W nocy nie mogłam spać. Miliony myśli przenikały przez mój umysł, uniemożliwiając mi zasłużony odpoczynek. Leżałam całą noc w bezruchu, analizując wydarzenia z minionego dnia. Byłam naprawdę sfrustrowana i kompletnie nie wiedziałam co robić.
Wyczerpana po bezsennej nocy, zwlekłam się z łóżka i spojrzałam na zegarek. Było nieco po dziesiątej.
- Cholera.
Stwierdziłam, że pojawienie się na czwartej lekcji w dodatku będąc kompletnie nieprzygotowaną nie ma sensu i postanowiłam, że tym razem zostanę w domu. Założyłam szlafrok i boso wyszłam z pokoju. Dopiero wtedy poczułam okropny ból w okolicach skroni. Skierowałam się do kuchni w nadziei, że szuflada Vicky będzie zaopatrzona w jakiś niezawodny lek.
- To ty nie poszłaś do szkoły? - usłyszałam głos i aż poskoczyłam w miejscu. Obróciłam się gwałtownie i zobaczyłam Mel, opierającą się o blat. Wybuchła gromkim śmiechem, co udzieliło się również i mi.
- Wystraszyłaś mnie wariatko! - krzyknęłam i lekko dźgnęłam ją w bok, zapominając na pewien czas o moich zmartwieniach.
- Co, balowało się wczoraj z panem Styles'em? Zabezpieczaliście się?
- Mel! - powiedziałam z poirytowaniem, na co ona uśmiechnęła się znacząco. Byłam oburzona jej bezpośredniością, zwłaszcza, że nie wiedziała w jak wielkim jest błędzie. - Nie.
- Nie zabezpieczaliście się? - na jej twarzy malował się czysty szok, a ja zorientowałam się że źle dobrałam słowa.
- To znaczy yy.. - zrobiłam się jeszcze bardziej czerwona, jeśli to w ogóle było możliwe. - Nie robiliśmy uhm.. Tego.
Zaśmiała się i poklepała mnie po plecach.
- Dobra, nie wnikam już. - wyjrzała przez okno i zapiszczała z podekscytowania. - Ja już lecę, Niall przyjechał. - mówiąc to, cmoknęła mnie w policzek, chwyciła swoją torbę i tyle ją widziałam. Patrzyłam, jak chłopak bierze ją na ręce i kręcą się chwilę w koło, śmiejąc się i całując. Poczułam bolesne ukłucie gdzieś tam głęboko w środku. Westchnęłam i wzięłam tabletkę, popijając szklanką wody.
Nagle coś sobie przypomniałam. Muszę oddzwonić do Harry'ego!
Pobiegłam do pokoju i odkopałam z pościeli telefon, od razu wyszukując numer chłopaka. Wstrzymałam oddech. Odebrał po dwóch sygnałach.
- Nareszcie.
W jego głosie dało się wyczuć ulgę i.. troskę?
- Przepraszam, ale wczoraj byłam zbyt zmęczona żeby odebrać.
- Wiesz jak się martwiłem? Posłałem Louis'ego, żeby cię szukał. A właśnie.. Słuchaj, musimy o czymś porozmawiać.
Moje serce gwałtownie przyspieszyło. Czy powiedział mu o zajściu w parku?
- Oh.. Okej. Kiedy i gdzie?
- Właściwie możemy już teraz. Skoro odebrałaś telefon, to znaczy że jesteś w domu tak? Przyjadę po ciebie za pół godziny. - i nie czekając na odpowiedź, rozłączył się.
Stałam chwilę w bezruchu, czując jak całe moje ciało i umysł zaczyna ogarniać panika. Zdecydowałam, że najlepszym wyjściem z sytuacji będzie prysznic, więc pobiegłam do łazienki i rozebrałam się. Przed wejściem do kabiny przejrzałam się w lustrze. Nie wyglądałam jak zwykle. Miałam ciemne wory pod oczami, zmęczone spojrzenie i poszarzałą twarz. Potrząsnęłam głową i weszłam do środka, pozwalając żeby wszystkie moje myśli spłynęły wraz z gorącą wodą.
**
- Hej, kocie.
Kiedy go tylko zobaczyłam, moje serce wykonało wewnętrznego fikołka i zaczęło bardzo mocno bić. Ciekawe, czy kiedykolwiek przyzwyczaję się do jego obecności. Miał na sobie białą, luźną koszulkę, skórzaną kurtkę koloru mocnej czerni i ciemne, obcisłe jeansy. Jego vansy wyróżniały się kolorem czerwonym, nadając jego strojowi charakter i wyrazistość.
