiałam - czas pożegnań. Zaczął Liam.
- To było niesamowite. Dzisiaj już wiem, że mamy ogromne wsparcie od fanów na Wyspach Brytyjskich.
- Na pewno zaśpiewamy tu jeszcze nie raz, a ja na pewno coś jeszcze zagram - powiedział Niall.
Zayn otarł łzę. - Mam wiele ciepłych wspomnień związanych z tym miejscem, a ten koncert od dzisiaj zaliczam do nich.
- Zostaliśmy bardzo miło przyjęci. Osoby z tego miasta są bardzo miłe, nie uważasz Harry? -zapytał Lou.
I wreszcie Haz : - Mieszkają tutaj niesamowici ludzie. Tak, to właśnie wy. A Ci, którzy mieszkacie w pobliżu, nie martwcie się. - I dodał : - Podróże pociągiem są bardzo przejmne. I można tam poznać ciekawych ludzi, którym później zostawia się numer telefonu w kieszeni.. - zaśmiał się, a widownia wraz z nim, choć nie rozumiała sensu jego słów.
Momentalnie zbladłam. Drżącą ręką sięgnęłam do kieszeni moich spodni. Zamarłam. Poczułam kawałek zmiętej kartki papieru. / Believe
Video Music Awards - sukces!
Wczoraj odbyła się gala Video Music Awards - chłopcy zostali nominowani w kategorii Best Song Of Summer - zwyciężyła piosenka Best Song ever. Jesteśmy dumne! Pokazali naprawdę duży poziom, występując na żywo. Uważam, że zaśpiewali o niebo lepiej niż na Teen Choice Awards, ale wtedy zmęczenie już wzięło górę. Po chwilowym odpoczynku nabrali sił i znów dają niesamowite koncerty! /Believe
niedziela, 25 sierpnia 2013
Nieprawdopodobne, lecz mozliwe - rozdzial 5
- Nela! Czy mi sie to przysnilo, czy ty naprawde przed chwila stanelas w progu naszego przedzialu z chlopakami z One Direction?
Pokiwalam glowa. Nie wierzyla mi. Coz, ja bylam pewna ze wydarzenia sprzed kilkunastu minut byly prawda, dowodem na to byl chociazby widoczny siniak z lewej strony czola.
- Pewnie wywinelas orla, uderzylas sie w glowe i mialas przewidzenia. Dobrze wiesz ze to nie jest mozliwe. Zachowujesz sie jak wariatka! A moze to ze mne chcesz zrobic kretynke? O nie, co to to nie.
- Nie mow juz nic, chocmy szybko bo za kilka minut mamy autobus ktory zawiezie nas pod sama hale.
Byla naburmuszona. Ja wiedzialam, ze mi wierzyla. Przeciez sama ich widziala. Problem polegal w tym, ze to ja mialam ta przyjemnosc poznania ich osobiscie. Kierowala nia tylko i wylacznie zazdrosc. Zreszta, nie dziwilam jej sie. Ja pewnie tez zzielenialabym z wscieklosci gdyby to jej przydarzylo sie cos tak nieprawdopodobnego. Dlatego tez nie bylam na nia zla ani nie krytykowalam jej toku myslenia. Zal mi tylko bylo, ze nie potrafi oszukac samej siebie i jest jej bardzo przykro. Ah, gdybym tylko wczesniej przyszla do wagonu i przedstawilam jej chlopakow.. to zupenie inaczej by teraz bylo. W sumie, i tak zaraz zaczna normalnie rozmawiac, bo Kathie nie potrafi sie na nia dlugo gniewac.
- Autobus, biegnij! - wrzasnelam, kiedy zobaczylam podjezdzajacy pojazd. Chwycilam przyjaciolke za reke i pociagnelam ja za soba. Mimo, ze ona miala duzo lepsza kondycje niz ja, moje nogi sprawdzaly sie na krotkich dystansach. W ostatnim momencie wcisnelam guzik i autobus nie zdazyl odjechac.
- Dzieki Bogu - westchnelam i wykupilam nam bilety.
- Dzieki, Nelly - dodala Kathie. Zasmialam sie. Tak jak przypuszczalam, nie bylo wolnych miejsc. Przestrzen zajmowali tutaj w wiekszosci Directioners, z wielkimi transparentami i wyznaniami milosnymi zapisanymi na sporym kawalku kartonu. Spojrzalam z litoscia na moj malenki tatuaz z imieniem idola, i w duchu dziekowalam ze go nie zobaczyl. Czy wtedy zmienilby nastawienie do mnie? Nasz przystanek. Wysiadzamy i z entuzjazmem biegniemy w kierunku miejsca przeznaczonego na koncert. Tym razem to Kathie zlapala mnie za reke a ja bez wahania ruszylam za nia. Piekne, mlode, dzikie. Niedoswiadczone przez brutalne zycie. To wlasnie my. Jestesmy na miejscu. Zdyszane, ale szczesliwe, pokazujemy ochroniarzowi nasze bilety. Ledwo na nie zerknal i puscil nas dalej. Chwile rozgladalysmy sie po terenie, ale nie bylo czego szukac. Naszym celem byla scena. A dokladniej, srodkowe miejsca przy samej scenie. Te najlepsze. Z trudem przecisnelymy sie przez piszczace fanki, na zespol ktory jeszcze nie wyszedl. Robilo sie coraz ciasniej. Huk glosnych rozmow i krzykow nie dal im mozliwosci spokojnej, swobodnej rozmowy. Wszystkie miejsca byly juz zajete. Czas na show. Niall z bezprzewodowym glosnikiem i elektryczna gitara w reku wyszedl jako pierwszy. Oklaska i wiwata nie bylo konca. Wszystko tu bylo takie prawdziwe, naturalne. Nic nie bylo na pokaz. Blondyn usmiehnal sie do fanow.Jestem pewna, ze nie jedna dziewczyna wlasnie zemdlala, a jej przyjaciolka bezskutecznie probowala ja ocucic. Pozostali czlonkowie wylonili sie zza kulis. Nelly i Kathie wrzasnely, podobnie jak wszyscy. Harry stal na srodku i swoim akamitnym glosem mowil:
- Witajcie mieszkancy Londynu! Jak sie bawicie?
Kolejny wybuch radosci.
- Od tego sie wszystko zaczelo. To tutaj walczylismy o marzenia. What makes you beatiful!
Tysiace ludzi kolysalo sie w rytm muzyki. Liam zaczal spiewac. Mialam przyjemne dreszcze, kiedy podchodzili blizej. Dotknelam jego reki - wydawalo mi sie, ze mnie rozpoznal. A moze to tylko zludzenie? Fala goraca uderzyla z podwojna sila, kiedy na horyzoncie pojawil sie Hazz. Piekne slowa z jego ust unosily sie szerokim echem daleko poza granicami miasta. Gdy wystawil reke, aby mozna bylo jej dotkac, ja ja zlapalam. Byl zaskoczony i nie wiedzial co zrobic, ale zauwazylam znajomy blysk w jego oku. Poznal mnie.
- Pozdrowienia dla Nelly!! - krzyknal kiedy skonczyl swoja zwrotke, a chlopacy zaczeli refren. Poczulam, ze odlatuje w niemalowane. Kathie skandowala imie Louis'a, ale jej glos ginal miedzy innymi. Widzialam, jak bardzo jej zalezy, wiec zaczelam nawolywac z nia. W slad za nami poszly inne dziewczyny , a po uplywie kilku sekudn wszyscy krzyczeli " Louis chodz do nas!!". Usmiechnal sie i podszedl do nas. Przejechal reka po dloniach fanek. Kiedy dotarl do nas, moja przyjaciolka wykorzystala ten sam chwyt co ja. Zlapala jego dlon w locie, On, nieprzygotowany na taka ewentualnosc, zatrzymal sie. Ze zdziwieniem zauwazylam, ze wpatrywal sie w nia jak na osmy cud swiata. Westchnelam. Milosc, wszedzie milosc.
Pokiwalam glowa. Nie wierzyla mi. Coz, ja bylam pewna ze wydarzenia sprzed kilkunastu minut byly prawda, dowodem na to byl chociazby widoczny siniak z lewej strony czola.
- Pewnie wywinelas orla, uderzylas sie w glowe i mialas przewidzenia. Dobrze wiesz ze to nie jest mozliwe. Zachowujesz sie jak wariatka! A moze to ze mne chcesz zrobic kretynke? O nie, co to to nie.
- Nie mow juz nic, chocmy szybko bo za kilka minut mamy autobus ktory zawiezie nas pod sama hale.
Byla naburmuszona. Ja wiedzialam, ze mi wierzyla. Przeciez sama ich widziala. Problem polegal w tym, ze to ja mialam ta przyjemnosc poznania ich osobiscie. Kierowala nia tylko i wylacznie zazdrosc. Zreszta, nie dziwilam jej sie. Ja pewnie tez zzielenialabym z wscieklosci gdyby to jej przydarzylo sie cos tak nieprawdopodobnego. Dlatego tez nie bylam na nia zla ani nie krytykowalam jej toku myslenia. Zal mi tylko bylo, ze nie potrafi oszukac samej siebie i jest jej bardzo przykro. Ah, gdybym tylko wczesniej przyszla do wagonu i przedstawilam jej chlopakow.. to zupenie inaczej by teraz bylo. W sumie, i tak zaraz zaczna normalnie rozmawiac, bo Kathie nie potrafi sie na nia dlugo gniewac.
- Autobus, biegnij! - wrzasnelam, kiedy zobaczylam podjezdzajacy pojazd. Chwycilam przyjaciolke za reke i pociagnelam ja za soba. Mimo, ze ona miala duzo lepsza kondycje niz ja, moje nogi sprawdzaly sie na krotkich dystansach. W ostatnim momencie wcisnelam guzik i autobus nie zdazyl odjechac.
- Dzieki Bogu - westchnelam i wykupilam nam bilety.
- Dzieki, Nelly - dodala Kathie. Zasmialam sie. Tak jak przypuszczalam, nie bylo wolnych miejsc. Przestrzen zajmowali tutaj w wiekszosci Directioners, z wielkimi transparentami i wyznaniami milosnymi zapisanymi na sporym kawalku kartonu. Spojrzalam z litoscia na moj malenki tatuaz z imieniem idola, i w duchu dziekowalam ze go nie zobaczyl. Czy wtedy zmienilby nastawienie do mnie? Nasz przystanek. Wysiadzamy i z entuzjazmem biegniemy w kierunku miejsca przeznaczonego na koncert. Tym razem to Kathie zlapala mnie za reke a ja bez wahania ruszylam za nia. Piekne, mlode, dzikie. Niedoswiadczone przez brutalne zycie. To wlasnie my. Jestesmy na miejscu. Zdyszane, ale szczesliwe, pokazujemy ochroniarzowi nasze bilety. Ledwo na nie zerknal i puscil nas dalej. Chwile rozgladalysmy sie po terenie, ale nie bylo czego szukac. Naszym celem byla scena. A dokladniej, srodkowe miejsca przy samej scenie. Te najlepsze. Z trudem przecisnelymy sie przez piszczace fanki, na zespol ktory jeszcze nie wyszedl. Robilo sie coraz ciasniej. Huk glosnych rozmow i krzykow nie dal im mozliwosci spokojnej, swobodnej rozmowy. Wszystkie miejsca byly juz zajete. Czas na show. Niall z bezprzewodowym glosnikiem i elektryczna gitara w reku wyszedl jako pierwszy. Oklaska i wiwata nie bylo konca. Wszystko tu bylo takie prawdziwe, naturalne. Nic nie bylo na pokaz. Blondyn usmiehnal sie do fanow.Jestem pewna, ze nie jedna dziewczyna wlasnie zemdlala, a jej przyjaciolka bezskutecznie probowala ja ocucic. Pozostali czlonkowie wylonili sie zza kulis. Nelly i Kathie wrzasnely, podobnie jak wszyscy. Harry stal na srodku i swoim akamitnym glosem mowil:
- Witajcie mieszkancy Londynu! Jak sie bawicie?
Kolejny wybuch radosci.
- Od tego sie wszystko zaczelo. To tutaj walczylismy o marzenia. What makes you beatiful!
Tysiace ludzi kolysalo sie w rytm muzyki. Liam zaczal spiewac. Mialam przyjemne dreszcze, kiedy podchodzili blizej. Dotknelam jego reki - wydawalo mi sie, ze mnie rozpoznal. A moze to tylko zludzenie? Fala goraca uderzyla z podwojna sila, kiedy na horyzoncie pojawil sie Hazz. Piekne slowa z jego ust unosily sie szerokim echem daleko poza granicami miasta. Gdy wystawil reke, aby mozna bylo jej dotkac, ja ja zlapalam. Byl zaskoczony i nie wiedzial co zrobic, ale zauwazylam znajomy blysk w jego oku. Poznal mnie.
- Pozdrowienia dla Nelly!! - krzyknal kiedy skonczyl swoja zwrotke, a chlopacy zaczeli refren. Poczulam, ze odlatuje w niemalowane. Kathie skandowala imie Louis'a, ale jej glos ginal miedzy innymi. Widzialam, jak bardzo jej zalezy, wiec zaczelam nawolywac z nia. W slad za nami poszly inne dziewczyny , a po uplywie kilku sekudn wszyscy krzyczeli " Louis chodz do nas!!". Usmiechnal sie i podszedl do nas. Przejechal reka po dloniach fanek. Kiedy dotarl do nas, moja przyjaciolka wykorzystala ten sam chwyt co ja. Zlapala jego dlon w locie, On, nieprzygotowany na taka ewentualnosc, zatrzymal sie. Ze zdziwieniem zauwazylam, ze wpatrywal sie w nia jak na osmy cud swiata. Westchnelam. Milosc, wszedzie milosc.
Imagin - Zayn 1#3 "Old friends, new love"
Jestem Polka, ale zamieszkuje Londyn od wielu lat. Wlasciwie, odkat moja mama znalazla tutaj prace po studiach, to miasto znam jak wlasna kieszen. Do rodzinnego kraju przyjezdzam tylko na miesiac wakacji, ewentualnie na swieta lub jakies wieksze zgromadzenia typu sluby czy pogrzeby. Zyjac w Anglii jestem przyzwyczajona do widoku roznych gwiazd i slawnych osobistosci, a niektore mialam nawet przyjemnosc poznac i zaprzyjaznic sie z nimi. Teraz ich widok nie robi na mnie zadnego wrazenia. Traktuje ich jako zwyklych ludzi. Dlatego tez, kiedy pewnego dnia jechalam autobusem, i nagle jakis bezczelny chlopak w podartych dresach popchnal mnie na szybe, wybuchlam.
- Przepraszam, nie wiem czy szanowny Pan widzi, ale wokolo tez sa ludzie i warto to zauwazyc.
Nastolatek w ogole nie zareagowal na moja grzeczna uwage. Poirytowana podeszlam blizej i szturchnelam go. Delikatnie obrocil sie w moja strone, jednak dalej nie widzialam jego twarzy.
- Ty, co ty sobie wyobrazasz? Popchnales mnie i prawie upadlam. Mialbys odrobine kultury i szacunku i moglbys chociaz przeprosic.
Odwrocil sie i natychmiast go poznalam. Przeciez to moj dawny przyjaciel z dziecinstwa, dzisiaj gwiazda muzyki pop i wielki artysta. I oto wlasnie on, Zayn Malik, jedzie publicznym autobusem w kierunku, ktory bardzo dobrze znam.
- Wybacz [T.I], ale nie chcialem robic zamieszania. Jedz ze mna, porozmawiamy. Co ty na to?
Bylam bardzo zaskoczona. Po tylu latach on nadal mnie pamietal! Wywolalo to przyjemne dreszczen na calym ciele. Wlasciwie nie wiem dlaczego ale sie zgodzilam. Cos w srodku podpowiedzialo mi, ze to dobra decyzja i ze chwila rozmowy pomoze poznac odpowiedzi na kilka niewyjasnionych pytan. Jechalismy w ciszy, bo tak jak powiedzial wczesniej - nie chce robic zamieszania. Mial racje - gdyby ktokolwiek sie dowiedzial, ze pod tym starym, wyciagnietym dresem chowa sie na co dzien perfekcyjnie ubrany idol nastoletnich fanek, wszystkie dziewczeta w moim wieku i nie tylko dostalyby niewyjasnionego dotad ataku wszechogarniajacej paniki. Gdy tylko wyobrazilam sobie, ze te wszystkie dziewczyny rzucaja sie na niego, miazdzac przy tym nie tylko jego ale przy okazji mnie oraz innych pasazerow, zrobilo mi sie slabo. Na szczescie Zayn wysiadl na tym przystanku, a ja szlam za nim. Mial na sobie ciemne okulary, fullcap'a i kilkudniowy zarost. Zdecydowanie nie wygladal na wokaliste zespolu One Direction.
- Oh, [T.I], nawet nie wiesz, jak bardzo mi ciebie brakowalo. Bylem ciekaw, czy mieszkasz dalej w tym samym miejscu co piec lat temu. Celowo tedy przejezdzalem -usmiechnal sie.
- Dziwny zbieg okolicznosci, ze akurat ja jechalam tym samym autobusem, nie uwazasz?
Westchnal.
-Nic ci nie umknie. No dobrze, moze nie dowiedzialem sie sam ze jezdzisz codziennie tym samym autobusem o tej samej porze, ale wazne ze na ciebie trafilem.
- Nie bardzo rozumiem z jakiego powodu po pieciu latach milczenia nagle sie do mnie odezwales. - bylam naprawde zdziwniona. Rozumiem, jakby do mnie zadzwonil, czy napisal na komunikatorze internetowym, ale w autobusie? To bylo bardzo malo prawdopodobe.
- Zmienilas numer. Na internecie, coz, moze pomyslalabys ze ktos sobie z ciebie zartuje i zaklada falszywe konto. Wolalem sprobowac skontaktowac sie z toba w inny sposob. To jak, wejdziemy do mnie? Tylko predko, dziennikarze zaraz zorientuja sie ze to ja stoje tutaj.
Bez wahania poszlam z nim do mieszkania. Wprost zachlysnelam sie luksusem, jaki tam panowal. Nie bylam przyzwyczajona do takiego widoku, i niekontrolowanie owtorzyly mi sie usta.
- Wow - wyszeptalam.
Zasmial sie.
- To nic wielkiego, siadaj.
Gdy zobaczylam ogromny, smietankowy naroznik z prawdziwej skory, nie wiedzialam jak mam usiasc zeby nie zabrudzic lub nie zniszczyc tego cuda.
- Opowiadaj, co u ciebie? - zagadnal mnie. Wylozyl sie wygodnie na kanapie, ja z lekkim powatpieniem, ale w koncu poszlam w slad za nim.
- Nic ciekawego. Szkola, praca, dom. To cale moje zycie.
- Pracujesz? Czym sie zajmujesz?
- Pisze artykuly do lokalneh gazety w dziale Ludzie i problemy. Opisuje prawdziwe historie anonimowych osob, ktore godza sie na rozpowszechnianie informacji o nich w magazynie. Oczywiscie dane tych ludzi sa zmienione. Studiuje tez polonistyke na uniwersytecie. Slowem, ty prowadzisz o wiele ciekawsze zycie.
Zasmial sie.
- Nie da sie ukryc. Wlasnie zakonczylismy trase, i mamy miesiac urlopu. Pozniej promocja plyty i dalej w swiat. Troche to meczace, ale radosc moich fanow wynagradza mi wszystkie nieprzespane noce.
- Fajnie masz. Ja nigdy nie mialam takiej szansy. Wykorzystaj to, poki mozesz. - zastanowilam sie. Chwile myslalam, czy powinnam zadac to pytanie, ale w koncu przelamalam sie i zapytalam : - Co slychac u Perrie?
Zbilam go tym pytaniem z tropu. Wybaluszyl oczy, tak jakbym nie miala zadnej stycznosci z internetem, telewizja i magazynami i tak jakbym nie wiedziala ze wlasnie sie zareczyl.
-Ah, tak. W porzadku, jestesmy szczesliwi.
- Mowisz to jakos bez wiekszego entuzjazmu. - zauwazylam. Od razu pozalowalam ze w ogole poruszylam ten temat. Widzialam, jak po jego policzku splywa lza.
- Nie zawsze wszystko dzieje sie po naszej mysli. Nie zawsze nasze decyzje sa sluszne, ale warto czasem kierowac sie szczesciem innych i tym co mowia do ciebie starsi ludzie.
- Wybacz, ze to powiem, ale jak dla mnie robisz to z przymusu, a nie z milosci. - popatrzyl sie na mnie, a ja z jego oczu wyczytalam wszystko. Nagle zrozumialam. Perrie byla wyjatkowa. Ciepla, delikatna. Zabawna. Taka, jako sobie wymarzyli jego rodzice. Byl z nia szczesliwy, ale nie czul do niej tego co ona do niego.Bez watpienia Zayn'owi zalezalo na dziewczynie. Ale poza sympiata i zaangazowaniem nic go z nia nie laczylo. Sa razem, nie dla nich, dla niej. Poswiecil jej sie calkowicie, podporzadkowal swoje marzenia i plany. Tylko po to, aby zobaczyc usmiech na jej twarzy. Dopiero po chwili zorientowalam sie, ze wybuchl dziecinnym placzem.
- Zayn, co sie dzieje, uspokoj sie. Chodz tu - powiedzialam, a on zblizyl sie do mnie. Polozylam jego glowe na mojej piersi, a on wtulil sie we mnie niczym male, skrzywdzone przez zycie dziecko. / Believe
- Przepraszam, nie wiem czy szanowny Pan widzi, ale wokolo tez sa ludzie i warto to zauwazyc.
Nastolatek w ogole nie zareagowal na moja grzeczna uwage. Poirytowana podeszlam blizej i szturchnelam go. Delikatnie obrocil sie w moja strone, jednak dalej nie widzialam jego twarzy.
- Ty, co ty sobie wyobrazasz? Popchnales mnie i prawie upadlam. Mialbys odrobine kultury i szacunku i moglbys chociaz przeprosic.
Odwrocil sie i natychmiast go poznalam. Przeciez to moj dawny przyjaciel z dziecinstwa, dzisiaj gwiazda muzyki pop i wielki artysta. I oto wlasnie on, Zayn Malik, jedzie publicznym autobusem w kierunku, ktory bardzo dobrze znam.
- Wybacz [T.I], ale nie chcialem robic zamieszania. Jedz ze mna, porozmawiamy. Co ty na to?
Bylam bardzo zaskoczona. Po tylu latach on nadal mnie pamietal! Wywolalo to przyjemne dreszczen na calym ciele. Wlasciwie nie wiem dlaczego ale sie zgodzilam. Cos w srodku podpowiedzialo mi, ze to dobra decyzja i ze chwila rozmowy pomoze poznac odpowiedzi na kilka niewyjasnionych pytan. Jechalismy w ciszy, bo tak jak powiedzial wczesniej - nie chce robic zamieszania. Mial racje - gdyby ktokolwiek sie dowiedzial, ze pod tym starym, wyciagnietym dresem chowa sie na co dzien perfekcyjnie ubrany idol nastoletnich fanek, wszystkie dziewczeta w moim wieku i nie tylko dostalyby niewyjasnionego dotad ataku wszechogarniajacej paniki. Gdy tylko wyobrazilam sobie, ze te wszystkie dziewczyny rzucaja sie na niego, miazdzac przy tym nie tylko jego ale przy okazji mnie oraz innych pasazerow, zrobilo mi sie slabo. Na szczescie Zayn wysiadl na tym przystanku, a ja szlam za nim. Mial na sobie ciemne okulary, fullcap'a i kilkudniowy zarost. Zdecydowanie nie wygladal na wokaliste zespolu One Direction.
- Oh, [T.I], nawet nie wiesz, jak bardzo mi ciebie brakowalo. Bylem ciekaw, czy mieszkasz dalej w tym samym miejscu co piec lat temu. Celowo tedy przejezdzalem -usmiechnal sie.
- Dziwny zbieg okolicznosci, ze akurat ja jechalam tym samym autobusem, nie uwazasz?
Westchnal.
-Nic ci nie umknie. No dobrze, moze nie dowiedzialem sie sam ze jezdzisz codziennie tym samym autobusem o tej samej porze, ale wazne ze na ciebie trafilem.
- Nie bardzo rozumiem z jakiego powodu po pieciu latach milczenia nagle sie do mnie odezwales. - bylam naprawde zdziwniona. Rozumiem, jakby do mnie zadzwonil, czy napisal na komunikatorze internetowym, ale w autobusie? To bylo bardzo malo prawdopodobe.
- Zmienilas numer. Na internecie, coz, moze pomyslalabys ze ktos sobie z ciebie zartuje i zaklada falszywe konto. Wolalem sprobowac skontaktowac sie z toba w inny sposob. To jak, wejdziemy do mnie? Tylko predko, dziennikarze zaraz zorientuja sie ze to ja stoje tutaj.
Bez wahania poszlam z nim do mieszkania. Wprost zachlysnelam sie luksusem, jaki tam panowal. Nie bylam przyzwyczajona do takiego widoku, i niekontrolowanie owtorzyly mi sie usta.
- Wow - wyszeptalam.
Zasmial sie.
- To nic wielkiego, siadaj.
Gdy zobaczylam ogromny, smietankowy naroznik z prawdziwej skory, nie wiedzialam jak mam usiasc zeby nie zabrudzic lub nie zniszczyc tego cuda.
- Opowiadaj, co u ciebie? - zagadnal mnie. Wylozyl sie wygodnie na kanapie, ja z lekkim powatpieniem, ale w koncu poszlam w slad za nim.
- Nic ciekawego. Szkola, praca, dom. To cale moje zycie.
- Pracujesz? Czym sie zajmujesz?
- Pisze artykuly do lokalneh gazety w dziale Ludzie i problemy. Opisuje prawdziwe historie anonimowych osob, ktore godza sie na rozpowszechnianie informacji o nich w magazynie. Oczywiscie dane tych ludzi sa zmienione. Studiuje tez polonistyke na uniwersytecie. Slowem, ty prowadzisz o wiele ciekawsze zycie.
Zasmial sie.
- Nie da sie ukryc. Wlasnie zakonczylismy trase, i mamy miesiac urlopu. Pozniej promocja plyty i dalej w swiat. Troche to meczace, ale radosc moich fanow wynagradza mi wszystkie nieprzespane noce.
- Fajnie masz. Ja nigdy nie mialam takiej szansy. Wykorzystaj to, poki mozesz. - zastanowilam sie. Chwile myslalam, czy powinnam zadac to pytanie, ale w koncu przelamalam sie i zapytalam : - Co slychac u Perrie?
Zbilam go tym pytaniem z tropu. Wybaluszyl oczy, tak jakbym nie miala zadnej stycznosci z internetem, telewizja i magazynami i tak jakbym nie wiedziala ze wlasnie sie zareczyl.
-Ah, tak. W porzadku, jestesmy szczesliwi.
- Mowisz to jakos bez wiekszego entuzjazmu. - zauwazylam. Od razu pozalowalam ze w ogole poruszylam ten temat. Widzialam, jak po jego policzku splywa lza.
- Nie zawsze wszystko dzieje sie po naszej mysli. Nie zawsze nasze decyzje sa sluszne, ale warto czasem kierowac sie szczesciem innych i tym co mowia do ciebie starsi ludzie.
- Wybacz, ze to powiem, ale jak dla mnie robisz to z przymusu, a nie z milosci. - popatrzyl sie na mnie, a ja z jego oczu wyczytalam wszystko. Nagle zrozumialam. Perrie byla wyjatkowa. Ciepla, delikatna. Zabawna. Taka, jako sobie wymarzyli jego rodzice. Byl z nia szczesliwy, ale nie czul do niej tego co ona do niego.Bez watpienia Zayn'owi zalezalo na dziewczynie. Ale poza sympiata i zaangazowaniem nic go z nia nie laczylo. Sa razem, nie dla nich, dla niej. Poswiecil jej sie calkowicie, podporzadkowal swoje marzenia i plany. Tylko po to, aby zobaczyc usmiech na jej twarzy. Dopiero po chwili zorientowalam sie, ze wybuchl dziecinnym placzem.
- Zayn, co sie dzieje, uspokoj sie. Chodz tu - powiedzialam, a on zblizyl sie do mnie. Polozylam jego glowe na mojej piersi, a on wtulil sie we mnie niczym male, skrzywdzone przez zycie dziecko. / Believe
piątek, 23 sierpnia 2013
Nieprawdopodobne lecz możliwe - rozdział 4
Kto by pomyślał, że ich tutaj spotkam. Mam niepowtarzalną okazję, aby poznać ich wszystkich i spełnić wyśnione marzenie, tymczasem siedzę tutaj z okładem na głowie, spod którego wystaje dość dużej wielkości, fioletowy guz. Rzeczywiście, szczęście tego wieczoru bynajmniej mnie nie opuszcza. Drzwi się otwierają. Spodziewam się Hazzy z kawą. Jednak widzę.. Niall'a.
- O, cześć! - wita się ze mną i podchodzi bliżej. Jest nieco zaskoczony, pewnie nie spodziewał się że zastanie tu kogokolwiek spoza swojej ekipy. - O mój Boże, co ci się stało? Ktoś cię skrzywdził?
Uśmiechnęłam się. Czy wszyscy chłopcy z One Direction byli tacy troskliwi? Widać było, że tak naprawdę w środku są dobrymi ludźmi. Zawsze pokazywali, że kochają swoich fanów i jeszcze nigdy ich nie wystawili. Raczej nie spóźniają się na koncerty. Szanują ich. To mi się w nich podoba, woda sodowa nie uderzyła żadnemu z nich do głowy. Wszyscy starają się kreować ich na wielkich gwiazdorów, ale w tak prostych rzeczach jak troska w sprawie lekko poobijanej dziewczyny siedzącej na podłodze pędzącego pociągu pokazują że mają serce i są normalnymi nastolatkami.
- To nic, drobny wypadek. Już czuję się lepiej.
- Ale jak to się stało? Tak w ogóle, jestem Niall - podał mi rękę i uśmiechnął się, jednak po chwili spoważniał.
- Nelly. - przedstawiłam się. Tak jak wcześniej Harry, teraz on oglądał moją głowę. Kiedy niemal stykaliśmy się twarzami, poczułam aksamitny zapach jego perfum i bijące od niego ciepło. Moje serce gwałtownie przyspieszyło. Wyraźnie to zauważył.
- Zabolało cię coś? Strasznie szybko bije ci serce. Uderza takim rytmem :Tududududuududm, tudududududum, to u Ciebie normalne? - zaśmiał się. - Coś mi się nie wydaje..
- A jakbyś ty zareagował, gdyby zaledwie trzy centymetry od ciebie stał przystojny wokalista znany na całym świecie?
Zastanowił się.
- Cóż, biorąc pod uwagę to, że jestem chłopakiem, moje serce raczej by tak nie biło - Puścił do mnie perskie oko. - Ale gdyby tu stała wokalistka równie piękna jak ty..
- A widzisz. - nasze spojrzenia się skrzyżowały. Był naprawdę uroczy. Ale naprawdę nie rozumiałam, dlaczego oboje uparli się, aby twierdzić że jestem śliczna. Cóż we mnie wyjątkowego.. Jestem dość przeciętna. Może i mam ładne oczy, ale niczym nie różnię się od innych brązowookich dziewcząt w moim wieku. I to wcale nie jest tak, że ja się uważam za nie wiadomo kogo, a na pokaz twierdzę że jestem brzydka. To niedorzeczne i nie popieram osób które tak robią. Wracając do Niall'a.. średnio wysoki, niebieskooki brunet o rozjaśnianych na blond końcówkach.. Świetnie prezentował się w jasnych włosach. Nadawały mu charakteru i sprawiały, że wyróżniał się z całego zespołu. Podobał mi się. W ogóle był genialny. Sprawiał wrażenie nieśmiałego, ale w rzeczywistości był bardzo dobrym rozmówcą.
- Ile masz lat, Nelly?
- Tylko 15..
- Nie przesadzaj, 15 to wcale nie malo.. Wydajesz sie byc starsza, ja dalbym ci co najmniej siedemnascie. Jestes moze gloda? Ja chetnie bym cos zjadl.. Zamowic ci cos?
-Nie, dziekuje. Nie mam ochoty. - usmiechnelam sie zyczliwie.
- Na co nie masz ochoty?- znienacka zapytał Hazz. O mały włos nie podskoczyłam ze strachu. Szedł z czterema kubkami kawy, a obok niego podążał Louis.
- Ale mnie wystraszyłeś! - wybuchłam. Chłopcy rechotali ze śmiechu. Harry podał mi kawę.
- Dzięki.
- Widzę, że tutaj urządzacie sobie schadzki w tajemnicy przed nami - zażartował Lou. - No gołąbeczki, to całowaliście się już?
- Co ty opowiadasz?! - i razem z Niall'em krzyknęłam : - Takie rzeczy to dopiero po ślubie!
Wszyscy zanosiliśmy się ze śmiechu, wzbudzając ciekawość naszą radością i beztroskim spędzaniem czasu innych pasażerów pociągu. To jest nie do pomyslenia. Czuje sie przy nich tak swobodnie, jakbym znala ich od wielu lat. To naprawde nadzwyczajni zwyczajni chlopcy. Mimowolnie spojrzalam na Niall'a. Uslyszalam burczenie w jego brzuchu. Przygryzlam dolna warge, uwazajac aby nie dac po sobie poznac ze cokolwiek uslyszalam. Rozmawialismy przez chwile, jednak kiedy zoladek blondyna po raz kolejny uporczywie domagal sie posilku, wszyscy stwierdzilismy ze pora cos zjesc.
- Wejdziesz z nami? - zapytal lakomczuch.
- Chyba sobie zartujesz. Oczywiscie ze wchodzi! - powiedzial za mnie Harry i wprowadzil mnie do srodka. To pomieszczenie bylo duzo wieksze od tego ktore miala razem z.. Oh, wlasnie, Kathie!
- Ojej, przepraszam was chlopcy ale niestety musze juz isc. Moja przyjaciolka siedzi sama w naszej kuszetce i zapewne szaleje z niepokoju.
- Odprowadze cie, nie chce zeby ci sie zrobilo slabo - zaproponowal Niall. Predzej przy tobie mi sie zrobi slabo, pomyslalam.
- Ide z wami - stwierdzil Harry i podniosl sie z lozka. Patrzymy na niego z lekkim zdezorientowaniem. - A co, jesli wam obojgu zrobi sie slabo?
- W takim razie musimy isc calym zespolem. Bo co bedzie jesli wszystkim sie zrobi slabo?
- Wtedy superman Lou nas uratuje! - wybuchnal Liam, przypominajac sobie i nam jedna scenke z twitcam'a. Rozbawil cale towarzystwo. W koncu, po dlugich negocjacjach wyszlismy w trojke, ja, Niall i Harry. Kiedy dotarlismy na miejsce, zobaczylismy moja przyjaciolke siedzaca na lozku i spiewajaca One Way Or Another. Chyba probowala do tego rytmicznie podrygiwac, ale bardziej wygladalo to jakby zostala porazona pradem lub paralizatorem. Zamarla, kiedy nas zobaczyla. Otrzezwiala, kiedy z glosnikow konduktor oznajmil :
- Przystanek : Londyn.
Wszyscy w pospiechu pobieglismy do swoich przedzialow. Ja i Kathie wyszysmy normalnie, ja jednak wiedzialam ze zespol ktory dzisiaj poznalam wyjdzie wyjsciem awaryjnym, co zreszta bylo zrozumiale. Uszczypnelam sie i nie moglam uwierzyc. Naprawde jestem w Londynie. Naprawde ide na koncert. A co najlepsze, poznalam super chlopakow. Za duzo jak na jeden dzien.
- O, cześć! - wita się ze mną i podchodzi bliżej. Jest nieco zaskoczony, pewnie nie spodziewał się że zastanie tu kogokolwiek spoza swojej ekipy. - O mój Boże, co ci się stało? Ktoś cię skrzywdził?
Uśmiechnęłam się. Czy wszyscy chłopcy z One Direction byli tacy troskliwi? Widać było, że tak naprawdę w środku są dobrymi ludźmi. Zawsze pokazywali, że kochają swoich fanów i jeszcze nigdy ich nie wystawili. Raczej nie spóźniają się na koncerty. Szanują ich. To mi się w nich podoba, woda sodowa nie uderzyła żadnemu z nich do głowy. Wszyscy starają się kreować ich na wielkich gwiazdorów, ale w tak prostych rzeczach jak troska w sprawie lekko poobijanej dziewczyny siedzącej na podłodze pędzącego pociągu pokazują że mają serce i są normalnymi nastolatkami.
- To nic, drobny wypadek. Już czuję się lepiej.
- Ale jak to się stało? Tak w ogóle, jestem Niall - podał mi rękę i uśmiechnął się, jednak po chwili spoważniał.
- Nelly. - przedstawiłam się. Tak jak wcześniej Harry, teraz on oglądał moją głowę. Kiedy niemal stykaliśmy się twarzami, poczułam aksamitny zapach jego perfum i bijące od niego ciepło. Moje serce gwałtownie przyspieszyło. Wyraźnie to zauważył.
- Zabolało cię coś? Strasznie szybko bije ci serce. Uderza takim rytmem :Tududududuududm, tudududududum, to u Ciebie normalne? - zaśmiał się. - Coś mi się nie wydaje..
- A jakbyś ty zareagował, gdyby zaledwie trzy centymetry od ciebie stał przystojny wokalista znany na całym świecie?
Zastanowił się.
- Cóż, biorąc pod uwagę to, że jestem chłopakiem, moje serce raczej by tak nie biło - Puścił do mnie perskie oko. - Ale gdyby tu stała wokalistka równie piękna jak ty..
- A widzisz. - nasze spojrzenia się skrzyżowały. Był naprawdę uroczy. Ale naprawdę nie rozumiałam, dlaczego oboje uparli się, aby twierdzić że jestem śliczna. Cóż we mnie wyjątkowego.. Jestem dość przeciętna. Może i mam ładne oczy, ale niczym nie różnię się od innych brązowookich dziewcząt w moim wieku. I to wcale nie jest tak, że ja się uważam za nie wiadomo kogo, a na pokaz twierdzę że jestem brzydka. To niedorzeczne i nie popieram osób które tak robią. Wracając do Niall'a.. średnio wysoki, niebieskooki brunet o rozjaśnianych na blond końcówkach.. Świetnie prezentował się w jasnych włosach. Nadawały mu charakteru i sprawiały, że wyróżniał się z całego zespołu. Podobał mi się. W ogóle był genialny. Sprawiał wrażenie nieśmiałego, ale w rzeczywistości był bardzo dobrym rozmówcą.
- Ile masz lat, Nelly?
- Tylko 15..
- Nie przesadzaj, 15 to wcale nie malo.. Wydajesz sie byc starsza, ja dalbym ci co najmniej siedemnascie. Jestes moze gloda? Ja chetnie bym cos zjadl.. Zamowic ci cos?
-Nie, dziekuje. Nie mam ochoty. - usmiechnelam sie zyczliwie.
- Na co nie masz ochoty?- znienacka zapytał Hazz. O mały włos nie podskoczyłam ze strachu. Szedł z czterema kubkami kawy, a obok niego podążał Louis.
- Ale mnie wystraszyłeś! - wybuchłam. Chłopcy rechotali ze śmiechu. Harry podał mi kawę.
- Dzięki.
- Widzę, że tutaj urządzacie sobie schadzki w tajemnicy przed nami - zażartował Lou. - No gołąbeczki, to całowaliście się już?
- Co ty opowiadasz?! - i razem z Niall'em krzyknęłam : - Takie rzeczy to dopiero po ślubie!
Wszyscy zanosiliśmy się ze śmiechu, wzbudzając ciekawość naszą radością i beztroskim spędzaniem czasu innych pasażerów pociągu. To jest nie do pomyslenia. Czuje sie przy nich tak swobodnie, jakbym znala ich od wielu lat. To naprawde nadzwyczajni zwyczajni chlopcy. Mimowolnie spojrzalam na Niall'a. Uslyszalam burczenie w jego brzuchu. Przygryzlam dolna warge, uwazajac aby nie dac po sobie poznac ze cokolwiek uslyszalam. Rozmawialismy przez chwile, jednak kiedy zoladek blondyna po raz kolejny uporczywie domagal sie posilku, wszyscy stwierdzilismy ze pora cos zjesc.
- Wejdziesz z nami? - zapytal lakomczuch.
- Chyba sobie zartujesz. Oczywiscie ze wchodzi! - powiedzial za mnie Harry i wprowadzil mnie do srodka. To pomieszczenie bylo duzo wieksze od tego ktore miala razem z.. Oh, wlasnie, Kathie!
- Ojej, przepraszam was chlopcy ale niestety musze juz isc. Moja przyjaciolka siedzi sama w naszej kuszetce i zapewne szaleje z niepokoju.
- Odprowadze cie, nie chce zeby ci sie zrobilo slabo - zaproponowal Niall. Predzej przy tobie mi sie zrobi slabo, pomyslalam.
- Ide z wami - stwierdzil Harry i podniosl sie z lozka. Patrzymy na niego z lekkim zdezorientowaniem. - A co, jesli wam obojgu zrobi sie slabo?
- W takim razie musimy isc calym zespolem. Bo co bedzie jesli wszystkim sie zrobi slabo?
- Wtedy superman Lou nas uratuje! - wybuchnal Liam, przypominajac sobie i nam jedna scenke z twitcam'a. Rozbawil cale towarzystwo. W koncu, po dlugich negocjacjach wyszlismy w trojke, ja, Niall i Harry. Kiedy dotarlismy na miejsce, zobaczylismy moja przyjaciolke siedzaca na lozku i spiewajaca One Way Or Another. Chyba probowala do tego rytmicznie podrygiwac, ale bardziej wygladalo to jakby zostala porazona pradem lub paralizatorem. Zamarla, kiedy nas zobaczyla. Otrzezwiala, kiedy z glosnikow konduktor oznajmil :
- Przystanek : Londyn.
Wszyscy w pospiechu pobieglismy do swoich przedzialow. Ja i Kathie wyszysmy normalnie, ja jednak wiedzialam ze zespol ktory dzisiaj poznalam wyjdzie wyjsciem awaryjnym, co zreszta bylo zrozumiale. Uszczypnelam sie i nie moglam uwierzyc. Naprawde jestem w Londynie. Naprawde ide na koncert. A co najlepsze, poznalam super chlopakow. Za duzo jak na jeden dzien.
czwartek, 22 sierpnia 2013
Fanka żąda ślubu z Hazzą..
Podczas premiery filmu "This is us" w Londynie wiele się działo. Jednak wydarzenie, którą niewątpliwie wszyscy najbardziej zapamiętali, było pojawienie się na czerwonym dywanie pewnej fanki, która przyszła na premierę w .. sukni ślubnej. Głośno krzyczała, że chce wziąć ślub z Harrym.
Reakcja Hazzy :
http://24.media.tumblr.com/742240ca0b29f734e6402809dc101649/tumblr_mrwkpoBvN61swqypto2_500.gif
via. fb
Heheh, a to dobre ;) Kto z was oglądał premierę? Idziecie do kina w Polsce?
Reakcja Hazzy :
http://24.media.tumblr.com/742240ca0b29f734e6402809dc101649/tumblr_mrwkpoBvN61swqypto2_500.gif
via. fb
Heheh, a to dobre ;) Kto z was oglądał premierę? Idziecie do kina w Polsce?
Imagin - Louis cz. 2
* Na specjalną prośbę Klaudii dodaję część drugą, której nie planowałam :) Poprzednia część :http://nelly-imaginy1d.blogspot.com/2013/08/imagin-louis.html *
[T.I] szła zakorkowaną ulicą Londynu próbując jakoś to wszystko poukładać. Lou jest jej najlepszym przyjacielem, to pewne. Jest czuły, opiekuńczy. Właściwie traktowała go raczej jak brata, a ten pocałunek.. To był impuls. Była tego pewna. Zatrzymała się. A co jeśli nie była pewna? Czy wyjściem z tej sytuacji jest pozostawienie przyjaciela samego sobie? Z bijącymi się myślami? On teraz pewnie jest zaskoczony i zastanawia się, co zrobił źle. Otóż drogi Louis'ie, absolutnie nie zawiniłeś w żadnym stopniu. Jesteś wspaniały i dobrze o tym wiesz, ale ja jestem twoją przyjaciółką. Musimy uszanować to, co obiecaliśmy sobie na początku. Pamiętasz, jak mówiliśmy, że przyjaźń damsko-męska istnieje? Że jest nawet potężniejsza niż ta u dziewczyn czy chłopaków? Byliśmy pewni, że nigdy nie będziemy razem. Przysięgaliśmy, że nie zakochamy się w sobie. Skąd nagle taki przypływ emocji? - myślała. Ostatecznie zawróciła. Ucieczka w niczym nie pomoże. Wręcz przeciwnie - sprawi, że będą jeszcze bardziej zagubieni. Kluczem do rozwiązania tego problemu jest rozmowa. Zwykła, codzienna. Taka jaką zawsze prowadzili każdego ranka, kiedy ona przynosiła mu crosissanta, a ten dzielił się z nią bułeczką, zawsze tak, aby to ona miała więcej. Tak dobrze im było razem, i to było najbardziej przerażające. Wszyscy jej koledzy i koleżanki powtarzali jej, że prędzej czy później i tak zostaną parą, bo to nie możliwe aby chłopak i dziewczyna przyjaźnili się przez tyle lat i ani przez chwilę nie pomyśleli by o drugiej osobie jak o kimś, z kim chcieliby się związać. Zawsze się z nimi o to wykłócała. Była już przy ulicy na przeciwko domu Louis'a. Z jaką miną na twarzy z niego wyjdzie? Co ustalą? Kto wie. Przekona się o tym już za kilka sekund. Po raz pierwszy w życiu niepewnie puka do drzwi.
- Wejdź Hazz, jestem sam.
Po cichu weszła do mieszkania. Zauważyła go zasmuconego, siedzącego na kanapie. Przeglądał jakieś zdjęcia. Nawet nie zauważył, że gość się nie odezwał. Był wyraźnie przybity.
- Nie chciałam, żeby tak wyszło, Lou.
Słysząc jej głos, natychmiast porwał się z kanapy.
- Chodźmy na spacer, dobrze? - zaproponował. Zgodziła się lekkim skinieniem głowy.
Spacerowali przez pewien czas w milczeniu. W końcu chłopak nie wytrzymał i złapał ją za rękę.
- Potrzebuję cię. Nie ważne w jakiej postaci. Czy będziemy razem, czy nie. Jesteś dla mnie kimś więcej, ale jestem gotów się poświęcić aby tylko cię widywać. To mi w zupełności wystarczy, decyzja należy do ciebie.
Była wzruszona postawą Louis'a. Naprawdę mu zależało. Czuła, że nie jest warta jego uczuć.
- Nie jestem pewna co czuję.. Pamiętasz kwiecień 2011?
Uśmiechnął się na samo wspomnienie.
- Tak, to wtedy przysięgaliśmy sobie przyjaźń. Nawet powiesiliśmy kłódkę na moście zakochanych, z dopiskiem " ALE TYLKO PRZYJACIELE".
- Właśnie. Tylko przyjaciele. Zrozum, Lou, dla mnie takie rzeczy są ważne. Obietnica to obietnica. Śmialiśmy się z tych wszystkich ludzi, którzy w kółko powtarzali że zachowujemy się jak para i prędzej czy później będziemy razem. Dalej uważasz, że przyjaźń damsko-męska istnieje?
- [T.I], ależ oczywiście że tak. Przecież możemy być razem, ale jednocześnie się przyjaźnić. Przypomnij sobie poprzedni piątek, jak oglądaliśmy horror. Trzymałaś mnie za rękę i przytulałaś się do mnie. Albo dwa dni temu. Pokłóciłaś się z rodzicami i przybiegłaś do mnie. Leżeliśmy w jednym łóżku przez cały dzień, stykając się policzkami i ciałami. No pomyśl, [T.I], my byliśmy razem już wcześniej!
Wspomniała tamte chwile. I dopiero wtedy uświadomiła sobie, że Lou miał rację. Oni są parą już od dłuższego czasu, jednak wciąż się do tego nie przyznawali przed nimi samymi. Bez żadnych zobowiązań i wyznań miłosnych. Kochali się, nie wiedząc o tym.
- To prawda.. Przepraszam, Lou. Nie chciałam cię zranić. Ale zgadzam się z tobą. My już od dawna..
- Cii. Nie mów tego. Tak będzie lepiej. To jak, przyjaciele?
- Przyjaciele.
I na dowód swojej wiecznej miłości, złożyli pocałunek na swoich spragnionych miłości ustach. / Believe.
[T.I] szła zakorkowaną ulicą Londynu próbując jakoś to wszystko poukładać. Lou jest jej najlepszym przyjacielem, to pewne. Jest czuły, opiekuńczy. Właściwie traktowała go raczej jak brata, a ten pocałunek.. To był impuls. Była tego pewna. Zatrzymała się. A co jeśli nie była pewna? Czy wyjściem z tej sytuacji jest pozostawienie przyjaciela samego sobie? Z bijącymi się myślami? On teraz pewnie jest zaskoczony i zastanawia się, co zrobił źle. Otóż drogi Louis'ie, absolutnie nie zawiniłeś w żadnym stopniu. Jesteś wspaniały i dobrze o tym wiesz, ale ja jestem twoją przyjaciółką. Musimy uszanować to, co obiecaliśmy sobie na początku. Pamiętasz, jak mówiliśmy, że przyjaźń damsko-męska istnieje? Że jest nawet potężniejsza niż ta u dziewczyn czy chłopaków? Byliśmy pewni, że nigdy nie będziemy razem. Przysięgaliśmy, że nie zakochamy się w sobie. Skąd nagle taki przypływ emocji? - myślała. Ostatecznie zawróciła. Ucieczka w niczym nie pomoże. Wręcz przeciwnie - sprawi, że będą jeszcze bardziej zagubieni. Kluczem do rozwiązania tego problemu jest rozmowa. Zwykła, codzienna. Taka jaką zawsze prowadzili każdego ranka, kiedy ona przynosiła mu crosissanta, a ten dzielił się z nią bułeczką, zawsze tak, aby to ona miała więcej. Tak dobrze im było razem, i to było najbardziej przerażające. Wszyscy jej koledzy i koleżanki powtarzali jej, że prędzej czy później i tak zostaną parą, bo to nie możliwe aby chłopak i dziewczyna przyjaźnili się przez tyle lat i ani przez chwilę nie pomyśleli by o drugiej osobie jak o kimś, z kim chcieliby się związać. Zawsze się z nimi o to wykłócała. Była już przy ulicy na przeciwko domu Louis'a. Z jaką miną na twarzy z niego wyjdzie? Co ustalą? Kto wie. Przekona się o tym już za kilka sekund. Po raz pierwszy w życiu niepewnie puka do drzwi.
- Wejdź Hazz, jestem sam.
Po cichu weszła do mieszkania. Zauważyła go zasmuconego, siedzącego na kanapie. Przeglądał jakieś zdjęcia. Nawet nie zauważył, że gość się nie odezwał. Był wyraźnie przybity.
- Nie chciałam, żeby tak wyszło, Lou.
Słysząc jej głos, natychmiast porwał się z kanapy.
- Chodźmy na spacer, dobrze? - zaproponował. Zgodziła się lekkim skinieniem głowy.
Spacerowali przez pewien czas w milczeniu. W końcu chłopak nie wytrzymał i złapał ją za rękę.
- Potrzebuję cię. Nie ważne w jakiej postaci. Czy będziemy razem, czy nie. Jesteś dla mnie kimś więcej, ale jestem gotów się poświęcić aby tylko cię widywać. To mi w zupełności wystarczy, decyzja należy do ciebie.
Była wzruszona postawą Louis'a. Naprawdę mu zależało. Czuła, że nie jest warta jego uczuć.
- Nie jestem pewna co czuję.. Pamiętasz kwiecień 2011?
Uśmiechnął się na samo wspomnienie.
- Tak, to wtedy przysięgaliśmy sobie przyjaźń. Nawet powiesiliśmy kłódkę na moście zakochanych, z dopiskiem " ALE TYLKO PRZYJACIELE".
- Właśnie. Tylko przyjaciele. Zrozum, Lou, dla mnie takie rzeczy są ważne. Obietnica to obietnica. Śmialiśmy się z tych wszystkich ludzi, którzy w kółko powtarzali że zachowujemy się jak para i prędzej czy później będziemy razem. Dalej uważasz, że przyjaźń damsko-męska istnieje?
- [T.I], ależ oczywiście że tak. Przecież możemy być razem, ale jednocześnie się przyjaźnić. Przypomnij sobie poprzedni piątek, jak oglądaliśmy horror. Trzymałaś mnie za rękę i przytulałaś się do mnie. Albo dwa dni temu. Pokłóciłaś się z rodzicami i przybiegłaś do mnie. Leżeliśmy w jednym łóżku przez cały dzień, stykając się policzkami i ciałami. No pomyśl, [T.I], my byliśmy razem już wcześniej!
Wspomniała tamte chwile. I dopiero wtedy uświadomiła sobie, że Lou miał rację. Oni są parą już od dłuższego czasu, jednak wciąż się do tego nie przyznawali przed nimi samymi. Bez żadnych zobowiązań i wyznań miłosnych. Kochali się, nie wiedząc o tym.
- To prawda.. Przepraszam, Lou. Nie chciałam cię zranić. Ale zgadzam się z tobą. My już od dawna..
- Cii. Nie mów tego. Tak będzie lepiej. To jak, przyjaciele?
- Przyjaciele.
I na dowód swojej wiecznej miłości, złożyli pocałunek na swoich spragnionych miłości ustach. / Believe.
Nieprawdopodobne lecz możliwe - rozdział 3
Tyle razy o tym marzyłam. A teraz kiedy to się spełnia - mam wielkiego guza na głowie i lekko posiniaczoną rękę. Jak to w ogóle możliwe, że Harry znalazł się w tym samym przedziale co ja? Muszę zacząć normalnie oddychać. Zresztą, to przecież normalny chłopak. Pomijając fakt, że jest wokalistą, że należy do najpopularniejszego zespołu na świecie, że ma miliony fanek i jest bardzo przystojny. Cóż, może to ostanie jest cechą charakterystyczną wielu młodych mężczyzn. Ale dla niego też.
- Ałć.. Mam nadzieję że nie masz mi tego za złe? Nie miałem pojęcia że ktokolwiek tutaj jest - uśmiechnął się szeroko i badawczo oglądnął moje czoło. - Ajaj.. nie wygląda to dobrze. Bardzo boli?
Tlenu!
- Jest okej. Martwię się tylko, co z tego pozostanie. Ale jak posiedzę chwilkę nieruchomo to wszelkie bóle powinny przejść.
- Cieszę się. Posiedzę z tobą.
To takie niedorzeczne. Siedzimy razem na zimnej posadzce wagonu, zmierzając w jednym kierunku.
- Dokąd się wybierasz? - zapytał znienacka.
Zaśmiałam się. A gdzie ja mogłam jechać? Zastanawiam się, czy on naprawdę jest ciekaw co jest celem mej podróży, czy po prostu chce nawiązać rozmowę. Dostałam przyjemnych dreszczy, kiedy pomyślałam, że naprawdę chciałby ze mną porozmawiać. Popatrzyłam na niego tak ciepłym spojrzeniem, na jakie tylko było mnie stać.
- A jak myślisz?
Zaśmiał się uroczo. Przeczesał swoje bujne loki palcami i westchnął.. - Szkoda że tak ślicznej dziewczynie przydarzyło się coś takiego.
Tlenu!
- Ale za to jesteśmy tu teraz razem i możemy na luzie pogadać. Właściwie.. ależ ze mnie dureń. Nawet nie wiem jak masz na imię.
- Nelly. A ty, jak sądzę, Harry.
Chyba po raz kolejny go rozbawiłam. Przyjrzałam mu się uważnie. Spoglądał przez okno w ciemną noc. Jego oczy świeciły się, lekko wystraszone po moim wypadku ale już wyraźnie uspokojone. Tak szczere i prawdziwe. Można było wyczytać z nich wszystko. Na jego twarzy malował się uśmiech. Uwielbiam dołeczki u chłopców. Jego loki wirują od lekkiego podmuchu wiatru, który przedziera się do przedziału przez uchylone okno. Zielone oczy w pewnym momencie zaszczyciły mnie swoją obecnością na mojej twarzy. Przyłapał mnie. A już myślałam, że sprawozdanie z jego wyglądu ujdzie mi płazem.
- Nie patrz, jeszcze sobie wzrok popsujesz.
Obydwoje wybuchnęliśmy śmiechem. Ja jednak zmartwiłam się. Czy Harry miał aby wszystko po kolei w głowie? Jak można było opowiadać takie bzdury, kiedy wychodząc na scenę sprawia się że wszystkie dziewczyny piszczą ile tylko mają pary w ustach?
Teraz to on mi się przyglądam. Zatrzymałam oddech. Uważnie przyglądał się moim oczom, pełnym ustom i na koniec zjechał nieco niżej..
- Ej! Nie pozwalaj sobie na zbyt wiele. To, że nazywasz się Styles nie uprawnia cię do bezczelnego gapienia się w mój biust!
Nie wiem nawet który już raz zaczął się śmiać. Po chwili ja też pokazałam dołeczki, których akurat w swoim wyglądzie nienawidzę.
- Widzę, że mamy ze sobą coś wspólnego - wskazał na mój policzek. Widoczne, niewielkie zagłębienia jak zwykle stawiły się na swoim miejscu. Momentalnie spochmurniałam.
- O nie, Nell. Uśmiechnij się, proszę. A tak w ogóle, to chciałem zadać Ci jedno pytanie. Nie miej do mnie o to pretensji, dobrze?
Pokiwałam głową.
- Dlaczego idziesz na koncert?
Trafił mnie prosto w serce. Dlaczego idę na koncert? Od kilku lat nie marzyłam o niczym innym. Wiele poświęconych batoników z orzeszkami, zupełnie niepotrzebnych ale bardzo modnych gadżetów. Nowe komórki, które pozostały w sklepach do dziś. Powieszone na ścianie plakaty Hazzy. Znałam każdą jego solówkę. Każdy wdech, i westchnienie. To było moje życie. Dla nich i dzięki nim jestem na tym świecie. Zamiast jednak powiedzieć to wszystko, odpowiedziałam tylko:
- Bo mama zawsze kazała mi iść za marzeniami.
Popatrzył się na mnie uważnie.
- Masz bardzo mądrą mamę. Urodę z pewnością odziedziczyłaś po nim.
- Chciałabym być choć w połowie tak ładna jak ona.
- Uwierz, jesteś.
- Nie widziałeś nigdy mojej mamy, więc nie możesz tego wiedzieć.
- Jesteś urocza, kiedy się bulwersujesz. Kawy?
- Z chęcią.
Wstał i otrzepał spodnie z warstwy kurzu, która tam się znalazła jako pamiątka posiedzenia na podłodze.
- Haz, zaczekaj.
Odwrócił się.
- Tak, piękna pani?
Spłonęłam rumieńcem.
- Dlaczego jedziecie tanim i brudnym, publicznym pociągiem?
Roześmiał się ukazując cudowny, śnieżnobiały uśmiech.
- W stronę Londynu zabrakło miejsc. Chyba domyślasz się, dlaczego.
I zniknął za drzwiami. / Believe.
- Ałć.. Mam nadzieję że nie masz mi tego za złe? Nie miałem pojęcia że ktokolwiek tutaj jest - uśmiechnął się szeroko i badawczo oglądnął moje czoło. - Ajaj.. nie wygląda to dobrze. Bardzo boli?
Tlenu!
- Jest okej. Martwię się tylko, co z tego pozostanie. Ale jak posiedzę chwilkę nieruchomo to wszelkie bóle powinny przejść.
- Cieszę się. Posiedzę z tobą.
To takie niedorzeczne. Siedzimy razem na zimnej posadzce wagonu, zmierzając w jednym kierunku.
- Dokąd się wybierasz? - zapytał znienacka.
Zaśmiałam się. A gdzie ja mogłam jechać? Zastanawiam się, czy on naprawdę jest ciekaw co jest celem mej podróży, czy po prostu chce nawiązać rozmowę. Dostałam przyjemnych dreszczy, kiedy pomyślałam, że naprawdę chciałby ze mną porozmawiać. Popatrzyłam na niego tak ciepłym spojrzeniem, na jakie tylko było mnie stać.
- A jak myślisz?
Zaśmiał się uroczo. Przeczesał swoje bujne loki palcami i westchnął.. - Szkoda że tak ślicznej dziewczynie przydarzyło się coś takiego.
Tlenu!
- Ale za to jesteśmy tu teraz razem i możemy na luzie pogadać. Właściwie.. ależ ze mnie dureń. Nawet nie wiem jak masz na imię.
- Nelly. A ty, jak sądzę, Harry.
Chyba po raz kolejny go rozbawiłam. Przyjrzałam mu się uważnie. Spoglądał przez okno w ciemną noc. Jego oczy świeciły się, lekko wystraszone po moim wypadku ale już wyraźnie uspokojone. Tak szczere i prawdziwe. Można było wyczytać z nich wszystko. Na jego twarzy malował się uśmiech. Uwielbiam dołeczki u chłopców. Jego loki wirują od lekkiego podmuchu wiatru, który przedziera się do przedziału przez uchylone okno. Zielone oczy w pewnym momencie zaszczyciły mnie swoją obecnością na mojej twarzy. Przyłapał mnie. A już myślałam, że sprawozdanie z jego wyglądu ujdzie mi płazem.
- Nie patrz, jeszcze sobie wzrok popsujesz.
Obydwoje wybuchnęliśmy śmiechem. Ja jednak zmartwiłam się. Czy Harry miał aby wszystko po kolei w głowie? Jak można było opowiadać takie bzdury, kiedy wychodząc na scenę sprawia się że wszystkie dziewczyny piszczą ile tylko mają pary w ustach?
Teraz to on mi się przyglądam. Zatrzymałam oddech. Uważnie przyglądał się moim oczom, pełnym ustom i na koniec zjechał nieco niżej..
- Ej! Nie pozwalaj sobie na zbyt wiele. To, że nazywasz się Styles nie uprawnia cię do bezczelnego gapienia się w mój biust!
Nie wiem nawet który już raz zaczął się śmiać. Po chwili ja też pokazałam dołeczki, których akurat w swoim wyglądzie nienawidzę.
- Widzę, że mamy ze sobą coś wspólnego - wskazał na mój policzek. Widoczne, niewielkie zagłębienia jak zwykle stawiły się na swoim miejscu. Momentalnie spochmurniałam.
- O nie, Nell. Uśmiechnij się, proszę. A tak w ogóle, to chciałem zadać Ci jedno pytanie. Nie miej do mnie o to pretensji, dobrze?
Pokiwałam głową.
- Dlaczego idziesz na koncert?
Trafił mnie prosto w serce. Dlaczego idę na koncert? Od kilku lat nie marzyłam o niczym innym. Wiele poświęconych batoników z orzeszkami, zupełnie niepotrzebnych ale bardzo modnych gadżetów. Nowe komórki, które pozostały w sklepach do dziś. Powieszone na ścianie plakaty Hazzy. Znałam każdą jego solówkę. Każdy wdech, i westchnienie. To było moje życie. Dla nich i dzięki nim jestem na tym świecie. Zamiast jednak powiedzieć to wszystko, odpowiedziałam tylko:
- Bo mama zawsze kazała mi iść za marzeniami.
Popatrzył się na mnie uważnie.
- Masz bardzo mądrą mamę. Urodę z pewnością odziedziczyłaś po nim.
- Chciałabym być choć w połowie tak ładna jak ona.
- Uwierz, jesteś.
- Nie widziałeś nigdy mojej mamy, więc nie możesz tego wiedzieć.
- Jesteś urocza, kiedy się bulwersujesz. Kawy?
- Z chęcią.
Wstał i otrzepał spodnie z warstwy kurzu, która tam się znalazła jako pamiątka posiedzenia na podłodze.
- Haz, zaczekaj.
Odwrócił się.
- Tak, piękna pani?
Spłonęłam rumieńcem.
- Dlaczego jedziecie tanim i brudnym, publicznym pociągiem?
Roześmiał się ukazując cudowny, śnieżnobiały uśmiech.
- W stronę Londynu zabrakło miejsc. Chyba domyślasz się, dlaczego.
I zniknął za drzwiami. / Believe.
środa, 21 sierpnia 2013
Zayn się oświadczył!
Zapewne już wiecie, że Zayn i Perrie zaręczyli się. Bardzo się cieszę z tego powodu, lubię ich jako parę i życzę im szczęścia jednak.. To już nie będzie to samo. Takie dziwne odczucia mam co do ślubu. Było to oczywiste, że prędzej czy później tak się stanie jednak sam fakt że już do tego doszło jest zaskakujący ;) Mam nadzieję, że to nie zaszkodzi obu zespołom..
Piszę to ze łzami w oczach.. Zastanawiam się czy za kilka lat, kiedy chłopcy już się ustatkują, będą mieli żony i być może dzieci (czego z całego serca im życzę), co ja wtedy będę robiła. Czy nadal będę ich kochała całym sercem tak jak jest teraz? Czy to dzięki nim będę cieszyła się z każdego dnia bycia Directioner? Czy w ogóle ten zespół będzie istniał?
Uświadomiłam sobie, że czas leci bardzo szybko. Chłopcy dorastają, stają się prawdziwymi mężczyznami, a nie tylko wesołymi podlotkami. Jest mi smutno. Dlatego właśnie teraz włączam WMYB. Aby przypomnieć sobie to wszystko.. Od czego to się zaczęło.
Płaczę.
Wierzę całym moim niewielkim serduszkiem, że to tylko kolejny etap w życiu Zayn'a i że nie nic się nie zmieni. Pewnie niedługo Lou oświadczy się El, a Liam bardziej zaangażuje się w związek z Sophie. A co z Niall'em i Harry'm? Czy oni też kiedyś znajdą swoją drugą połówkę? Tyle pytań nasuwa mi się na myśl.. Kocham was chłopcy. Kocham was Directionerki. Kocham cały świat, kiedy słucham ich piosenek. / Believe.
Piszę to ze łzami w oczach.. Zastanawiam się czy za kilka lat, kiedy chłopcy już się ustatkują, będą mieli żony i być może dzieci (czego z całego serca im życzę), co ja wtedy będę robiła. Czy nadal będę ich kochała całym sercem tak jak jest teraz? Czy to dzięki nim będę cieszyła się z każdego dnia bycia Directioner? Czy w ogóle ten zespół będzie istniał?
Uświadomiłam sobie, że czas leci bardzo szybko. Chłopcy dorastają, stają się prawdziwymi mężczyznami, a nie tylko wesołymi podlotkami. Jest mi smutno. Dlatego właśnie teraz włączam WMYB. Aby przypomnieć sobie to wszystko.. Od czego to się zaczęło.
Płaczę.
Wierzę całym moim niewielkim serduszkiem, że to tylko kolejny etap w życiu Zayn'a i że nie nic się nie zmieni. Pewnie niedługo Lou oświadczy się El, a Liam bardziej zaangażuje się w związek z Sophie. A co z Niall'em i Harry'm? Czy oni też kiedyś znajdą swoją drugą połówkę? Tyle pytań nasuwa mi się na myśl.. Kocham was chłopcy. Kocham was Directionerki. Kocham cały świat, kiedy słucham ich piosenek. / Believe.
Nieprawdopodobne lecz możliwe - rozdział 2
- Uh, stój! Dalej nie dam rady biec, rozmyje mi się makijaż! - Kathie dyszała jak pies, ocierając resztki pudru z twarzy. - O żesz cholera jasna kurza twarz - zaklęła. To były jedne z jej najostrzejszych słów, które używała tylko i wyłącznie w kryzysowych sytuacjach. Nelly omal nie wybuchnęła śmiechem. Tak bardzo bawiło jej zdenerwowanie przyjaciółki. To, z jakim grymasem na twarzy wypowiadała owe słowa, i jak tupała nogami ze złością, wyglądało komicznie w wykonaniu 15- latki. Niczym wściekła sześcioletnia królewna, która zgubiła swoją ulubioną zabawkę i winiła wszystkich dookoła, tylko nie siebie.
- To twoja wina! Musiałaś tak szybko biegnąć? - nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać. A nie mówiłam, że będzie jak taka księżniczka? Obwiniła za wszystko mnie. To było do przewidzenia.
- Trzeba było nałożyć tylko odrobinę pudru, aby nadać skórze odpowiedni kolor. Nie musiałaś używać od razu trzech pudełeczek. Zresztą, jest noc. Tam i tak będzie ciemno, więc nie przejmuj się już tak i chodź. Poprawisz swój makijaż w pociągu.
- No dobrze. - W końcu naburmuszona i nadąsana ruszyła za mną. Tak jak się tego spodziewałam, już po chwili zaczęła mówić o Louis'ie.
- Ale ty widziałaś jak on wypadł w tej najnowszej sesji w tym magazynie? On jest taki uroczy! Szkoda, że tak mało ma solówek w piosenkach. Jak dla mnie mógłby rozpocząć nawet solową karierę - byłby obłędny! Tylko ta wstrętna Eleanor.. Gdyby nie ona już na pewno bylibyśmy razem! No bo spójrz na to od tej strony..
Nie miałam już najmniejszej ochoty jej słuchać, więc po omacku wyciągnęłam słuchawki i zanurzyłam się w mój własny świat. Louis i kariera solowa.. Oczywiście nie wątpię w to, że świetnie by sobie poradził, ale.. on tworzy One Direction. Jest częścią tego zespołu i bez niego to nie było by to samo. To tak, jakbyś chciała oddychać bez tlenu. To jest po prostu niemożliwe. Kocham wszystkich członków zespołu, ale Harry.. To zupełnie inna bajka. Każdy przecież ma swojego idola, a moim jest właśnie on. Cóż ja mogę poradzić na to, że pociąga mnie w sposób niebanalny? Jego głos mnie odpręża i sprawia, że unoszę się w powietrzu. Odpływam. Nie potrzebuję żadnych środków odurzających - wystarczy mi on.
- .. a wiesz co on mi powiedział? Że to homoseksualista! Jak ten paskudny drań mógł coś takiego powiedzieć o moim Lou? Przecież to jest absurdalne!
Jak zwykle na ziemię ściąga mnie Kathia. Ona to potrafi doprowadzić do szału człowieka. Właśnie opowiadała jakąś oburzającą historię o tym, jak pewien Mike obraził jej idola. Gdyby tylko nie wydzierała się jak opętana i machała rękami na wszystkie strony, nie byłoby w tym nic dziwnego.
- Poluzuj sznurówki! Tutaj mieszkają ludzie. Uszanuj to, że jest już cisza nocna i niektórzy śpią.
- NIEKTÓRZY ŚPIĄ?! To jakiś absurd. Przecież dzisiaj jest koncert najbardziej znanej kapeli pop'owej, a ty mi tu sugerujesz że niektórzy śpią?
Wszelkie próby uspokojenia narwanej fanki One Direction kończą się fiaskiem i ja powinnam o tym bardzo dobrze wiedzieć. Dotarłyśmy na stację. Akurat podjechał pociąg.
- A widzisz! Jeszcze chwila twoich wrzasków na temat pływającego fluidu i nie dotarłybyśmy na czas.
- Oj ale jak widzisz jesteśmy tutaj. Więc nie marudź i wsiadaj.
Bez dalszej niepotrzebnej wymiany zdań wsiadłyśmy do pojazdu i od razu ruszyłyśmy. Pociąg mknął z prędkością światła. Zmartwiona Kathie patrzyła w niebo.
- O czym myślisz? - zapytałam.
- Dopiero teraz zrozumiałam, że tak naprawdę mogę mu się nie spodobać.. - a ja już myślałam, że to coś naprawdę poważnego. Prychnęłam i poszłam przejść się po wagonie. W pewnym momencie dotarłam do drzwi, z napisem " Goście specjalni. Wstęp wzbroniony". Wpatrywałam się w napis przez dłuższy czas. Nagle ktoś z ogromną siłą otworzył drzwi. Poczułam ból i upadłam na ziemię.
- O nie, tak mi przykro!
Zamarłam. Znałam ten głos bardzo dobrze. Z wielu wywiadów, filmów czy teledysków. Z piosenki What Makes You Beautiful. Z solówki pod koniec. Hazza.
- To twoja wina! Musiałaś tak szybko biegnąć? - nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać. A nie mówiłam, że będzie jak taka księżniczka? Obwiniła za wszystko mnie. To było do przewidzenia.
- Trzeba było nałożyć tylko odrobinę pudru, aby nadać skórze odpowiedni kolor. Nie musiałaś używać od razu trzech pudełeczek. Zresztą, jest noc. Tam i tak będzie ciemno, więc nie przejmuj się już tak i chodź. Poprawisz swój makijaż w pociągu.
- No dobrze. - W końcu naburmuszona i nadąsana ruszyła za mną. Tak jak się tego spodziewałam, już po chwili zaczęła mówić o Louis'ie.
- Ale ty widziałaś jak on wypadł w tej najnowszej sesji w tym magazynie? On jest taki uroczy! Szkoda, że tak mało ma solówek w piosenkach. Jak dla mnie mógłby rozpocząć nawet solową karierę - byłby obłędny! Tylko ta wstrętna Eleanor.. Gdyby nie ona już na pewno bylibyśmy razem! No bo spójrz na to od tej strony..
Nie miałam już najmniejszej ochoty jej słuchać, więc po omacku wyciągnęłam słuchawki i zanurzyłam się w mój własny świat. Louis i kariera solowa.. Oczywiście nie wątpię w to, że świetnie by sobie poradził, ale.. on tworzy One Direction. Jest częścią tego zespołu i bez niego to nie było by to samo. To tak, jakbyś chciała oddychać bez tlenu. To jest po prostu niemożliwe. Kocham wszystkich członków zespołu, ale Harry.. To zupełnie inna bajka. Każdy przecież ma swojego idola, a moim jest właśnie on. Cóż ja mogę poradzić na to, że pociąga mnie w sposób niebanalny? Jego głos mnie odpręża i sprawia, że unoszę się w powietrzu. Odpływam. Nie potrzebuję żadnych środków odurzających - wystarczy mi on.
- .. a wiesz co on mi powiedział? Że to homoseksualista! Jak ten paskudny drań mógł coś takiego powiedzieć o moim Lou? Przecież to jest absurdalne!
Jak zwykle na ziemię ściąga mnie Kathia. Ona to potrafi doprowadzić do szału człowieka. Właśnie opowiadała jakąś oburzającą historię o tym, jak pewien Mike obraził jej idola. Gdyby tylko nie wydzierała się jak opętana i machała rękami na wszystkie strony, nie byłoby w tym nic dziwnego.
- Poluzuj sznurówki! Tutaj mieszkają ludzie. Uszanuj to, że jest już cisza nocna i niektórzy śpią.
- NIEKTÓRZY ŚPIĄ?! To jakiś absurd. Przecież dzisiaj jest koncert najbardziej znanej kapeli pop'owej, a ty mi tu sugerujesz że niektórzy śpią?
Wszelkie próby uspokojenia narwanej fanki One Direction kończą się fiaskiem i ja powinnam o tym bardzo dobrze wiedzieć. Dotarłyśmy na stację. Akurat podjechał pociąg.
- A widzisz! Jeszcze chwila twoich wrzasków na temat pływającego fluidu i nie dotarłybyśmy na czas.
- Oj ale jak widzisz jesteśmy tutaj. Więc nie marudź i wsiadaj.
Bez dalszej niepotrzebnej wymiany zdań wsiadłyśmy do pojazdu i od razu ruszyłyśmy. Pociąg mknął z prędkością światła. Zmartwiona Kathie patrzyła w niebo.
- O czym myślisz? - zapytałam.
- Dopiero teraz zrozumiałam, że tak naprawdę mogę mu się nie spodobać.. - a ja już myślałam, że to coś naprawdę poważnego. Prychnęłam i poszłam przejść się po wagonie. W pewnym momencie dotarłam do drzwi, z napisem " Goście specjalni. Wstęp wzbroniony". Wpatrywałam się w napis przez dłuższy czas. Nagle ktoś z ogromną siłą otworzył drzwi. Poczułam ból i upadłam na ziemię.
- O nie, tak mi przykro!
Zamarłam. Znałam ten głos bardzo dobrze. Z wielu wywiadów, filmów czy teledysków. Z piosenki What Makes You Beautiful. Z solówki pod koniec. Hazza.
Imagin - Harry 3#3 "Concert that changed her life"
Nie zawsze wszystko nam się udaje. Nieraz marzenia muszą odejść w nieznane, aby ustąpić miejsca bardziej bieżącym sprawom. Ale nie raz jest też tak, że kiedy już się spełniają, wydaje nam się ze śnimy, mimo iż wiele faktów przemawia za tym, że to nie sen, a jawa. Tak właśnie było w przypadku [T.I]. Śniła, choć to nie był sen. Nie mogła dać wiary własnemu szczęściu. Słodki, brązowooki Zayn wykonuje chórki, z wesołego Niall'a tryska energia, Louis spogląda na Liam'a a ten klepie go przyjacielsko po ramieniu. Harry przygotowywuje się do solówki. Nagle dzieje się coś niespodziewanego. Podczas gdy Haz śpiewa, fanki piszczą a chłopcy z zespołu się uśmiechają, lokowaty nachyla się ku [T.I] i łapie ją za rękę. Duże zielone oczy błyszczą się jeszcze bardziej niż zwykle. Kątem oka widzi rozwścieczone spojrzenia dziewczyn. Nie mija nawet pięć sekund jak te stojące obok szczęśliwej wybranki rzucają się na Hazzę, chcą chociaż przez chwile dotknąć jego dłoni. Ale on nie zwraca na nie uwagi, w silnym uścisku trzymając rękę tej, którą spotkał za kulisami w korytarzu. W końcu skończył śpiewać, puścił do niej perskie oko i wrócił do chłopaków.
- Ja sie chyba przewidzialam, ten przystojniak trzymal za reke takiego pulpeta! - wrzeszczala jakas dziewczyna obok, popychajac i szarpiac [T.I]. Dostala po twarzy, czula pulsowanie w skroni. Z nosa puscila jej sie krew. Blagalnie spojrzala na Harry'ego. On momentalnie przerwal koncert i zeskoczyl ze sceny, w czasie gdy obca dziewczyna nokautowala [T.I]. Nagle na hali mieszczacej prawie sto tysiecy osob zrobilo sie przerazliwie cicho. Awanturniczka przestala kopac przerazona dziewczyne, i rzucila sie na Lokowatego lecz ten ja gwaltownie odepchnal.
- Jak to sie zachowujesz?! I ty smiesz sie nazywac fanka naszego zespolu?!! - wymownie spojrzal na jej koszulke z napisem '' 1D Directioner 4ever". Byl zruzgotany. Jeszcze nigdy sie z czyms takim nie spotkal. Owszem, bojki sie zdarzaly jak na kazdym koncercie, ale takiego zachowania od mlodej kobiety sie nie spodziewal.
- [T.I] nic ci nie jest? Wszystko w porzadku? Choc ze mna, zaprowadze cie do lekarza. Obolala nastolatka natychmiast zareagowala. Nie mogla pozwolic, aby przez jeden incydent One Direction zawiedli swoje fanki. Byla w stanie sie poswiecic, aby jej siostry Directionerki milo wspomienialy ten wieczor.
- Dam rade Haz. Wracaj na scene. Nic mi nie jest, troche tylko boli mnie nos.
Popatrzyl sie na nia z troska i zaskoczeniem. To bylo zachowanie warte podziwu. Nie spodziewal sie tego. Byl pewien ze bedzie sklonna do tego aby klamiac, zeby tylko znalezc sie z nim sam na sam. Ona jednak byla inna.
- Nalegam. To potrwa tylko chwile, pozniej wrocimy na scene.
Powtorzyla w myslach ostanie slowa swojego idola. Czy mial na mysli, ze wroca tam razem? Znow zawrocilo jej sie w glowie. Tym razem jednak nie od odniesionych obrazen, lecz od bijacego od niego ciepla. Niosl ja na rekach, przutulajac mocno do siebie. Slyszala przyspieszone bicie jego serca. Czula jego zapach. Cos, o czym marzyla od dawna. Ale teraz nie byla podekscytowana czy rozhisteryzowana. Byla po prostu szczesliwa. Ta bliskosc miedzy nim a ja.. Cos niesamowitego. To bylo dla niej cos nowego. Po raz pierwszy w zyciu w jej sercu mialy miejsce dziwne rewolucje.
- Jak sie czujesz kochana? Jestemy juz na miejscu. Peter cie obejrzy, sprawdzi czy nic powaznego ci sie nie stalo i za moment wrocimy tam, skad przyszlismy.
Przystojny lekarz w wieku okolo trzydziestu lat przyjrzal nam sie z ciekawoscia. Nie powiedzial tego glosno, ale w glebi duszy wiedzial ze Harry wpadl po uszy. Widzial, z jaka troska na nia patrzy, jak jego oczy powiekszaja sie gdy ich spojrzenia sie spotykaja. Znal go na tyle zeby wiedziec ze sie zakochal.
- No coz, [T.I] wszystko jest w porzadku, masz niewielkiego guza na glowie i poobijany nos, ale na szczescie zadnych zlaman nie ma. Dam ci masc znieczulajaca na nos abys nie czula bolu i mozecie sie dalej bawic.
Haz odetchnal z ulga. Dziewczyna to zauwazyla.
- Dziekuje panu bardzo. Juz myslalam ze bede musiala zrezygnowac z koncertu. Dziekuje jeszcze raz i do widzenia!
- Powodzenia ! - powiedzial, ale to juz bylo skierowane do chlopaka. Usmiechnal sie do niego i znikneli w korytarzu.
-Dokat zmierzamy? - zapytala.
- Na scene! - zawolal i jak szalony ruszyl przed siebie. Ona trzymala go za reke i usilowala dotrzymac mu kroku. Wkrotce uslyszeli wrzaski fanek i spokojny glos Zayn'a, ktory zawziecie opowiadal jakas zabawna historie. Kiedy skonczyl, sala nagordzila go oklaskami. W tej chwili na scene weszli oni. Mikrofon przejal Harry i powiedzial
- Kochani ! Juz wszystko jest w porzadku, wiec mozemy zaczac koncert. Ale najpierw chce wam kogos przedstawic.. pewna niesamowita dziewczyne ktora w ciagu zadwie kilku godzin namieszala w moim zyciu.. To moja nowa przyjaciolka, [T.I] ! - mowiac to, przyciagnal ja do siebie i objal ja w pasie. Usmiechnela sie. Mimo lekko obrzeknietego nosa i nieustajacego pulsowania w lewej skroni czula sie wspaniale. W duchu podziekowala dziewczynie, za to ze ja pobila. Bo gdyby nie ona, nigdy nie stalaby na tej scenie. Chociaz, kto to wie? / Believe.
- Ja sie chyba przewidzialam, ten przystojniak trzymal za reke takiego pulpeta! - wrzeszczala jakas dziewczyna obok, popychajac i szarpiac [T.I]. Dostala po twarzy, czula pulsowanie w skroni. Z nosa puscila jej sie krew. Blagalnie spojrzala na Harry'ego. On momentalnie przerwal koncert i zeskoczyl ze sceny, w czasie gdy obca dziewczyna nokautowala [T.I]. Nagle na hali mieszczacej prawie sto tysiecy osob zrobilo sie przerazliwie cicho. Awanturniczka przestala kopac przerazona dziewczyne, i rzucila sie na Lokowatego lecz ten ja gwaltownie odepchnal.
- Jak to sie zachowujesz?! I ty smiesz sie nazywac fanka naszego zespolu?!! - wymownie spojrzal na jej koszulke z napisem '' 1D Directioner 4ever". Byl zruzgotany. Jeszcze nigdy sie z czyms takim nie spotkal. Owszem, bojki sie zdarzaly jak na kazdym koncercie, ale takiego zachowania od mlodej kobiety sie nie spodziewal.
- [T.I] nic ci nie jest? Wszystko w porzadku? Choc ze mna, zaprowadze cie do lekarza. Obolala nastolatka natychmiast zareagowala. Nie mogla pozwolic, aby przez jeden incydent One Direction zawiedli swoje fanki. Byla w stanie sie poswiecic, aby jej siostry Directionerki milo wspomienialy ten wieczor.
- Dam rade Haz. Wracaj na scene. Nic mi nie jest, troche tylko boli mnie nos.
Popatrzyl sie na nia z troska i zaskoczeniem. To bylo zachowanie warte podziwu. Nie spodziewal sie tego. Byl pewien ze bedzie sklonna do tego aby klamiac, zeby tylko znalezc sie z nim sam na sam. Ona jednak byla inna.
- Nalegam. To potrwa tylko chwile, pozniej wrocimy na scene.
Powtorzyla w myslach ostanie slowa swojego idola. Czy mial na mysli, ze wroca tam razem? Znow zawrocilo jej sie w glowie. Tym razem jednak nie od odniesionych obrazen, lecz od bijacego od niego ciepla. Niosl ja na rekach, przutulajac mocno do siebie. Slyszala przyspieszone bicie jego serca. Czula jego zapach. Cos, o czym marzyla od dawna. Ale teraz nie byla podekscytowana czy rozhisteryzowana. Byla po prostu szczesliwa. Ta bliskosc miedzy nim a ja.. Cos niesamowitego. To bylo dla niej cos nowego. Po raz pierwszy w zyciu w jej sercu mialy miejsce dziwne rewolucje.
- Jak sie czujesz kochana? Jestemy juz na miejscu. Peter cie obejrzy, sprawdzi czy nic powaznego ci sie nie stalo i za moment wrocimy tam, skad przyszlismy.
Przystojny lekarz w wieku okolo trzydziestu lat przyjrzal nam sie z ciekawoscia. Nie powiedzial tego glosno, ale w glebi duszy wiedzial ze Harry wpadl po uszy. Widzial, z jaka troska na nia patrzy, jak jego oczy powiekszaja sie gdy ich spojrzenia sie spotykaja. Znal go na tyle zeby wiedziec ze sie zakochal.
- No coz, [T.I] wszystko jest w porzadku, masz niewielkiego guza na glowie i poobijany nos, ale na szczescie zadnych zlaman nie ma. Dam ci masc znieczulajaca na nos abys nie czula bolu i mozecie sie dalej bawic.
Haz odetchnal z ulga. Dziewczyna to zauwazyla.
- Dziekuje panu bardzo. Juz myslalam ze bede musiala zrezygnowac z koncertu. Dziekuje jeszcze raz i do widzenia!
- Powodzenia ! - powiedzial, ale to juz bylo skierowane do chlopaka. Usmiechnal sie do niego i znikneli w korytarzu.
-Dokat zmierzamy? - zapytala.
- Na scene! - zawolal i jak szalony ruszyl przed siebie. Ona trzymala go za reke i usilowala dotrzymac mu kroku. Wkrotce uslyszeli wrzaski fanek i spokojny glos Zayn'a, ktory zawziecie opowiadal jakas zabawna historie. Kiedy skonczyl, sala nagordzila go oklaskami. W tej chwili na scene weszli oni. Mikrofon przejal Harry i powiedzial
- Kochani ! Juz wszystko jest w porzadku, wiec mozemy zaczac koncert. Ale najpierw chce wam kogos przedstawic.. pewna niesamowita dziewczyne ktora w ciagu zadwie kilku godzin namieszala w moim zyciu.. To moja nowa przyjaciolka, [T.I] ! - mowiac to, przyciagnal ja do siebie i objal ja w pasie. Usmiechnela sie. Mimo lekko obrzeknietego nosa i nieustajacego pulsowania w lewej skroni czula sie wspaniale. W duchu podziekowala dziewczynie, za to ze ja pobila. Bo gdyby nie ona, nigdy nie stalaby na tej scenie. Chociaz, kto to wie? / Believe.
wtorek, 20 sierpnia 2013
Imagin - Liam "Memories"
Przed czytaniem włącz More Than This _______________________________________________________________________________
- Wierz mi, tylko ze mną będziesz szczęśliwa! Nie odchodź do niego, [T.I]. Błagam..- Liam niemal klęczał na kolanach.
Dziewczyna poczuła się, jakby ktoś wbijał jej ostre narzędzie prosto w serce. Oto on, jej wielka miłość, najlepszy przyjaciel, psycholog, doradca wizerunkowy i powiernik, płakał przed nią i prosił aby wciąż byli razem. Ona jednak wiedziała, że to niemożliwe. Że w ten sposób tylko go rani. Rozstanie było najlepszą rzeczą na jaką mogła wpaść. Coś w środku ją rozdzierało na strzępy i było to jeszcze nie wygasłe uczucie do wokalisty. Nie mogła mu tego powiedzieć. To załamałoby go jeszcze bardziej.
- Nie kocham cię już! Zrozum, że jestem szczęśliwa z kimś innym i daj mi spokój! - z trudem powstrzymała łzy gdy wymawiała trzy pierwsze słowa. Wyrwała mu się z objęć i trzasnęła drzwiami gdy wychodziła. Trzęsącymi się dłońmi wyciągnęła papierosa i zapaliła. Wydawało jej się, że to pomogło jej się uspokoić, jednak to było tylko złudzenie. Pomóc mógł jej tylko on. Pogoniła tą myśl i ruszyła przed siebie. W domu czekał na nią Roberto. To pozbawiło ją wszelkich skrupułów i pewnym krokiem szła po mrocznych ulicach Anglii.
Tymczasem Liam wciąż patrzył na drzwi. Wierzył, że ona ciągle tam jest, że zaraz je otworzy i rzuci mu się w ramiona. Że będzie tak jak kiedyś. Czekał tak w bezruchu, gdy nagle ktoś zapukał. - To ona - pomyślał i na niewidzialnych skrzydłach pognał aby otworzyć. Zamknął oczy i wyszeptał
- Kocham cię.
Jednak zamiast wyznania odwzajemnionej miłości usłyszał tylko :
- Stary, ty coś brałeś? - I śmiech. Beztroski, życzliwy, pogodny. Męski. To nie była ona. Jego druga połówka go opuściła. Nie była już z nim a co gorsza, opuściła go. W progu stał Zayn ze zgrzewką piwa. Nie zauważył, w jak bardzo złym stanie psychicznym jest jego przyjaciel. Poklepał go po plecach i wszedł do środka. Zdruzgotany Liam wybuchł histerycznym płaczem, a Zayn który siedział już wygodnie na kanapie zerwał się z miejsca. - Co jest? Gdzie [T.I]?
Payne łkał jak dziecko. Przywołał wspomnienia.
* Dwa miesiące wcześniej, Wesołe Miasteczko*
- Skarbie, nawet nie wiesz jak się dobrze z tobą bawię - mówiła uśmiechając się szeroko. Odpowiedział namiętnym pocałunkiem. Paparazzi jak szaleni robili im zdjęcia pod samym nosem jednak oni nie zwracali na to uwagi. - To co, idziemy jeszcze na tą karuzelę?
- Na początku mówiłaś że nie chcesz tam iść, że dla ciebie to zbyt wysoko - zaśmiał się.
- Kobieta zmienną jest! - ruszyła w stronę karuzeli. Piękna. Odważna. Należąca do niego, tylko do niego.
* Ulubiona restauracja Liam'a, Londyn.*
- Państwa zamówienie. - powiedział uprzejmym głosem kelner, przynosząc spaghetti. Oni w tym czasie zanosili się ze śmiechu. Opowiadali sobie jakieś zabawne historię i cieszyli się swoim towarzystwem.
- Dziękujemy panu - odpowiedział chłopak i postawił talerz na środku stołu.
- Ty ciągniesz jeden kawałek makaronu, ja drugi. Jeśli trafimy na siebie to znaczy że jesteśmy sobie przeznaczeni i będziemy razem już na zawsze. - wyjaśniła mu [T.I]
- Coś mi się wydaje że nawet jeśli na siebie nie trafimy to i tak będziemy zawsze razem - zarumieniła się. Zabrali się za jedzenie, świetnie się przy tym bawiąc. Patrzyli sobie prosto w oczy. Nagle oboje zaczęli ciągnąć jeden sznurek spaghetti. Przez chwilę siłowali się, a później ich usta złączyły się w w namiętnym pocałunku.
- Na zawsze razem. - wyszeptał Liam.
- Na zawsze - potwierdziła dziewczyna.
* Podczas trasy koncertowej, plaża w Los Angeles.*
Wiatr rozwiewał ich włosy. Wdychali morskie powietrze i wsłuchiwali się w szum fal. Tak cudownie obijały się o brzeg. Wspaniale było im razem. Tylko oni. I nikt więcej. Liam westchnął.
- Tak się cieszę że przyjechałaś tyle kilometrów tylko po to żeby mnie zobaczyć.
- Dla ciebie wszystko. Bardzo się za tobą stęskniłam, myślałam że nie przeżyję. Jesteś dla mnie jak tlen, bez którego nie mogę żyć. Kiedy nie ma cię w pobliżu, tracę oddech.. Proszę, bądź ze mną już zawsze.
Przytulił ją mocno, po czym odpowiedział:
- To niemożliwe, abym cię opuścił. W końcu zjedliśmy jedną nitkę makaronu.
**
Razem już na zawsze.. on nigdy jej nie opuścił, nigdy ! Obiecał jej to, i słowa dotrzymał. Ale dla niej obietnice nie były ważne, wybrała kogoś innego.. Ale nikt nie potrafi kochać tak jak on kocha. Nie dostanie od nikogo tak potężnej dawki miłości jaką on jej dawał. Nie będzie tak szczęśliwa jak z nim. Tylko on był w stanie poruszyć niebo i ziemię aby się spotkali. Poróżnił się z rodzicami, którzy jej nie akceptowali. Zrobiłby dla niej wszystko o co tylko by go poprosiła. A skoro poprosiła go o rozstanie.. Kochał ją tak bardzo że zrobił to. Postanowił, że nie będzie jej nachodził. Nigdy więcej nie wejdzie jej w drogę.
Nikt nie potrafi kochać tak jak on kocha.
- Wierz mi, tylko ze mną będziesz szczęśliwa! Nie odchodź do niego, [T.I]. Błagam..- Liam niemal klęczał na kolanach.
Dziewczyna poczuła się, jakby ktoś wbijał jej ostre narzędzie prosto w serce. Oto on, jej wielka miłość, najlepszy przyjaciel, psycholog, doradca wizerunkowy i powiernik, płakał przed nią i prosił aby wciąż byli razem. Ona jednak wiedziała, że to niemożliwe. Że w ten sposób tylko go rani. Rozstanie było najlepszą rzeczą na jaką mogła wpaść. Coś w środku ją rozdzierało na strzępy i było to jeszcze nie wygasłe uczucie do wokalisty. Nie mogła mu tego powiedzieć. To załamałoby go jeszcze bardziej.
- Nie kocham cię już! Zrozum, że jestem szczęśliwa z kimś innym i daj mi spokój! - z trudem powstrzymała łzy gdy wymawiała trzy pierwsze słowa. Wyrwała mu się z objęć i trzasnęła drzwiami gdy wychodziła. Trzęsącymi się dłońmi wyciągnęła papierosa i zapaliła. Wydawało jej się, że to pomogło jej się uspokoić, jednak to było tylko złudzenie. Pomóc mógł jej tylko on. Pogoniła tą myśl i ruszyła przed siebie. W domu czekał na nią Roberto. To pozbawiło ją wszelkich skrupułów i pewnym krokiem szła po mrocznych ulicach Anglii.
Tymczasem Liam wciąż patrzył na drzwi. Wierzył, że ona ciągle tam jest, że zaraz je otworzy i rzuci mu się w ramiona. Że będzie tak jak kiedyś. Czekał tak w bezruchu, gdy nagle ktoś zapukał. - To ona - pomyślał i na niewidzialnych skrzydłach pognał aby otworzyć. Zamknął oczy i wyszeptał
- Kocham cię.
Jednak zamiast wyznania odwzajemnionej miłości usłyszał tylko :
- Stary, ty coś brałeś? - I śmiech. Beztroski, życzliwy, pogodny. Męski. To nie była ona. Jego druga połówka go opuściła. Nie była już z nim a co gorsza, opuściła go. W progu stał Zayn ze zgrzewką piwa. Nie zauważył, w jak bardzo złym stanie psychicznym jest jego przyjaciel. Poklepał go po plecach i wszedł do środka. Zdruzgotany Liam wybuchł histerycznym płaczem, a Zayn który siedział już wygodnie na kanapie zerwał się z miejsca. - Co jest? Gdzie [T.I]?
Payne łkał jak dziecko. Przywołał wspomnienia.
* Dwa miesiące wcześniej, Wesołe Miasteczko*
- Skarbie, nawet nie wiesz jak się dobrze z tobą bawię - mówiła uśmiechając się szeroko. Odpowiedział namiętnym pocałunkiem. Paparazzi jak szaleni robili im zdjęcia pod samym nosem jednak oni nie zwracali na to uwagi. - To co, idziemy jeszcze na tą karuzelę?
- Na początku mówiłaś że nie chcesz tam iść, że dla ciebie to zbyt wysoko - zaśmiał się.
- Kobieta zmienną jest! - ruszyła w stronę karuzeli. Piękna. Odważna. Należąca do niego, tylko do niego.
* Ulubiona restauracja Liam'a, Londyn.*
- Państwa zamówienie. - powiedział uprzejmym głosem kelner, przynosząc spaghetti. Oni w tym czasie zanosili się ze śmiechu. Opowiadali sobie jakieś zabawne historię i cieszyli się swoim towarzystwem.
- Dziękujemy panu - odpowiedział chłopak i postawił talerz na środku stołu.
- Ty ciągniesz jeden kawałek makaronu, ja drugi. Jeśli trafimy na siebie to znaczy że jesteśmy sobie przeznaczeni i będziemy razem już na zawsze. - wyjaśniła mu [T.I]
- Coś mi się wydaje że nawet jeśli na siebie nie trafimy to i tak będziemy zawsze razem - zarumieniła się. Zabrali się za jedzenie, świetnie się przy tym bawiąc. Patrzyli sobie prosto w oczy. Nagle oboje zaczęli ciągnąć jeden sznurek spaghetti. Przez chwilę siłowali się, a później ich usta złączyły się w w namiętnym pocałunku.
- Na zawsze razem. - wyszeptał Liam.
- Na zawsze - potwierdziła dziewczyna.
* Podczas trasy koncertowej, plaża w Los Angeles.*
Wiatr rozwiewał ich włosy. Wdychali morskie powietrze i wsłuchiwali się w szum fal. Tak cudownie obijały się o brzeg. Wspaniale było im razem. Tylko oni. I nikt więcej. Liam westchnął.
- Tak się cieszę że przyjechałaś tyle kilometrów tylko po to żeby mnie zobaczyć.
- Dla ciebie wszystko. Bardzo się za tobą stęskniłam, myślałam że nie przeżyję. Jesteś dla mnie jak tlen, bez którego nie mogę żyć. Kiedy nie ma cię w pobliżu, tracę oddech.. Proszę, bądź ze mną już zawsze.
Przytulił ją mocno, po czym odpowiedział:
- To niemożliwe, abym cię opuścił. W końcu zjedliśmy jedną nitkę makaronu.
**
Razem już na zawsze.. on nigdy jej nie opuścił, nigdy ! Obiecał jej to, i słowa dotrzymał. Ale dla niej obietnice nie były ważne, wybrała kogoś innego.. Ale nikt nie potrafi kochać tak jak on kocha. Nie dostanie od nikogo tak potężnej dawki miłości jaką on jej dawał. Nie będzie tak szczęśliwa jak z nim. Tylko on był w stanie poruszyć niebo i ziemię aby się spotkali. Poróżnił się z rodzicami, którzy jej nie akceptowali. Zrobiłby dla niej wszystko o co tylko by go poprosiła. A skoro poprosiła go o rozstanie.. Kochał ją tak bardzo że zrobił to. Postanowił, że nie będzie jej nachodził. Nigdy więcej nie wejdzie jej w drogę.
Nikt nie potrafi kochać tak jak on kocha.
Nieprawdopodobne lecz możliwe - Rozdział 1
*Zaczynam pisać opowiadanie główne, które będzie najważniejsze w całym blogu. Między nim będę umieszczała krótkie imaginy z chłopcami. Główną bohaterką będzie tutaj Nelly - zwykła dziewczyna, oraz cały zespół One Direction *
- Kathia, chodź! Bo zaraz się spóźnimy na pociąg! - poganiałam moją przyjaciółkę. Zostało jeszcze pół godziny do odjazdu do Londynu, a ona wciąż szykowała się do wyjścia zajmując od kilku godzin łazienkę. Mieszkamy w Brighton, więc aby dotrzeć na koncert do stolicy Anglii musimy jechać pociągiem. Niestety póki co nie stać nas na samochód, a nawet jeśli to jesteśmy jeszcze za młode - w końcu mamy ledwo 16 lat.
- A jak Lou mnie zobaczy? Przecież muszę wyglądać perfekcyjnie! - zaśmiałam się. Mało prawdopodobne, że spojrzy właśnie na nią, kiedy wokoło tysiące innych. Ja też tak kiedyś marzyłam. Miałam szczerzą nadzieję że Harry też kiedyś zaszczyci mnie spojrzeniem. Dotarło do mnie to nie dawno. A może jednak.. Nadzieja umiera ostatnia.
- Dobra, dość tego. Ja wychodzę, ty rób co chcesz.
- Nell, czekaj, już idę ! - mówiąc to, wyskoczyła jak oparzona z łazienki. Prawie jej nie poznałam. Całą twarz miała wymalowaną - od brew rozpoczynając, na szyi kończąc.
- Czy mogę wiedzieć w jakim celu wysmarowałaś fluidem szyję?
- Jest trochę blada a chcę żeby wyglądała tak jak u każdego.
- Przecież u każdego jest blada! - A przynajmniej tak mi się wydawało.
