niedziela, 9 marca 2014

Dangerous - Rozdział 8

*Diana*
Szłam nieprzytomnie ulicami Londynu starając się rozpoznać mijane drogi, domy, budynki. Jednak wszystko tu było takie obce i nieprzyjemne. Nie miałam pojęcia gdzie byłam.
Świetnie Calter. Nie dość, że pomimo wcześniejszej obietnicy zostawiłaś Harry'ego w tym obskurnym miejscu, to na dodatek się zgubiłaś. Jak miło.
Błądziłam po przedmieściach już od co najmniej kilku godzin. Nie mogłam zadzwonić, bo bateria w moim telefonie rozładowała się. Jestem więc zdana na moją intuicję i jakoś nie pomaga mi to w uporaniu się ze strachem, który narastał z każdą kolejną minutą.
Robiło się coraz ciemniej, a ja dalej nie wiedziałam gdzie jestem. Doszłam do jakiegoś parku i bezradnie opadłam na ławkę, modląc się o magiczną teleportację do mojego mieszkania. Cóż, miałam przynajmniej czas na poważne przemyślenia.
A więc, pan Styles w końcu ukazał mi swoją ciemną stronę. Mel miała rację, jest niebezpieczny. I to bardzo. Ustawiane walki? Kto wie, w co jeszcze jest wplątany. Nie zdziwiłabym się, gdyby okazało się, że należy do jakiegoś groźnego gangu okradającego sklepy z biżuterią, czy coś. I co miała znaczyć ta akcja z Danielle? Dlaczego patrzyła na niego tak, jakby miała ochotę co najmniej go uderzyć? Miałam tyle pytań.
Nagle poczułam, jak ktoś kładzie mi rękę na ramieniu i odruchowo się odwróciłam, zaalarmowana tym nagłym kontaktem z nieznajomym. Dostrzegłam w ciemnościach twarz Louisa, kolegi Harry'ego.
- Jejku, ale mnie wystraszyłeś. - powiedziałam, a moje serce próbowało wrócić do normalnego rytmu.
- Wybacz. - wyszczerzył zęby w uśmiechu. - Co ty tu robisz o tej porze?
Zamrugałam kilkukrotnie, i dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że wciąż znajduję się w niewiadomym dla mnie położeniu.
- Trochę zbłądziłam - przyznałam, czując jak moje policzki zaczynają się rumienić ze wstydu. - A ty?
Zachichotał uroczo, wpatrując się w moje oczy. Był całkiem przystojny, ale.. Cóż, nie wzbudzał u mnie takich emocji jakie odczuwałam, gdy byłam z Harrym.
- Szukam cię - odpowiedział beznamiętnie, a ja posłałam mu pytające spojrzenie. - Harry się martwi.
Wywróciłam oczami, chociaż w duchu cieszyłam się jak małe dziecko. Czyli że chociaż trochę mu zależy?
- Niepotrzebnie. Sama doskonale sobie poradzę. - fuknęłam pod nosem.
- No właśnie widzę - wybuchnął śmiechem i zrobił krok do przodu, zmniejszając dystans między nami.
Patrzyłam, jak zbliża się coraz bardziej i wyciąga swoją dłoń w moją stronę. Patrzyłam na niego z szeroko otwartymi oczami.
- Chodź, zaprowadzę cię do niego. Pogadacie, czy coś.
- Skoro tak bardzo się martwi, dlaczego sam mnie nie ruszył tyłka żeby mnie poszukać?
Objął mnie ramieniem po przyjacielsku, ale i tak poczułam nieprzyjemne dreszcze. Nie podobało mi się to, w jaki sposób mnie dotykał.
- Kolejna walka. - odparł.
Szliśmy, cały czas się obejmując. Jeśli mam być szczera, to czułam się z tym niezręcznie. Co prawda nie byłam z Harrym w związku, ale myśl że jestem tak blisko z jego przyjacielem, dręczyła mnie od czasu gdy tylko się do mnie zbliżył.
Nagle chłopak odwrócił się i gwałtownie mnie do siebie przycisnął, sprawiając, że nasze usta złączyły się w pocałunku. Przez pierwsze kilka sekund nie ruszałam się, byłam w zbyt wielkim szoku żeby zrobić cokolwiek. W końcu spróbowałam wyszarpać się z jego uścisku, ale bezskutecznie. Louis był dużo silniejszy ode mnie. Pchnął mnie na ławkę a ja uderzyłam boleśnie głową o jej oparcie. Załkałam cicho, a on przycisnął mnie mocniej do niej.
- P-puść mm-nie! - wyjąkałam, broniąc się na wszelkie możliwe sposoby.
- Zamknij się.
Byłam przerażona. Co to w ogóle miało być? Jeszcze przed chwilą był taki miły i przyjazny..
Kiedy odsunął się trochę, wykorzystałam okazję i z całej siły uderzyłam go w brzuch. Chłopak opadł na ziemię, zwijając się z bólu a ja po raz pierwszy tego wieczora dziękowałam Bogu, że Harry uczestniczy w tych walkach. Przynajmniej zobaczyłam, jak można się bronić.
Upewniłam się, że nic wielkiego mu się nie stało i pobiegłam gdzieś, nie patrząc na ulice.
**
Kiedy rozejrzałam się po okolicy dostrzegłam w ciemnościach mały sklep, który znajdował się na moim osiedlu. Tak! Byłam prawie w domu!
Wparowałam do mieszkania nie trudząc się o zamknięcie drzwi. Pobiegłam do swojego pokoju zamykając go na klucz i rzuciłam się na łóżko. Podpięłam telefon do ładowania i niemal natychmiast wyświetliły mi się cztery wiadomości i pięć nieodebranych połączeń.

Od: Harry
Gdzie jesteś?

Od: Harry
Odpisz, martwię się.

Od: Harry
No ja pierdolę, nie wytrzymam dłużej. Wysyłam Louis'ego, może on cię znajdzie.

Przy trzeciej wiadomości nieświadomie zaczęły płynąć mi łzy. Tak, znalazł mnie, Harry. Twój najlepszy kumpel mnie znalazł i próbował wykorzystać seksualnie. Cóż, chyba powinieneś poszukać nowych znajomych.

Od: Harry
Diana.. Nie odchodź, proszę.

Nie odchodź? Czyli.. Zależy mu? Moje serce zabiło szybciej. A co, jeśli moje odejście było największym błędem, jaki popełniłam do tej pory?
_____________________________
Wiem, przepraszam!
Nie było mnie długo, no ale już się tłumaczę.
Mam cholernie dużo nauki + zajęcia dodatkowe + obowiązki w domu i już nie wyrabiam.
Ale od czego jest weekend.
Napisałam kilka rozdziałów i będę dodawać co dwa, ewentualnie trzy dni, cieszy się ktoś? :)
Następny pojawi się w środę.
ZOSTAWCIE PO SOBIE ŚLAD! :)
xx

1 komentarz:

  1. Nareszcie :) Ale w 100 % rozumiem Cię ;p
    Bardzo się cieszę, że rozdziały będą szybciej :>
    Nie mogę się doczekać następnego ;)
    @DBielecka

    OdpowiedzUsuń