Spojrzałam w jego zielone oczy i niemal zachłysnęłam się powietrzem. Boże drogi, dlaczego on tak na mnie działa?
- Cześć. - uśmiechnęłam się lekko, nie mogąc odwrócić od niego wzroku. Mimo tego, że pragnęłam aby chociażby mnie dotknął, starałam się zachować dystans między nami wciąż pamiętając o tym, co zaszło poprzedniego dnia.
- Pięknie dzisiaj wyglądasz. - podsumował mój strój, lustrując mnie od góry do dołu. Nawet nie wiedziałam jak, przyciągnął mnie do siebie i objął w talii, całują delikatnie w czoło. Nie potrafiłam go odepchnąć, więc tylko spuściłam wzrok. - Jedziemy do mnie?
Skinęłam głową i usadowiłam się za nim na motorze.
**
- Więc, o czym chciałeś porozmawiać? - zaczęłam niepewnie, kiedy usiedliśmy na przeciwko siebie w salonie.
- Cóż.. Jak już mówiłem, kiedy wczoraj uciekłaś, pojechałem cię szukać ale nie chciałem działać sam. Poprosiłem więc Louis'ego, aby mi w tym pomógł.
- Owszem, spotkałam go.
- Tak, o tym już wiem.. Jednak chciałbym się dowiedzieć, co zaszło między wami później.
Momentalnie zapomniałam, jak się oddycha. To było takie krępujące..
- Co ci powiedział? - starałam się skierować rozmowę na inny tor.
- Cóż.. On twierdzi, że próbowałaś go uwieść.
I w tym momencie nie wiedziałam, co mam zrobić - śmiać się, wstać i tupać nogami, a może płakać? No jak można być tak wyrachowanym gnojem? Najpierw usiłował mnie przelecieć, a potem zwalił całą winę na mnie. Byłam w szoku.
Zdecydowałam się jednak na coś innego.
- Wydaje mi się, że przed uderzenie w głowę twojemu przyjacielowi nieco pomieszały się fakty - odparłam spokojnie, a on zmarszczył brwi. - Harry.. Niewiele brakowało a Louis by mnie zgwałcił.
Wypuścił powietrze z ust, a ja poczułam się niezmiernie głupio. Uwierzy mi, czy swojemu kumplowi? Może mogłam o niczym nie mówić?
Ale zaraz, przecież to on zaczął. Obrócił wszystko na moją niekorzyść, zanim jeszcze wyznałam zielonookiemu o wydarzeniach z dnia wczorajszego. Byłam okropnie zażenowana, miałam ochotę się rozpłakać.
- Wiesz, że to bardzo poważne oskarżenia.
- Doskonalę zdaję sobie z tego sprawę, ale nie mogę pozwolić żeby ten sukinsyn obrócił wszystko przeciwko mnie, kiedy to on usiłował zmusić mnie do stosunku. Jest mi tak strasznie głupio, że muszę to mówić i że.. i.. że.. - łzy popłynęły po moich policzkach. - I że postawiłam cię w takiej sytuacji, jednak zrozumiem jeśli uwierzysz mu. Przecież mnie znasz zaledwie kilka tygodni, a on..
- Ciiii - podszedł do mnie i objął mnie mocno, a ja poczułam się niesamowicie bezpiecznie. Tak bardzo pragnęłam tego dotyku. - Dlatego właśnie chciałem z tobą o tym porozmawiać. I teraz już wszystko jest dla mnie jasne. Przepraszam, że dopuściłem aby on cię dotknął. Nigdy więcej się to nie powtórzy, obiecuję skarbie. Zależy mi na tobie.
Odsunęłam go od siebie lekko, aby móc spojrzeć mu prosto w oczy i już wiedziałam, że wszystko co mówił było absolutnie szczere. Harry był bezczelny, chamski, arogancki, i przede wszystkim niebezpieczny - ale ja jedyna znałam jego drugie, nieznane nikomu oblicze, które tak bardzo różniło się od tego pierwszego. Od tej pory wszystko inne przestało być ważne - jego czuły dotyk i te dwa cholerne słowa, które zapamiętam do końca życia.
- Kocham cię.
______________________
Tak jak obiecałam, dzisiaj sroda i rozdzial! Jak wam się ten podoba? Bo ja jestem z niego zadowolona :) Kolejny pojawi się w piątek.
DZIEKUJE WSZYSTKIM, KTÓRZY CZYTAJA TO OPOWIADANIE! xx
środa, 12 marca 2014
niedziela, 9 marca 2014
Dangerous - Rozdział 8
*Diana*
Szłam nieprzytomnie ulicami Londynu starając się rozpoznać mijane drogi, domy, budynki. Jednak wszystko tu było takie obce i nieprzyjemne. Nie miałam pojęcia gdzie byłam.
Świetnie Calter. Nie dość, że pomimo wcześniejszej obietnicy zostawiłaś Harry'ego w tym obskurnym miejscu, to na dodatek się zgubiłaś. Jak miło.
Błądziłam po przedmieściach już od co najmniej kilku godzin. Nie mogłam zadzwonić, bo bateria w moim telefonie rozładowała się. Jestem więc zdana na moją intuicję i jakoś nie pomaga mi to w uporaniu się ze strachem, który narastał z każdą kolejną minutą.
Robiło się coraz ciemniej, a ja dalej nie wiedziałam gdzie jestem. Doszłam do jakiegoś parku i bezradnie opadłam na ławkę, modląc się o magiczną teleportację do mojego mieszkania. Cóż, miałam przynajmniej czas na poważne przemyślenia.
A więc, pan Styles w końcu ukazał mi swoją ciemną stronę. Mel miała rację, jest niebezpieczny. I to bardzo. Ustawiane walki? Kto wie, w co jeszcze jest wplątany. Nie zdziwiłabym się, gdyby okazało się, że należy do jakiegoś groźnego gangu okradającego sklepy z biżuterią, czy coś. I co miała znaczyć ta akcja z Danielle? Dlaczego patrzyła na niego tak, jakby miała ochotę co najmniej go uderzyć? Miałam tyle pytań.
Nagle poczułam, jak ktoś kładzie mi rękę na ramieniu i odruchowo się odwróciłam, zaalarmowana tym nagłym kontaktem z nieznajomym. Dostrzegłam w ciemnościach twarz Louisa, kolegi Harry'ego.
- Jejku, ale mnie wystraszyłeś. - powiedziałam, a moje serce próbowało wrócić do normalnego rytmu.
- Wybacz. - wyszczerzył zęby w uśmiechu. - Co ty tu robisz o tej porze?
Zamrugałam kilkukrotnie, i dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że wciąż znajduję się w niewiadomym dla mnie położeniu.
- Trochę zbłądziłam - przyznałam, czując jak moje policzki zaczynają się rumienić ze wstydu. - A ty?
Zachichotał uroczo, wpatrując się w moje oczy. Był całkiem przystojny, ale.. Cóż, nie wzbudzał u mnie takich emocji jakie odczuwałam, gdy byłam z Harrym.
- Szukam cię - odpowiedział beznamiętnie, a ja posłałam mu pytające spojrzenie. - Harry się martwi.
Wywróciłam oczami, chociaż w duchu cieszyłam się jak małe dziecko. Czyli że chociaż trochę mu zależy?
- Niepotrzebnie. Sama doskonale sobie poradzę. - fuknęłam pod nosem.
- No właśnie widzę - wybuchnął śmiechem i zrobił krok do przodu, zmniejszając dystans między nami.
Patrzyłam, jak zbliża się coraz bardziej i wyciąga swoją dłoń w moją stronę. Patrzyłam na niego z szeroko otwartymi oczami.
- Chodź, zaprowadzę cię do niego. Pogadacie, czy coś.
- Skoro tak bardzo się martwi, dlaczego sam mnie nie ruszył tyłka żeby mnie poszukać?
Objął mnie ramieniem po przyjacielsku, ale i tak poczułam nieprzyjemne dreszcze. Nie podobało mi się to, w jaki sposób mnie dotykał.
- Kolejna walka. - odparł.
Szliśmy, cały czas się obejmując. Jeśli mam być szczera, to czułam się z tym niezręcznie. Co prawda nie byłam z Harrym w związku, ale myśl że jestem tak blisko z jego przyjacielem, dręczyła mnie od czasu gdy tylko się do mnie zbliżył.
Nagle chłopak odwrócił się i gwałtownie mnie do siebie przycisnął, sprawiając, że nasze usta złączyły się w pocałunku. Przez pierwsze kilka sekund nie ruszałam się, byłam w zbyt wielkim szoku żeby zrobić cokolwiek. W końcu spróbowałam wyszarpać się z jego uścisku, ale bezskutecznie. Louis był dużo silniejszy ode mnie. Pchnął mnie na ławkę a ja uderzyłam boleśnie głową o jej oparcie. Załkałam cicho, a on przycisnął mnie mocniej do niej.
- P-puść mm-nie! - wyjąkałam, broniąc się na wszelkie możliwe sposoby.
- Zamknij się.
Byłam przerażona. Co to w ogóle miało być? Jeszcze przed chwilą był taki miły i przyjazny..
Kiedy odsunął się trochę, wykorzystałam okazję i z całej siły uderzyłam go w brzuch. Chłopak opadł na ziemię, zwijając się z bólu a ja po raz pierwszy tego wieczora dziękowałam Bogu, że Harry uczestniczy w tych walkach. Przynajmniej zobaczyłam, jak można się bronić.
Upewniłam się, że nic wielkiego mu się nie stało i pobiegłam gdzieś, nie patrząc na ulice.
**
Kiedy rozejrzałam się po okolicy dostrzegłam w ciemnościach mały sklep, który znajdował się na moim osiedlu. Tak! Byłam prawie w domu!
Wparowałam do mieszkania nie trudząc się o zamknięcie drzwi. Pobiegłam do swojego pokoju zamykając go na klucz i rzuciłam się na łóżko. Podpięłam telefon do ładowania i niemal natychmiast wyświetliły mi się cztery wiadomości i pięć nieodebranych połączeń.
Od: Harry
Gdzie jesteś?
Od: Harry
Odpisz, martwię się.
Od: Harry
No ja pierdolę, nie wytrzymam dłużej. Wysyłam Louis'ego, może on cię znajdzie.
Przy trzeciej wiadomości nieświadomie zaczęły płynąć mi łzy. Tak, znalazł mnie, Harry. Twój najlepszy kumpel mnie znalazł i próbował wykorzystać seksualnie. Cóż, chyba powinieneś poszukać nowych znajomych.
Od: Harry
Diana.. Nie odchodź, proszę.
Nie odchodź? Czyli.. Zależy mu? Moje serce zabiło szybciej. A co, jeśli moje odejście było największym błędem, jaki popełniłam do tej pory?
_____________________________
Wiem, przepraszam!
Nie było mnie długo, no ale już się tłumaczę.
Mam cholernie dużo nauki + zajęcia dodatkowe + obowiązki w domu i już nie wyrabiam.
Ale od czego jest weekend.
Napisałam kilka rozdziałów i będę dodawać co dwa, ewentualnie trzy dni, cieszy się ktoś? :)
Następny pojawi się w środę.
ZOSTAWCIE PO SOBIE ŚLAD! :)
xx
Szłam nieprzytomnie ulicami Londynu starając się rozpoznać mijane drogi, domy, budynki. Jednak wszystko tu było takie obce i nieprzyjemne. Nie miałam pojęcia gdzie byłam.
Świetnie Calter. Nie dość, że pomimo wcześniejszej obietnicy zostawiłaś Harry'ego w tym obskurnym miejscu, to na dodatek się zgubiłaś. Jak miło.
Błądziłam po przedmieściach już od co najmniej kilku godzin. Nie mogłam zadzwonić, bo bateria w moim telefonie rozładowała się. Jestem więc zdana na moją intuicję i jakoś nie pomaga mi to w uporaniu się ze strachem, który narastał z każdą kolejną minutą.
Robiło się coraz ciemniej, a ja dalej nie wiedziałam gdzie jestem. Doszłam do jakiegoś parku i bezradnie opadłam na ławkę, modląc się o magiczną teleportację do mojego mieszkania. Cóż, miałam przynajmniej czas na poważne przemyślenia.
A więc, pan Styles w końcu ukazał mi swoją ciemną stronę. Mel miała rację, jest niebezpieczny. I to bardzo. Ustawiane walki? Kto wie, w co jeszcze jest wplątany. Nie zdziwiłabym się, gdyby okazało się, że należy do jakiegoś groźnego gangu okradającego sklepy z biżuterią, czy coś. I co miała znaczyć ta akcja z Danielle? Dlaczego patrzyła na niego tak, jakby miała ochotę co najmniej go uderzyć? Miałam tyle pytań.
Nagle poczułam, jak ktoś kładzie mi rękę na ramieniu i odruchowo się odwróciłam, zaalarmowana tym nagłym kontaktem z nieznajomym. Dostrzegłam w ciemnościach twarz Louisa, kolegi Harry'ego.
- Jejku, ale mnie wystraszyłeś. - powiedziałam, a moje serce próbowało wrócić do normalnego rytmu.
- Wybacz. - wyszczerzył zęby w uśmiechu. - Co ty tu robisz o tej porze?
Zamrugałam kilkukrotnie, i dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że wciąż znajduję się w niewiadomym dla mnie położeniu.
- Trochę zbłądziłam - przyznałam, czując jak moje policzki zaczynają się rumienić ze wstydu. - A ty?
Zachichotał uroczo, wpatrując się w moje oczy. Był całkiem przystojny, ale.. Cóż, nie wzbudzał u mnie takich emocji jakie odczuwałam, gdy byłam z Harrym.
- Szukam cię - odpowiedział beznamiętnie, a ja posłałam mu pytające spojrzenie. - Harry się martwi.
Wywróciłam oczami, chociaż w duchu cieszyłam się jak małe dziecko. Czyli że chociaż trochę mu zależy?
- Niepotrzebnie. Sama doskonale sobie poradzę. - fuknęłam pod nosem.
- No właśnie widzę - wybuchnął śmiechem i zrobił krok do przodu, zmniejszając dystans między nami.
Patrzyłam, jak zbliża się coraz bardziej i wyciąga swoją dłoń w moją stronę. Patrzyłam na niego z szeroko otwartymi oczami.
- Chodź, zaprowadzę cię do niego. Pogadacie, czy coś.
- Skoro tak bardzo się martwi, dlaczego sam mnie nie ruszył tyłka żeby mnie poszukać?
Objął mnie ramieniem po przyjacielsku, ale i tak poczułam nieprzyjemne dreszcze. Nie podobało mi się to, w jaki sposób mnie dotykał.
- Kolejna walka. - odparł.
Szliśmy, cały czas się obejmując. Jeśli mam być szczera, to czułam się z tym niezręcznie. Co prawda nie byłam z Harrym w związku, ale myśl że jestem tak blisko z jego przyjacielem, dręczyła mnie od czasu gdy tylko się do mnie zbliżył.
Nagle chłopak odwrócił się i gwałtownie mnie do siebie przycisnął, sprawiając, że nasze usta złączyły się w pocałunku. Przez pierwsze kilka sekund nie ruszałam się, byłam w zbyt wielkim szoku żeby zrobić cokolwiek. W końcu spróbowałam wyszarpać się z jego uścisku, ale bezskutecznie. Louis był dużo silniejszy ode mnie. Pchnął mnie na ławkę a ja uderzyłam boleśnie głową o jej oparcie. Załkałam cicho, a on przycisnął mnie mocniej do niej.
- P-puść mm-nie! - wyjąkałam, broniąc się na wszelkie możliwe sposoby.
- Zamknij się.
Byłam przerażona. Co to w ogóle miało być? Jeszcze przed chwilą był taki miły i przyjazny..
Kiedy odsunął się trochę, wykorzystałam okazję i z całej siły uderzyłam go w brzuch. Chłopak opadł na ziemię, zwijając się z bólu a ja po raz pierwszy tego wieczora dziękowałam Bogu, że Harry uczestniczy w tych walkach. Przynajmniej zobaczyłam, jak można się bronić.
Upewniłam się, że nic wielkiego mu się nie stało i pobiegłam gdzieś, nie patrząc na ulice.
**
Kiedy rozejrzałam się po okolicy dostrzegłam w ciemnościach mały sklep, który znajdował się na moim osiedlu. Tak! Byłam prawie w domu!
Wparowałam do mieszkania nie trudząc się o zamknięcie drzwi. Pobiegłam do swojego pokoju zamykając go na klucz i rzuciłam się na łóżko. Podpięłam telefon do ładowania i niemal natychmiast wyświetliły mi się cztery wiadomości i pięć nieodebranych połączeń.
Od: Harry
Gdzie jesteś?
Od: Harry
Odpisz, martwię się.
Od: Harry
No ja pierdolę, nie wytrzymam dłużej. Wysyłam Louis'ego, może on cię znajdzie.
Przy trzeciej wiadomości nieświadomie zaczęły płynąć mi łzy. Tak, znalazł mnie, Harry. Twój najlepszy kumpel mnie znalazł i próbował wykorzystać seksualnie. Cóż, chyba powinieneś poszukać nowych znajomych.
Od: Harry
Diana.. Nie odchodź, proszę.
Nie odchodź? Czyli.. Zależy mu? Moje serce zabiło szybciej. A co, jeśli moje odejście było największym błędem, jaki popełniłam do tej pory?
_____________________________
Wiem, przepraszam!
Nie było mnie długo, no ale już się tłumaczę.
Mam cholernie dużo nauki + zajęcia dodatkowe + obowiązki w domu i już nie wyrabiam.
Ale od czego jest weekend.
Napisałam kilka rozdziałów i będę dodawać co dwa, ewentualnie trzy dni, cieszy się ktoś? :)
Następny pojawi się w środę.
ZOSTAWCIE PO SOBIE ŚLAD! :)
xx
Subskrybuj:
Posty (Atom)