- Oj Nelly jak ty się nie znasz na życiu - powiedziała patrząc się na mnie z lekceważeniem i wyszła z domu. Czasami jej nie rozumiem. A co ona może widzieć o życiu? Wydaje jej się że wkraczanie w dorosłość jest dziecinnie proste tak jak narysowanie prostej linii na białej kartce czy budowanie zamku z klocków. Pytam jeszcze raz - co ona wie o życiu? Nigdy nie miała prawdziwych problemów, nie wie co to znaczy bieda. To nie ona odkładała przez cały rok pieniądze na wymarzony koncert i to nie ona odmawiała sobie wielu drobnych przyjemności. Ja za to tak. A i tak ledwo mi starczyło na bilet.
- Oj Kathia, jak ty nic nie rozumiesz - szepnęłam cicho, mając jednak nadzieję że tego nie usłyszała. - Chodźmy szybciej, zostało dwanaście minut. - powiedziałam teraz już głośniej. Ona nie mówiąc ani słowa, ruszyła prędzej przed siebie. Chyba jednak usłyszała to co wymamrotałam wcześniej. Szkoda. A miał byłć taki miły wieczór.
- Jestem taka podekscytowana! Nie mogę uwierzyć że spotkam ich na żywo, że będą stali przede mną! Że Louis tam będzie, że być może się do mnie uśmiechnie. Ciekawe czy będzie w swojej ulubionej bluzie w paski. Uwielbiam jak chodzi w czerwonych spodniach. O Boże..
Nie obraziła się. Dobre i tyle. Tak naprawdę nie wiem dlaczego się z nią przyjaźnię. Jesteśmy tak bardzo od siebie różne. Mamy inne poglądy, opinię na jakieś tematy. Kompletnie inny styl ubierania i sposób postrzegania świata. Łączy nas tylko jedno - One Direction. I to jest piękne.
- Ja tam idę dla nich wszystkich. - powiedziałam.
Spojrzała na mnie wymownie i wybuchnęła śmiechem.
- Nie kłam. Twoje oczy nie umieją kłamać, doskonale wiem że idziesz tam dla Hazzy.
Zarumieniłam się. Ona wszystko wie.
- Ale i tak uwielbiam całą piątkę.
Niemal biegłyśmy w tą piękną, ciepłą noc. Na dłoni miałam napisane jego imię. Niewielkimi literami moim brzydkim charakterem pisma. To absolutnie nie było na pokaz. To było tylko i wyłącznie dla mnie. Ewentualnie dla niego.
- Kathia, chodź! Bo zaraz się spóźnimy na pociąg! - poganiałam moją przyjaciółkę. Zostało jeszcze pół godziny do odjazdu do Londynu, a ona wciąż szykowała się do wyjścia zajmując od kilku godzin łazienkę. Mieszkamy w Brighton, więc aby dotrzeć na koncert do stolicy Anglii musimy jechać pociągiem. Niestety póki co nie stać nas na samochód, a nawet jeśli to jesteśmy jeszcze za młode - w końcu mamy ledwo 16 lat.
- A jak Lou mnie zobaczy? Przecież muszę wyglądać perfekcyjnie! - zaśmiałam się. Mało prawdopodobne, że spojrzy właśnie na nią, kiedy wokoło tysiące innych. Ja też tak kiedyś marzyłam. Miałam szczerzą nadzieję że Harry też kiedyś zaszczyci mnie spojrzeniem. Dotarło do mnie to nie dawno. A może jednak.. Nadzieja umiera ostatnia.
- Dobra, dość tego. Ja wychodzę, ty rób co chcesz.
- Nell, czekaj, już idę ! - mówiąc to, wyskoczyła jak oparzona z łazienki. Prawie jej nie poznałam. Całą twarz miała wymalowaną - od brew rozpoczynając, na szyi kończąc.
- Czy mogę wiedzieć w jakim celu wysmarowałaś fluidem szyję?
- Jest trochę blada a chcę żeby wyglądała tak jak u każdego.
- Przecież u każdego jest blada! - A przynajmniej tak mi się wydawało.
- Oj Nelly jak ty się nie znasz na życiu - powiedziała patrząc się na mnie z lekceważeniem i wyszła z domu. Czasami jej nie rozumiem. A co ona może widzieć o życiu? Wydaje jej się że wkraczanie w dorosłość jest dziecinnie proste tak jak narysowanie prostej linii na białej kartce czy budowanie zamku z klocków. Pytam jeszcze raz - co ona wie o życiu? Nigdy nie miała prawdziwych problemów, nie wie co to znaczy bieda. To nie ona odkładała przez cały rok pieniądze na wymarzony koncert i to nie ona odmawiała sobie wielu drobnych przyjemności. Ja za to tak. A i tak ledwo mi starczyło na bilet.
- Oj Kathia, jak ty nic nie rozumiesz - szepnęłam cicho, mając jednak nadzieję że tego nie usłyszała. - Chodźmy szybciej, zostało dwanaście minut. - powiedziałam teraz już głośniej. Ona nie mówiąc ani słowa, ruszyła prędzej przed siebie. Chyba jednak usłyszała to co wymamrotałam wcześniej. Szkoda. A miał byłć taki miły wieczór.
- Jestem taka podekscytowana! Nie mogę uwierzyć że spotkam ich na żywo, że będą stali przede mną! Że Louis tam będzie, że być może się do mnie uśmiechnie. Ciekawe czy będzie w swojej ulubionej bluzie w paski. Uwielbiam jak chodzi w czerwonych spodniach. O Boże..
Nie obraziła się. Dobre i tyle. Tak naprawdę nie wiem dlaczego się z nią przyjaźnię. Jesteśmy tak bardzo od siebie różne. Mamy inne poglądy, opinię na jakieś tematy. Kompletnie inny styl ubierania i sposób postrzegania świata. Łączy nas tylko jedno - One Direction. I to jest piękne.
- Ja tam idę dla nich wszystkich. - powiedziałam.
Spojrzała na mnie wymownie i wybuchnęła śmiechem.
- Nie kłam. Twoje oczy nie umieją kłamać, doskonale wiem że idziesz tam dla Hazzy.
Zarumieniłam się. Ona wszystko wie.
- Ale i tak uwielbiam całą piątkę.
Niemal biegłyśmy w tą piękną, ciepłą noc. Na dłoni miałam napisane jego imię. Niewielkimi literami moim brzydkim charakterem pisma. To absolutnie nie było na pokaz. To było tylko i wyłącznie dla mnie. Ewentualnie dla niego.
poniedziałek, 19 sierpnia 2013
Imagin - Louis "You are my friend"
- Hej Lou - zawołała [T.I] na przywitanie wchodząc do domu Tomlinsona. Przyjaźnili się od 2 lat a dziewczyna nadal nie mogła się przyzwyczaić do widoku porozrzucanych po mieszkaniu podkoszulków w paski. - Weź tu sprzątnij, nie ma nawet gdzie usiąść! Przyniosłam kawę i czekoladowego croissanta.
- No nie, ledwo weszła i już musi mi rozkazywać - roześmiał się schodząc ze schodów i pocałował ją przelotnie w policzek. Poczuła przyjemne dreszcze. Uwielbiała, kiedy całował ją na przywitanie, choć nigdy się do tego nie przyznała. Objął ją ramieniem.
- Coś jeszcze mi przyniosłaś? - zapytał i uśmiechnął się. - Wiesz, coś mi się wydaje że jeden croissant na dwie osoby nie wystarczy, super bohater Louis skoczy do sklepu po bułki - mówiąc to, dla uwierzytelnienia swoich słów pokazał swe muskuły. - O, zobacz jaki ze mnie mięśniak!
- Ależ ja nie wątpię w twoje nadludzkie siły. Jednak dzisiaj się nie przydadzą. Mam dwa croissanty.
Popatrzył się na nią swoimi dużymi oczami robiąc minę słodkiego psiaka i westchnął.
Podkoszulki położone na sofie bez skupułów zrzuciła na ziemię, i usiadła na ich miejscu.
- Ej ! Dopiero je wyprasowałem.
Wybuchła śmiechem. Louis i te jego paski. Zrobiłby dla nich wszystko. A przynajmniej tak jej się wydawało.
- Ojej, przepraszam. Zresztą, nie przesadzaj. Nawet na nich nie usiadłam.
- I dobrze że nie usiadłaś! Wtedy by cię spotkała ciężka kara..
- Tak? A jakaż to kara?
Zastanowił się, po czym rzucił się na nią i zaczął ją łaskotać. Oboje zanosili się ze śmiechu, ciesząc się swoją obecnością i tą bliskością. Czuli do siebie coś więcej. To nie była tylko przyjaźń. [T.I] traktowała go już jak członka swojej rodziny. Nie wiedziała tylko, czy traktować go jako brata, czy może jako ..
- Jesteś przepiękna. - chłopak przestał się z nią drażnić i zajrzał jej głęboko w oczy. Wyrażały radość i miłość, prawdziwą i czystą. Nie chodziło tu o jakiś rozgłos, czy zarobek na byciu sławną. Ona go kochała. A on odwzajemniał tą miłość. Bali się jednak do tego przyznać. Wiedzieli ile dla siebie znaczą, że są sobie bardzo bliscy. I gdyby coś poszło nie tak, te wszystkie lata przyjaźni.. Powoli zaczęli zbliżać się do siebie, aż w końcu stuknęli się nosami. Zamknęli oczy i dali się ponieść chwili. Namiętnym pocałunkom nie było końca. Lou pragnął jej. Od dawna marzył by poczuć smak jej ust. Zatopić się w nich. Nie posiadał się z radości kiedy jego tak proste marzenie spełniło się. Ona jednak nagle przerwała całusy i lekko go odepchnęła. Zaskoczony wokalista nie rozumiał dlaczego to zrobiła. Przecież było im dobrze, tak podpowiadało mu serce. Ze łzami w oczach ubrała buty i zarzuciła na siebie płaszcz, wymamrotała tylko krótkie - Wybacz - i zostawiła go samego, zdruzgotanego i zszokowanego. Teraz już tylko on, i niedokończony, czekoladowy croissant.
- No nie, ledwo weszła i już musi mi rozkazywać - roześmiał się schodząc ze schodów i pocałował ją przelotnie w policzek. Poczuła przyjemne dreszcze. Uwielbiała, kiedy całował ją na przywitanie, choć nigdy się do tego nie przyznała. Objął ją ramieniem.
- Coś jeszcze mi przyniosłaś? - zapytał i uśmiechnął się. - Wiesz, coś mi się wydaje że jeden croissant na dwie osoby nie wystarczy, super bohater Louis skoczy do sklepu po bułki - mówiąc to, dla uwierzytelnienia swoich słów pokazał swe muskuły. - O, zobacz jaki ze mnie mięśniak!
- Ależ ja nie wątpię w twoje nadludzkie siły. Jednak dzisiaj się nie przydadzą. Mam dwa croissanty.
Popatrzył się na nią swoimi dużymi oczami robiąc minę słodkiego psiaka i westchnął.
Podkoszulki położone na sofie bez skupułów zrzuciła na ziemię, i usiadła na ich miejscu.
- Ej ! Dopiero je wyprasowałem.
Wybuchła śmiechem. Louis i te jego paski. Zrobiłby dla nich wszystko. A przynajmniej tak jej się wydawało.
- Ojej, przepraszam. Zresztą, nie przesadzaj. Nawet na nich nie usiadłam.
- I dobrze że nie usiadłaś! Wtedy by cię spotkała ciężka kara..
- Tak? A jakaż to kara?
Zastanowił się, po czym rzucił się na nią i zaczął ją łaskotać. Oboje zanosili się ze śmiechu, ciesząc się swoją obecnością i tą bliskością. Czuli do siebie coś więcej. To nie była tylko przyjaźń. [T.I] traktowała go już jak członka swojej rodziny. Nie wiedziała tylko, czy traktować go jako brata, czy może jako ..
- Jesteś przepiękna. - chłopak przestał się z nią drażnić i zajrzał jej głęboko w oczy. Wyrażały radość i miłość, prawdziwą i czystą. Nie chodziło tu o jakiś rozgłos, czy zarobek na byciu sławną. Ona go kochała. A on odwzajemniał tą miłość. Bali się jednak do tego przyznać. Wiedzieli ile dla siebie znaczą, że są sobie bardzo bliscy. I gdyby coś poszło nie tak, te wszystkie lata przyjaźni.. Powoli zaczęli zbliżać się do siebie, aż w końcu stuknęli się nosami. Zamknęli oczy i dali się ponieść chwili. Namiętnym pocałunkom nie było końca. Lou pragnął jej. Od dawna marzył by poczuć smak jej ust. Zatopić się w nich. Nie posiadał się z radości kiedy jego tak proste marzenie spełniło się. Ona jednak nagle przerwała całusy i lekko go odepchnęła. Zaskoczony wokalista nie rozumiał dlaczego to zrobiła. Przecież było im dobrze, tak podpowiadało mu serce. Ze łzami w oczach ubrała buty i zarzuciła na siebie płaszcz, wymamrotała tylko krótkie - Wybacz - i zostawiła go samego, zdruzgotanego i zszokowanego. Teraz już tylko on, i niedokończony, czekoladowy croissant.
Definitywny koniec Lanielle !
Wiadomo już, że rozpadł się związek Danielle i Liama. Jednak Ci, którzy kibicowali ich uczuciu i do końca wierzyli w to, że jeszcze będą razem, raczej stracą nadzieję na to że tą dwójkę kiedykolwiek połączy miłość. Dlaczego? Otóż.. Liam ma nową partnerkę.
W wywiadzie redaktor zapytał się chłopców, który członek One Direction jest największym flirciarzem. Odpowiedzieli:
- Ja nie, mam dziewczynę - Louis.
- I ja - dodał Liam.
- Ja też mam bardzo uroczą dziewczynę. - powiedział Zayn.
- Tak, mam. Siedzi właśnie tam, to trwa od niedawna.
Nową wybranką Payne'a jest jego koleżanka ze szkoły - Sophie Smith. No cóż, życzę powodzenia! Jakkolwiek by nie było, Liam nie bez powodu się z nią związał. Mimo iż miałam nadzieję że Lanielle będzie istniało, zależy mi na jego szczęściu i skoro kocha Sophie - niech będą razem. Oby tylko wszystko im się udało i aby Liam nie musiał cierpieć.
W wywiadzie redaktor zapytał się chłopców, który członek One Direction jest największym flirciarzem. Odpowiedzieli:
- Ja nie, mam dziewczynę - Louis.
- I ja - dodał Liam.
- Ja też mam bardzo uroczą dziewczynę. - powiedział Zayn.
- Tak, mam. Siedzi właśnie tam, to trwa od niedawna.
Nową wybranką Payne'a jest jego koleżanka ze szkoły - Sophie Smith. No cóż, życzę powodzenia! Jakkolwiek by nie było, Liam nie bez powodu się z nią związał. Mimo iż miałam nadzieję że Lanielle będzie istniało, zależy mi na jego szczęściu i skoro kocha Sophie - niech będą razem. Oby tylko wszystko im się udało i aby Liam nie musiał cierpieć.
Subskrybuj:
Posty (Atom)