- Wszystko się zniszczyło, Lou. - wyszeptałam, nie mogąc powstrzymać łez.
- Nie mów tak. To się da jeszcze naprawić.
Spojrzałam na niego i prychnęłam. Zaskoczyłam go tym. Lekko odsunął mnie od siebie, pozostawiając niewidzialną barierę pomiędzy naszymi ciałami.
- Ale co się da naprawić? Już koniec. Nie ma czego naprawiać.
Westchnął cicho. Dostrzegłam, jak maleńka łza tworzy się w kąciku jego oczu.
- Kocham cię.
Stałam przez chwilę w milczeniu, wpatrując się w błękitne tęczówki. Niejednokrotnie wyznawaliśmy sobie miłość, czasem półżartem, czasem w zupełnej powadze. Jednak jeszcze nigdy nie usłyszałam, żeby wymawiał te słowa takim tonem jak teraz. Dwa wyrazy przeszyły na wpół moje serce, które mimowolnie rozpłynęło się.
- Louis..
Podniosłam rękę, aby dotknąć jego ciepłej skóry, szybko jednak cofnęłam ją. Sprawiłam mu tym ból, który odbijał się w jego oczach. Nie miałam odwagi, żeby to zrobić. Te wszystkie przepełnione namiętnością i pożądaniem noce odeszły w zapomnienie. Patrzyłam, jak zaciska szczękę, usiłując wygrać z napływającymi do oczu łzami. Spuściłam wzrok, aby nie dostrzegł mojego wyrazu twarzy. Jeszcze nigdy nie widziałam go w takim stanie. Zawsze uśmiechnięty i wesoły, milczał teraz z posępną miną.
Staliśmy tak przez chwilę kompletnie nie wiedząc co powiedzieć.
Nagle chwycił moją brodę i przyciągnął mnie do siebie. Delikatnie musnął swoimi wargami moje. Przymrużyłam oczy, łaknąc tego utęsknionego dotyku. Trwało to zaledwie ułamek sekundy. Kiedy otworzyłam oczy, jego już nie było. Gdzieś w oddali dostrzegłam jego sylwetkę, rozmywającą się pod wpływem szybkiego biegu.
Z perspektywy Nelly
Byłam bardzo niespokojna. Telefon od Harry'ego nie dawał mi spokoju. Usiłowałam domyśleć się, w jakim celu chciał się ponownie ze mną zobaczyć. Jeśli miałoby się to zakończyć tak jak ostatnim razem, to wolę nie. Jakoś nie mam ochoty ponownie patrzyć jak umiera w szpitalu, a następnie zobaczyć go całującego się z inną dziewczyną. Jak na psychikę (prawie) szesnastolatki to było o wiele za wiele.
Nerwowo przeglądałam Facebooka, gdy jedno zdjęcie przykuło moją uwagę. Wytrzeszczyłam szeroko oczy ze zdziwienia. Harry obejmował jakąś dziewczynę i najwyraźniej nie zdawał sobie sprawy z tego, że został umieszczony na dość jednoznacznym zdjęciu. Zaśmiałam się poirytowana i wyłączyłam komputer.
Ktoś zapukał do drzwi.
- Otworzę! - wrzasnęłam najgłośniej jak tylko potrafiłam i w pośpiechu zleciałam po schodach. Dopadłam drzwi wejściowych i otworzyłam je. Stał przede mną nie kto inny jak Harry.
- Cześć - uśmiechnął się zawadiacko, pokazując rząd białych zębów i słodkie dołeczki na policzkach. Mimo mojego lekkiego zdenerwowania nie mogłam powstrzymać uśmiechu.
- Hej. Chciałeś się spotkać? - zapytałam retorycznie, mając nadzieję że uzyskam odpowiedź na dręczące mnie od jakiegoś czasu pytanie. Skinął tylko głową i palcem wskazał na korytarz domu.
- Będziemy tak rozmawiali w drzwiach?
Zachichotałam i gestem zaprosiłam go do środka. Zdjął swój długi, czarny płaszcz i zawiesił na krześle. Jego wzburzone loki były bardziej pokręcone niż kiedykolwiek wcześniej. Wyglądał naprawdę uroczo. Usiadłam na przeciwko Harry'ego i spojrzałam w jego szmaragdowe oczy.
- Więc?
Odchrząknął lekko, a na jego ustach po raz kolejny pojawił się uśmiech.
- Nie jesteś już na mnie zła?
Westchnęłam. Tak naprawdę nigdy nie gniewałam się na niego. Nie umiałabym. To raczej do siebie miałam pretensję, że tak łatwo dałam się nabrać na jego życzliwe uśmiechy i słowa.
- Nie. - wyszeptałam tylko i odgarnęłam włosy z czoła, które niesfornie opadały na moja twarz.
- Doskonale - zaśmiał się. - Bo szkoda by było oddać bilety na koncert Rihanny..
Otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia, kiedy zrozumiałam sens jego słów. Rozbawiło go moje zaszokowanie i wykorzystał je, aby się do mnie zbliżyć.
- Zacznijmy wszystko jeszcze raz, proszę. - zamruczał. Oddech uwiązł mi w gardle, czułam, że zaraz zemdleję. Jego oszałamiający zapach obezwładnił moje ciało i umysł.
- D..obrze. - bąknęłam i delikatnie, acz stanowczo, odsunęłam się od bruneta. - Mam tylko nadzieję, że nie skończy się tak jak ostatnio. Nie mam zamiaru jeździć z tobą po szpitalach tylko po to żeby następnie zastać cię całującego się z jakąś panną.
Zaśmiał się na moje słowa, wyraźnie rozbawiony moją irytacją.
- Obiecuję Ci, że tym razem wszystko potoczy się zupełnie inaczej.
Ufałam mu. Wierzyłam, że tym razem może cię udać. W końcu do trzech razy sztuka.
- Do trzech razy sztuka - powiedział, jakby czytał w moich myślach.
- To kiedy ten koncert?
- Uhm.. Za jakieś czterdzieści minut musimy się zbierać.
- O matko! Nie zdążę się ubrać!
W podskokach wybiegłam na górę, pozostawiając go samego w kuchni. Nie musiałam jednak długo czekać, bo już po chwili stał w moich drzwiach z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Mogę ci pomóc?
Rzuciłam w niego dopiero co wyciągniętym z szafy podkoszulkiem na znak protestu.
- Mhm. Ta jest niezła - ocenił, widząc z jakiego materiału została wykonana. Koronka najwyraźniej bardzo przypadła mu do gustu.
- Dziękuję za twoje nieocenione porady, ale pozwól że sama wybiorę w czym powinnam iść. Także prosiłabym cię o opuszczenie mojego pokoju na kilka minut.
Zamknął drzwi, ale wiedziałam że nadal stoi w korytarzu. Szybko zdjęłam ciuchy, które wcześniej miałam na sobie i stanęłam przed szafą, pełna frustracji i niezdecydowania.
- Załóż mini.
- Spadaj - mruknęłam.
Na przekór tego co mówił wyciągnęłam czarne, skórzane legginsy i biały top z ćwiekami. Włosy upięłam w niedbałego koczka, pozwalając aby pojedyncze pasma włosów luźno opadały na moją twarz. Założyłam niedawno kupione, czarne buty za kostkę. Usiadłam przed lusterkiem i na moich jasnych wargach spoczęła ciemnofioletowa szminka. Dla uzupełnienia stroju wyciągnęłam z szafy kurtkę tego samego koloru i zadowolona z mojego wyglądu wyszłam na korytarz.
- Wow. Nawet bez mini wyglądasz zniewalająco.
Moje policzki oblał kolor znacznie ciemniejszy nawet od mojej szminki.
***
Nasze palce były mocno splecione ze sobą, kiedy spacerem szliśmy po ulicy. Uśmiechnęłam się na widok znajomego miejsca. Od tego wszystko się zaczęło.
- Pamiętasz? - zamruczał.
Jakbym mogła zapomnieć dzień, w którym poznałam moich idoli? Zaśmiałam się tylko i lekko odsunęłam się od niego. Zastanawiałam się, jak możemy teraz wyglądać - jak para przyjaciół, czy para zakochanych w sobie ludzi? Emocje i uczucia jakie wywoływała we mnie obecność Harry'ego zaledwie kilka centymetrów od mojego ciała były nie do opisania. Ku mojemu niezadowoleniu wyplótł swoją dłoń z mojego uścisku, jednak tylko po to aby objąć mnie w talii. Byłam bardzo zdziwiona, że ludzie na ulicy kompletnie nas ignorowali. Czyżby byli przyzwyczajeni do takiego widoku? Ja to jeszcze nic, jestem zwyczajną dziewczyną mieszkającą w prowincjonalnej miejscowości, ale on? Ten młody Bóg seksu, bożyszcze nastolatek?
- Harry?
Odwrócił głowę w moją stronę, obdarowując mnie uroczym spojrzeniem. Momentalnie to, co chciałam powiedzieć, wyparowało mi z ust. Szczerzyłam się jak głupia do niego, a on wciąż mi się przypatrywał. Wykorzystał tą okazję mojej chwilowej niedyspozycji i musnął moje usta, a ja zamarłam, kiedy wpił się w nie coraz mocniej. Pożądanie i pewność siebie uderzyła mi do głowy. Na szczęście w porę ją zamaskowałam.
- Mhmm, przestań - zaśmiałam się. - Rozmażesz mi szminkę.
Pokręcił głową ze śmiechem i ponownie objął mnie w talii. Byliśmy już na miejscu. Harry grzecznie przywitał się z ochroniarzem, którego najwyraźniej znał. Po krótkiej pogawędce udaliśmy się pod samą scenę.
- Wszystkie moje najpiękniejsze wspomnienia pochodzą z tego miejsca - wyszeptałam, nie patrząc mu w oczy. Wiedziałam bowiem, że kiedy dopadnie mnie jego zielone spojrzenie słowa zaczną mi się plątać i nie będę w stanie wypowiedzieć jakiegokolwiek zdania które miałoby sens.
- Wiesz, że moje też?
Z zaciekawieniem spojrzałam na jego twarz. Od razu tego pożałowałam. Jego intensywne spojrzenie zawładnęło moim ciałem. Był nieziemsko przystojny.
- Nawet nie masz pojęcia jak bardzo cieszę się, że tutaj jesteś, ze mną. Kiedy się ze mną nie kontaktowałaś, było mi tak dziwnie pusto. Brakowało mi chwil, które spędzaliśmy razem, kiedy wisieliśmy godzinami na telefonie i żartowaliśmy ze wszystkiego.
Zarumieniłam się, ale on nie zważywszy na to mówił dalej.
- Zrozumiałem, jak niesamowicie ważna dla mnie jesteś. Potrzebuję cię, wiesz? Byłem głupi, że tego wcześniej nie widziałem.
Uszczypnęłam swoje ramię aby przekonać się, że nie śnię. Wszystkie wydarzenia, słowa wypowiedziane przed chwilą były realne. Szczere.
Rzuciłam mu się na szyję i wtopiłam w jego usta, nie dbając o resztki szminki którą właśnie ze mnie zlizywał. Zmierzwiłam jego niesforne loki a on zamruczał cicho. Oderwaliśmy się od siebie dopiero wtedy, gdy plac zapełnił się ciekawskimi spojrzeniami przypadkowych ludzi. / Believe