- Hej Nelly! - przywital sie ze mna. Usmiechnelam sie, widzac jego beztroska i szczesliwa twarz. Musial przed chwila rozmawiac z Kathie, pewnie dlatego jest taki wesoly.
- Hej - odpowiedzialam i usiadlam obok przyjaciolki na fotelu.
- Jak tam? Rodzice byli bardzo zdenerwowani? - zapytal. Przypomnialo mi sie zagniewane spojrzenie ojca i wyrzuty matki. Postanowilam, ze nie powiem mu wszystkiego. Nie chcialam, zeby chlopaki czuli sie winni tej sytuacji, bo to ja zadecydowalam o noclegu w domu Hazzy.
- Nie najgorzej. Mieli pretensje, ze nie poszlam dzisiaj do szkoly, ale poza tym wszystko okej. A u Was?
Westchnal z zadowolenia. Najwyrazniej podobalo mu sie w Nowym Jorku.
- Piekne widoki, cudowny klimat, fajni ludzie i .. - rozlegl sie dziwny dzwiek, jakby rozrywanych spodni lub krzesla przesuwanego po marmurowej podlodze. - I pierdy Niall'a. Fuj! Horan!! Czemu music mi to robic?!
Wybuchnelysmy smiechem, a on do nas dolaczyl.
- Przepraszam! - krzyknal z drugiego pokoju - Ale to sa efekty jedzenia tacos na sniadanie. Harry mnie przekonal !
Po chwili oboje przybiegli do Louis'a.
- Czesc Nelly! - zawolali rownoczesnie, na co odpowiedzialam im szczerym usmiechem.
- Witajcie. Widze ze zycie w wielkim miescie wam sluzy.
- Niekoniecznie - mruknal Lou, zatykajac nos.
Znow sie zasmialismy. Rozmawialismy dobrze ponad dwie godziny, dopoki nie przerwal nam dzwiek dzwonka telefonu.
- Halo? - odebral Harry. Mial zaskoczona mine. - A tak, czesc Rita. - na jego twarzy zagoscil tak dobrze znany mi usmiech. Zeskoczyl ze stolika i wyszedl z pokoju. Ja i Kathie popatrzylysmy sie na siebie.
- Kto to jest Rita? - zapytala.
Tomlinson spuscil wzrok, a niebieskooki blondyn odpowiedzial:
- To jego eks dziewczyna.
Zawirowalo mi przed oczami. Nelly, przeciez to normalne ze chlopak w jego wieku mial juz wiele partnerek, nie masz sie czym denerwowac. Ale dlaczego tak sie ucieszyl kiedy uslyszal jej glos? To wciaz pozostawalo tajemnica.
- Byli razem 5 lat, rozstali sie w tamtym roku. - zaczal Niall. - Hazza mowil, ze to byla jego wielka milosc, zakochali sie w sobie tak naprawde jako dzieciaki z podstawowki. Polaczyla ich pasja do spiewania. Kiedy on stal sie slawny, jej kompletnie odbilo. Zaczela wyrzucac mu, ze skoro jest jej chlopakiem i ma duzo kasy to powinien codziennie kupowac jej ciuchy i buty w najdrozszych butikach Londynu, a nie odkladac na przyszlosc. Slowem - zalezalo jej tylko na pieniadzach. Byla tez zazdrosna, ze on odniosl sukces, ze mu sie udalo a jej nie. W koncu to ona namowila go do wziecia udzialu w X- Factor. W koncu z nia zerwal, choc duzo go to kosztowalo. Mimo wszystko kochal ja, ale nie mogl zniesc mysli ze chce od niego tylko kase na wlasne zachcianki.
Bylam w szoku. Biedny Harry. Co on musial przejsc? Pewnie byl zalamany. Osoba, ktora kochal nad zycie i z ktora chcial byc juz na zawsze okazala sie zupelnie obca i wyrachowana. Poczulam uklucie w sercu, zupelnie jakby ta historia spotkala mnie, a nie jego.
- Moj Boze.. - wyszeptalam. - Ale w koncu ucieszyl sie, gdy zadzwonila.
- Czyli ze nadal cos do niej czuje - dokonczyla moja przyjaciolka.
Zrobilo mi sie strasznie, niewyobrazalne przykro. Nie umialam tego do konca wyjasnic, nagle jakis ciezar przygniotl moje serce i sprawil, ze ledwo moglam zlapac oddech. Po kilku minutach wrocil do pokoju z szerokim usmiechem na twarzy. Czulam, jak zapadam sie dziesiec metrow pod ziemie, mimo to zmusilam sie do pytania:
- Co ty taki zadowolony? - powiedzialam to usmiechnieta od ucha do ucha, z satysfakcja w glosie. Bylam z siebie dumna.
- A, nic takiego. Stara znajoma zaprosila mnie na impreze. Przypadkiem tez znalazla sie w NY i dowiedziala sie ze tu koncertujemy. Wybiera sie ze znajomymi do pubu i zaproponowala, zebym tez przyszedl. Nie wiem czy to dobry pomysl.
Przelknelam sline.
- Czemu nie? Przeciez to normalne. Idz, zabaw sie.
Spojrzal na mnie zaskoczony, ale po chwili zmienil wyraz twarzy na zadowolony.
- Powspominam stare, piekne czasy. Masz racje. Pojde sie umyc ubrac, przeciez musze jakos wygladac. Na razie, dziewczyny - powiedzial i zacisnal usta, po czym gwaltownie zamknal laptopa.
- Co ci odbilo? - krzyknela na mnie Kathie. - On wyraznie dal ci do zrozumienia, ze nie chce isc, a ty go do tego goraco namowilas!!
Lza splynela po moim policzku.
- On wciaz kocha te Rite, Kathie. Nie chce stawac mu na drodze do szczescia. - szybko ja otarlam i zmienilam temat. - Jak rodzice zareagowali na siniaka i zadrapania na twarzy?
- Coz.. - zasmiala sie gorzko. - Moglo byc gorzej.. Tata uderzyl mnie piescia w twarz i troche poszarpal, a od mamy dostalam w policzek. Na szczescie w ten drugi. - smiala sie i plakala na przemian. Przemoc i rozwiazywanie problemow sila bylo w jej domu na porzadku dziennym. - Stwierdzili, ze na pewno wdalam sie w jakas bojke i prynioslam wstyd naszej rodzinie pokazujac sie z posiniaczona twarza na ulicy. Na nic wyjasnienia, ze ktos na nas napadl.
Przytulilam ja mocno i pocalowalam w obolale miejsce, w ktorym teraz bylo pelno lez.
- Nie martw sie, masz mnie - powiedzialam i scisnelam ja jeszcze bardziej.
***
Kilka godzin pozniej. Leze samotnie w moim pokoju i wpatruje sie w sciane oklejona plakatami mojego ulubionego zespolu. Zasnelam z placzem, szepczac po cichu modlitwe do Boga o niemozliwe.
Rankiem obudzilo mnie skrzypienie podlogi na korytarzu. To pewnie mama idzie po schodach, aby poinformowac mnie, ze czas do szkoly. Nie dalam jej tej satysfakcji i zwinnym ruchem zeskoczylam z lozka. W pospiechu wciagnelam spodnie i przelozylam koszulke przez glowe. Szybko rozczesalam wlosy, wlozylam na glowe czapke i skoczylam do drzwi, wprawiajac matke w oslupienie.
- Nie spisz juz? - zapytala zaskoczona. To bylo pytanie retoryczne, dobrze wiedziala ze juz wstalam, w koncu stalam tuz przed nia.
- Tak. Dzisiaj troche wczesniej, bo musze jeszcze kupic cos w sklepie. - pocalowalam ja w policzek i wybieglam z domu, zostawiajac ja zdezorientowana w progu drzwi mojego pokoju. Tak jak sie spodziewalam, Kathie nie bylo przed moim domem, wiec z predkoscia swiatla pognalam w jej kierunku. Dobieglam na miejsce nim zdazyla ubrac buty.
- Nell, co za mila niespodzianka! - pobiegla do mnie i przytulila mnie. Ruszylysmy na autobus. Po drodze spotkalysmy.. Alex'a.
- O, czesc dziewczyny - przywital sie z nami.
- Czesc - odpowiedzialam i podalam mu reke, a on ja pocalowal.
- Gentelmen - wyszeptalam niemal bezdzwiecznie do Kathie.
- Hej - powiedziala dziewczyna, a on tak jak mnie wczesniej ucalowal ja w reke. Nagle do Kathie zadzwonil telefon. Spojrzala na wyswietlacz, i oczy prawie wyskoczyly jej z orbit.
- Lou! - odebrala i odeszla troche od nas, aby porozmawiac z nim na osobnosci.
- Lou? Czy nie chodzi o tego Louis'a z One Direction?
Spanikowalam. Nikt nie mogl sie o tym dowiedziec.
- Nie, no cos ty - rozesmialam sie sztucznie, klepiac go w ramie. - Jakim cudem ona mialaby zdobyc jego numer? Oszalales. To jej.. yy.. brat. Dzwoni z Ameryki, mieszka i pracuje tam na stale. Jest starszy o dziesiec lat. Ma na imie, yyhm.. hhmmm Lucas!
- Ale ona powiedziala "Lui" a nie "Luki".
- Oj tam, przeslyszales sie - powiedzialam stanowczno i pociagnelam go za soba na przystanek. / Believe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz